Słusznie chyba krytykują Anglicy kadrę Garetha Southgate’a i samego selekcjonera. Chciałoby się zobaczyć w pełnym gazie Bellinghama, Fodena, Kane’a czy Sakę, ale pan trener podsuwa ci ich pod nos, daje powąchać, a po chwili zabiera i krzyczy z uśmiechem: – Nie dla psa kiełbasa! I dalej oferuje pragmatyczny futbol bez fajerwerków, ale z wystarczającymi wynikami. To jak jechanie przez całe liceum na dwójkach i trójkach. Ciągle plan minimum.
Jeśli Anglicy w najbliższych latach znowu niczego nie wygrają, będziemy głośno mówili o kolejnym zmarnowanym pokoleniu. Southgate’a to już właściwie chcą wywieźć z kadry na taczkach. Pewnie ponownie wykręci niezły wynik, ale dla kibiców z Wysp Brytyjskich to za mało – oni chcą pucharu, chcą prawdziwego zwycięstwa, a nie pomniejszych zamienników. Mało atrakcyjnych zamienników, zaznaczmy.
Niektórzy śmiali się, że ze wszystkich warunków, które muszą zajść, by Chorwacja mogła zagrać dalej, najmniej prawdopodobna jest wysoka wygrana Anglików. Że wszystko jest na świecie możliwe, ale nic ponad jednego gola więcej od rywali, to podopieczni Southgate’a nie strzelą. Po tym meczu to już pewniaczek. Anglia jak wygrywa, to najmniejszym możliwym nakładem sił. Albo wcale.
Anglia – Słowenia 0:0. Nie mamy gola i co nam pan zrobi?
W porządku. Turniej jest długi, trzeba oszczędzać siły. Jakim jednak cudem Anglia, mając w składzie tyle gwiazd, w dodatku większość z nich usposobionych wybitnie ofensywnie, nie jest w stanie grać fajnej dla oka piłki i zdobywać nieco więcej goli? Nie wiadomo. Wszystko wygląda całkiem fajnie aż do momentu, w którym piłkarze spod znaku Trzech Lwów zbliżą się w okolice pola karnego rywali. Tam już wesoła twórczość i karykatura akcji ofensywnej. Podania do nikogo, pięciu chłopów stojących w polu karnym i czekających na cud, wielka dziura w okolicy szesnastego metra. Nie wiadomo, co oni właściwie grają.
W tym wszystkim jeszcze ci biedni Słoweńcy i ich walka o utrzymanie korzystnego wyniku, który daje im wielki sukces – awans do fazy pucharowej mistrzostw to zdecydowanie nie byle co. Ich za obraz tego meczu winić nie sposób, bo też nie mają w składzie takich wirtuozów europejskiej piłki. 0:0 z Anglią i awans z całkiem wyrównanej grupie C to żaden powód do wstydu. Wręcz przeciwnie – podopieczni Matjaza Keka wykręcili świetny rezultat i zasłużenie grają dalej. Po ostatnim gwizdku cieszyli się jak dzieci i to zdecydowanie najpiękniejszy obrazek tego meczu.
W nagrodę – teoretycznie łatwa drabinka
Ale Anglicy? No są w kolejnej fazie, lecz nic lepszego na temat ich gry nie można powiedzieć. Oglądanie ich popisów działa jak seria porządnych zabiegów anestezjologicznych i nadaje się co najwyżej do usypiania pacjentów na ostrym dyżurze. Albo torturowania największych wrogów.
No i najmniej wychowawcze jest to, że piłkarze Garetha Southgate’a dostają za swoją brzydką grę nagrodę. W ich części drabinki zabraknie Hiszpanów, Francuzów, Niemców, Portugalczyków… Tyle że z całą resztą stawki też nie można tak grać i w fazie play-off minimalizm pewnie przestanie wystarczyć.
Albo właśnie można tak grać, a my jeszcze nie wiemy, ile ludzki organizm potrafi znieść.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EURO 2024:
- Piro, flagi, wrzawa i buczenie. Albański kocioł w Düsseldorfie!
- Czy czujesz się bezpiecznie? Tak, ale… Strach na strefach kibica
- Ronaldo na ratunek byłego NRD
- Wino, futbol i śpiew. Tak wygląda piłkarska supra z Gruzinami [REPORTAŻ]
Fot. Newspix