Dominacja Maxa Verstappena często nie pozwala nawet pomyśleć o tym, że ktoś mógłby Holendrowi wykraść triumf w którymkolwiek Grand Prix. A jednak w tym sezonie stało się to już po raz drugi. Lando Norris świetnie wykorzystał wszystkie okoliczności Grand Prix Miami i sięgnął po pierwsze w karierze zwycięstwo w wyścigu F1.
Już od początku Grand Prix Miami widać było, że dziś Verstappen nie ma takiego tempa, jakim dysponował choćby w sobotnim sprincie, gdy odjechał rywalom. Z kolei McLaren – wręcz przeciwnie. Jego bolidy tempem imponowały, choć na początku wyścigu robił to głównie Oscar Piastri. Australijczyk na starcie zyskał kilka pozycji, a potem spokojnie poradził sobie z dwójką kierowców Ferrari. Potem co prawda pozycję na rzecz Leclerca stracił, a zasługa to… błędnej strategii zjazdu do alei serwisowej. I tu ukłony dla Ferrari, które w tym roku naprawdę wygląda jak ekipa potrafiąca dobrze planować wyścigi. A to nadal względna nowość.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Z przodu stawki Verstappen sygnalizował ekipie, że brak mu przyczepności. Holender zresztą w pewnym sensie wymusił wirtualną neutralizację, gdy w jednym z zakrętów ściął słupek… i właściwie przegrał tym sobie wyścig. Bo w trakcie rzeczonej neutralizacji większość kierowców zjechała do alei serwisowej. Kto tego nie zrobił? Lando Norris. Opłaciło się jakiś czas potem, gdy Kevin Magnussen uderzył w Logana Sargeanta. Na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, a Lando dostał darmowy pit stop, po którym pozostał liderem.
Został też nim po restarcie, choć Max Verstappen go atakował. Nieskutecznie jednak, chwilę później ponownie żalił się ekipie, że jego bolid po prostu ciężko się dziś prowadzi. A Norris z tego korzystał i powoli, powolutku Maxowi odjeżdżał. Na sekundę, dwie, trzy, w końcu pięć i aż siedem. W pewnym momencie stało się jasne, że jedynym, co może Lando powstrzymać od wygrania Grand Prix Miami, są jego nerwy. Utrzymał je jednak na wodzy, dojechał na pierwszym miejscu i wreszcie się przełamał.
Wreszcie, bo przecież kilkukrotnie był już blisko. Najbardziej pamiętne jest zapewne Grand Prix w Soczi, gdy jechał po wygraną, ale nagle lunęło, a Brytyjczyk wraz z zespołem podjął złą decyzję dotyczącą opon. Wtedy się nie udało, ale w Miami wreszcie wszystko poszło tak, jak miało. Norris miał tempo, miał chłodną głowę, miał też nieco szczęścia. A to jednak jest potrzebne, by w tym sezonie pokonać Maxa Verstappena. Nawet jeśli ten narzeka na swój bolid, bo przecież mimo tego dojechał na drugim miejscu. Podium Grand Prix uzupełnił Charles Leclerc.
Grand Prix Miami. Top 10:
- Lando Norris
- Max Verstappen
- Charles Leclerc
- Carlos Sainz
- Sergio Perez
- Lewis Hamilton
- Yuki Tsunoda
- George Russell
- Fernando Alonso
- Esteban Ocon (pierwszy punkt dla Alpine w tym sezonie!)
Fot. Newspix