Trudno mi sobie wyobrazić lepsze zakończenie sagi trenerskiej w Rakowie Częstochowa. Tak, dobrze widzicie. Nie lubię, kiedy kluby szukają kwadratowych jaj, zamiast korzystać z prostych i sprawdzonych rozwiązań. A czego byśmy nie mówili o Marku Papszunie, który w teorii zwiedził pół świata z chrapką na inną robotę, stary-nowy szkoleniowiec “Medalików” takim na pewno jest. Przecież gdyby podobna sytuacja miała miejsce w Lechu, tylko że z udziałem Macieja Skorży, cały Poznań skakałby dzisiaj z radości.
To nie jest tak, że Papszun jest wyborem z braku laku. Mnóstwo trenerów chciałoby pracować z takim materiałem, jaki jest w Częstochowie, ale nie przesadzimy ze stwierdzeniem, że Michał Świerczewski jest w doborze swoich współpracowników bardzo wybredny. Jak na robotę, którą wykonuje, to absolutnie nic złego. Zresztą sama próba wychowania kolejnego mistrza fachu na ławce trenerskiej, mimo że nieudana, nie zasługuje moim zdaniem na baty medialne. Wejście w buty Papszuna, który zdominował Ekstraklasę, mogłoby przerosnąć niejednego bardziej doświadczonego trenera, a tak przynajmniej Raków po rocznej przygodzie Dawida Szwargi wraca do bezpiecznego punktu wyjścia. Wydarzyły się rzeczy złe (nie ma europejskich pucharów na następny sezon), ale też dobre (awans i gra w Lidze Europy) czy neutralne (została duża grupa tych samych piłkarzy). Nie było rewolucji, nie ma zgliszcz i ogółem klubu, w którym Papszun po powrocie czułby się niekomfortowo.
Przez rok ani Raków nie wypadł z czołówki, ani też Papszun nie mógł zardzewieć. Obie strony rozstały się w świetnym dla klubu momencie i w dobrych relacjach, więc dziś nie potrafię przyjmować akurat tego działania Rakowa jako porażkę. Tak, w Częstochowie chcieli przetestować coś nowego, znaleźli się w innych okolicznościach i popełnili kilka błędów. Ale to tak jak z nową partnerką po rozwodzie – szanse na wpadki i nieporozumienia są zdecydowanie większe. Grunt, że jak już spróbowali i trochę poparzyli sobie na tym rączki, z pokorą wrócili do “ustawień fabrycznych” przynoszących sukcesy. To znaczy: to się oczywiście dopiero okaże, ale z miejsca możemy tak zakładać.
Rozsądek – to pierwsze słowo, jakie przyszło mi do głowy, kiedy zobaczyłem oficjalne ogłoszenie z przyjemniaczkiem w okularach i czapce z daszkiem. Porażka? Nie, dlaczego porażka? Nie rozmawiamy o syndromie sztokholmskim i próbie czarowania rzeczywistości na wzór “Kolejorza”. Życie toczyło się dalej, a para, która wcześniej wiodła ze sobą dobre życie, zdecydowała się na powrót właśnie z rozsądku. Ot, co, a dodałbym jeszcze, że reszta stawki w Ekstraklasie powinna obawiać się i zazdrościć zarazem. Mało kto ma bowiem takiego “Papszuna” w zanadrzu. Papszuna, który jest jak najlepsze rockowe kapele sprzed dekad – robi furorę przez lata, znika na jakiś czas, a potem znów wybija rytm w stacjach radiowych.
400 zł za gola reprezentacji Polski z Portugalią
- Załóż konto przez przycisk poniżej i zaznacz zgody marketingowe (KOD: WESZLO400)
- Wpłać pierwszy depozyt min. 50 zł
- Postaw kupon solo bądź AKO za min. 2 zł obejmujący zakład na gola Polski z Portugalią
- Jeśli kupon okaże się wygrany, otrzymasz bonus 400 zł!
Kod promocyjny
18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.
Nawet jeśli okaże się, że wielkość Rakowa jest zależna od obecności Marka Papszuna, czy to będzie powód do wstydu? Hmm, no tak, przecież w Atletico nie mogą wytrzymać z szydery Hiszpanów na rzecz długości pracy Diego Simeone, przez Guardiolę podważa się sukcesy Manchesteru City, a Gurban Gurbanow, twórca złotej ery Qarabagu, w ogóle się nie liczy, bo pracuje w jednym miejscu o kilkanaście lat za długo. Nie, ludzie. Nie róbmy z żelaznego duetu klub-trener rzeczy groteskowej. W futbolu to Święty Graal, których powinno być zdecydowanie jak najwięcej.
Chwała zatem Michałowi Świerczewskiemu, że chce kontynuować success story z tym samym człowiekiem. Owszem, nie taki był pierwotny plan. Po drodze kilka rzeczy musiało się wydarzyć, ale to jak w życiu – póki nie dojrzejemy, nie sprawdzimy i nie zobaczymy, nie będziemy wiedzieć, co jest dla nas najlepsze. A najwyraźniej we właścicielu Rakowa dojrzała myśl, że bez Papszuna nie poprowadzi całego projektu na takim poziomie, jakiego doświadczyliśmy w Ekstraklasie w ostatnich latach. Zapłacił za ryzyko i otwarcie przyznał się do błędu. Podważył wizerunek człowieka, który prawie się nie myli. Ale zrobił to chociaż w sposób, który nie pozostawia wątpliwości.
Jeśli nie możesz znaleźć godnego następcy, zostań przy tym, kogo miałeś zastąpić. To nie było możliwe rok temu, ale dało się teraz – wniosek mało odkrywczy, a mimo to kluczowy, gdyby patrzeć z perspektywy Świerczewskiego. I mnie, osobiście, on jak najbardziej przekonuje. Bo Raków z Papszunem u steru, mającym w dodatku świeże spojrzenie na różne sprawy po rocznym bezrobociu, powinien być tylko lepszy.
WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:
- Powrót Marka Papszuna do Rakowa. Ile zarobi? Kogo kupi? Czy dogada się z dyrektorem?
- Marek Papszun jak Fileas Fogg?
- Papszun skończy jak Skorża? A może jak większość powracających trenerów
- Papszun znów w Rakowie. Sztuka przyznania się do błędu
Fot. Newspix