Fakt, że najlepszym obrońcą sezonu nie został ktoś z najlepszej defensywy sezonu, można było jeszcze przemilczeć. I tak wygrałby Bartłomiej Wdowik, który wśród bocznych defensorów wyznaczył zupełnie nowe, nieosiągalne dla innych standardy ofensywne. Prawdopodobnie podpisalibyśmy się w redakcji jak jeden mąż również pod resztą zwycięzców w swoich kategoriach, bo żaden wybór nie był kontrowersyjny. Aż do finału, kiedy z koperty podpisanej „Piłkarz Sezonu” wyczytano nazwisko Kamila Grosickiego.
To, że został wyczytany wcześniej jako najlepszy pomocnik, było absolutnie uzasadnione. 13 goli i 14 asyst (według statystyk Ekstraklasy 10 asyst) w lidze to kapitalny wynik, szczególnie że osiągnięty przez „Grosika”, będącego w wieku 35 lat. Gdy myśleliśmy, że tak świetnego sezonu już nie powtórzy, on tylko zakasał rękawy i powiedział, żeby potrzymać mu piwo. Jedyna szrama na tych liczbach jest taka, że do niczego one Pogoni tak naprawdę nie doprowadziły. Portowcy ledwo, w ostatniej w kolejce, wskoczyli na czwarte miejsce, ale niech nikomu się nie zdaje, że byli blisko walki o mistrzostwo Polski. Nie, od dobrych kilku kolejek i przegranego finału Pucharu Polski z Wisłą Kraków, spompowali się mentalnie. Skończyli bez trofeum, medalu i łzawiącymi oczami kapitana, który zapowiadał dzisiaj, że zrobi wszystko, żeby doprowadzić swój klub na miejsce Jagiellonii.
No i właśnie – skoro już wspominamy o mistrzu, logika podpowiadałaby, że właśnie w takiej ekipie można znaleźć MVP sezonu. A jeśli nie, to chociaż w drużynie wicemistrza, w którym znajdował się być może najlepszy kandydat na zdobycie najważniejszego trofeum na Gali Ekstraklasy. Owszem, mówimy o nagrodzie za osiągnięcia indywidualne, ale przecież dwadzieścia bramek jednego piłkarza nierówne dwudziestu innego. Liczy się też wpływ indywidualnych występów, a patrząc na skalę dokonania, punkt wyjścia przed startem sezonu, efektowność i efektywność, dało się znaleźć lepszych od Grosickiego.
Dlatego to MVP mi nie pasuje i nie tylko mi, jak patrzę na głosy ludu. Rozumiem, że najlepszego piłkarza sezonu wybierali zawodnicy, jednak lekki niesmak i tak pozostanie, nawet mimo faktu, że Grosicki nie ma się czego wstydzić. To nie jest tak, że ktoś się skompromitował. Nie mówimy o kradzieży czy sensacji. Po prostu może dziwić, że po raz drugi nie został wywołany na scenę Erik Exposito (19 goli, 6 asyst, srebrny medal) albo któryś z głównych architektów sukcesu w Białymstoku: Nene (9 goli, 8 asyst), Jesus Imaz (12 bramek, 5 asyst) czy nawet Wdowik (10 goli, 6 asyst), który oprócz głównych statystyk ma jeszcze rekordową liczbę ośmiu asyst drugiego stopnia.
Chwała Grosickiemu, że w skali naszej ligi jest piłkarzem wybitnym. Ale jeśli na gali mistrzowskiej mamy doceniać mistrzów, niech wśród nich będą ci, którzy najwyższe pozycje w klasyfikacji kanadyjskiej przełożyli także na najwyższe w końcowej tabeli Ekstraklasy. Wydaje mi się, że tak byłoby zwyczajnie sprawiedliwiej. Inna sprawa, gdyby ktoś, w tym przypadku Grosicki, był o klasę lepszy od reszty ligowców przez większość roku. Wtedy byłoby pozamiatane. Sęk w tym, że tak nie było, dlatego to właściwie jedyny laureat, przy którym mogą pojawić się zażarte dyskusje.
WIĘCEJ Z GALI EKSTRAKLASY:
- Wyniki Gali Ekstraklasy. Kto najlepszym bramkarzem, napastnikiem, kto MVP?
- Siemieniec: Działacze Jagiellonii zmienili moje życie
- Grosicki: Mam nadzieję, że za rok przyjadę na galę z drużyną, która zdobędzie mistrzostwo
Fot. Newspix