To był prawdopodobnie mecz z najmniejszą widownią w Polsce podczas tegorocznego EURO. Starcie Holendrów z Austriakami obejrzało około pięć osób: Jan de Zeeuw, jego syn i jeszcze ze trzech hipsterów. No i oczywiście my – wszystko po to, aby opisać wam, co działo się w Berlinie, podczas gdy Biało-Czerwoni dzielnie walczyli z Francuzami. A działo się bardzo dużo!
Przed pierwszym gwizdkiem Holendrzy byli pewni awansu. Austriakom do pewności wystarczał remis, a nawet porażka – byle nie większa niż czterema bramkami. Dlatego przed ostatnią kolejką w grupie D najwięcej mówiło się o golach. Gra toczyła się o kolejność w tabeli. Holendrzy szykowali się na korespondencyjny szturm Francuzów, którzy – aby wskoczyć na pozycję lidera – musieli strzelić Polakom przynajmniej o jednego gola więcej niż Oranje Austriakom.
Przewidywane scenariusze były różne, ale chyba żaden nie pokrył się z faktycznymi wydarzeniami. Polacy postawili się Trójkolorowym, a w Berlinie więcej goli strzelili Austriacy. Ale po kolei.
Przedmeczowa kalkulacja
Po raz ostatni Holendrzy mierzyli się z Austriakami trzy lata temu, w fazie grupowej EURO 2020. W Amsterdamie gospodarze wygrali gładko 2:0. Trafiali Memphis Depay i Denzel Dumfries. Od tamtego czasu w obu zespołach zmienili się przede wszystkim selekcjonerzy. W Holandii ponownie nastał czas Ronalda Koemana, a reprezentację Austrii od Franco Fody przejął Ralf Rangnick. Nad Dunajem rozpoczęto budowę drużyny, z której rodacy Mozarta mogliby być dumni. Muzyka zaczęła grać szybciej, niż przypuszczano. Od listopada 2022 Austriacy przegrali tylko dwa spotkania (z Belgią 2:3 i – już na tegorocznym EURO – z Francją 0:1). Jednak to nadal Holendrzy byli dziś faworytami.
Choć żaden z selekcjonerów nie zdecydował się na całkowitą wymianę pierwszej jedenastki, to obaj przeprowadzili po kilka zmian. Rangnick dał odpocząć trzem zawodnikom, którzy na koncie mieli po żółtej kartce. Na ławce usiedli: Phillipp Mwene, Christoph Baumgartner i Konrad Laimer. Koeman posadził między innymi: Denzela Dumfriesa, Xaviego Simonsa i Jeremiego Frimponga.
Dodatkowo Rangnick znów namieszał na środku obrony. Po raz drugi z rzędu w pierwszym składzie nie wyszedł Kevin Danso. Obok niego na ławce usiadł strzelec gola na 1:0 w meczu z Polską Gernot Trauner, a na środek obrony powrócił Maximilian Wober – zdobywca samobójczej bramki w meczu z Francją. Wtedy zagrał katastrofalnie, dziś zrobił bardzo dużo, aby odzyskać zaufanie austriackich kibiców.
Niespodziewana dominacja
Jednak to Alexander Prass błyszczał najbardziej. 23-letni lewy obrońca zastąpił w składzie Mwene i już od pierwszych sekund udowadniał, że warto było na niego postawić.
Austriacy ruszyli z olbrzymim animuszem. Podopieczni Rangnicka grali, Holendrzy przypatrywali się. Już po kilku chwilach przełożyło się to na gola. Szalejący po lewej stronie boiska Prass zagrał w pole karne, a tam wślizgiem wjechał Donyell Malen – prosto w piłkę, którą skierował do własnej bramki. Tym samym lider klasyfikacji strzelców, samobój, powiększył dorobek.
Austriacy nie cofnęli się do obrony. Nadal popisywali się olbrzymią swobodą. Na ich dominację zareagowały trybuny, z których zaczęło rozlegać się gromkie „Ole!” po każdym podaniu. A podań Austriaków było naprawdę dużo.
Dla Ronalda Koemana tego było za wiele. W 35. minucie wściekły Holender ściągnął z boiska fatalnego Joey’a Veermana. Za pomocnika PSV Eindhoven wszedł Xavi Simons. Po tym wstrząsie senni Holendrzy nieco się przebudzili, ale nie na tyle, by w pierwszej połowie oddać celny strzał.
Po 45 minutach Austriacy zasłużenie prowadzili w Berlinie, a także w tabeli grupy D.
Pobudzeni w przerwie
Oba prowadzenia stracili po 70 sekundach drugiej połowy. Tyle czasu potrzebowali Holendrzy, by wyrównać. Florian Grillitsch zamotał się w środku pola i później już się posypało. Kilkadziesiąt metrów z piłką przy nodze przemknął Xavi Simons, pod polem karnym podał do Cody’ego Gakpo, a ten świetnym strzałem przy słupku zdobył swojego drugiego gola w turnieju.
Holendrzy grali zdecydowanie lepiej niż w pierwszej części meczu, ale Austriacy nie pękali. Nim upłynęła godzina gry, znów byli na prowadzeniu. Po raz kolejny błysnął Prass, który doskonale zagrał w pole karne do Grillitscha – ten dośrodkował na głowę Romano Schmida i podopieczni Rangnicka mogli cieszyć się z gola na 2:1.
Chwilowy przestój w grze, który nastąpił później, okazał się ciszą przed burzą. Ostatnia faza meczu to potyczka bokserska. Cios za cios. Na 2:2 strzelił Depay (wprowadzony Wout Weghorst tym razem asystował), a po chwili było 3:2 dla Austriaków (Baumgartner do Sabitzera).
Do końcowych sekund oglądaliśmy znakomite spotkanie rozgrywane na dużej intensywności.
Maszyna Rangnicka
Okazuje się, że przeciwko Holendrom można nie tylko dobrze grać, ale i wygrać. Dobrze naoliwiona maszynka Rangnicka działa coraz lepiej. Jej silnikiem bez wątpienia jest Sabitzer, który po raz kolejny świetnie regulował grę. Ale nie brakuje też innych silnych elementów.
Austriacy zachwycają. Nie tylko dlatego, że kończą rywalizację na pierwszym miejscu w grupie. Na ten moment więcej goli od ekipy Rangnicka zdobyli tylko Niemcy. Zacieramy ręce na ich występ w 1/8 finału (2 lipca o 21:00 zagrają w Lipsku z drugą drużyną grupy F). Jeśli będą rozpędzać się w takim tempie, strach myśleć, jak daleko mogą dojechać.
Holandia – Austria 2:3
Gakpo 47′, Depay 75′ – Malen 6′ sam., Schmid 59′, Sabitzer 80′
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Trela: Lepszy Probierz w garści, czyli dlaczego trzeba spróbować uwierzyć w selekcjonera
- „Bohateiros”, dublet Bosackiego i niski pressing. Polacy w meczach o honor
- Dubler, który przetrwał grę najlepszych. Skorupski i pochwała cierpliwości
- Polski piłkarz nie zbiera politycznych skalpów
fot. Newspix