– Runda w wykonaniu Patryka była słaba, ale liczymy, że następna będzie znacznie lepsza. Generalnie rozumiem krytykę w jego stronę, ale wciąż wierzę, że może być gwiazdą Ekstraklasy – mówi mi na początku czerwca David Balda, dyrektor sportowy Śląska. Mrugam dwa razy, otwieram usta ze zdziwienia i pytam, czy się nie przesłyszałem. Ale Balda kontynuuje: – Jest szybki, silny, gra intensywnie, ale jeszcze nie strzela bramek. Jak zacznie, powiemy, że Śląsk ma topowego napastnika w lidze. […] Jest taka potrzeba, żebyśmy mu zaufali. Łatwo skasować zawodnika po jednej rundzie. Faktycznie, tak łatwo, że Śląsk w końcu zrobił to sam.
I w tym momencie dziwi mnie jeszcze bardziej, po co było to całe gadanie, z dzisiejszej perspektywy kompromitujące, że z Klimali mogą w Śląsku zrobić gwiazdę. Nie powiem “a nie mówiłem”, bo to przecież strzał do pustej bramki, który – nomen omen – Klimala też potrafiłby spartaczyć. Nie mam jednak zamiaru kopać leżącego, a jednocześnie nie mógłbym nie zadać pytania pod tytułem: ludzie, kogo wy próbowaliście oszukać?
Najpierw chyba samych siebie. Wiadomo, że nie każdy człowiek potrafi szybko przyznać się do błędu, szczególnie jeśli przepalił kupę forsy na nieudaną inwestycję. A potem jeszcze trudniej otwarcie powiedzieć, kto ponosi największą winę – piłkarz, sztab trenerski, prezes czy dyrektor sportowy. Nawet jeśli każdy po trosze, nie zmienia to wiele, bo tym transferem obciachu narobił sobie cały klub. Co więcej, Śląsk z uporem maniaka ciągnął narrację, że da się to uratować, aż wreszcie, jak gdyby nigdy nic, ściął Klimalę i zostawił go we Wrocławiu na czas obozu przygotowawczego w Austrii.
To oczywiście klarowny sygnał, że nie wiąże z piłkarzem przyszłości, tym bardziej że wziął się z decyzji trenera Magiery, a nie kontuzji. Nie wiemy, co wydarzyło się w Karpaczu, w którym drużyna wicemistrza Polski była przez ostatnie kilka dni, ale jesteśmy w stanie wyobrazić sobie kilka scenariuszy.
Scenariusz A: Klimala nie trafił do Karpacza.
Scenariusz B: Nie no, tak serio trafił i nawet doczłapał na Śnieżkę, co widać na zdjęciu grupowym, ale może był tak słaby fizycznie albo leniwy, że nie zrobił tego samodzielnie.
Scenariusz C: Na górę wbiegł pierwszy, nawet się nie spocił, bo jest tak silny i wysportowany, ale za to słaby piłkarsko i srogo przepłacony.
Dwa dni temu Śląsk wstawił na swój kanał Youtube vlog “Szlak na szczyt”, który ujawnia kulisy intensywnych przygotowań. Częściowo do meczu z Rokitą Brzeg Dolny, klubem z klasy okręgowej i pierwszym sparingpartnerem wrocławian tego lata, w którym Klimala zagrał połówkę. 25-latek wszedł na boisko z młodzieżą, generalnie zawodnikami z drugiego planu, których część w Karpaczu mógł w ogóle zobaczyć po raz pierwszy. Nie da się sprawdzić, jak wyglądał na ich tle i rywala z piątej klasy rozgrywkowej, ale śmiemy wysunąć tezę, że bliżej było mu do tych drugich. Inaczej Jacek Magiera nie stwierdziłby, że z tej mąki chleba nie będzie. A zatem, zamiast szlaku na szczyt, w jego przypadku skończyło się drogą na dno.
Szkoda tylko, że trener z dyrektorem potrzebowali tyle czasu, żeby zaakceptować coś, co wcześniej widzieli już inni. Ba, pojawia się kolejne pytanie: co dostrzegli w poprzednim roku, kiedy zaoferowali mu jeden z największych kontraktów w zespole? Klimala ładował hattricka za hattrickiem na każdej gierce treningowej? Podnosił jako sztangę w serii Erika Exposito? Wykręcał lepsze parametry biegowe niż Mbappe? Naprawdę nie wiemy, czym zauroczył Śląska gość, który ledwo pół roku później jest odpalany po sparingu z Rokitą Brzeg Dolny. Rokitą Brzeg Dolny!
Może David Balda zmienił okulary? Może trener Magiera po przegranym zakładzie z Pawłem Paczulem wreszcie uznał, że nie warto iść w zaparte z budową każdego zawodnika wbrew opinii publicznej? Może prezes Załęczny jednak stwierdził, że 160 tys. zł miesięcznie płacone przez 3 lata takiemu napastnikowi to okaz niegospodarności? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. A przecież Śląsk nie odetnie się od Klimali bez kosztów, nawet jeśli teraz go skasował. Agenci Patryka wiedzą, że dzisiaj tylko ślepy dałby mu podobny kontrakt w Ekstraklasie, więc to nie jest tak, że klub w razie rozstania zwolni jakieś środki. Nie, przy rozwiązaniu tak tłustej umowy na pewno będzie musiał piłkarzowi oddać wiele, jeśli nie prawie wszystko. No, chyba że uda się go wytransferować za dostatecznie dobre pieniądze, co będzie o tyle trudne, że z 558 minut w Śląsku 550 ma złe.
Swoją drogą, co musi czuć sam Klimala, który jeszcze kilka tygodni temu był zapewniany, że klub bardzo mu ufa, że chce go odbudować, a dzisiaj zostawia go we Wrocławiu w kluczowym okresie przed nowym sezonem. To wygląda niepoważnie, zważywszy że wcześniej każdy bronił go w taki sposób, jakby to naprawdę miał być Cristiano Ronaldo naszych rozgrywek. To miało wyjść tak, że my się nie znamy, a Śląsk nam to i owo udowodni. I udowodnił, ale tyle, że pogubił się z tym transferem od początku do końca, bo właśnie końca trzeba teraz wyczekiwać.
No, chyba że to kolejny psychologiczny fortel w stylu Jacka Magiery, który w zaciszu wrocławskiej siłowni ma zamiar stworzyć potwora. Wtedy otworzę usta ze zdziwienia po raz drugi, jeszcze szerzej, a później osobiście pogratuluję trenerowi Śląska.
WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:
- Srebro jak złoto. Niezwykła droga krzyżowa Śląska Wrocław
- Śląskowi opłaciło się zatrzymanie Erika Exposito we Wrocławiu
- Leszczyński: W Śląsku był rozgardiasz. Trener Magiera wiele zmienił
- Balda: Nikogo nie zabiłem. Byłem wariatem. Stworzyłem „Baldę” [WYWIAD]
Fot. Newspix