Reklama

Jedyny w swoim rodzaju. Co sprawia, że tor w Monako jest wyjątkowy?

Błażej Gołębiewski

Autor:Błażej Gołębiewski

26 maja 2024, 12:37 • 14 min czytania 0 komentarzy

Trudny, wąski, niebezpieczny i przede wszystkim widowiskowy. Charakterystyka toru ulicznego w Monako sprawia, że każdy odbywający się na nim wyścig wzbudza wiele emocji – zarówno wśród widzów, jak i samych kierowców. Wymagające szykany, tworzące majestatyczną trasę na tle Lazurowego Wybrzeża, od niemal stulecia fascynują miłośników sportów motorowych. Jak w ciągu tego okresu rozwijał się mariaż Formuły 1 z Circuit de Monaco?

Jedyny w swoim rodzaju. Co sprawia, że tor w Monako jest wyjątkowy?

Nestor wśród torów F1

Zorganizowanie zawodów wyścigowych na najwyższym światowym poziomie oznacza przede wszystkim konieczność wygospodarowania sporej przestrzeni. Niezbędne jest przygotowanie stanowisk dla poszczególnych zespołów, wyznaczenie wystarczającej do stworzenia garażu powierzchni użytkowej, a także zadbanie o miejsca dla służb ratunkowych, oficjeli, a wreszcie samych widzów. I wydawać by się mogło, że wiąże się to z wykorzystaniem przynajmniej kilku kilometrów kwadratowych przestrzeni, co więcej – w przypadku większości torów właśnie tak jest.

Ale nie w Monako.

Malutkie księstwo zlokalizowane w malowniczym zakątku Lazurowego Wybrzeża ma łączną powierzchnię przekraczającą nieco 200 hektarów. Dla lepszego zobrazowania, to zaledwie 40 hektarów więcej niż zajmuje obiekt Yas Marina w Abu Zabi i jedynie 2/3 maksymalnej normy obszarowej, do której musi się dostosować każdy polski rolnik indywidualny. I kiedy na polach uprawnych trudno znaleźć więcej niż kilku ludzi jednocześnie, to w Monako są ich tysiące. A konkretniej – prawie 40 tysięcy, a mowa tu wyłącznie o osobach mających status mieszkańca w niewielkim państewku. Jeśli jednak dodamy do tego turystów i stałych oraz sezonowych pracowników, otrzymujemy zagęszczenie na metr kwadratowy, które introwertyków może przyprawiać o niemały ból głowy.

Reklama

Jak zatem na zaledwie dwóch kilometrach kwadratowych udało się zmieścić pełnoprawny tor wyścigowy? W prosty sposób – poprzez umiejętne przystosowanie ulic wykorzystywanych na co dzień przez zwykłych kierowców. Na taki pomysł wpadł ponad 95 lat temu Antony Noghès, który od lat młodzieńczych szukał sposobów, by w Monte Carlo stworzyć warunki do ścigania dla najlepszych kierowców. To postać wyjątkowa w świecie sportów motorowych. Jego miłość do szybkich pojazdów szła w parze z dużym zapałem, ale też kreatywnością.

Interesujące pomysły i smykałka do emocjonującej jazdy sprawiły, że namówił on swojego ojca, by ten przeforsował decyzję o stworzeniu pierwszego rajdu w Księstwie. Dzięki temu już w 1911 roku ulice Monako stały się areną dla kierowców, przyciągając też turystów z całego świata. Nazwisko Noghès stawało się coraz bardziej rozpoznawalne, co zresztą odbiło się na licznych kontaktach Antony’ego w jego dorosłym życiu. Został on przyjacielem panującego rodu Grimaldich, a ich przychylność dawała mu większe pole manewru w kontekście organizacji zawodów na ulicach Monte Carlo.

Doprowadziło to do pierwszego w historii Grand Prix Monako, które odbyło się w roku 1929. Obecność sportów motorowych w Księstwie była niezwykle istotna – na tyle, by to nie trasę toru dostosowywać do panujących warunków i wytyczonych już miejskich dróg publicznych, ale odwrotnie. W taki właśnie sposób uformowała się perła w koronie Formuły 1, czyli Circuit de Monaco.

Jeden z wielu ulicznych, ale jedyny taki

Trudno wyobrazić sobie tor wyścigowy, który lepiej spełniałby definicję ulicznego niż ten w Monte Carlo. Malutkie osiedle Księstwa położone jest bezpośrednio nad Morzem Liguryjskim, a wokół znajduje się wiele zapierających dech w piersiach budynków, w tym słynne kasyno. Ogromne zagęszczenie ludności, ale też elementów infrastruktury, malownicza lokalizacja i wiele nietuzinkowych odcinków czekających na kierowców w najszybszych bolidach świata – to wszystko sprawia, że Grand Prix Monako jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych wydarzeń nie tylko w samej Formule 1, ale i w świecie sportu.

CZYTAJ TEŻ: KONTROWERSJE, BLIZNY I WIELKA RYWALIZACJA. HUNT, LAUDA I NIESAMOWITY SEZON 1976

Nie dziwi zatem fakt, że na każdych zawodach pojawiają się ważne osobistości z całego globu. Czego wraz z kibicami wyścigów oczekują po torze położonym w Monte Carlo? Przede wszystkim widowiskowej jazdy. I choć trudno powiedzieć, by nie była ona spektakularna, to jednak ze względu na charakterystykę obiektu, jest on w porównaniu do innych stosunkowo wolny. Zapytaliśmy o to Kacpra Sztukę, młodego kierowcę F3, który debiutuje na legendarnym Circuit de Monaco, wcześniej znając go jedynie z symulatora. – Zaskoczyło mnie to, jak mało dynamicznie jedzie się szczególnie w drugim sektorze. Trzeba naprawdę mocno hamować, utrzymywać dość niskie prędkości. Pierwszy raz spotykam się z tak wolnymi zakrętami – ocenił swoje pierwsze przejazdy Sztuka.

Reklama

Również według ekspertów tor w Księstwie, mimo że z pewnością legendarny i mający wręcz status ikonicznego dla Formuły 1, nie do końca gwarantuje już emocje na najwyższym poziomie.

Bardzo lubię to miejsce, jest wyjątkowe, ale niezbyt dobrze przystosowane szczególnie do bolidów obecnej generacji. Sprawia to, że choć patrzę na ten obiekt przychylnym okiem ze względu na fenomenalną historię, jaką napisał, z roku na rok ściganie w Monako jest słabsze, ale w dalszym ciągu bywa momentami niezwykle widowiskowe – wyjaśnia Bartosz Budnik, komentator Formuły 1, dziennikarz stacji Viaplay. – Co jest natomiast fenomenem, to to, że mimo wypełnienia kalendarza dość dużą już liczbą zawodów na torach ulicznych, Circuit de Monaco jest unikatowy i zdecydowanie wyróżnia się na ich tle – dodaje ekspert.

Co zatem wpływa na niepowtarzalność trasy wytyczonej na ulicach Monte Carlo?

Wyjątkowość od pierwszego zakrętu

Przede wszystkim wymaga ona sporych umiejętności od kierowców. Wąskie ulice sprawiają, że nawet najmniejsze błędy kończą się najczęściej kontaktem z bandami, które nie mają w zwyczaju wybaczać. Nawet najlepszym na ciasnym torze w Monako zdarzało się rozbijać swój bolid – legendarny Ayrton Senna zakończył tu przedwcześnie wyścig w 1988 roku, Michaela Schumachera pokonał zakręt Sainte Devote w 1996, samochody uszkadzali również Lewis Hamilton czy Nico Rosberg. Co ciekawe, nieco inne wrażenie trasa w Monte Carlo robi już podczas jazdy.

Zaskoczony był tym Kacper Sztuka: – Mimo wszystko jest szerzej niż myślałem. Spodziewałem się, że będzie dużo mniej miejsca, ale ze środka bolidu wydaje się to wszystko stosunkowo normalne, choć oczywiście wiadomo, że trzeba zachować skupienie na najwyższym poziomie, a ściany bywają bardzo blisko – powiedział nam młody zawodnik zespołu MP Motorsport.

Oprócz wąskich ulic, które tworzą trudne technicznie odcinki, nie brakuje też niełatwych do pokonania zakrętów. A tych jest dokładnie osiemnaście, przy czym nazwa każdego z nich to ciekawostka dla miłośników Formuły 1. Pierwszy nawiązuje do patronki Monako, świętej Dewoty, drugi do wyjątkowego widoku rozpościerającego się z Monte Carlo, trzeci natomiast nosi miano Massenet na cześć wielkiego francuskiego kompozytora i pianisty. Przykładów jest więcej, ale co najważniejsze dla kibiców sportów motorowych, to w jaki sposób charakterystyka każdego z tych zakrętów wpływa realnie na ściganie.

Circuit de Monaco - Wikipedia

Nitka toru w Monako wraz z nazwami zakrętów. Fot. Wikipedia

Większość wymaga sporego zmniejszenia prędkości. Kierowcy muszą ponadto wykazać się ogromnymi umiejętnościami, by jednocześnie dostatecznie szybko pokonać często nietuzinkowe, porównując je z innymi obiektami w kalendarzu F1, odcinki. Dużo emocji zawsze wzbudza sekcja od piątego do ósmego zakrętu. Jej kulminacyjnym momentem jest przejazd bolidów przez nawrót przy budynku Grand Hotel. Najmocniejsze z nich, czyli te ścigające się w Formule 1, zwalniają tam nawet do około 50 km/h, ale często dochodzi do prób wyprzedzania czy szybszego przejechania przez ten fragment, co nierzadko powoduje widowiskowe sytuacje.

Po wspomnianej sekcji bolidy wjeżdżają do… tunelu. To kolejny z charakterystycznych elementów obiektu ciągnącego się przez ulice Monte Carlo. Choć kierowcy mogą tu znacząco przyspieszyć, to muszą mieć na uwadze wiele czynników – przy zmiennej (co też jest typowe dla zawodów w Księstwie) pogodzie zaskakująca potrafi być aerodynamika na tym odcinku, a znanym problemem jest wyjazd z ciemnego tunelu wprost na słoneczną krótką prostą. Przy oślepiającym świetle należy wykonać mocne hamowanie, by skutecznie rozprawić się z niezwykle ciasną, techniczną i powodującą od lat sporo problemów u kierowców szykaną przy porcie.

Do najważniejszych etapów całej trasy zaliczają się zakręty od 13. do 16. i poprzedzająca je „dwunastka”. Opowiada o nich Bartosz Budnik:

Trudno jest znaleźć jeden konkretny fragment, który byłby najciekawszy, bo tor od początku do końca jest gigantycznym wyzwaniem i przejechanie całej nitki perfekcyjnie to już spory wyczyn. Niemniej jednak największe wrażenie rok w rok robi oczywiście szykana na wyjeździe z tzw. sekcji basenowej. Ustawiona tam kamera zawsze dostarcza ujęcia wzbudzające u kibiców ogromne emocje i powodujące szybsze bicie serca – mówi o charakterystycznym odcinku ekspert Viaplay.

To właśnie wspomniana sekcja basenowa jest też chwalona i lubiana przez polskiego kierowcę F3, który obecnie pierwszy raz może poruszać się po niej na żywo, zamiast w specjalistycznym symulatorze.

Jeśli chodzi o etap, który najbardziej przypadł mi do gustu i gdzie czuję się najlepiej, to z pewnością zakręty od 12. do 16. Jedzie się tam trochę szybciej, a większe prędkości przy przejazdach bardzo blisko ścian robią naprawdę duże wrażenie. Po pierwszych okrążeniach widzę, że choć jest to tor wymagający, to jednak zapewnia bardzo dużo zabawy i jest niezwykle interesujący, dlatego starty tutaj niezmiernie mnie cieszą – zdradził nam Kacper Sztuka.

Ostatnim zakrętem zamykającym okrążenie i katapultującym kierowców na prostą start-meta jest ciasny odcinek, który przed modernizacją tworzył nawrót „Gazomètre”. Obecnie jest już nazwany na cześć wspomnianego pomysłodawcy Grand Prix rozgrywanego na wyjątkowym Circuit de Monaco – Virage Antony Noghès. To miejsce, gdzie również nierzadko dochodziło do incydentów wyścigowych.

Jednym z bardziej znanych jest sytuacja z udziałem Michaela Schumachera i Fernando Alonso, kiedy to podczas ostatniego okrążenia, na którym stawkę prowadził samochód bezpieczeństwa, Niemiec po jego zjeździe postanowił wyprzedzić Hiszpana. Zyskał pozycję, ale został ukarany za nielegalny manewr – dodano mu aż 20 sekund, co skutkowało przesunięciem poza czołową dziesiątkę wyścigu. Zasadność decyzji jest do dziś podważana, a pikanterii dodaje fakt, że jednym ze stewardów odpowiedzialnych za jej podjęcie był Damon Hill, niegdyś wielki rywal Schumachera, który w 1994 roku w kontrowersyjnych okolicznościach przegrał z nim mistrzostwo o… jeden punkt.

Tor, który napisał historię F1

Niepowtarzalnych momentów na torze w Monako nie brakowało. To obiekt, który był swego rodzaju klamrą spinającą karierę wspomnianego Michaela Schumachera. Legendarny kierowca właśnie tutaj zdobył zarówno pierwsze w Formule 1 pole position, jak i… ostatnie. No, prawie, bo mimo osiągnięcia najlepszego czasu w kwalifikacjach w 2012 roku, został karnie przesunięty na szóstą pozycję startową. Ale dla fanów królowej sportów motorowych to mało istotne. Najważniejsza jest aura wokół wyjątkowego momentu, kiedy to 43-letni już niemiecki mistrz, walcząc w bolidzie raczej ze środka stawki, był w stanie znowu zapewnić niesamowite emocje i zapisać magiczny moment w historii F1. I gdzie mógł to zrobić lepiej, jeśli nie na Circuit de Monaco?

Skoro już o pole position mowa, to wartym odnotowania wyczynem jest z pewnością zdobycie go przez Maxa Verstappena w kwalifikacjach do zeszłorocznego Grand Prix.

Ten przejazd był po prostu fantastyczny. Doskonały w każdym calu, świetne tempo, każdy odcinek przejechany niezwykle czysto technicznie, a jednocześnie cały czas na granicy możliwości samego kierowcy i jego bolidu. To okrążenie w mojej ocenie weszło do kanonu najlepszych okrążeń kwalifikacyjnych w historii – wskazuje Bartosz Budnik. Podobnie zresztą oceniane są wyczyny Roberta Kubicy w Renault z 2010 roku. Choć Polak nie wywalczył wtedy pole position, jego przejazd był kwintesencją precyzji i jazdy godnej mistrza, a to wszystko w bolidzie dużo słabszym od samochodów czołówki.

Ale to jednak wyścigi, a nie kwalifikacje, wzbudzały najwięcej emocji na Circuit de Monaco. Na wyboistym asfalcie Monte Carlo pełne spektakularnych momentów triumfy święcił przecież Ayrton Senna, tocząc przy tym wybitne pojedynki z równie legendarnymi rywalami: Alainem Prostem i Nigelem Mansellem. Niezapomniane widowisko stworzył szczególnie z tym drugim w wyścigu w 1992 roku. Uważany do dziś przez wielu ekspertów za najlepszego kierowcę w historii Formuły 1 Brazylijczyk pozostaje zresztą rekordzistą pod względem liczby zwycięstw w Grand Prix organizowanym w Księstwie – w swojej karierze zapisał ich aż sześć. Po jednym triumfie mniej mają na koncie Michael Schumacher i Graham Hill, kolejni twórcy niepowtarzalnych chwil na torze w Monako.

CZYTAJ TEŻ: “WYŁAŹ Z TEGO SAMOCHODU, NO WYŁAŹ!”. JAK FORMUŁA 1 STRACIŁA AYRTONA SENNĘ

Nieco niespodziewanie w tym gronie pojawia się też nazwisko Oliviera Panisa. Zajął on pierwsze miejsce w wyścigu w 1996 roku, a okoliczności tej wygranej nadal ekscytują fanów Formuły 1. Startujący dopiero z czternastego pola Francuz wiedział, że nie tylko musi wspiąć się na wyżyny umiejętności, ale też będzie potrzebował sporo szczęścia, by odnieść sukces. I to właśnie jemu najbardziej sprzyjał los w deszczową niedzielę na obiekcie w Monako. Najpierw bowiem rozbił się Schumacher, następnie Gerhard Berger wycofał się z wyścigu przez problemy ze skrzynią biegów. Rywali dla Panisa wciąż ubywało: Damonowi Hillowi eksplodował silnik, Jeanowi Alesiemu uszkodziło się zawieszenie, Jacques Villeneuve został wyeliminowany przez Lukę Badoera, a kolizję ze sobą zaliczyli: Mika Häkkinen, Mika Salo i Eddie Irvine.

Ostatecznie tamten wyścig okazał się rekordowy pod względem liczby kierowców, którzy go ukończyli. Tych było… trzech. Sklasyfikowano natomiast pierwszą siódemkę, w tym wymienione wyżej trio, które stworzyło mały karambol na ulicach Monte Carlo. Był to jedyny triumf Oliviera Panisa w Grand Prix Formuły 1, a jego zespół, Ligier, już nigdy nie odniósł wygranej w prestiżowym cyklu. Zmienna pogoda i wyjątkowa charakterystyka toru przyczyniły się tym samym do zapisania w historii jednego z najbardziej spektakularnych wyścigów.

Niewielka ilość miejsca do wyprzedzania to kolejna cecha Circuit de Monaco, która od zawsze była gwarancją ogromnych emocji – szczególnie w sytuacjach, gdy kierowcy jechali podobnym tempem i zaciekle walczyli o konkretną pozycję. Tak było w roku 2005, kiedy to bolidy Williamsa i BMW z Nickiem Heidfeldem oraz Markiem Webberem w środku dosłownie terroryzowały Fernando Alonso jadącego Renault. Ostatecznie Hiszpan oddał im pozycje, ale walka o nie była naprawdę widowiskowa.

Tortury dla inżynierów i mechaników

Charakterystyka toru w Monako sprawia, że samochody biorące udział w wyścigach na tym obiekcie, są eksploatowane bardzo intensywnie. Podczas przygotowania bolidu należy wziąć pod uwagę konieczność niemal ciągłego, mocnego hamowania przed ciasnymi zakrętami. Drastycznie wpływa to również na żywotność skrzyni biegów, która w Monte Carlo nie ma chwili odpoczynku. Ciągłe zmiany przełożeń i zmienne warunki pogodowe nierzadko doprowadzały ponadto do poważnych uszkodzeń silników.

Konieczne jest też zadbanie o właściwą konfigurację aerodynamiczną bolidu. Skrzydła ustawia się przeważnie pod dużymi kątami, co pomaga w atakowaniu wąskich szykan. Trzeba mieć również na uwadze przejazd przez tunel, gdzie warunki dla kierowców potrafią być znacznie inne od tych panujących w danym momencie na torze. Obecnie samochody Formuły 1 konstruuje się w taki sposób, by mogły najefektywniej pokonywać szybkie zakręty i ustanawiać jak najlepsze czasy pojedynczych okrążeń.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

W Monako inżynierowie działają z kolei nieco na opak.

I dlatego optymalne przygotowanie bolidu to dla nich w Księstwie często istne tortury, a celem zespołu staje się nie tyle zwycięstwo czy dobry rezultat, ile po prostu dotarcie w jednym kawałku do mety. Kłopotliwe bywają ponadto krawężniki, które z upływem lat sukcesywnie obniżano, ale nadal – podobnie jak innego rodzaju wypukłości na nierównym asfalcie Monte Carlo – potrafią wyrzucić bolid w powietrze. GP Monako Formuły 1 to więc też mocny test dla elementów zawieszenia. Sam tor nie wybacza także błędów kierowcom. Nawet niewielkie pomyłki najczęściej skutkują na tym obiekcie uszkodzeniami, których mechanicy nie są w stanie naprawić w krótkim czasie.

Jedną z takich usterek był defekt wału napędowego w Ferrari prowadzonym przez Charlesa Leclerka w 2021 roku. Urodzony w Monako zawodnik to zresztą jeden z największych pechowców legendarnego Grand Prix. Dotychczas nie stanął on bowiem jeszcze na podium w swoim domowym wyścigu, choć okazji miał do tego kilka. Ogromną – wspomniane 3 lata temu, kiedy to wywalczył pole position, ale z pierwszego miejsca nie ruszył, bo nie pozwoliła mu na to właśnie zbyt czasochłonna w usunięciu awaria bolidu.

Oglądanie wyścigu… z jachtu

Każde Grand Prix Monako to wydarzenie, które niesie za sobą nie tylko emocjonujące ściganie na najwyższym poziomie, ale pokazuje też majstersztyk organizacyjny i logistyczny. Proces przygotowania ulic Monte Carlo na przyjęcie Formuły 1 trwa przeważnie od dwóch do trzech tygodni i wiąże się ze sporą przebudową lokalnych dróg używanych na co dzień przez mieszkańców Księstwa. Operatorzy żurawi uwijają się jak w ukropie, układając kolejne elementy infrastruktury torowej, w tym przede wszystkim specjalne budynki potrzebne zespołom oraz kierowcom.

Na weekend wyścigowy można nabyć bilety, które upoważniają do zajęcia miejsca na określonej trybunie. Sposobów na oglądanie na żywo Formuły 1 w Monako jest jednak więcej. Najbogatsi śledzą bolidy ze swoich jachtów, zacumowanych w pobliskiej marinie. Z takiego przywileju skorzystał kiedyś… Kimi Räikkönen. Fin brał udział w Grand Prix, ale jego samochód doznał awarii. Słynący z bezkompromisowych zachowań kierowca kilka okrążeń później został uchwycony przez realizatora transmisji, gdy popijał drinki w jacuzzi na swojej łodzi.

Inną metodą na obejrzenie wyścigu po ulicach Monte Carlo jest wykupienie pokoju hotelowego z widokiem na legendarny tor. Nie wymaga to z pewnością takich nakładów finansowych jak kupno czy dzierżawa luksusowego jachtu, to jednak również oznacza konieczność znaczącego uszczuplenia portfela. Ceny za nocleg w Monako przyprawiają o zawrót głowy nawet poza weekendem wyścigowym, by w czasie Grand Prix wzrosnąć średnio o 20-50%, a niekiedy i więcej. Problemem może okazać się nie tylko koszt apartamentu, ale też jego dostępność. Nierzadko miejsca z tarasem przy Circuit de Monaco są w terminach zawodów Formuły 1 zabukowane z góry na rok lub dwa lata.

Takie zainteresowanie jest jednocześnie odpowiedzią na pytanie, czy legendarny tor uliczny na Lazurowym Wybrzeżu nadal powinien figurować w kalendarzu wyścigowym. Coraz częściej pojawiają się bowiem opinie, że nie da się już bardziej zmodernizować miejskich dróg w Monte Carlo, by lepiej dostosować je do coraz większych bolidów. Dla większości fanów nie ma to jednak znaczenia. Aura wokół ikonicznego obiektu w Monako sprawia, że jest on traktowany jako jeden z najważniejszych momentów w każdym sezonie. I trudno sobie wyobrazić, by miało to się w najbliższym czasie zmienić.

BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI

Fot. Newspix

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Formuła 1

Komentarze

0 komentarzy

Loading...