Najpierw sygnał wysłał mu Kai Havertz. “Stary, jadłeś coś dzisiaj na śniadanie?”. Willi Orban miał jednak szczęście, że po tym jak w dziecinny sposób dał się przepchnąć w polu karnym, bramkarz Peter Gulacsi uratował mu tyłek. Ale Niemcy chyba zakodowali, że z węgierskim obrońcą coś jest nie tak. Nie to, żeby wcześniej nie wiedzieli, co wyprawiał w meczu ze Szwajcarią, ale dziś jego niekompetencję mogli zobaczyć na własne oczy. Piłkarz Lipska odbijał się od słabszych fizycznie zawodników jak chucherko z zakazem chodzenia na siłownię.
Niech będzie, że w pierwszej sytuacji na początku meczu przegrał ze sprytem Havertza. Ale w drugiej, kiedy Niemcy strzelili gola na 1:0? Willy Orban został brutalnie zezłomowany przez Ilkaya Gundogana, który nie jest znany z ostrych pojedynków bark w bark, bo zwyczajnie nie ma do tego predyspozycji. Żaden to dryblas czy mięśniak ubity w mniejszym ciele, a i tak przestawił Orbana jak worek kartofli w piwnicy. Ośmieszył go, ograł bramkarza z odrobiną szczęścia, a sekundę później dał Jamalowi Musiali cieszyć się z drugiej bramki w tym turnieju.
I wszystko byłoby w porządku do końca połowy z takim wynikiem, gdyby nie fakt, że Niemcy narobili sobie trochę smrodu pod własną bramką. W kilku akcjach dali się wyszaleć Węgrom, realnie ryzykując, że załadują im bramkę. Ba, raz nawet do tego doszło, ale przy podniesionej chorągiewce sędziego liniowego.
Generalnie nie mogliśmy powiedzieć, że Dominik Szoboszlai i spółka w ataku byli bezzębni. Nie, chwilami nawet nam się podobali, a mogli skrzywdzić Niemców już w 1. minucie. Ale co z tego, skoro na tyłach – głównie za sprawą Orbana – potrafili wyglądać jak amatorska ekipa w ostatniej chwili wyjęta z orlika.
Jasne, że Węgrzy zaprezentowali się lepiej niż Szkoci, w końcu stracili mniej bramek, ale przy drugim trafieniu Niemców znowu dali powód do solidnej krytyki. To nie jest tak, że piłkarze Juliana Nagelsmanna zabiegali swojego rywala, klepiąc piłkę w nieuchwytny sposób. Gundogan strzelający na 2:0 wyglądał jak gość, który przed chwilą wyszedł na murawę, żeby zrobić trening strzelecki. Cyk, piłka z lewej, piłka z prawej, wykończyć uderzeniem po ziemi, wolejem, głową. Zero krycia, zero presji. Jakby Węgrowie uznali, że w sumie nie warto się takim piłkarzem opiekować, skoro głównie asystuje, a nie strzela. Błąd, ogromny błąd.
Sam Gundogan w ogóle rozgrywa na razie kapitalny turniej. Ze Szkocją brylował, dorzucił liczby, a dziś zrobił to samo. To warte podkreślenia o tyle, że w Niemczech mają trudność, żeby pokochać tego piłkarza. Jedna sprawa to korzenie i otwarte deklaracje o silnym związku emocjonalnym z Turcją, a druga – czysty brak docenienia klasy piłkarskiej. Za naszą zachodnią granicą nie raz mówiło się, że do niedawna pomocnik Manchesteru City nie jest kimś, kto może wywrzeć ogromny wpływ na funkcjonowanie całego zespołu. Pod nieobecność Toniego Kroosa zestawiano go z nim, zamiast zrozumieć, że Ilkay to zawodnik o innej charakterystyce. Taki, który dziś zyskuje podwójnie u boku zawodnika Realu, przy okazji zamykając usta wielu niemieckim kibicom. Można wręcz powiedzieć, że dopiero teraz 33-latek zaczyna być traktowany tak jak powinien być każdy kapitan. Nie tylko z szacunkiem, ale też wreszcie z oddaniem faktu, że pod jego nieobecność kolegom grałoby się gorzej.
Jeszcze co do samego meczu – cóż, nie był to spacerek dla gospodarzy EURO, ale po drugiej bramce w 67. minucie ta rywalizacja właściwie straciła temperaturę. A więc gdy Węgrzy robili jakiś podjazd pod pole karne Manuela Neuera, patrzyliśmy na to trochę jak na muchę wpadającą w pajęczynę. Była to misja straceńcza.
Niemcy znów pokazali moc, a wcale nie mamy wrażenia, że to maksimum, jakie potrafią zaprezentować przed własną publicznością. Dlatego fajne jest to, że ich terminarz ułożył się od najłatwiejszego do najtrudniejszego przeciwnika. Ze Szkocją zobaczyliśmy deklasację, a z Węgrami po prostu pokaz wyższości w ramach formalności. Po starciu ze Szwajcarami, nawet jeśli bez napinki na zwycięstwo i prawdopodobnie z wymienionym składem, powinniśmy skompletować własne wrażenia, czy tę ekipę stać na finał.
Zmiany:
Legenda
Niemcy – Węgry 2:0 (1:0)
Musiala 22′, Gundogan 67′
Fot. Newspix