Reklama

Wisła wolała Bałaniuka od niego. Teraz był lepszy od “Lewego” i został królem strzelców LaLiga

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

05 czerwca 2024, 11:52 • 9 min czytania 32 komentarzy

Kariera Artema Dowbyka w ostatnim sezonie nabrała niewyobrażalnego tempa. W wyścigu o koronę króla strzelców LaLiga pobił Roberta Lewandowskiego i Jude’a Bellinghama. Był jednym z najlepszych piłkarzy rewelacji całego sezonu – Girony. Już teraz ustawiła się długa kolejka chętnych po tego napastnika. Gdy jednak oferowano go jeszcze rok czy dwa lata temu do Hiszpanii czy Francji, kluby go olewały, przez co musiał grać na fatalnych boiskach z widmem wojny za plecami. Na drodze do obecnego momentu Ukraińca spotkało wiele wyrzeczeń i odrzuceń. A zaczęło się siedem lat temu w Krakowie.

Wisła wolała Bałaniuka od niego. Teraz był lepszy od “Lewego” i został królem strzelców LaLiga

Rok 2017. Wisła Kraków szykowała się właśnie do ostatniego spokojnego sezonu przed zmianami właścicielskimi i cyrkiem związanym z triem ekscentryków Vanna Ly, Mats Hartling i Adam Pietrowski. Biała Gwiazda miała problemy w ataku. We wcześniejszym sezonie najwięcej goli – 13 – strzelił 32-letni Rafał Boguski. Pozostali zawodnicy nawet nie przekroczyli dwucyfrówki, dlatego klub z Małopolski szukał snajpera. Zaoferowano mu dwóch ukraińskich napastników: Artema Dowbyka i Denysa Bałaniuka.

Gorszy od Bałaniuka

Ówczesny szef skautów Białej Gwiazdy Łukasz Stupka zarekomendował pozyskanie tego drugiego zawodnika, który mógł występować nie tylko jako snajper, ale również na “dziesiątce” czy skrzydle. Oferował większy wachlarz możliwości, choć zarówno on, jak i Dowbyk, nie zostali przetestowani na poważnym poziomie. Obaj mieli po 20 lat i dopiero stawiali pierwsze poważne kroki w seniorskim futbolu.

W tamtym czasie większą karierę wróżono Bałaniukowi, ale Dowbyk radził sobie równie dobrze w drużynach młodzieżowych. Bardzo możliwe, że Wisła poszła za tym, co mówiono w mediach, dlatego zdecydowała się na Bałaniuka – mówi nam Piotr Słonka, ekspert ukraińskiego futbolu znany na Twitterze pod pseudonimem BuckarooBanzai.

Jak często bywa w takich historiach, podobnych do Patricka Kluiverta w Wiśle, Mohameda Salaha w Legii czy Kevina Kampla w Lechu, i tym razem popełniono błąd w wyborze. Bałaniuk rozegrał 10 meczów w Krakowie. Nie strzelił gola ani nie zaliczył asysty. Teraz ma 27 lat, od pół roku pozostaje bez klubu, a ostatnio występował w gruzińskim Samgurali. Dowbyk natomiast pół roku później przeniósł się do duńskiego FC Midtjylland, a dziś jest królem strzelców LaLiga. Został nim, zdobywając 24 bramki – o pięć więcej niż broniący Trofeo Pichichi Robert Lewandowski.

Reklama

Midtjylland przyszło za szybko

Transfer do Danii nie był jednak dla niego spełnieniem marzeń. Wręcz przeciwnie, dwa i pół roku później powrócił na Ukrainę z łatką zmarnowanego talentu. Nie przebił się ani w Midtjylland, ani Sönderjyske. Dodatkowo była to kolejna nieudana zagraniczna próba. Kiedy w 2016 roku jego macierzysty klub – Dnipro Dniepropietrowsk zaczął mieć pierwsze poważne problemy finansowe, zdecydował się odejść na trzymiesięczne wypożyczenie do mołdawskiej Zarei Bielce. Tam rozegrał tylko trzy spotkania, które miały mu posłużyć jedynie jako podtrzymanie formy. Z Danią zderzył się jednak znacznie mocniej.

Artem Dowbyk w sparingu z Lechem Poznań w barwach Midtjylland

Sam Dowbyk mówił później, że transfer do Midtjylland przyszedł dla niego za wcześnie. Nie był gotowy na taką podróż. Języka angielskiego nie znał prawie wcale, nie mówiąc już nic o duńskim. Nie mógł się tam dogadać. Zostały z nim tylko przerażające wspomnienia, bo oprócz problemów komunikacyjnych nabawił się poważnej kontuzji, która zupełnie popsuła jego plany o grze. Osiem miesięcy stracił z powodu konieczności poddania się operacji po zerwanych więzadłach krzyżowych w kolanie – objaśnia nam Słonka.

Dowbyk powrócił na Ukrainę w znajome strony. Co prawda nie reprezentował Dnipro Dniepropietrowsk, ale klub, który powstał na jego zgliszczach z inicjatywy polityka Jurija Berezy oraz byłego piłkarza Romana Zozuli, czyli SK Dnipro-1. – W mediach mówiło się, że powraca utalentowany zawodnik, któremu nie poszło tylko przez kontuzje. Zawsze tak się tłumaczy niepowodzenia, dlatego z dużym dystansem podszedłem do jego gry, bo to nie pierwszy przypadek, kiedy piłkarz ponownie występował na Ukrainie, by zapracować na kolejny duży transfer. Oglądałem jego debiut i szybko zmieniłem zdaniem. Byłem zaskoczony jego dyspozycją. W pierwszym meczu zaliczył asystę, dającą punkt Dnipro-1 – wyjaśnił dalej BuckarooBanzai.

Bez światła, podgrzewanej murawy i w parku

Dowbyk zdawał sobie sprawę, że powrót do Dnipro będzie dla niego ostatnią szansą na uratowanie kariery i zrobił wszystko, by wycisnąć z niej jak najwięcej, a trzeba przyznać, że okoliczności miał niesprzyjające. Powrócił do ojczyzny w 2020 roku, kiedy to rozpętała się pandemia koronawirusa. Rok później Rosja dokonała agresji na Ukrainę, wstrzymano rozgrywki i dano piłkarzom wolną rękę piłkarzom w poszukiwanie klubów. Mimo to napastnik nie zmienił ponownie barw, choć Dniepr znalazł się w epicentrum walk, przez co Dnipro-1 musiało się przenieść na zachodnie rubieże kraju.

Grał na najgorszych boiskach. Baza Dnipro-1 została przeniesiona do Użhorodu, gdzie na murawie nie ma światła, podgrzewanej murawy. Ciężko to nazwać w ogóle stadionem. Wszystko wygląda tam jak w parku czy też sportowym kompleksie otwartym dla mieszkańców miasta. Każdy może wejść, pokopać piłkę. Prędzej czy później ktoś przeganiał takie osoby, ale w takich warunkach występował na co dzień aktualny król strzelców LaLiga – zdradza szczegóły Słonka.

Reklama

Szybko okazało się, że Dowbyk ciągnie grę Dnipro-1. W przerwanym sezonie 2020/21 zdobył 14 bramek, stając się nieoficjalnym królem strzelców. Ten tytuł już w rzeczywistości odebrał rok później, strzelając 24 gole. Został wtedy najlepszym ukraińskim snajperem w historii całej ligi. Zabrakło mu jednego trafienia do wyrównania rekordu rozgrywek ustanowionego w 2013 roku przez Henricha Mychitariana. Jednocześnie był najważniejszą postacią w najlepszym sezonie Dnipro-1 w historii, co nie umknęło firmom analitycznym.

Artem Dowbyk w barwach Dnipro-1 w sparingu z Rakowem Częstochowa.

Odrzucony we Francji, Hiszpanii i USA

Spółka Driblab pochwaliła się, że zanim świat dowiedział się o talencie Ukraińca w Gironie, trzykrotnie rekomendowała napastnika różnym klubom. Po raz pierwszy dokonała tego w kwietniu 2022 roku, gdy wartość Dowbyka wynosiła pięć milionów euro. Wtedy polecano go we Francji. Bezskutecznie. Dwa miesiące później zaprezentowano go w Hiszpanii również bez większych efektów. Gdy jego potencjał sprzedażowy urósł do 11 milionów, firma analityczna podjęła jeszcze jedną próbę i CV Ukraińca wysłano w lutym 2023 roku za ocean do ekip z MLS.

W tym samym czasie dzięki bramkom 26-latka ekipa z Dniepru utorowała sobie drogę do historycznego wicemistrzostwa Ukrainy. Nie był to jedyny sposób, w jaki Dowbyk odwdzięczył się klubowi za pomoc w swojej odbudowie. Pomimo kończącego się kontraktu, zdecydował się go przedłużyć, by potencjalni kupcy, a było ich wielu po zdobyciu przez niego korony króla strzelców, musieli wyłożyć więcej pieniędzy. Odstraszył tym przedstawicieli wielu drużyn, ale finalnie skusiła go Girona, płacąc blisko osiem milionów euro, choć część z tej kwoty trafiło do Midtjylland. Dnipro-1 może jednak liczyć na kolejny przypływ gotówki, bo Dowbyk w Katalonii spisał się rewelacyjnie, spełniając kilka dodatkowych klauzul finansowych zapisanych w kontrakcie.

Ukrainiec już w debiucie zdobył bramkę po asyście rodaka – Wiktora Cygankowa, o którym więcej napiszemy w innym artykule. Choć spędził na murawie tylko 26 minut, to od razu zapewnił punkt Gironie. W kolejnych tygodniach dokładał gole i asysty. W styczniu przeciwko Sevilli zaliczył hat-tricka i jego dorobek trafień wynosił 14. Zatrzymał się jednak na ponad dwa miesiące i myśli o tym, że Dowbyk może zdobyć Trofeo Pichichi, zaczęły być coraz mocniej podawane w wątpliwość. Nikt jednak nie spodziewał się dwóch rzeczy. Tego, że Ukrainiec strzeli w ostatnich dziewięciu meczach sezonu dziesięć goli, a także tego, że Alexander Sorloth przed ostatnią kolejką wyprzedzi go o dwie bramki, zaliczając cztery trafienia przeciwko Realowi Madryt.

Smutek przed ostatnią kolejką

W ostatniej kolejce sezonu Girona mierzyła się przeciwko zdegradowanej Granadzie. Dowbyk potrzebował trzech goli, by prześcignąć Sorlotha przy założeniu, że Norweg nie trafi nic z Osasuną. Piłkarze katalońskiej rewelacji LaLiga postawili sobie za punkt honoru, by pomóc swojemu koledze w zdobyciu Trofeo Pichichi. Choć najpierw żartowali z Ukraińca, gdy dowiedział się o czterech bramkach Sorlotha, to przeciwko Granadzie grali na niego.

Po przedostatnim meczu był trochę przygnębiony, ale dodawaliśmy mu otuchy i powiedzieliśmy, że wszystko jest nadal możliwe – opowiadał później hiszpańskim mediom doświadczony napastnik Girony Cristhian Stuani. Trochę inaczej do tematu podszedł obrońca Eric Garcia. – Przez cały tydzień go męczyliśmy, bo Sorloth go wyprzedził. Dopiero przed samym spotkaniem powiedzieliśmy: “Zrobimy wszystko, żeby ci pomóc. Jeśli on mógł zdobyć cztery bramki, dlaczego ty nie możesz? Jeśli możemy gonić, gońmy.”

I piłkarze Girony niczym psy z wywieszonymi jęzorami gonili za kolejnymi golami z Granadą. Po pół godziny Katalończycy prowadzili 2:0, ale żadnego gola nie strzelił Dowbyk. Pierwszą szansę otrzymał tuż przed przerwą, podchodząc do rzutu karnego. Pewnie go wykorzystał, ale wciąż to było za mało. Dlatego po przerwie wszyscy grali już na Ukraińca, co po meczu potwierdził Yangel Herrera. – Chyba było widać, że chcieliśmy mu pomóc – oznajmił.

Artem Dowbyk w reprezentacji Ukrainy przeciwko Niemcom. W kadrze rozegrał dotychczas 26 meczów, strzelając osiem goli. Kolejną okazję występu otrzyma w piątek przeciwko Polsce.

Pichichi dla Dowbyka i Girony

Brakowało jednak szczęścia. Po godzinie gry Dowbyk wciąż miał jednego gola i obity słupek. Drugie trafienie zaliczył po podaniu Stuaniego dopiero kwadrans przed końcem, a po trzech minutach odwdzięczył się 37-latkowi asystą. Już wtedy tablica wyników pokazywał 6:0 dla Girony. Nadal jednak Ukrainiec potrzebował bramki, by wyprzedzić Sorlotha i przyszła ona w 90. minucie. Kolejny rzut karny, znowu skuteczny i jest 7:0 oraz 24. trafienie Dowbyka. Ogromna radość, ale też niepewność, czy to wystarczy. Następnego dnia swój mecz grał bowiem Norweg z Realu Sociedad. Szybko nabawił się jednak kontuzji i stało się jasne, że Trofeo Pichichi trafi nie tyle do Ukraińca, co całej Girony.

Artem strzelił trzy gole, co dopełnia całości naszego sezonu. Zasłużyliśmy na to. To bardzo ważne osobiste osiągnięcie, ale dla zespołu pozostaje równie istotne, że Pichichi jest wśród nas. Skończyło się idealnie – podsumował Stuani.

Dowbyk trzeci sezon z rzędu został królem strzelców. Ustawiła się po niego kolejka chętnych i być może w Gironie spędzi zaledwie rok, po czym wyleci w świat, jednocześnie dając kolejny zastrzyk gotówki Dnipro-1, które ma wpisany procent od kolejnego transferu. Zanim jednak do tego dojdzie, Ukraińca czeka ważne Euro 2024, na którym jego reprezentacja może być jednym z czarnych koni, a jeszcze wcześniej czeka go mecz towarzyski z Polską. Spotka się w nim z niedoszłym obrońcą Trofeo Pichichi Robertem Lewandowskim, którego w końcowej klasyfikacji strzelców LaLiga wyprzedził o pięć goli. Kto będzie jednak górą w piątkowym starciu?

WIĘCEJ PRZED EURO 2024:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Bartosz Lodko
0
Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

EURO 2024

Niemcy

Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Bartosz Lodko
0
Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Komentarze

32 komentarzy

Loading...