Śląsk przez niemal całą wiosnę grał piach. Inne zespoły też się wykładały, dlatego wciąż WKS ma szansę na zdobycie mistrzostwa Polski, z czego wrocławianie najwyraźniej chcą skorzystać. W zespole Jacka Magiery można zauważyć pewne przebudzenie, zawodnicy złapali formę, co widać również w naszej jedenastce Kozaków za 32. kolejkę. W Badziewiakach roi się natomiast od graczy Cracovii, których jeszcze przed tygodniem nazywaliśmy… kozakami.
I taką właśnie drużyną jest Cracovia. Chimera. Raz 5:0, raz 0:4. I tak tydzień w tydzień, ale z racji tego, że tym razem „Pasy” zaprezentowały się fatalnie, przedstawienie najlepszych i najgorszych zawodników 32. kolejki zaczniemy od kozaków ze Śląska Wrocław.
Najlepsza i najgorsza jedenastka 32. kolejki Ekstraklasy
A tych jest aż czterech i to w każdej formacji poza bramką. To sytuacja wręcz zaskakująca skoro mówimy o rundzie wiosennej. Jesienią to było na porządku dziennym, ale w tym roku… klękajcie narody. W jedenastu meczach Śląsk uzbierał tylko 10 punktów i w tabeli za 2024 roku pałętał się na szarym końcu. Analogicznie, brakowało również spotkań, po których ktokolwiek znalazłby się w jedenastce Kozaków. Dość powiedzieć, że to dopiero pierwsza kolejka w tym roku, po której jakikolwiek zawodnik WKS-u do niej wskoczył. Gdy jednak się przytrafiła, od razu mamy wręcz zatrzęsienie wrocławian.
Wszystko dlatego, że w Śląsku w końcu nastąpiło przebudzenie. Wymęczone zwycięstwo nad ŁKS-em stało się nawozem do kolejnej efektownej wygranej. Wrocławianie rozbili 4:0 Cracovię. W końcu pierwszoplanowe role odgrywały postacie, które zachwycały jesienią. Po pięknym golu strzelili Erik Exposito i Piotr Samiec-Talar. Simeon Petrow nie dość, że bramkę zdobył już w drugiej minucie, to jeszcze czyścił wszystko w tyłach. Na dokładkę w drugiej linii królował Petr Schwarz, przeżywający drugą młodość na Dolnym Śląsku. Słowak zaliczył dwie asysty, a następnie wyjaśnił w „Weszłopolskich”, dlaczego wiosną w Śląsku nie szło, a teraz odpaliło.
– Zimę spędziliśmy na pozycji lidera. Wiosną próbowaliśmy grać trochę więcej w piłkę, odważniej i bardziej ofensywnie. Na starcie przegraliśmy jednak po 0:1 z Pogonią i Stalą, choć wydawało mi się, że pod kątem stylu zaprezentowaliśmy się lepiej niż bywało to zazwyczaj w rundzie jesiennej. A tu niespodzianka. Zero punktów. Przez kolejne miesiące trochę błądziliśmy. Szukaliśmy rozwiązań, które sprawiłyby, że wrócimy na zwycięską ścieżkę. Nigdy nie byliśmy tak słabi, jak wskazywałyby na to wyniki. Wierzyłem, że się obudzimy. I tak się stało. Mamy pompkę na mistrzostwo – stwierdził Schwarz, co zapowiada ciekawą – w końcu (sic!) – walkę o mistrzostwo Polski, bo Jagiellonia również nie zamierza zdejmować nogi z gazu.
Schwarz: W Śląsku jest pompka na mistrzostwo Polski
W 32. kolejce Duma Podlasia rozbiła Koronę Kielce 3:0. I nawet jeśli Cracovia, czy „Scyzory” pałętają się w dolnych rejonach tabeli, to jeszcze kilka dni temu nie wydawało się, by ktoś z czołówki potrafił pokonać takie ekipy. Stąd też obecność Afimico Pululu, który skompletował dublet i zbliżył się do podium najlepszych strzelców Ekstraklasy.
Jeszcze tydzień temu świętowaliśmy po obecności pięciu piłkarzy Cracovii w gronie Kozaków. Teraz wróciliśmy do normy i zawodnicy Pasów ponownie zameldowali się w składzie Badziewiaków. Zaskakująco wysoką skuteczności obecności w tej jedenastce notuje Kamil Glik. Po powrocie do Polski rozegrał jedenaście meczów, a już po raz trzeci zameldował się w gronie tych najgorszych. Nie tego spodziewaliśmy się po byłym reprezentancie Polski. Miał być tym, który pozostanie filarem i jeśli inni będą zawodzić, on utrzyma swój solidny poziom. Jest zupełnie na odwrót. I tak jak w poprzedniej kolejce zagrał na „ósemkę”, tak w starciu ze Śląskiem znowu otrzymał „jedynkę”.
Oprócz Glika w jedenastce Badziewiaków znajduje się kilka innych nazwisk, których byśmy się tam nie spodziewali. Miha Blazić, który wcześniej dwukrotnie zawitał w Kozakach, w starciu z Legią się skompromitował. Pokazał wysokie umiejętności strzeleckie. Wykończył akcję, na której zęby połamałby sobie niejeden napastnik Ekstraklasy. Problem w tym, że dokonał tego we własnym polu karnym, strzelając samobójczego gola. Pomimo że swojaka zaliczył również Bartosz Salamon, to Słoweniec zawodził także w pojedynkach w defensywie, dlatego wskoczył do grona najgorszych 32. kolejki.
Smutno się również patrzy na to, co stało się z Rafałem Wolskim. W poprzednim sezonie był jednym z najlepszych piłkarzy w lidze. Nawet pomimo spadku nie mógł narzekać na brak zainteresowania. Finalnie wybrał grę dla Radomiaka, co nie wyszło mu na dobre. Dopasował się do poziomu całego zespołu, który szczególnie wiosną pozostawia wiele do życzenia. A Wolski nie dość, że nie pomaga Zielonym, to jeszcze im coraz mocniej przeszkadza i to w ważnych meczach o utrzymanie z bezpośrednimi rywalami. Z ŁKS-em wyleciał z boiska, teraz z Ruchem Chorzów zmarnował trzy setki, w tym jedną naprawdę spektakularnie, psując akcję 3 na 1.
Mamy jeszcze jedną ciekawą nominację, przy której moglibyśmy wpisać nazwisko trenera w nawiasie. Jens Gustafsson wrzucił bowiem Leo Borgesa na minę. Lewonożny defensor zupełnie nie poradził sobie na prawej obronie w starciu z Rakowem Częstochowa. Zaprezentował się wręcz kompromitująco, za co winimy nie tylko piłkarza, ale również szkoleniowca, jak i pion sportowy, który doprowadził do tej sytuacji. Borges musiał grać nie na swojej pozycji z konieczności i takie są tego efekty.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Wańka-wstańka. Ruch Chorzów spada mocniejszy
- Na Rumaku do grona średniaków. Lech sam sobie strzela gole!
- Skorża, Frederiksen czy ktoś inny? Lech Poznań i poszukiwanie trenera idealnego
Fot. Newspix