Stało się, bo miało się stać – Bayer Leverkusen znów dziś nie przegrał i w sumie uzbierał już 49 (słownie: czterdzieści dziewięć) kolejnych spotkań bez porażki! Teraz wreszcie zaczniemy trochę spokojniej przyglądać się popisom piłkarzy Xabiego Alonso, bo wreszcie udało im się pobić ten wieloletni rekord wyśrubowany przez Benfikę sześć dekad temu. Zasadnym pozostaje jednak pytanie, czy Aptekarze jeszcze kiedykolwiek przegrają? I czy mogą wreszcie przestać strzelać gole w ostatnich minutach meczu?
Śmiechy na bok. Porażka musi ich w końcu dopaść, ale nie dziś i nie w tegorocznym półfinale Ligi Europy. Maszyna Xabiego Alonso odprawiła z kwitkiem Romę, która, ludzie, jakim cudem, jeszcze w 97. minucie tego meczu prowadziła. Jeśli przyjdzie wam kiedyś pisać jakąkolwiek relację z meczu Aptekarzy, pewnie zrozumiecie jak to jest rozwodzić się równolegle na temat ich porażki i kolejnego cudu. A na koniec połowę pracy wyrzucić do kosza.
Teraz dostaniecie akurat tę część tekstu, która powstawała sobie na przestrzeni całego meczu, ale nie powinna. Gdyby dziś grała jakaś inna, normalna drużyna, to nawet byśmy nie rozważali takiej opcji. Nikt normalny nie babrałby się w podwójnej robocie, bo i po co. Ale trzeba, bo żyjemy w świecie, w którym to Bayer Leverkusen ustala zasady. Obowiązuje fizyka Bayeru Leverkusen, grawitacja Bayeru Leverkusen i genetyka Bayeru Leverkusen. Wszystko Bayeru Leverkusen wszędzie wokół. Brak słów na to, co oni robią i już zrobili w trwającym sezonie.
AS Roma odrabia straty po dwóch rzutach karnych!
Jak odpowiedzą piłkarze Bayeru w doliczonym czasie gry? pic.twitter.com/92L5Leot5t
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) May 9, 2024
A dziś znowu nie było łatwo. Roma prowadziła już 2:0 i była o krok od dogrywki. Dwa gole Paredesa z rzutów karnych napędziły kibicom zgromadzonym na BayArenie niezłego stracha. Jak to? Ich Bayer miałby przegrać? No i właśnie nie.
Najpierw przedziwny samobój Maciniego, który podciął Włochom skrzydła. Niby niezbyt groźna sytuacja, ale piłkarz Romy miał wielkiego pecha i skierował piłkę do własnej bramki.
🔥Kuriozalny samobój Manciniego! Sceny w Leverkusen
Bayer ma kontaktowego gola w 82. minucie pic.twitter.com/qNfF6S2A1k
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) May 9, 2024
A potem Bayer Leverkusen w najczystszej postaci. Za dwadzieścia lat będziemy mówili, że ktoś “odwalił Bayer Leverkusen”, a polscy raperzy już od początku tegorocznych wakacji będą nawijali, że “strzelają późno jak Bayer Leverkusen”. Z każdym kolejnym golem Aptekarzy w końcówce meczu, piłka nożna staje się popkulturą na naszych oczach.
TO SĄ KOSMICI! 🛸
Rekordowy Bayer Leverkusen niepokonany po raz 4⃣9⃣. z rzędu! Gol na wagę remisu z Romą padł – a jakże – w 97. minucie! pic.twitter.com/0bOQUvUAas
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) May 9, 2024
Roma chciała dziś być dzielna, ale koniec końców skończyła tak, jak kończy każdy, kto rzuca wyzwanie ekipie Xabiego Alonso. Pożarta, przeżuta i wypluta na boisko. Byłoby ich nawet trochę szkoda, ale w sumie to fajnie, że żyjemy w tym zarządzanym z Leverkusen matriksie. Jest o czym pisać i jest czym się zachwycać. Bo to już naprawdę zachwyt.
Bayer – Roma 2:2 (0:1)
Mancini (sam.) 82′, Stanisić 90’+7 – Paredes 43′, 66′
Piękny wieczór w Bergamo!
Atalanta spróbuje w finale dokonać niemożliwego i zmierzy się z tym przeklętym Bayerem. Gian Piero Gasperini zadbał dziś, by jego podopieczni wyszli na mecz z Marsylią skoncentrowani i pokazali gościom z Francji jak dokręca się śrubę. Z pierwszego meczu Włosi przywieźli do domu remis i przed rewanżem wydawało się, że korzystając z atutu swojego boiska mogą mieć dziś drobną przewagę. A ostatecznie mieli przewagę wielką.
Do przerwy Atalanta gniotła drużynę z Marsylii. Dosłownie. Garść strzałów, szklanka groźnych akcji, sporo zamieszania i wszystko doprawione wysoką intensywnością. Doskonały przepis na doskonały wynik, który udało się dziś wykręcić piłkarzom Gasperiniego, którzy wyglądali dziś jak potencjalni zwycięzcy tegorocznej edycji Ligi Europy. Gdyby tylko w finale nie czekał na nich bestia z Leverkusen…
W momentach, w których brakowało odrobiny jakości, Włosi nadrabiali zaangażowaniem i w ten sposób kompletnie wytrącili wszystkie atuty z rąk rywali. Z gry udało się całkowicie wykluczyć Aubameyanga, na bokach nie pohasali sobie Clauss z Merlinem, w środku pola też niewiele dało się zlepić… degrengolada. Wszystko dzięki dobrej i agresywnej posatwie gospodarzy, którzy postarali się, aby marsylczykom było w Bergamo wyjątkowo niekomfortowo.
Tym, który przekonał nas, że to Atalanta zasługuje na prawo do gry z wielkim i niepokonanym Bayerem, był bez wątpienia Ademola Lookman. Całkiem szczęśliwy gol w pierwszej połowie i asysta przy drugim trafieniu uczyniły dziś z Nigeryjczyka prawdziwą gwiazdę półfinałowego dwumeczu. Swoje trzy grosze dorzucił też w końcówce El Bilal Toure i Włosi ostatecznie pogrążyli Marsylię, która właściwie nie istniała dziś na boisku.
Atalanta – Marsylia 3:0 (1:0)
Lookman 30′, Ruggeri 52′, Toure 90’+4
Dobrze dysponowany Lookman przyda się Atalancie podczas finału Ligi Europy w Dublinie. Niewykluczone, że na mecz finałowy warto zatrudnić także egzorcystę, kilku szamanów, wróżkę i radiestetę. Innego sposobu na Bayer może po prostu nie być…
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- PZPN i kluby pracują nad przepisem o młodzieżowcu. Znamy szczegóły nowej propozycji
- Joselu. Bezcenny dubler w madryckim Hollywood
- Apolityczny i rodzinny Rybus świętuje Dzień Zwycięstwa w Rosji
Fot. Newspix