Już jutro reprezentacja polskich siatkarek zagra swój pierwszy (i mamy nadzieję, że nie ostatni) mecz w fazie pucharowej tegorocznej Ligi Narodów. Rywalkami Magdy Stysiak i spółki będzie kadra Turcji, posiadająca w składzie znakomitą Melissę Vargas. Czy Polki mają szansę pokonać obrończynie tytułu oraz mistrzynie Europy, a także powtórzyć ubiegłoroczny sukces, gdy wywalczyły brązowy medal VNL? I dlaczego ten turniej może nam sporo powiedzieć przed igrzyskami w Paryżu? Oto nasza analiza.
NIE PIEREWSZA TAKA LIGA NARODÓW
Oczywiście, sukcesy reprezentacji Stefano Lavariniego można deprecjonować. Pisać o tym, że przecież w 2024 roku Liga Narodów to rozgrywki mniej ważne. Że liczą się igrzyska, a finałowy turniej w Bangkoku to zaledwie przystawka przed poważnym graniem, które pod koniec lipca rozpocznie się w Paryżu.
Z tym, że polskie siatkarki już w ubiegłym sezonie pokazały się w Lidze Narodów ze znakomitej strony. Magdalena Stysiak w fazie grupowej zanotowały wówczas bilans dziesięciu wygranych i tylko dwóch porażek. Po raz pierwszy w historii stanęły na podium VNL. I to nawet wliczając do tego dawne rozgrywki Grand Prix, które Liga Narodów zastąpiła. Innymi słowy, obecna kadra osiągnęła wynik, jakiego nie zdołały zrobić nawet legendarne „Złotka” pod wodzą Andrzeja Niemczyka. A to już ogromne osiągnięcie.
Mało tego, Biało-Czerwone zdobyły brązowe medale, grając naprzeciwko Amerykanek, gospodyń turnieju w Arlington. Osiągnęły swój sukces po emocjonującym spotkaniu, wygranym na przewagi. W dodatku występowały w tych zawodach bez swojej kapitan i jednej z największych gwiazd – rozgrywającej Joanny Wołosz. To był ogromny test charakteru, który kadra Stefano Lavariniego zdała na piątkę.
Ale to jeszcze nie wszystko. Sukces w Lidze Narodów był bowiem przystankiem przed ważniejszymi zadaniami, które w ubiegłym sezonie czekały na Polki. Po pierwsze, Biało-Czerwone niedługo później rozpoczęły rywalizację na mistrzostwach Europy. I tam też spisały się naprawdę nieźle. Poniosły tylko dwie porażki: w grupie z Serbią (1:3), oraz w ćwierćfinale z Turcją (0:3), a to były drużyny, które ostatecznie zmierzyły się ze sobą w finale. Wreszcie, co z perspektywy obecnego sezonu jest dla nas najważniejsze, siatkarki znad Wisły wywalczyły w Łodzi upragniony awans na igrzyska olimpijskie.
O CO TOCZYŁA SIĘ GRA?
Możecie zatem zastanawiać się, czy w takim razie tegoroczna Liga Narodów ma jakiekolwiek znaczenie? Owszem, ma. Warto zwracać uwagę na to, jak najlepsze kadry prezentują się na niedługo przed turniejem w Paryżu. Jednak sam trener Lavarini w wypowiedziach dla oficjalnej strony PZPS nie ukrywał, że te rozgrywki w obecnym sezonie posiadają głównie wartość szkoleniową.
– VNL jest jedynym „dużym” turniejem przed Igrzyskami, dlatego z całą pewnością będziemy w nim uczestniczyć, głównie w celu przygotowania się do wyjazdu do Paryża. Jedynym możliwym sposobem do zrealizowania naszych założeń jest chęć wygrywania w każdym meczu i taki cel powinien nam przyświecać zawsze, kiedy wychodzimy na boisko. Plac gry przekaże nam wiele informacji zwrotnych na temat naszego składu, ustawień oraz naszego systemu gry – mówił Lavarini w kwietniu tego roku.
Faza zasadnicza Ligi Narodów wyszła Polkom prawie tak dobrze, jak w ubiegłym roku. Biało-Czerwone zajęły w niej trzeciej miejsce. Lepsze były tylko siatkarki z Brazylii i Włoch, ale polskie siatkarki podobnie jak w sezonie 2023, wykręciły w grupie bilans 10-2. Ba, teraz nawet ugrały o punkt więcej niż rok temu i straciły mniej setów. Stefano Lavarini na pewno nie może mieć pretensji do swoich podopiecznych o postawę w fazie grupowej.
Oczywiście można przy tym mówić, że najlepsze kadry w tym sezonie odpuszczały VNL. Z tym, że ten wniosek dotyczy także Polek. Pod wodzą włoskiego selekcjonera nasza reprezentacja kobiet dołączyła bowiem do światowej elity. Potwierdzają to jej wyniki, potwierdza to też ranking FIVB, w którym aktualnie reprezentacja zajmuje czwartą pozycję. To wszystko sprawiało, że podobnie jak reszta trenerów drużyn ze światowej czołówki, Włoch mógł bardziej rotować składem, nie w każdym meczu spinając się o wynik.
TURCZYNKI, CZYLI JUTRO SIĘ ŻEGNAMY?
Tegoroczna faza play-off Ligi Narodów siatkarek w ogóle nie zaskakuje pod względem składu reprezentacji. Tak się bowiem złożyło, że zagra w niej aż siedem pierwszych drużyn rankingu FIVB. Tą ósmą są gospodynie turnieju w Bangkoku, czyli siatkarki z Tajlandii. Ponadto wspomniana siódemka, czyli kolejno Brazylia, Włochy, Turcja, Polska, USA, Chiny i Japonia, zapewniła sobie już udział na igrzyskach.
Dlatego turniej w Bangkoku warto będzie śledzić. Wiemy, to banalne stwierdzenie, ale – poza Tajlandią – na tym etapie nie ma już słabych drużyn. Jeżeli więc Joanna Wołosz i spółka chcą sprawdzić się w mocnej stawce potencjalnych rywalek na igrzyskach, to faza pucharowa Ligi Narodów jest ku temu doskonałą okazja. Zwłaszcza, że już w pierwszym meczu podopieczne Stefano Lavariniego trafiły na rywalki, którym mają coś do udowodnienia – Turczynki.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
Polskie siatkarki w obecnym sezonie nie miały okazji zmierzyć się z kadrą prowadzoną przez Daniele Santarelliego. Za to w 2023 roku do takich spotkań dochodziło aż 5 razy. Wprawdzie ich bilans wyniósł 3-2 dla Biało-Czerwonych, ale to siatkarki znad Bosforu były górą w spotkaniu najważniejszym, kiedy gra szła o naprawdę wysoką stawkę. Turczynki triumfowały bowiem we wspomnianym już ćwierćfinale Mistrzostw Europy. I była to wygrana bardzo pewna, po trzech setach (25:23, 25:22, 25:18).
Największym atutem tureckiej drużyny jest siatkarka, którą można określić żeńskim odpowiednikiem Wilfredo Leona. Podobnie jak nasz reprezentant, Melissa Vargas urodziła się na Kubie. Vargas była uważana za gigantyczny talent tamtejszej siatkówki. W seniorskiej reprezentacji Kuby zadebiutowała już w wieku 13 (!) lat. Tak jak Wilfredo, siatkarka w młodym wieku zdecydowała się uciec z kraju. Tym sposobem od 2018 roku (z małymi przerwami) gra w barwach Fenerbahce Stambuł. Z kolei w 2021 roku przyjęła tureckie obywatelstwo. Stąd była już prosta droga do tego, by Vargas reprezentowała Turcję. Wystarczyło tylko odczekać dwuletni okres karencji.
Kiedy Melissa założyła już turecką koszulkę, natychmiastowo poprowadziła koleżanki do supremacji w światowej czołówce. W ubiegłym sezonie Turczynki z nią w składzie dokonały tego, co Polacy w męskiej siatkówce: triumfowały zarówno w Lidze Narodów jak i podczas mistrzostw Europy. Vargas została MVP obu tych turniejów. Ponadto ceniony portal statystyczny Volleybox umieścił ją na pierwszym miejscu w zestawieniu najlepszych siatkarek 2023 roku.
W ćwierćfinale Euro z Polską atakująca naszych jutrzejszych rywalek zdobyła aż 24 punkty. Ale to nie tak, że Vargas w Turcji sama wygrywa mecze – choć bez wątpienia jest do tego zdolna. Turcja to ogólnie bardzo mocna ekipa, ze znakomitą parą środkowych – Zehrą Guneş i Edą Erdem Dundar czy rozgrywającą Cansu Özbay. Polki czeka zatem bardzo ciężkie zadanie. Czy jednak oznacza to, że kadra Stefano Lavariniego jest skazana na porażkę? Nie do końca. Po wybitnym poprzednim sezonie, siatkarki z Turcji w tym roku spuściły bowiem z tonu. Vargas wciąż jest świetna, ale już nie gra na tak kosmicznym poziomie. Z kolei Gunes na początku czerwca przytrafił się drobny uraz, przez który środkowa nie zagrała w ostatnim tygodniu fazy grupowej VLN w Chinach. Innymi słowy, ta kadra ma swoje problemy, które zawodniczki pokroju Magdaleny Stysiak czy Agnieszki Korneluk, napędzane piłkami dobrze rozgrywanymi przez Joannę Wołosz, mogą wykorzystać.
IGRZYSKA TUŻ ZA ROGIEM
Oczywiście potencjalna wygrana z reprezentacją Turcji otwiera też Biało-Czerwonym drzwi do tego, by powtórzyły ubiegłoroczny sukces i po raz drugi z rzędu zakończyły rozgrywki VNL z medalami zawieszonymi na szyjach.
Ale jutrzejszy ćwierćfinał z Turcją dobrze byłoby wygrać jeszcze z innego względu. Tego, o którym mówił Lavarini – czysto szkoleniowego. Da nam to bowiem możliwość rozegrania jeszcze jednego meczu na ostatnim dużym turnieju przed igrzyskami olimpijskimi. Zaprezentowania się na tle kolejnego klasowego zespołu w meczu o stawkę. Porównania z kolejnym mocnym zespołem, z którym prawdopodobnie zagramy w Paryżu.
Tak się bowiem złożyło, że 19 czerwca we wtorek odbyło się losowanie grup do turnieju olimpijskiego. Poniżej prezentujemy zestawienie grup:
Grupa A:
Serbia
Chiny
Stany Zjednoczone
Francja
Grupa B:
Brazylia
Polska
Japonia
Kenia
Grupa C:
Włochy
Turcja
Holandia
Dominikana
Reprezentacja Stefano Lavariniego może więc mówić o dobrym losowaniu. Do fazy pucharowej turnieju przechodzą bowiem po dwie pierwsze ekipy z każdej grupy, a także dwie najlepsze drużyny z trzecich miejsc. Z tego względu dobrze jest mieć za rywalki siatkarki z Kenii, które są zdecydowanie najsłabszymi zawodniczkami w olimpijskiej stawce. Gdyby więc Polki zajęły w grupie trzecią lokatę, to istnieje duża szansa na to, że już gładkie zwycięstwo z afrykańskim zespołem zapewni im udział w dalszej fazie zawodów.
Ale oczywiście nasze siatkarki mierzą wyżej, niż tylko w zajęcie ostatniego miejsca, które dawałoby wyjście z grupy. Reprezentacja Polski zagra też z Japonią, którą miesiąc temu pokonała 3:0. To zespół będący w zasięgu naszych siatkarek. Polki faworytkami nie będą tylko w meczu grupowym ze świetną Brazylią. Ale kto wie, może uda im się w tym spotkaniu ugrać chociaż dwa sety dające punkt do tabeli?
Taki wynik także będzie ważny, ponieważ z zespołów które przejdą do fazy pucharowej, zostanie stworzona tabela. Na jej podstawie, najlepszy zespół zagra w ćwierćfinale z ósmym (czyli najsłabszym), drugi z siódmym, i tak dalej. O układzie zestawienia będą decydowały kolejno: miejsce zajęte w grupie, liczba wygranych, liczba zdobytych punktów, ratio setów i ratio małych punktów. Zatem im lepiej kadra Lavariniego zaprezentuje się w pierwszych trzech meczach, tym większe szanse uzyska na to, by w ćwierćfinale trafiła na łatwiejszego rywala.
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj więcej o siatkówce:
- Turcja to piłkarscy fanatycy i sympatia do Rosji. Męska siatkówka jest tu tłem
- Andrea Giani: Wierzę, że ZAKSA może być znowu wielka [WYWIAD]
- Dlaczego Aleksander Śliwka wybrał Japonię? Przedstawiamy kulisy
- Kopciuszek, który wyrósł na damę. Jak słoweńscy siatkarze stali się potęgą
- Magdalena Stysiak: Oddałabym wszystko, by móc pojechać na igrzyska