Reklama

W roku olimpijskim boli mniej. „Trzeba tę porażkę wziąć na klatę”

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

29 czerwca 2024, 21:28 • 5 min czytania 7 komentarzy

Porażka w półfinale międzynarodowej imprezy to nigdy nie jest dobra informacja. W słowach Biało-Czerwonych trudno było jednak dostrzec, by w Atlas Arenie doszło do wielkiej tragedii. – Na tym się świat nie kończy. Zagramy jutro o trzecie miejsce i będziemy chcieli zdobyć medal – słyszeliśmy. Trudno nie wywnioskować, że w głowie naszych siatkarzy są już wyłącznie igrzyska.

W roku olimpijskim boli mniej. „Trzeba tę porażkę wziąć na klatę”

Nikola Grbić nie potraktował półfinałowego meczu Ligi Narodów jako spotkania, które trzeba za wszelką cenę wygrać. W pierwszej szóstce wystawił dwóch graczy, których śmiało można określić mianem rezerwowych. Czyli Jakuba Popiwczaka i Bartłomieja Bołądzia. Zamiast Kuby Kochanowskiego od początku grał też Norbert Huber.

Z jednej strony selekcjoner reprezentacji chciał sprawdzić ostatnie detale przed ogłoszeniem finalnych powołań na igrzyska. Z drugiej, wiedział, że to co najważniejsze, dopiero nadejdzie. A więc czemu by nie oszczędzić szóstkowych zawodników?

Grbić bez wątpienia był konsekwentny w kierunku, który obrał na półfinał Ligi Narodów. Kiedy nam nie szło, na boisku pojawił się Bartosz Bednorz, który na igrzyska pewnie nie pojedzie. A także Łukasz Kaczmarek, a nie Bartosz Kurek. Wyjątek stanowiła wyłącznie pozycja libero. Grający bez szału Popiwczak opuścił boisko i pojawił się na nim “żelazny reprezentant”, czyli Zatorski.

W pewnym momencie wydawało się, że Biało-Czerwoni nawet przy takich rotacjach się obronią i po raz kolejny zagrają w finale wielkiej imprezy. Tak się jednak nie stanie. O wyniku całego meczu zdecydowała ostatecznie końcówka tie-breaka.

Reklama

Bolesna porażka? Nic z tych rzeczy

W teorii można znaleźć parę powodów do niezadowolenia. To Francuzi byli bowiem przed sobotnim spotkaniem w gorszej sytuacji. Oni, w przeciwieństwie do Biało-Czerwonych, nie mieli dnia przerwy przed półfinałem. A mimo tego go wygrali. Na dodatek dzisiejsze starcie bliźniaczo przypominało… to z pamiętnego ćwierćfinału igrzysk w Tokio. Znowu na boisku pojawił się Antoine Brizard w miejsce Benjamina Toniuttiego. I znowu odmienił grę.

Przyznajmy, nie spodziewaliśmy się przegranej z Francją. Ba, po pierwszym secie nie postawilibyśmy nawet złotówki na to, że Polska nie zagra w niedzielę w finale. Słowenia, Włochy, nawet Brazylia – tych reprezentacji boimy się w kontekście igrzysk najbardziej. A jednak, przegraliśmy z Trójkolorowymi, którzy mają za sobą parę imprez poza podium.

Czy jednak polscy siatkarze mieli po spotkaniu smutne miny, złą energię i ogromny żal? Nic z tych rzeczy. Oczywiście nie śmiali się od ucha do ucha, ale z ich słów i zachowania dało się wyczytać jeden komunikat: nie ma tragedii, bo i tak liczą się igrzyska.

– Na pewno nie jesteśmy zadowoleni, bo przegraliśmy i nie zameldujemy się w jutrzejszym finale. Ale na tym się świat nie kończy. Na pewno są pozytywy. W czwartym secie udało nam się odmienić obraz gry. Piąty też wyglądał bardzo dobrze z naszej strony do pewnego momentu. Francuzi byli lepsi w końcówce i wygrali, według mnie, w stu procentach, zasłużenie – mówił Łukasz Kaczmarek. Po czym dodał: – Nie będzie jutro zniechęcenia. Atlas Arena jest zawsze wypełniona po brzegi, a dla nas medal to wielkie osiągnięcie.

Podobnie wypowiadał się Bartosz Bednorz, który jednak trochę wracał do końcówki tie-breaka: – Dlaczego nie udało się wygrać? Bo taki jest sport. Czasem decydują niuanse. Ja byłem bardzo blisko podbicia ostatniej piłki, ale poślizgnęła mi się trochę noga i nie zdążyłem jej sięgnąć. Kurczę, szkoda. Trzeba to wziąć na klatę. Ciężko rozkładać to spotkanie na czynniki, skoro zdecydowały dwa punkty. Jeżeli to byłaby dominacja jednej strony, to moglibyśmy znaleźć dwie czy trzy przyczyny. Ale dzisiaj to po prostu falowało.

Reklama

Kochanowski dodał natomiast, że nie ma co specjalnie wnikać w zmianę Toniutti – Brizard, która, tak jak w Tokio, odmieniła mecz Polski z Francją. – Czy jest coś w nim niezwykłego? Nie. Jest to po prostu jeden z najlepszych rozgrywających na świecie. Potrafi zrobić wszystko na wysokim poziomie. Zmienia trochę dystrybucję wystaw, szczególnie kiedy wchodzi z ławki. Dzisiaj zdecydowało tak naprawdę kilka piłek w końcówkach setów. Nie nazwałbym więc jego zmiany jakąś magiczną. Zagrał bardzo dobrze, ale po prostu ich trener potrzebował zmienić trochę styl rozegrania, więc stąd ta zmiana.

Cierpliwość i precyzja. Czy przyjdą na Paryż?

Najbardziej analitycznie do spotkania pochodził tradycyjnie, Nikola Grbić: – Oczywiście musimy mieć świadomość, że nie tylko najmocniejszy serwis przynosi korzyści. Bo Francja, a przedwczoraj Brazylia skupiały się po prostu na utrzymaniu piłki w grze i liczyły, że uda im się potem wykorzystać blok. My też nie byliśmy zawsze precyzyjni. Mieliśmy dobre serwisy, ale nie w każdej sytuacji udawało nam się to wykorzystać. A pierwszego seta zaczęliśmy bardzo nerwowo, bo właśnie zagrywka nie działała. Mówiłem: chłopaki, nie możemy oczekiwać, że zawsze będziemy robić asy, ze względu na ich taktykę. Nie jesteśmy w stanie wiele zrobić, kiedy oni taki grają. Musimy być cierpliwi, precyzyjni, dobrze organizować się w grze blok-obrona. I nie pozwolić im wyjść na kilka punktów przewagi.

Trenera Biało-Czerwonych spytaliśmy o kwestię, która wywołuje największe dyskusje. Czyli pozycję atakującego. – Nie mam napiętej sytuacji ze “Zwierzem” [Kaczmarkiem], trenowałem go w końcu dwa lata w ZAKS-ie. Wiem, co wnosi na boisko. Wiem, że grał pełno meczów na tym poziomie. Więc nie mówię sobie: wow, ale dzisiaj punktował. Wpisywał się w taktykę na mecz i szczególnie dobrze grał w ataku. Na zagrywce gorzej, ale atak był dobry. Mam długą ławkę z zawodnikami o różnej charakterystyce. I staram się wykorzystać ich talent w najlepszy możliwy sposób – skończył, nawiązując w oczywisty sposób do dylematu między Kaczmarkiem a Bołądziem w kontekście powołań na igrzyska olimpijskie.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Już jutro Polacy zagrają z Japonią albo Słowenią o brąz. Dalej mamy sporo pytań, co do hierarchii w polskiej kadrze. Czy o to, kto ostatecznie poleci na igrzyska. Wiemy jednak jedno: do jakiejkolwiek paniki jest bardzo, a to bardzo daleko. Biało-Czerwoni wiedzą, że nie są robotami. I choć ostatnio wygrywali wszystko jak leci, to tym razem zadowolą się i brązowym medalem. “Na tym świat się nie kończy” – możemy raz jeszcze zacytować Łukasza Kaczmarka.

Margines błędu już za kilka tygodni się jednak skończy. W Paryżu będzie albo wspaniale, albo fatalnie.

KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO: 

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Bartosz Lodko
0
Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Polecane

Ekstraklasa

Więcej kasy do pieca, więcej! Prezes Śląska wygrywa plebiscyt na “delulu roku”

Kamil Warzocha
22
Więcej kasy do pieca, więcej! Prezes Śląska wygrywa plebiscyt na “delulu roku”

Komentarze

7 komentarzy

Loading...