Chcieliśmy załatwić to “po Bożemu” – zadać trudne pytania, poszukać winnego i wytłumaczyć, dlaczego PZPN w tak amatorski sposób podchodzi do zorganizowania Superpucharu Polski. Niestety, zamiast konkretnych odpowiedzi dostaliśmy stek banałów, z których ewidentnie wynika to, co w sumie już wiedzieliśmy – że ten mecz jest dla związku zapchajdziurą.Takim sparingiem, który na każde zawołanie można przesunąć.
Przypomnijmy – PZPN ustalił pierwotny termin Superpucharu na 7 lipca, akurat wtedy, gdy stadion mistrza Polski jest… niedostępny. Nie da się dostać lepszego dowodu, że ktoś podchodzi do swoich obowiązków na odwal. I że tego meczu związek nie traktuje tak ekskluzywnie, jak co roku zapowiada.
W przeszłości niektórzy trenerzy, np. Marek Papszun, twierdzili, że jakiekolwiek rozmowy o przekładaniu Superpucharu są niepoważne. W 2022 roku w ten sposób nowy-stary szkoleniowiec Rakowa komentował prośby Lecha, który nie chciał większego natłoku spotkań w letnim okresie.
Dwa lata później wracamy do punktu wyjścia, ale bardziej z powodu nieporadności PZPN-u. Związek chciał swój “sparing” ustawić na 7 lipca, ale zamiast dogadywać termin z prezesem Jagiellonii, w czasie EURO 2024 zadzwonił chyba do Zenka Martyniuka. W efekcie okazało się, że tego dnia stadion jest niedostępny. Gdy ta wpadka wyszła na jaw, zaczęto oczywiście szukać nieco późniejszej daty, ale wciąż lipcowej. Tylko że “veto” złożyły zarówno mistrz Polski, jak i Wisła Kraków, która po wygraniu Pucharu Polski też ma swoje obowiązki w ramach eliminacji do europejskich pucharów. No i problemy, żeby złożyć ławkę rezerwowych na mecze co tydzień, a co dopiero na starcia co kilka dni.
PZPN się ugiął. Na początku tygodnia ze struktur związku wyszła oficjalna informacja, że nowy termin Superpucharu zostanie wyznaczony nie wcześniej niż przed zakończeniem eliminacji. Czyli takie “Poczekamy, zobaczymy”. To tak poważne, jak wiele innych działań związku pod wodzą Cezarego Kuleszy. Tak poważne, jak komunikacja w tej sprawie, której chcieliśmy się podjąć.
Okazało się, że nikt nie chce odpowiedzieć na niewygodne pytania. Ważne osoby z PZPN-u albo milczą, albo zasłaniają się spotkaniami, albo – co najgorsze – mówią, ale w taki sposób jak poniżej:
Przedstawiciele Wisły Kraków oraz Jagiellonii Białystok zwrócili się do PZPN o zmianę terminu meczu o Superpuchar Polski. Wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom, władze związku zgodziły się na takie rozwiązanie. Wszystkim zainteresowanym zależy bowiem na tym, by obie drużyny miały możliwość optymalnego przygotowania się do tego spotkania.
Terminarze rozgrywek Jagielloni Białystok oraz Wisły Kraków będą w najbliższych tygodniach bardzo intensywne. Dla każdej z drużyn, ale również dla władz PZPN, wyjątkowo ważne są rozgrywki na arenie międzynarodowej, w których będą występować oba kluby. W odpowiedzi na apel jednego i drugiego klubu chcemy umożliwić obu drużynom właściwe przygotowanie się do fazy eliminacyjnej europejskich pucharów.
W odpowiedzi na zaistniałe konflikty terminów, Departament Rozgrywek Krajowych PZPN przeprowadził konsultacje z klubami, w wyniku których wypracowano porozumienie dotyczące zmiany terminu meczu o Superpuchar.
Decyzja o terminie rozegrania meczu o Superpuchar Polski zostanie podjęta po rundzie eliminacyjnej w europejskich pucharach.
To, co właśnie przeczytaliście, jest odpowiedzią na poniższe pytania, o które biuro prasowe PZPN poprosiło w sprawie Superpucharu Polski:
PZPN musi przecież mieć świadomość, jak na zewnątrz wygląda organizacja Superpucharu Polski. Źle i nieprofesjonalnie, a przynajmniej na tyle zastanawiająco, że wzięcie tematu na klatę i podjęcie merytorycznej dyskusji powinno być obowiązkiem. Tylko że zamiast niej, mamy puste i zbywające frazesy, które można było zobaczyć wcześniej także na innych portalach.
Doszliśmy do punktu, w którym PZPN nie tylko sam obniża ekskluzywność Superpucharu, ale też budzi wątpliwości, czy potrafi nim odpowiednio zarządzać. I naprawdę mielibyśmy wywalone, gdyby ktoś otwarcie przyznał, że to taki duży Puchar Sołtysa, który ma dodatkowo zarobić kasę z biletów. A tak każdy się czai, broni tej idei i chyba nie ma refleksji, że można ją nieco zmodyfikować. Czyli, mówiąc wprost, nie kompromitować się z kalendarzem w ręku, tylko ustawić stałą datę na przykład w środku sezonu, jak robi się to choćby w Hiszpanii. Różnica taka, że polskie rozgrywki mają zimową przerwę i maksymalnie dwa kluby w fazie pucharowej na wiosnę, ale to przecież żaden problem. Jeśli mamy traktować Superpuchar poważnie, niech robi to także jego organizator.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Michał Macek: Gol po wyrzucie z autu? Nie ma przypadku [WYWIAD]
- Guler, Rooney i Ronaldo. Tylko trzech nastolatków zdobyło bramkę i asystę na jednym Euro
- Ronaldo płakał, ale Portugalia uciekła spod topora
Fot. Newspix