– Latem 2023 roku zaszły w klubie zmiany. To dużo powie, ale celowaliśmy w miejsca 8-10. Zimę spędziliśmy już na pozycji lidera. Wiosną próbowaliśmy grać trochę więcej w piłkę, odważniej i bardziej ofensywnie. Na starcie przegraliśmy jednak po 0:1 z Pogonią i Stalą, choć wydawało mi się, że pod kątem stylu zaprezentowaliśmy się lepiej niż bywało to zazwyczaj w rundzie jesiennej. A tu niespodzianka. Zero punktów. Przez kolejne miesiące trochę błądziliśmy. Szukaliśmy rozwiązań, które sprawiłyby, że wrócimy na zwycięską ścieżkę. Nigdy nie byliśmy tak słabi, jak wskazywałyby na to wyniki. Wierzyłem, że się obudzimy. I tak się stało – mówi Petr Schwarz, pomocnik Śląska Wrocław, w rozmowie z Weszłopolskimi. Zapraszamy.
Jest w Śląsku pompka na mistrzostwo Polski?
Mamy pompkę. Wiemy, że jesteśmy blisko, choć… zarazem daleko, bo do Jagiellonii tracimy dwa punkty. Oni są w tym wyścigu faworytem. Nic nie jest jednak niemożliwe. Musimy wygrać dwa mecze i czyhać na ich potkniecie.
Dziwne o tyle, że jeszcze niedawno byliście najgorszą drużyną wiosny w Ekstraklasie.
Zimę spędziliśmy na pozycji lidera. Wiosną próbowaliśmy grać trochę więcej w piłkę, odważniej i bardziej ofensywnie. Na starcie przegraliśmy jednak po 0:1 z Pogonią i Stalą, choć wydawało mi się, że pod kątem stylu zaprezentowaliśmy się lepiej niż bywało to zazwyczaj w rundzie jesiennej. A tu niespodzianka. Zero punktów. Przez kolejne miesiące trochę błądziliśmy. Szukaliśmy rozwiązań, które sprawiłyby, że wrócimy na zwycięską ścieżkę. Nigdy nie byliśmy tak słabi, jak wskazywałyby na to wyniki. Wierzyłem, że się obudzimy. I tak się stało.
Cóż, w Ekstraklasie nie opłaca się grać w piłkę.
Na to wychodzi.
Smutna refleksja!
W trzech pierwszych kolejkach tego sezonu raz zremisowaliśmy i dwa razy przegraliśmy. Potem skupiliśmy się na defensywie i już jakoś poszło, bo nie przegraliśmy szesnastu ligowych spotkań z rzędu.
W swoim ostatnim sezonie w Rakowie też byłeś o krok od sięgnięcia po mistrzostwo Polski. Teraz jesteś tego bliżej czy dalej niż wtedy?
Nie wspominam za dobrze mojej końcówki w Rakowie, bo przez ostatnie pół roku zdecydowanie za często wystawiano mnie na pozycji środkowego obrońcy. Teraz czuję, że ze Śląskiem możemy osiągnąć coś dużego, a dla mnie to może być najlepszy sezon w karierze.
Nie wiem za to, czy ten Śląsk jest bardziej gotowy na mistrzostwo niż tamten Raków. Jestem we Wrocławiu trzeci rok i pierwszy raz nie walczę o utrzymanie. Cieszymy się, jak daleko zaszliśmy, ale czy to nam należy się tytuł? Przyszłość pokaże…
To dość przytomne podejście. Chyba nie nosicie w Śląsku głowy w chmurach, prawda?
Nie, bo wiemy, jak Śląsk wyglądał w poprzednich latach. Latem 2023 roku zaszły w klubie zmiany. To dużo powie, ale celowaliśmy w miejsca 8-10. Liga potoczyła się jednak, jak się potoczyła, to coś pięknego, piszemy historię. Nie zamierzamy się zatrzymywać. Wcale nie jest powiedziane, że w przyszłości nie będzie jeszcze lepiej.
Kto jest kluczową postacią dla tej pozytywnej zmiany w Śląsku?
Niewątpliwie opaska kapitana dała dużo energii Erikowi Exposito. Skorzystał na tym cały zespół Śląska. Przed sezonem kluczowe ustalenia poczynili Jacek Magiera wraz ze swoim sztabem, dyrektorem sportowym, prezesem klubu i prezydentem miasta. Moim zdaniem to było najważniejsze.
Nie masz wrażenia, że Erik Exposito z wiosny jest zbyt często cieniem samego siebie z jesieni?
Nie odbieram tak tego. Widzę go codziennie. Wiem, jak pracuje. Oczywiście, każdy ma lepsze i gorsze mecze, ale też trzeba rozumieć, jak działa Ekstraklasa. Jesienią przeciwnicy przygotowywali się na nas zupełnie inaczej niż wiosną. Wcześniej odbierali nas jak drużynę z piętnastego miejsca w tabeli. Teraz jak zespół z podium. Siłą rzeczy kryciu i zatrzymaniu Exposito rywale poświęcali więcej uwagi. Mimo tego gra tak samo, strzelał ostatnio z Piastem, Wartą, Ruchem i Cracovią.
Dziwi cię trochę, że Śląsk jest w tabeli nad Rakowem? Mówiło się, że „Medaliki” po odpadnięciu z Ligi Europy szybko zniwelują wyrobią przez was przewagę punktową.
Nie zgadzałem się z takimi głosami, bo uważam, że Raków sprzed roku był silniejszy niż ten z tego sezonu.
Dlaczego? Wydali na transfery aż sześć milionów euro. Chyba że chodzi ci o odejście Marka Papszuna.
Nie znam trenera Dawida Szwargi. Wiem jednak, jak pracował Marek Papszun. I wiecie, wydanie sześciu milionów euro na transfery, czyli bardzo dużych pieniędzy wcale nie oznacza zdobycia mistrzostwa Polski. Trzeba jeszcze ten zespół poukładać, zorganizować grę. Oglądałem trochę meczów tegorocznego Rakowa i naprawdę nie są już tak silni jak rok temu.
John Yeboah był twoim zdaniem wart aż półtora miliona euro? Czy w szatni Śląska myśleliście sobie, że to aż za dobry interes?
Obie strony na tym zyskały. Klub zarobił fajne pieniądze, a John pokazał się w Lidze Europy i może iść dalej. Myślę, że w Śląsku nie dostałby takich ofert, jakie będzie miał teraz.
Tęskniliście za nim tak mocno, jak w lecie tęsknić będziecie za Exposito?
Nie wiem, czy będziemy musieli tęsknić, dopiero po sezonie sytuacja Erika się rozwiąże. W pierwszych dniach po odejściu Yeboaha byliśmy smutni, bo w Śląsku udowodnił wszystkim, jaki z niego jest „player”. Z drugiej strony, już jesień pokazała, że potrafimy poradzić sobie bez niego. Niewykluczone, że bez Exposito też będziemy w stanie grać jeszcze lepiej.
Namawiacie Exposito, żeby został w klubie? Pokazujcie mu, jaki fajny jest Wrocław, jakich ma super kolegów w Śląsku…
On to wszystko już wie! Nie ma sensu mu nic mówić. Ma swój mózg. Wie, czego chce i co będzie dla niego najlepsze. Jak się coś w jego sytuacji zmieni, to da nam znać. Teraz nie ma sensu o tym gadać. On sam czuje, że mamy przed sobą kapitalną okazję na zrobienie czegoś dużego.
Jeszcze za czasów rządów Papszuna mówiło się, że Exposito może trafić do Rakowa. Uważasz, że ten duet dobrze by ze sobą współgrał?
Uważam, że nie.
Odważnie.
Raków za Papszuna był bardzo ułożony taktycznie, oparty na zwartym systemie, wszyscy musieli twardo trzymać się wytycznych i swoich sektorów. Nie wiem, jak za trenera Szwargi, ale wcześniej „dziewiątka” w Rakowie musiała grać zespołowo, ostro harować na innych, pressować, zamykać przestrzenie. Exposito w Śląsku gra zupełnie inaczej. Szuka sobie przestrzeni, hasa własnymi ścieżkami, nie wchodzi w pole karne na dośrodkowania. Moim zdaniem w Rakowie miałby ciężko.
Może też tłumaczy to gorsze liczby Yeboaha.
Możliwe. Bałem się też trochę, jak od nas przychodził tam Fabian Piasecki. W Rakowie złapał jednak ten odpowiedni rytm i na „dziewiątce” grywał tam fajne mecze.
Twoim zdaniem Papszun powinien wrócić do Rakowa?
Ciężkie pytanie. Nie wiem, czego chce sam trener. Jeżeli jednak Michał Świerczewski chce zdobywać mistrzostwa w Ekstraklasie i powalczyć w Lidze Mistrzów, to moim zdaniem powrót Papszuna gwarantuje rozpoczęcie nowego wielkiego projektu.
Jaka jest jedna rzecz, którą Papszun mógłby nauczyć się od Magiery i jedna rzecz, którą Magiera mógłby nauczyć się od Papszuna?
Jacek Magiera mógłby się nauczyć od Marka Papszuna systemowej organizacji gry, a Marek Papszun od Jacka Magiera mógłby nauczyć się przygotowania mentalnego zespołu.
Jak wytłumaczyć to drugie?
Trener Papszun ma twardą rękę. Jacek Magiera jest za to doskonały w budowaniu relacji w bardzo ludzki sposób. Dla mnie to na plus, dużo rozmawiamy, trafia do mnie jego przekaz.
W jakim dziwnym miejscu rozmawiałeś z Magierą? Sebastian Bergier opowiadał, że trener na konwersację złapał go w saunie, w reprezentacji U-20 zdarzyło mu się dawać lekcję w windzie…
Jak tak myślę, to zdarzyło mi się już rozmawiać z trenerem Magierą i w saunie, i w windzie, więc nie wiem, jakie jeszcze inne dziwne miejsce można wymyślić!
Jak Magiera buduje relacje z piłkarzami?
Jest otwarty. Nie owija w bawełnę. Nie mydli oczu. Mówi tak, jak czuje. Ma indywidualne podejście. Wie, że jeden piłkarz się wkurzy, drugi będzie chciał dyskutować, nie przeszkadza mu to w przekazaniu prawdy.
Kogo według ciebie w Śląsku powszechnie się niedocenienia, bo naturalnie najwięcej mówi się o wspomnianym już duecie Exposito-Magiera?
Wydaje mi się, że Piotr Samiec-Talar. Ma siedem goli, sześć asyst. Coraz więcej się o nim mówi, ale wciąż za mało. Tak samo na coś więcej zasługuje Rafał Leszczyński. Cały rok utrzymuje dobrą formę. Moim zdaniem w tym sezonie to najlepszy bramkarz w Ekstraklasie.
Tak uważasz?
Na sto procent.
Nie wiem, czy wiesz, ale w końcówce sezonu walczycie o dwie rzeczy. Raz, że o mistrzostwo Polski. Dwa, że o miano najmądrzejszego dyrektora sportowego dla Davida Baldy. Śledziliście jego twórczość na Twitterze?
Ja akurat nie mam Twittera, więc nic o tym wszystkim nie wiem! Współpracę z dyrektorem Baldą sobie chwalę. Znam go sześć albo siedem lat. Miał wpływ na mój transfer do Rakowa. Odkąd przyszedł do Wrocławia, robi naprawdę dobrą robotę. Zrobił to, co zapowiadał. Pomógł zbudować fajny zespół, szatnia go lubi i docenia.
Do Pucharu Polski z Rakowem możesz dołączyć mistrzostwo Ekstraklasy ze Śląskiem. Po tym sezonie możesz być już właściwie w naszym kraju spełniony, więc pytanie: ile lat gry na dobrym ligowym poziomie ci zostało?
Wszystko zależy od zdrowia. Będę starał się trzymać poziom. Nie schodzić poniżej pewnej granicy. O tym rozmawiałem niedawno z dyrektorem Baldą przy okazji przedłużenia kontraktu ze Śląskiem o dwa lata. To mój cel, żeby w tych dwóch kolejnych sezonach znaczyć w Ekstraklasie przynajmniej tyle samo, ile w tej chwili.
Rozmawiali Weszłopolscy
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- Wańka-wstańka. Ruch Chorzów spada mocniejszy
- Na Rumaku do grona średniaków. Lech sam sobie strzela gole!
- Skorża, Frederiksen czy ktoś inny? Lech Poznań i poszukiwanie trenera idealnego
Fot. Newspix