Reklama

Demolka po rumuńsku

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

17 czerwca 2024, 17:07 • 4 min czytania 92 komentarzy

Można nie mieć wielkich nazwisk w składzie, nie wzbudzać dużego respektu, nie mieć bogatej historii na międzynarodowych turniejach, ale swoją zawziętością, determinacją i cudownymi trafieniami skraść serca kibiców. Rumunia, proszę państwa. Czyżbyśmy poznali czarnego konia turnieju? Bo najpiękniejsze trafienie fazy grupowej już chyba znamy.

Demolka po rumuńsku

Od pierwszych minut na arenie stadionu w Monachium słychać było wyraźną przewagę w dopingu rumuńskich kibiców. Gdy reprezentacji Rumunii rozgrywali, rozbrzmiewał doping, gdy do piłki dochodzili Ukraińcy, gwizdy niosące się z trybun były nie do wytrzymania.

Piłkarze reprezentacji Rumunii jednak nie rozpoczęli z przytupem. To Ukraińcy dominowali, jednak z ich akcji niewiele było konkretów. Raz zagrał nieźle w tempo Juchym Konopla, oskrzydlił, dograł na pole karne, ale Rumunii wybili. Coś próbował zrobić Mychajło Mudryk, ale próby zawodnika Chelsea były nieudane, czytelne, często na przekór wszystkim chciał grać sam i bez koncepcji.

Rumunia leje Ukrainę. Kadra Iordanescu czarnym koniem Euro?

Pierwsze pół godziny Rumunii przeczekali. I dopiero uderzyli po dwóch kwadransach. Mówi się, że sytuacje bramkowe można podzielić na takie, które sam sobie wypracujesz, albo które wypracuje ci przeciwnik. I podopieczni Edwarda Iordanescu otworzyli wynik właśnie po tym drugim wariancie. Rywale dali im prezent, oni z tego skrzętnie skorzystali.

Obrońca reprezentacji Ukrainy, Mykoła Matwijenko, z dużą nerwowością zagrał do swojego bramkarza, a Andrij Łunin, który przecież sięgnął z Realem Madryt po Ligę Mistrzów, dopuścił się juniorskiego błędu. Zagrał wprost pod nogi Dennisa Mana, ten wyłożył piłkę Nicolae’i Stanciu i kapitan Rumunów trafił nie do obrony.

Reklama

Pięknie. Bezbłędnie. Zjawiskowo.

Dwa kolejne gole były (niemalże) równie piękne. Trzeba docenić wszystkie akcje bramkowe, każde wypracowane trafienie. Gol w 53. minucie Razvana Marina to był przykład kontry idealnej i świetnej decyzji co do strzału.

Atomowe uderzenie posłał Marin, i znów udział przy bramce miał Man, który zabrał się z piłką, ta została mu odebrana, ale ostatecznie trafiła pod nogi gracza Empoli. I Marin huknął zza linii pola karnego. Zaryzykował, bo szansa, że strzeli gola z tej pozycji wynosiła ledwie 1% (dane za hawk-eye z transmisji TVP Sport).

Reklama

Podopieczni Edwarda Iordanescu nie biegali po murawie w drugiej odsłonie. Oni unosili się nad trawą. Byli głodni, napędzeni. Każde udane podanie, każdy udany przechwyt ich napędzał. Ukraińcy nie potrafili zareagować. Gol na 3:0 jest najlepszym świadectwem zaangażowania Rumunów, wdarli się ławą w pole karne Ukraińców po szybkim rozegraniu rzutu rożnego. Wbili gola z najbliższych metrów, rywale mogli tylko sygnalizować spalonego. Ale po gwizdku arbitra i wskazaniu na środek boiska, spuścili tylko głowy.

Oby znaleźli motywację do kolejnego meczu, bo przeciwko Słowacji także mogą dostać po głowie, nie mówiąc o konfrontacji z Belgią.

A Rumunia? Była wielka, energiczna, piekielnie niebezpieczna. Starszym kibicom natychmiast na myśl wraca ta kadra z 1994 roku, kiedy na mundialu w Stanach Zjednoczonych „nowa Brazylia” awansowała do ćwierćfinału, po drodze eliminując Argentynę. I ten zespół, ta dzisiejsza Rumunia ma namiastkę tamtej ekipy. Przecież obecny selekcjoner – Edward, to syn Anghela Iordanescu, który na amerykańskich boiskach prowadził tę rumuńską bestię, która rozkochała w sobie kibiców futbolu w połowie lat 90.

Czy dzisiejsza Rumunia nawiąże do tych czasów? Pożyjemy, zobaczymy. Pewne jest jedno – trudno sobie wyobrazić lepszy start. I to z bardzo wymagającym rywalem.

Nie ma gwiazd w składzie? Nie ma problemu!

Przed turniejem były obawy, czy Rumunia sobie poradzi, czy się nie skompromituje. I choć ekipa trenera Iordanescu bez szwanku przeszła przez eliminacje (sześć zwycięstw, cztery remisy, zero porażek i tylko pięć straconych goli), to jest drużyną bez gwiazd, ma jedną z najniżej wycenianych kadr na turnieju (dane za: transfermarkt). Nie mają przecież Rumunii w swoich szeregach bramkarza, który święcił triumf w Lidze Mistrzów, króla strzelców LaLigi czy gwiazd Chelsea i Arsenalu, ale dziś to oni byli wielcy.

Ukraińcy rozczarowali, wywrócili się na starcie Euro 2024. Rumunia jest wielka. Po tym meczu aż wypada nam wszystkim wyguglować jak będzie „demolka” w ich języku. Bo to właśnie najlepsze słowo, które oddaje wydarzenia z dzisiejszego południa w Monachium.

Rumunia – Ukraina 3:0 (1:0)

Bramki: Stanciu 29′, Marin 53′, Dragus 57′

Rumunia: Nita (6) – Ratiu (6), Dragusin (7), Burca (7), Bancu (6) – M. Marin (7), Man (8), R. Marin (7), Stanciu (8), Coman (6) – Dragus (7).

rezerwowi: Hagi (6), Mihaila (6), Rus (6), Puscas (5)

Ukraina: Łunin (1) – Konoplia (2), Zabarnyj (2), Matwienko (2), Zinczenko (2) – Stepanenko (3), Szaparenko (3), Tsygankow (1), Sudakow (3), Mudryk (3) – Dowbyk (2)

rezerwowi: Brażko (3), Jaremczuk (4), Jarmolenko (3), Tymczyk (3)

WIĘCEJ O EURO 2024:

Fot. Newspix

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Grosicki apeluje do kibiców: „Wspierajcie naszą kadrę, ma przed sobą świetlaną przyszłość”

Michał Kołkowski
2
Grosicki apeluje do kibiców: „Wspierajcie naszą kadrę, ma przed sobą świetlaną przyszłość”

EURO 2024

EURO 2024

Grosicki apeluje do kibiców: „Wspierajcie naszą kadrę, ma przed sobą świetlaną przyszłość”

Michał Kołkowski
2
Grosicki apeluje do kibiców: „Wspierajcie naszą kadrę, ma przed sobą świetlaną przyszłość”

Komentarze

92 komentarzy

Loading...