Reklama

Klątwa Zagłębia Sosnowiec

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

06 maja 2024, 20:28 • 4 min czytania 58 komentarzy

28 maja 2023 roku. Mecz, który miał dać Wiśle Kraków bezpośredni awans do Ekstraklasy. Wystarczyło wygrać z ówczesnym średniakiem ligowym. I po pierwszej połowie prowadzeni przez Radosława Sobolewskiego piłkarze prowadzili. W drugiej części meczu odpowiedzieli goście, którzy wywieźli komplet punktów z Krakowa i “Biała Gwiazda” zamiast znaleźć się na 2. miejscu w tabeli, ugrzęzła w strefie barażowej. Dziś wydawało się, że nie można tego meczu nie wygrać. Rywale w końcu oficjalnie już spadli, nie mają szans na utrzymanie. Ostatni ligowy mecz wygrali 15 września. Ostatni domowy dwa tygodnie wcześniej. Dwadzieścia dwa mecze bez zwycięstwa. Dwadzieścia dwa mecze.

Klątwa Zagłębia Sosnowiec

W pierwszej odsłonie Wisła Kraków miała sytuacji co nie miara. Do momentu strzelenia bramki przez rywali była konkretna, szybka i zdecydowana. Wydawało się, że zdobyty gol przez Angela Rodado – który ostatecznie uznany nie został – to będzie wiatr w żagle dla zespołu z Krakowa i worek z bramkami zaraz się otworzy.

Zagłębie Sosnowiec – Wisła Kraków 1:1. Gospodarze kończyli w dziesiątkę, Sobczak zmarnował jedenastkę

Sensacyjnie to jednak gospodarze otworzyli wynik. Budowali atak. Akcja jak każda inna, piłka z prawej do lewej, dogodne miejsce do strzału miał Maksymilian Rozwandowicz i zwyczajnie próbował uderzyć. Okazało się, że 29-latek miał strzał życia. Nic nie mógł zrobić Anton Chichkan. Każdy bramkarz w tej lidze by to przepuścił.

Widoczny był zryw gości po straconej bramce, ale też Zagłębie mogło się podobać. Podopieczni Marka Saganowskiego grali do przerwy mądrze, wybijali rywali z rytmu, korzystali z tego, że Wisła była nerwowa i rozjuszona. Najlepszym dowodem była zadziwiający rajd Sebastiana Boneckiego, kiedy minął z dużym luzem czwórkę (!) piłkarzy “Białej Gwiazdy”. Brakowało tylko dogrania na nos do partnera i bramki na 2:0.

Z drugiej strony oglądaliśmy też ofiarne zachowania w obronie sosnowiczan. Pod koniec pierwszej połowy metr przed linią bramkową piłkę wybijał Dominik Jończy. Interwencja stopera z 70. minuty to też był majstersztyk, Wisła zagrała kapitalny kombinacyjny atak, Goku przyjął piłkę, minął Williama Remy’ego i uderzył prawie perfekcyjnie. Prawie, bo futbolówkę głową na rożny skierował Jończy.  Kilkukrotnie też ratował skórę swoim kolegom Hubert Matynia swoim interwencjami.

Reklama

Od 58. minuty gospodarze jednak tylko skupili się na obronie. Nie można też ich zresztą winić, w końcu grali jednego piłkarza mniej po tym, jak drugą żółtą kartką został ukarany Artem Polyarus.

To, co działo się jednak w ostatnich trzydziestu minutach… cóż. Festiwal nieskuteczności Wisły Kraków – tak to można w zasadzie opisać. Piłkarze gości próbowali, urywał się Szymon Sobczak, szukał sposobu na strzelenie bramki Angel Rodado. Słowem: działo się. I tylko gdyby nie kapitalna forma Mateusza Kosa oraz ofiarności obrońców, to “Biała Gwiazda” zdobyłaby gola wyrównującego dużo wcześniej.

I być może by wygrała. Przewaga po ich stronie była ogromna, jakość piłkarska także przemawiała za nimi.

Rozpaczliwa gra obronna i nieskuteczność gości powodowała, że Wisła biła głową w mur do 90. minuty. Mając w głowie finał Pucharu Polski możemy powiedzieć, że ostatnio podopieczni Alberta Rude strzelają tylko w doliczonym czasie gry – tak było z Pogonią czy z Resovią (1:1) dwie kolejki temu.

Dogranie w punkt Igora Sapały, piękne wykończenie Rodado i gol na 1:1. Wiara. Zerwanie się. Pójście po kolejną bramkę.

Osiem doliczonych minut oznaczało dla zawodników Zagłębia potwornie długą walkę o zachowanie remisu. Udało się to osiągnąć dzięki zawziętości oraz koszmarnie wykonanej jedenastce przez Szymona Sobczaka. Ciężko wytłumaczyć i ubrać w słowa próbę napastnika Wisły Kraków. Presja? Ciężar meczu? Fakt, że to właśnie z Zagłębia Sosnowiec trafił do Wisły Kraków?

Reklama

W każdym razie, możemy sobie darować opis uderzenia 31-latka. Powiemy tylko jedno: to powinien być gol, Wisła powinna wywieźć komplet punktów z Sosnowca.

Po spotkaniu wiemy jedno: matematycznie “Biała Gwiazda” ma jeszcze szansę na awans bezpośredni (druga Arka Gdynia ma dziewięć oczek więcej), ale w praktyce pozostała walka o jak najwyższe miejsce w kontekście barażów. Stadion przy Reymonta to dom Wisły Kraków, to twierdza. Publiczność wiele razy niosła wiślaków i była realnym dwunastym zawodnikiem.

Patrzymy w terminarz Wisły Kraków:

  • 11.05 – Lechia Gdańsk (1. miejsce) – dom
  • 18.05 – GKS Katowice (3.) – wyjazd
  • 26.05 – Termalica (13.) – dom

Czy “Biała Gwiazda” sięgnie po dziewięć punktów w tych spotkaniach? Bardzo wątpliwe. Ale trzeba próbować, bo koszmarną puentą sezonu byłaby wygrana na Narodowym w Pucharze Polski, ale wyłożenie się na ostatniej prostej w lidze i nie zakwalifikowanie się do baraży.

Scenariusz mało realny, ale możliwy. Wisłę naciska Górnik Łęczna, Motor Lublin i Odra Opole.

Na końcu tylko napiszemy – brawa dla Zagłębia. Poważnie. Mądrze chcieli rozegrać ten mecz. Brakowało jakości, ale to zrozumiałe. Ostatecznie, widać, że projekt o nazwie Zagłębie Sosnowiec Marka Saganowskiego ma przyszłość.

Zagłębie Sosnowiec – Wisła Kraków 1:1 (1:0)

Rozwandowicz 26′ – Rodado 90′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Betclic 1 liga

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

58 komentarzy

Loading...