Wielkie turnieje sprzyjają rodzeniu się wielkich legend i pięknych historii najwspanialszych wirtuozów piłki nożnej. Pełne są też jednak zawodników, o których istnieniu wielu z nas dowiaduje się dopiero w trakcie rywalizacji. Bo przegapiliśmy zmianę pokoleniową kilka tysięcy kilometrów za naszą granicą. Bo umknął nam jakiś utalentowany boczny obrońca grający gdzieś w swojej ojczyźnie. Bo po prostu nie jesteśmy w stanie śledzić wszystkich europejskich lig i pilnować każdego nowego piłkarza pukającego do drzwi swojej kadry narodowej. Oglądając mecze tegorocznego Euro zastanawiamy się więc często, skąd się ten czy tamten gość urwał. I to nie raz…
Dla wszystkich kibiców, niedzielnych i bardziej wtajemniczonych, przygotowaliśmy taki subiektywny ranking dziesięciu najbardziej zastanawiających piłkarzy Euro 2024. Takich, co zajęli miejsce kogoś, kto przez lata stanowił o sile całkiem niezłej kadry. Albo takich, którzy zameldowali się na boisku, a nawet trudno powiedzieć, w jakim klubie grają na co dzień i skąd się urwali. W naszym zestawieniu ukrył się nawet jeden spryciak, który podszywa się pod bardziej utytułowanego kolegę po fachu.
10. Mateo Retegui 🇮🇹
25 lat
Genoa CFC
Zaczynamy od miejsca dziesiątego, które okupuje Mateo Retegui. To przypadek bardzo ciekawy, przede wszystkim dlatego, że przez 24 lata pozostawał poza radarami wszystkich śledzących europejską piłkę klubową. A w swojej ojczyźnie zaczął mieszkać dopiero rok temu.
Urodził się w Argentynie, grał w tamtejszej lidze, reprezentował argentyńską kadrę młodzieżową. Żył spokojnie, nie wadził nikomu, stawiał powoli kroczek za kroczkiem, aż tu nagle odezwał się telefon.
Dzwonił ówczesny selekcjoner reprezentacji Włoch, Roberto Mancini. Azzurri pogrzebali trochę w drzewie genealogicznym napastnika i postanowili sięgnąć po kogoś, kto jest po prostu w niezłej formie. Szczególnie wobec kontuzji Ciro Immobile i słabszego okresu, w jakim utkwił Gianluca Scamacca.
– Wiele lat temu powiedziałem, że w reprezentacji narodowej powinni grać tylko zawodnicy urodzeni we Włoszech, ale świat się zmienił. Każda kadra narodowa w Europie i na świecie ma na ogół zawodników pochodzących z innych krajów. My też mamy przypadki zawodników, którzy grali dla Włoch w drużynach młodzieżowych, ale ostatecznie zostali wybrani przez swoje kraje do drużyny seniorów – mówił Timesowi Roberto Mancini
I nic to, że w momencie debiutu w reprezentacji narodowej Retegui nie umiał wymówić słowa po włosku, a za dzieciaka próbował iść śladem ojca i zostać… hokeistą. Miał włoskie korzenie i umiejętność kopania piłki do bramki rywali. Czasem więcej nie trzeba.
W dodatku asymilacja też przebiega całkiem sprawnie. Napastnik szybko odnalazł się w kadrze i już w pierwszych dwóch meczach zdobył dwa gole. Później, pod Luciano Spallettim, ustrzelił dublet w meczu towarzyskim z Wenezuelą.
Jeśli jest zdrowy, to regularnie melduje się na murawie. Nie trzeba się też już specjalnie wysilać, by monitorować jego boiskowe poczynania w piłce klubowej – w lipcu przeniósł się do Genui, gdzie zagrał we wszystkich meczach minionego sezonu Serie A.
9. Wout Faes 🇧🇪
26 lat
Leicester City
Bujna czupryna i ostre rysy twarzy. Belgijski David Luiz jak malowany.
– Mamy podobne włosy, więc może dlatego… od jakiegoś czasu ludzie zawsze zadają mi to samo pytanie: “Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś podobny do Davida Luiza?” To zrozumiałe, bo on był przecież bardzo dobrym zawodnikiem i grał chyba dla wszystkich dużych drużyn w Anglii. Dla mnie jest jednak ważne to, żeby wyrobić sobie własne imię – mówił półtora roku temu w rozmowie z The Guardian Wout Faes.
Wówczas, na początku sezonu 2022/2023, stawiał pierwsze kroki w angielskiej Premier League. W naszym zestawieniu znalazł się z tego samego powodu, co jeden z jego kolegów okupujący miejsce na podium – oglądanie Faesa na niemieckich boiskach może być szokiem dla tych, którzy przyzwyczaili się już do stałej obsady środka bloku obronnego Czerwonych Diabłów. Prześladującego komentatorów sportowych Toby’ego Alderweirelda i towarzyszącego mu przez lata Jana Vertonghena. Ten drugi zresztą nadal gra w kadrze, będzie okazja o nim wspomnieć później.
Faes nie jest jednak piłkarzem znikąd. W kadrze debiutował w meczu z Polską, już dwa lata temu (wtedy przegraliśmy 1:6). Po spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii, zaliczył z Leicester szybki awans i wkrótce znów pokaże nam się w Premier League. Wcześniej grał w Belgii i Holandii, we Francji zaliczył ponad siedemdziesiąt występów w Ligue 1. W przerwie od pracy na swoje nazwisko czyta książki. A właściwie pochłania.
I przekonuje: – Kiedy budzimy się rano z żoną, widzimy za oknem pola i wschodzące słońce. To dokładnie taki obraz Anglii, jaki wyczytałem z książek jeszcze mieszkając w Belgii. Jest tu pięknie, a my jesteśmy bardzo szczęśliwi.
8. Luka Sucić 🇭🇷
21 lat
RB Salzburg
Na ten moment to tylko zmiennik nieśmiertelnych pomocników z ekipy Zlatko Dalicia, ale czas gra na jego korzyść. Modrić, Kovacić czy Brozović są już bliżej niż dalej końca swojej reprezentacyjnej kariery, a Luka Sucić dopiero buduje kapitał na przyszłość. Nadal jednak brakuje mu doświadczenia i regularnej gry na najwyższym europejskim poziomie. Bo austriacka Bundesliga to trochę za mało na ambicje urodzonego w Linzu Chorwata.
– Dostanę pewnie trochę czasu na boisku w fazie grupowej. Trener Dalić ma o mnie zaufanie, a to już na tym etapie wiele znaczy. To zresztą wspaniałe uczucie – móc trenować i spędzać czas wolny z tak wielkimi zawodnikami. W przeszłości mówiłem publicznie wiele dobrego o Luce Modriciu i zdania nie zmieniam. To wzór i chcę osiągnąć tyle, co on – mówił tuż przed turniejem piłkarz RB Salzburg w rozmowie z klubowymi mediami.
Może oczywiście jeszcze trochę namieszać na tym Euro, lecz nadal warunek jest jeden – wejdzie z ławki i zastąpi któregoś z trzech (i mających razem sto lat) kolegów z linii pomocy. Bo na ten moment w wyjściowej jedenastce nie ma dla niego miejsca, nawet jeśli Chorwatom nie wszystko już wychodzi tak, jak we wcześniejszych, niezwykle udanych turniejach.
A w jednym z nich Sucić miał już nawet swój udział. Zlatko Dalić zabrał go dwa lata temu do Kataru i pozwolił mu chłonąć atmosferę wielkiej piłki. Być częścią drużyny, która – z dzisiejszej perspektywy wydaje się to nie do pomyślenia – zajęła na mundialu trzecie miejsce.
7. Mikel Merino 🇪🇸
28 lat
Real Sociedad
Cała reprezentacja Hiszpanii wygląda tak, że oglądając mecze podopiecznych Luisa de la Fuente co rusz drapiemy się po głowie. Kurczę, nawet sam ten selekcjoner jest z trochę innej bajki niż Luis Enrique czy Vicente del Bosque – nigdy nie trenował jakiejś wielkiej drużyny, wcześniej pracował z kadrami młodzieżowymi i trudno powiedzieć, by jego zatrudnienie w nowej roli wywołało na Półwyspie Iberyjskim wielki entuzjazm.
Niektórzy przekonują nawet, że La Furia Roja nie ma na ten moment pierwszej jedenastki. Że każdy z dwudziestu sześciu zawodników zabranych przez de la Fuente na Euro może liczyć na występ od pierwszej minuty. Że to po prostu najbardziej wyrównana kadra za wszystkich.
Jako jej reprezentanta w naszym zestawieniu wskazujemy Mikela Merino, piłkarza Realu Sociedad. Nie dlatego, że to jakiś obcy żółtodziób i nie dlatego, że nikt nie jest w stanie sobie przypomnieć o jego istnieniu.
Dlatego, że pomocnik jest w tej kadrze, z przerwami, już od września 2020 roku i z każdym zgrupowaniem ciuła kolejne występy w meczach reprezentacyjnych i stał się ważną częścią drużyny, choć nie gra wcale tak wiele. Raz wejdzie na minutkę, jak z Włochami kilka dni temu. Innym razem wyskoczy na trochę słabszego rywala w pierwszym składzie i poradzi sobie bez większych problemów. Ale to chyba po prostu cecha ogólna wielu aktualnych reprezentantów Hiszpanii.
Rodri, Pedri i nieobecny na tegorocznym Euro Gavi to te największe nazwiska w linii środkowej drużyny Luisa de la Fuente. Gdzieś w tle pozostają jednak mniej medialni zawodnicy tła. Tacy jak Mikel Merino:
– Są chwile, w których nie jesteś szczęśliwy. Ludzie myślą, że piłkarz to maszyna, ale ja czasem po prostu nie wiem co ze sobą zrobić i były w mojej karierze takie momenty, że czułem się bardzo samotny. Wszystko dlatego, że nie grałem zbyt wiele. Musiałem dojrzeć do tego, że czasem tak po prostu jest – tłumaczył kilka lat temu Merino w rozmowie z The Guardian.
A przed dwoma dniami, w wywiadzie dla dziennika Sport, przekonywał, że mimo upływającego czasu wciąż ma w sobie wiele z zafascynowanego futbolem dziecka: – Jestem poszukiwaczem przygód i nie wiem, dokąd zaprowadzi mnie piłka nożna. Po prostu jestem gotów wyruszyć na każdą wielką przygodę, nie ma znaczenia gdzie. Trafię wszędzie tam, gdzie poniosą mnie moje serce i głowa.
6. Robert Andrich 🇩🇪
29 lat
Bayer Leverkusen
Debiut w kadrze w wieku 28 lat. Mistrzostwo Niemiec. Rozpoznawalność. Robert Andrich to zawodnik, który jeszcze jakiś czas temu musiałby się przedstawić na ulicy, żeby kibice w ogóle ogarnęli, że to piłkarz z Bundesligi. Wszystko zmienił Xabi Alonso i ten wspaniały sezon Bayeru Leverkusen, którego nieoczywistą gwiazdą jest właśnie urodzony w Poczdamie defensywny pomocnik.
Nie kręci wielkich liczb. To nie Wirtz, to nie Grimaldo czy Frimpong. To facet od brudnej roboty, który znalazł uznanie także w oczach Juliana Nagelsmanna. Wy możecie docenić w nim to, że jest dowodem na opłacalność ciężkiej pracy i wiary w swoje możliwości.
– Kiedy patrzę na większość moich nowych kolegów z drużyny… Wszyscy przyszli do Bayeru w wieku 18, 19 czy 20 lat, a ja wybrałem inną ścieżkę. Myślę jednak, że to ta okrężna droga uczyniła mnie osobą, którą jestem dzisiaj. Trochę dłużej zajęło mi nauczenie się, jak mam się zachować i jak chciałbym być widziany. Ale jestem dumny z efektów – przyznawał Andrich w rozmowie z mediami klubowymi ekipy z Leverkusen.
– Na początku kariery w niższych ligach nie podchodziłem do niektórych spraw tak poważnie jak profesjonalni zawodnicy. Dużo imprezowałem, nie słuchałem dobrych rad. Źle spałem, prowadziłem się beznadziejnie. Łatwiej jest tym, którzy są świadomi od samego początku, ale mój przykład pokazuje, że na naukę nigdy nie jest za późno.
Ta pokrętna ścieżka zaprowadziła Andricha aż do reprezentacji Niemiec. I uczyniła go jednym z ważniejszych zawodników w układance Nagelsmanna. Na wielką karierę też nigdy nie jest za późno.
5. Kwadwo Duah 🇨🇭
27 lat
Łudogorec Razgrad
O sile ofensywnej reprezentacji Szwajcarii na lata miał stanowić Breel Embolo. Piłkarz Monaco cierpi jednak z powodu licznych kontuzji i pewnie już nigdy nie będzie tak dobry, jak mogło się wydawać jeszcze kilka lat temu. Przyzwyczailiśmy się też już, że ważną postacią w ataku Helwetów jest Haris Seferović, ale ten w lipcu zdecydował się przenieść na peryferia futbolu i grając w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie mógł znaleźć uznania w oczach selekcjonera Murata Yakina.
Wtedy cały na biało wchodzi na scenę Kwadwo Duah, piłkarz bułgarskiego Łudogorca. To on na przemian z grającym na co dzień dla rewelacyjnej Bologni Danem Ndoye może w przyszłości dźwigać na swoich barkach atak szwajcarskiej kadry. Na razie jednak musi podchodzić do tematu na spokojnie. W reprezentacji zadebiutował dopiero tuż przed tegorocznym Euro i stawia w kadrze pierwsze kroki.
Trener Yakin miał jednak nosa. W premierowym meczu wystawił napastnika w pierwszym składzie, czym musiał zszokować kibiców. Mając do dyspozycji Embolo i ogranego już na wysokim poziomie Ndoye, postawił na 27-letniego debiutanta (no prawie debiutanta), który jeszcze rok wcześniej przekonywał, że transfer do ekipy mistrzów Bułgarii to spełnienie jego marzeń i gigantyczny krok do przodu w karierze.
– Cieszę się, że sobie na to zasłużyłem. Oglądałem już wcześniej mecze Łudogorca w europejskich pucharach i wiem, że to dla mnie wielka szansa – cytował gracza portal ghanaweb.com
Wielką szansą jest dla niego tak naprawdę to Euro. Węgrom strzelił gola, z Niemcami dał zmianę zmęczonemu agresywnym pressingiem Helwetów Embolo i potem sam biegał jak szalony nękając gospodarzy turnieju. Pewnie zobaczymy go też w kolejnej fazie turnieju i dobrze – mistrzostwa są stworzone dla takich piłkarzy.
Piłkarzy nieoczywistych.
4. Baris Alper Yilmaz 🇹🇷
24 lata
Galatasaray
Yilmaz. Napastnik Galatasaray i reprezentacji Turcji. To nie déjà vu, to całkiem inny Yilmaz w żaden sposób nie spokrewniony z Burakiem Yilmazem. Do tego stopnia szukający własnej tożsamości i uciekający od porównań, że na koszulce kazał sobie napisać Baris.
– Dziękuję za to Bogu – jadę na moje pierwsze mistrzostwa Europy. Jasne, że jestem bardzo podekscytowany – czasami wymyślam sobie przyszłe mecze w głowie tuż przed snem – zdradził tuż przed turniejem Baris Yilmaz w rozmowie z TRT Spor. – Mam tylko nadzieję, że będziemy mieli fajne Euro, bez wypadków i problemów.
Na razie jest całkiem nieźle. Turcy, mimo solidnego lania od Portugalii, są na dobrej drodze do awansu i wiele wskazuje na to, że zobaczymy ich w 1/8 finału. Baris ma w tym swój udział – w obu dotychczasowych meczach spędził na boisku całe dziewięćdziesiąt minut, choć nie zdobył żadnego gola. On zresztą w ogóle nie strzela tak wiele, a na domiar złego w reprezentacji musi grać trochę inaczej niż w lidze tureckiej.
Bo Galatasaray wykorzystuje Barisa jako skrzydłowego, czasem nawet wahadłowego i bocznego obrońcę. Daje mu trochę więcej swobody, ale i liczy na jego pracę w defensywie. Tym trudniej mu, po całym sezonie rozegranym na innej pozycji, przystosować się do gry na szpicy.
Vincenzo Montella uparcie jednak ustawia piłkarza najbliżej bramki rywali, licząc pewnie, że też będzie miał w kadrze swojego bramkostrzelnego Yilmaza. Na razie się na to nie zanosi, ale Baris to piłkarz naprawdę wartościowy i wart obserwowania.
3. Maximilian Mittelstadt 🇩🇪
27 lat
VfB Stuttgart
Kolejna nowa twarz w reprezentacji Niemiec i kolejny zawodnik, który swój debiut w kadrze zaliczył stosunkowo późno jak na realia współczesnego futbolu. Mittelstadt to żaden wirtuoz – ot dobry boczny obrońca, który nie popełnia wielu błędów i zawsze zagra na godnym poziomie. Nie zaoferuje fajerwerków, ale od tego w ekipie trenera Nagelsmanna są inni.
Wicemistrz Niemiec z VfB Stuttgart wszedł do kadry z futryną – od pierwszego powołania gra we wszystkich meczach i trudno wręcz wyobrazić sobie skład naszych zachodnich sąsiadów bez niego. Przynajmniej tym, którzy wiedzą kim w ogóle jest Maximilian Mittelstadt.
Najlepiej zna go oczywiście rodzina, do której dotarli dziennikarze Bilda przed startem tegorocznego Euro. Zachwytu nad synem nie umiała ukryć mama, przez którą przemawia duma: – Największe emocje wywołuje we mnie hymn przed jego meczem. Mam wtedy przed oczami maleńkiego Maxiego, który ciągle gadał tylko o piłce i golach, a teraz sam gra dla kadry narodowej – przekonuje pani Viola Mittelstadt, która zgodnie z umową z synem, nie kontaktuje się z nim w dniach meczowych. – Piszę mu tylko na WhatsAppie, że trzymam kciuki i tyle. Zawsze dostaje taką wiadomość, ale mamy też taką zasadę, że więcej już nie rozmawiamy w dniu meczu.
Życie Mittelstadta toczy się ostatnio bardzo szybko. Najlepszy sezon w karierze berlińczyk może zakończyć z przytupem, ale nie wszystko zależy od niego. Sam fakt gry w reprezentacji kiedyś wystarczyłby lewemu obrońcy w zupełności, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Teraz celem, jak przekonuje sam zainteresowany, jest wygrana w finale imprezy i mistrzostwo Europy. Bo czemu nie?
2. Zeno Debast 🇧🇪
20 lat
RSC Anderlecht
Casus Wouta Faesa, ale wszystko bardziej i mocniej. Obrońca Anderlechtu w pierwszym meczu grupowym ze Słowacją zagrał nieco gorzej, niż się spodziewano. Selekcjoner Domenico Tedesco postanowił więc sięgnąć po raz kolejny po starego i sprawdzonego Jana Vertonghena, choć wydawało się, że tegoroczne Euro to już ostateczny moment na przekazanie warty młodszym Belgom. Debast może być melodią przyszłości, ale wydaje się, że jeszcze nie jest gotowy do udźwignięcia dziedzictwa silnych stoperów.
Ma jednak spore wsparcie doświadczonego kolegi. Bo tak – Vertonghen jest kolegą Debasta. Nie tylko z reprezentacji, nie tylko z klubu. Obaj dogadują się ze sobą zaskakująco dobrze i młodszy z duetu obrońców na każdym kroku podkreśla, jak wiele uczy się każdego dnia od 37-latka. Vertonghen z kolei przekonuje, że jego kompan z linii obronnej Anderlechtu może osiągnąć w piłce naprawdę wiele. Znów jednak – ma czas.
Wraz z końcem poprzedniego sezonu deklarował, że choć jego serce jest i pozostanie na zawsze fioletowe, to chciałby już wkrótce opuścić Anderlecht i spróbować swoich sił w nieco lepszej lidze. Niewykluczone, że nowy klub znajdzie już po mistrzostwach, a chętni zaczną się ustawiać w kolejce po jego bardziej i mniej typowe dla obrońcy usługi.
Wśród tych mniej typowych znajdziecie choćby umiejętność wykonywania rzutów rożnych. Środkowi obrońcy zwykle mają kończyć takie akcje strzałem głową, Debast ma 191 centymetrów wzrostu, ale co z tego? Trener Anderlechtu chciał od niego wykonywania rzutów rożnych pod nieobecność Thorgana Hazarda, przekonując, że młody Belg ma “jedną z najlepszych technik kopania piłki w całym składzie“.
Debast niby sprawdził się w tej dziwnej roli całkiem nieźle, ale asysty z rzutu rożnego nie zanotował. W ogóle nie jest wielkim zagrożeniem pod bramką rywali – w seniorskiej piłce nie strzelił jeszcze gola i zanotował tylko jedno ostatnie podanie.
1. Jerdy Schouten 🇳🇱
27 lat
PSV Eindhoven
Jasnowłosy i uśmiechnięty pomocnik w środku pola reprezentacji Holandii. Pod nieobecność Frenkiego de Jonga tę rolę w ekipie Ronalda Koemana przejął 27-letni Jerdy Schouten. Traf chciał, że znalazł się on na szczycie naszego zestawienia, ale chyba głównie dlatego, że w Polsce nie śledzimy raczej z wielką uwagą zmagań w ramach Eredivisie. Tam rudowłosy pomocnik i jego koledzy z PSV Eindhoven bez problemu zdobyli mistrzostwo kraju, w całym sezonie ulegając tylko w jednym meczu – pod koniec marca lepsza okazała się ekipa NEC Nijmegen.
Schouten, trochę jak wcześniej wspomniany Andrich, nie jest zawodnikiem, który wyróżnia się na pierwszy rzut oka. To defensywnie usposobiony pomocnik, który wirtuozerię zostawia kolegom. Do niedawna grał we włoskiej Bologni, ale tuż przed tym wspaniałym sezonem włoskiej drużyny przeniósł się do ojczyzny i na trochę zniknął z radarów. Przynajmniej naszych, bo w Holandii obserwują go cały czas bardzo uważnie.
– To zdecydowanie materiał na reprezentanta kraju. Bardzo dobrze czuje się przy piłce. I wie, kiedy ruszać z akcją, a kiedy nie. Sprawia wrażenie bardzo dojrzałego i myślę, że to naprawdę dobry gracz – tak mówił o Schoutenie sam Marco van Basten na antenie Ziggo Sport.
A piłkarz nie ukrywał, że wiele to dla niego znaczy: – Cóż, kiedy tak wspaniały piłkarz mówi o mnie coś takiego, to bardzo mi to schlebia. Moi rodzice prawdopodobnie byli bardzo dumni, gdy to usłyszeli. Tym bardziej, że dobrze wiedzą co znaczy w Holandii van Basten.
Gdy my straciliśmy Schoutena z oczu, Holendrzy na nowo przypomnieli sobie o jego istnieniu. Wielu twierdzi, że grając w Bologni mógł sobie wyrobić renomę na Półwyspie Apenińskim, ale w ojczyźnie nikt by o nim nie pamiętał. Teraz jest odwrotnie, ale chyba właśnie dzięki przenosinom do PSV pomocnik wrócił do kadry i gra na mistrzostwach Europy.
– Trener Sinisa Mihajlović przezwał mnie “Pralką”, bo dobrze czułem się w tym zamieszaniu w środku boiska. Potem, całe szczęście, zmienił mi pseudonim na “Profesor” – śmiał się niedawno w wywiadzie dla czasopisma Helden Jerdy Schouten.
Dla nas chyba jednak pozostanie Pralką.
WIĘCEJ O EURO 2024:
- Maestro Toni Kroos
- Niemcy uratowani w ostatniej chwili! Rzutem na taśmę wygrali grupę
- Jak wygrywać, to w takim stylu! Chwile grozy, kontrowersje i gol w 100. minucie
- Wino, futbol i śpiew. Tak wygląda piłkarska supra z Gruzinami [REPORTAŻ]
Fot. Newspix