Reklama

Widzew ma problem. Dwaj piłkarze chcą odejść z klubu

Antoni Figlewicz

Opracowanie:Antoni Figlewicz

25 czerwca 2024, 15:39 • 3 min czytania 24 komentarzy

Widzew Łódź przygotowuje się do nowego sezonu, ale od jakiegoś czasu są to przygotowania nieco burzliwe. Wszystko to za sprawą dwóch naciskających na transfer piłkarzy, którzy liczą na możliwość odejścia z klubu. Obaj mają bardzo dobre oferty z zagranicy i obaj, mimo ważnych kontraktów, chcieliby skorzystać z okazji już w letnim okienku.

Widzew ma problem. Dwaj piłkarze chcą odejść z klubu

Prawdę powiedziawszy — trudno im się dziwić. W przypadku zawodników grających na co dzień w Ekstraklasie, propozycje spoza Polski zwykle wiążą się ze sporym wzrostem zarobków. Tak mogłoby być, gdyby do skutku doszedł transfer Jordiego Sancheza, którego kusi japońskie Hokkaido Consadole Sapporo. To aktualnie najgorsza drużyna w stawce J1 League i z dziewiętnastu spotkań trwającego sezonu wygrała jedynie dwa. Nie martwi to jednak Hiszpana, mającego na stole umowę, której podpisanie wielokrotnie podniesie jego miesięczny przychód — z naszych źródeł słyszymy nawet o czterokrotnej przebitce, a to nie takie w kijek dmuchał.

Problem w tym, że Sanchez cały czas ma też ważny kontrakt z łódzkim klubem, a Widzew nie ma zamiaru — tu znów oczywiście trudno się dziwić — wypuszczać go w świat bez godnego zastępstwa. Tego, jak udało nam się dowiedzieć, na razie nie ma. W klubie zaczęli szukać kogoś do rywalizacji o miejsce w składzie z Imadem Rondiciem, ale ten proces potrwa.

W ostatnim czasie Sanchez ma coraz silniej naciskać na transfer — grozić strajkiem, uparcie wykłócać się w gabinetach i strzelać fochy na prawo i lewo. Piłkarz liczył na to, że nikt nie będzie blokował jego przenosin do Azji, tym bardziej że już wcześniej mówiło się dużo o zainteresowaniu Japończyków, którzy teraz są gotowi zapłacić za napastnika kilkaset tysięcy euro. Widzew zamierza jednak pozostawać nieugięty i jego stanowisko ma być jasne — póki nie dogadają się z nowym napastnikiem, nie wypuszczą Sancheza do Japonii.

Gorąco w Widzewie. Sanchez chce odejść, Ciganiks też kombinuje

Hiszpan ma żal do klubu i wcale tego nie kryje. Podobnie zaczyna się jednak zachowywać Andrejs Ciganiks, który także dostał ofertę z zagranicy. Łotysz niedawno podpisał z Widzewem nowy, dwuletni kontrakt, ale teraz chyba wolałby, żeby ta umowa nie obowiązywała. On też przebąkuje o strajku i wywiera na klub sporą presję, przekonując, że nie ma najmniejszej ochoty brać udziału w treningach. Ma być przekonany, że włodarze robią mu krzywdę, blokując transfer. Wszystko przez ofertę z FC Luzern. Propozycja od siódmej drużyny ubiegłego sezonu szwajcarskiej ekstraklasy to dla Ciganiksa szansa do zmiany otoczenia, znacznej poprawy wynagrodzenia i, jakby nie patrzeć, sporego piłkarskiego rozwoju. Tylko że znów — Widzew nie ma piłkarza, który załatałby dziurę po wielokrotnym reprezentancie Łotwy i musi szukać nowego lewego obrońcy.

Reklama

Bo alternatywy na tę pozycję to grający w kratkę Luis da Silva i… to by było na tyle. Widzew potrzebuje więc, dokładnie tak jak w przypadku Sancheza, pewności, że łotewski zawodnik zostanie godnie zastąpiony. A klub z Lucerny kładzie na stół kilkaset tysięcy euro i czeka na rozwój wydarzeń. Tylko jak długo będzie czekał?

Impas po łódzku. Widzew poszuka alternatyw

Na ten moment mamy w Łodzi pat, ale z wyraźnym wskazaniem na klub, bowiem w tej sytuacji interesu Widzewa strzegą zapisy umów podpisanych z oboma piłkarzami. Umów, których nie można tak po prostu zerwać i których zasad muszą się trzymać obie strony. Wiadomo też jednak, że z niewolnika nie ma pracownika i zarówno Sanchez, jak i Ciganiks mogą być wkrótce sporym obciążeniem dla drużyny Daniela Myśliwca. Sytuacja jest rozwojowa, ale wiele wskazuje na to, że niedługo z klubem będą łączeni nowi napastnicy i lewi obrońcy.

Dziś obaj piłkarze trenowali z drużyną. To efekt rozmów pomiędzy stronami i jasnego postawienia sprawy przez klub, który wymaga realizacji zapisów kontraktów. Trudno jednak wierzyć, że Łotysz i Hiszpan zostaną w Łodzi na kolejny sezon.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. 400mm.pl

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

24 komentarzy

Loading...