Prezes Pogoni Szczecin, Jarosław Mroczek był, razem z Jarosławem Królewskim, gościem Weszło TV przed finałowym starciem “Portowców” z Wisłą Kraków w Pucharze Polski. Zapytany o kondycję polskich arbitrów w ostatnich tygodniach, zdradził, jaka sytuacja wciąż jest rozpamiętywana w Szczecinie.
Jarosław Mroczek powiedział, że choć zdaje sobie sprawę, że prowadzenie spotkania na najwyższym poziomie nie jest łatwą profesją, to liczy na to, że pomyłki, zwłaszcza takie, jakie dotknęły jego drużynę, będą się zdarzały coraz rzadziej.
– Nie chciałbym oceniać pracy arbitrów. My emocjonalnie podchodzimy do meczu i czasem widzimy błędy, tam gdzie ich nie ma. Ale czasem też są i zdaję sobie sprawę, że sędziowanie jest trudną pracą – powiedział prezes Portowców
– Ja mogę ciągle przywoływać mecz z ubiegłego sezonu z Górnikiem i zachowanie sędziego na VAR-ze, który do tej pory nas nie przeprosił. Arbiter główny (Tomasz Kwiatkowski, arbiter czwartkowego finału PP – dop. red.) zareagował, przyznał się, że się pomylił. Według mnie bardzo porządnie się zachował, bo błąd był ewidentny. Mamy wielki żal do sędziego Stefańskiego, który nie zdobył się na takie coś, że “kurczę zaspałem”, bo to on miał obowiązek podpowiedzieć sędziemu głównemu – dodał rozgoryczony Mroczek
Sprawa dotyczy oczywiście błędu z końcówki ubiegłej kampanii, który w ostatecznym rozrachunku pozbawił Pogoni trzeciego miejsca na koniec sezonu, po porażce z Górnikiem. Na najniższym stopniu podium ostatecznie stanęli zawodnicy Lecha Poznań, którzy wyprzedzili zespół “Portowców” zaledwie o jeden punkt.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jens Gustafsson: Pogoń gra tak, jak pragną nasi kibice [WYWIAD]
- Malec: Gram coraz lepiej. Reprezentacja nie jest odległym marzeniem
- Odrdzewianie wspomnień. Ile znaczy dla Wisły Kraków finał Pucharu Polski
- Nie jesteś sam. Dymkowski walczy z nieuleczalną chorobą
Fot. Fotopyk