Anglicy znowu męczyli straszliwie siebie i swoich kibiców, ale nie zeszli z boiska pokonani. Duńczycy z kolei znów zrobili fantastyczne wrażenie i… nie wygrali. Witamy w grupie C, w której każdy po dwóch kolejkach ma wciąż otwartą drogę do fazy pucharowej i nikt nie może być jeszcze pewny awansu.
Rywalizacja Anglii z Danią nie ma może jakiejś wielkiej historii, ale u kibiców z kraju Andersena wciąż w pamięci tkwi zadra z półfinału ostatniego Euro, w którym ich reprezentacja odpadła z Synami Albionu po dogrywce i kontrowersyjnym karnym. Pojawiły się nawet, pół żartem pół serio, zapowiedzi “zemsty” na tegorocznym czempionacie.
Duńczycy może i chcieliby utrzeć nosa swoim pogromcom sprzed trzech lat, ale w pierwszym meczu nie dali zbyt wielu argumentów, żeby myśleć o srogim rewanżu. Ich ekscytująca droga do najlepszej czwórki Euro 2020 jawiła się po mundialu w Katarze raczej jako jednorazowy wystrzał. Nie wyszli wtedy z grupy, ustępując nie tylko Francji, co było raczej do przewidzenia, ale też Australii i Tunezji. W pierwszym meczu na tegorocznych mistrzostwach też zawiedli. Mając w pierwszej połowie przygniatającą przewagę w spotkaniu ze Słowenią, nie potrafili zamknąć meczu i ledwie zremisowali.
Anglicy jednak też nie zachwycili. Zadowolili się szybko strzeloną bramką Bellinghama w pierwszym spotkaniu z Serbią. Niektórzy kibice narzekali, inni chwalili rozsądne gospodarowanie siłami i “turniejowość” faworytów. W meczu z Danią podopieczni Southgate’a chcieli ostatecznie zapewnić sobie awans do fazy pucharowej, żeby w ostatnim meczu ich trener mógł już w spokoju zarządzać składem jedynie z myślą o oszczędzaniu najważniejszych graczy.
Ten mecz miał dwie fazy. Mimo że to Duńczycy oddali pierwszy, choć niegroźny strzał już w dwudziestej sekundzie, to Anglicy przeważali na pierwszym etapie spotkania. Harry Kane już nie przypominał cienia samego siebie sprzed czterech dni, który miał dwa kontakty z piłką w pierwszej połowie. Był aktywny. Podobnie jak Kyle Walker – biegał tak intensywnie, że aż musiał zmienić korki, bo wciąż się ślizgał na niedostosowanej do jego szybkości murawie.
O tym, jak szybko Anglik podejmuje decyzje na boisku, przekonał się też w 18. minucie Viktor Kristiansen, który myślał, że w spokoju odprowadza piłkę za linię końcową w okolicy własnej szesnastki, kiedy nagle wyskoczył mu za pleców Walker. Wstrzelił piłkę w pole karne, a tam po nieudanym wybiciu przez Duńczyków, dopadł do niej Kane i trafił do siatki.
Gdzie się patrzył Kristiansen!?
Co za strata! Anglicy bezwzględnie to wykorzystali!
Harry Kane z pierwszym golem na #euro2024
🔴📲 NA ŻYWO #DENENG 0:1 ▶️ https://t.co/zmBUK6BOJ0 pic.twitter.com/MvB020AaZX
— TVP SPORT (@sport_tvppl) June 20, 2024
1:0 po kwadransie, zupełnie jak z Serbią. Anglicy zareagowali też na tę bramkę tak samo, jak cztery dni wcześniej. Zamiast grać dalej swoje, zapanował wśród nich niewytłumaczalne rozluźnienie. Prowadzenie nie zadziałało na nich pozytywnie. Cofnęli się, zostawiając mnóstwo miejsca w środku pola, sami sobie stwarzając problemy. Duńczycy z kolei na początku nieśmiało, a potem już wjeżdżali w pole karne rywali jak w roztopione masełko.
Zaprezentowali niesamowitą fizyczność, zdecydowanie i pressing. Zabrali im komfort grania, ale efektem tego był jedyny gol Mortena Hjulmanda, który nieustannie musi tłumaczyć, że nie jest spokrewniony z obecnym selekcjonerem, Kasprem Hjulmandem. Jego trafienie było fantastyczne, poprzedzone kolejnym błędem Anglików przy wyprowadzeniu. Pomocnik Sportingu Lizbona dostał piłkę dwadzieścia metrów przed bramką i posłał bombę, która leciała z prędkością 114 km/h, odbijając się od słupka i zaskakując zasłoniętego Pickforda. To, że Duńczycy nie prowadzili do przerwy, zawdzięczali tylko własnej indolencji strzeleckiej.
Niemal 28 metrów!
114 kilometrów na godzinę!
1 procent szans na gola!
A jednak wpadło… 𝐌𝐨𝐫𝐭𝐞𝐧 𝐇𝐣𝐮𝐥𝐦𝐚𝐧𝐝 z golem dla Danii!A Harry Kane z asystą trzeciego stopnia 🫣
🔴📲 TRANSMISJA 𝐇𝐀𝐖𝐊-𝐄𝐘𝐄 #DENENG 1:1 ▶️ https://t.co/RuBCeG9fsV pic.twitter.com/r3hbRVXpme
— TVP SPORT (@sport_tvppl) June 20, 2024
W drugiej połowie Anglicy dalej popełniali szkolne błędy na własnej połowie, tracąc piłkę w zbyt prosty sposób, w czym “brylowali” szczególnie Rice i Stones. Z drugiej strony sprzed pola karnego w słupek uderzył Phil Foden, który jako jedyny próbował się też odgryzać rywalom jeszcze w końcówce pierwszej części. Jednak im bliżej końca, tym większe problemy mieli reprezentanci z trzema lwami na piersi. Nie potrafili wymienić nawet dwóch-trzech podań, aby zawiązać akcję ofensywną.
Southgate zareagował, wymieniając jednocześnie w 70. minucie cały tercet ofensywny. Kane’a, Fodena i Sakę zmienili Bowen, Watkins i Eze. Już w pierwszej akcji, zaraz po wejściu, swoją szansę po genialnym podaniu Bellinghama miał Watkins. Gra znów się wyrównała po tych roszadach selekcjonera Anglików. Wydawało się, że każdy z zespołów chciał zdobyć trzy punkty. Trwało to jednak kilka minut, po których znów mieliśmy dominację Duńczyków. Zobaczyliśmy strzały Hojbjerga i Eriksena, ale Pickford nie dawał się zaskoczyć. Anglicy znowu zaczęli popełniać fatalne błędy, których nie potrafili wykorzystać rywale. Nieprawdopodobne wydawały się niektóre straty, które nie przystoją pretendentom do tytułu. Tacy gracze jak Rice czy Guehi po dzisiejszym występie utknęliby głęboko na ławce rezerwowych nawet w reprezentacji Gruzji. Mimo to, Anglicy dowieźli remis do końca, męcząc oczy własnych kibiców do ostatniego gwizdka.
Podpieczni Southgate’a znowu zawiedli i jutro pewnie w brytyjskich tabloidach nie zobaczą peanów na temat swojej gry, a raczej będą się musieli po meczu gęsto tłumaczyć z drugiego takiego występu. Na tle słabej Serbii jeszcze się to broniło, ale Dania obnażyła wszystkie braki Synów Albionu. Bardzo źle wyglądała postawa największych gwiazd, które po spotkaniu padły na murawę tak, jakby to spotkanie trwało nie dziewięćdziesiąt, ale sto dziewięćdziesiąt minut. A Dania sama jest sobie winna, że nie wygrała i też wciąż nie może być pewna awansu z grupy, o który powalczy w ostatnim meczu z Serbią.
Anglia – Dania 1:1 (1:1)
Kane 18′ – Hjulmand 34′
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO
- Przełomowe EURO. Strzały z dystansu wróciły do łask
- Weszło z Berlina: Das Team stał się wreszcie drużyną
- Wieczność dzieł sztuki Shaqiriego
- Trela: Niespełniony reprezentant. Zdobywanie Ilkaya Guendogana dla niemieckiego futbolu
- Mistrzostwa obu Ameryk. Tutaj rozstrzygną się losy Złotej Piłki
fot. Newspix