Reklama

Zapachy Białegostoku. Jadze kibicują niespotykanie spokojni ludzie

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

27 kwietnia 2024, 11:05 • 6 min czytania 45 komentarzy

Wsiadałem w pociąg do stolicy Podlasia zastanawiając się, co poczuję, wysiadając. Najpierw klasyczny zapach dworca kolejowego, każdy pachnie tak samo, bez zaskoczenia. Potem zapach koszonej gdzieś w pobliżu trawy. Kilka kroków dalej zapach palonej gumy, gdy jakiś narwany kierowca postanowił ruszyć ze świateł z piskiem opon. Później woń jedzenia, więc w porze obiadowej praca musiała zejść na dalszy plan. Mimo usilnych starań, jak Bono, nadal nie znalazłem tego, czego szukam. A nie będę tu siedział w nieskończoność, więc ostatecznie stwierdzam – w Białymstoku (jeszcze) nie pachnie mistrzostwem Polski. I zawijam się do domu.

Zapachy Białegostoku. Jadze kibicują niespotykanie spokojni ludzie

Zdarzają się takie momenty, kiedy miasto próbuje nabrać przypadkowego przechodnia i bardzo sprawnie udaje, że jest gotowe na sukces. Pomalowane bloki, plakaty meczowe na słupach ogłoszeniowych, kibice w koszulkach, spore zainteresowanie lokalnej prasy – wszystko to jest jednak takie stonowane i ugładzone. Jagiellonię nazywa się wprost drużyną grającą atrakcyjny futbol i zasługującą na ostateczny triumf w ligowych rozgrywkach, ale nie ma mowy o mocnych deklaracjach. Wszystko ostrożne, asekuranckie. Niektórych osób nie udało mi się nawet namówić do potwierdzenia, że Jaga „gra o mistrza”, bo przecież „o tytule zadecyduje dopiero ostatnia kolejka”. Nieprawdopodobne? Wsiądźcie w pociąg do Białegostoku i sami sprawdźcie.

Spotkałem się z opiniami, które przekonują mnie, że uśredniony kibic Jagiellonii ma anielską cierpliwość do wszystkiego, co dzieje się w klubie i z klubem, a jego spokój jest wręcz przesadną wariacją na temat spokoju olimpijskiego.

Przecież nie muszą dziś wygrać. Jak nie wygrają, to nic się nie stanie.

Sama prawda, trudno polemizować.

Reklama

Dopiero co prawie spadliśmy, drugie czy trzecie miejsce to też będzie sukces.

Ktoś powie minimalizm, a ja powiem, że znów sama prawda.

Fajne byłoby mistrzostwo, ale jak nie uda się teraz, to można też w przyszłym roku. Albo następnym.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Przecież Jagiellonia czeka na mistrzostwo Polski odkąd tylko powstała, więc jeden sezon wte czy wewte nikomu tam nie robi różnicy. Zaczepiani kibice, jeśli akurat nie odmawiali krótkiej rozmowy, byli wczoraj w większości usposobieni bardzo spokojnie. Bez większych emocji przekonywali, że Jagiellonia to zawsze powód do dumy, a mistrzostwo pomoże to zrozumieć także tym nieprzekonanym. Ale nie jest absolutnie konieczne.

***

Obrazek pierwszy: Sklep

Kolejka w małym markecie przy ulicy Bema. Czterdziestolatek chce się już wymknąć z zakupami, ale zaczepiony przez staruszkę, pozwala sobie na chwilę interakcji: – A bo to do meczu trzeba się przygotować – mówi mężczyzna.

Reklama

A to co? Jaga gra?

– No jak to pani nie wie! No gra, wieczorem dzisiaj.

Łeee, to dużo policji znowu będzie, pan nie idź.

– Właśnie idę.

Nie idź pan, bo cię zamkną jeszcze.

– Nie, gdzie tam…

A to z kim grają?

– Z Pogonią.

Aaaa, oni ze Szczecina są…

Mężczyzna sprawnie wymknął się ze sklepu i nie zdążył nawet potwierdzić, że Pogoń jest ze Szczecina. Staruszka kontynuowała jeszcze wątek potencjalnego starcia z mundurowymi i próbowała przekonać kilka przysłuchujących się osób, że policja to zawsze bije niewinnych.

Każdy w sklepie wiedział, o czym mowa. Jaga jest elementem miejscowej tożsamości i powoli, z tą, tak uciążliwą dla szukającego sensacji mnie, podlaską wstrzemięźliwością, należy przyznawać, że piłka nożna staje się w Białymstoku modna. Prawie dwadzieścia tysięcy kibiców oglądających na żywo mecz z Pogonią nie może się mylić – warto przychodzić na stadion, na którym można oglądać jedną z najlepszych drużyn w Polsce. A czy najlepszą? Jest jeszcze czas, spokojnie, wszystko po kolei. Najlepsza to nie, po prostu jedna z najlepszych.

Obrazek drugi: Stadion

Na rogatkach sektora rodzinnego łapię na krótką rozmowę syna z tatą, obaj już dawno po osiemnastych urodzinach.

Dużo ludzi będzie, nie?

– No tu teraz otworzyli za bramką, bo wcześniej to kładli jakieś reklamy, a teraz normalnie sprzedają bilety. Będzie sporo.

Myślicie, że Jaga idzie po mistrza? Frekwencja to chyba nie przypadek…

– Czy po mistrza? Ja pamiętam taki sezon – to było 16/17 – niby walka do końca, do ostatniej kolejki, ale co z tego, skoro nas wyprzedzili. To trzeba spokojnie do tematu podejść, nie ma co się podpalać, bo zawsze mogło być gorzej, nie? Niech wygrają mistrza, jasne. Ale jak nie wygrają, to się świat nie zawali.

Dużo osób tak myśli, słyszałem sporo takich opinii.

– To też na pewno zależy, gdzie spytasz. Tu na tej długiej trybunie – syn zaczyna mi rysować w powietrzu kreski, dzieląc stadion na części – to raczej taka opinia będzie królować. Tu obok to głównie jacyś nowi kibice, skoro przychodzą na te nowe miejsca, to pewnie myślą podobnie. Tam na przeciwko to wiesz (VIP – przyp. AF)… A co innego usłyszysz pewnie, jak pójdziesz na tę trybunę ultrasów.

Powinienem tak bez barw?

– Nie, nie, tu nie ma ryzyka raczej. To zawsze brzmi tak groźnie, ale większość ludzi jest po prostu normalna. Tam też, wiesz, doping dopingiem, ale chodzą tam normalne chłopaki, nikt nikomu krzywdy nie zrobi. My to lubimy sobie po prostu usiąść, obejrzeć mecz, wypić piwko, a oni zamiast tego lubią pokrzyczeć i to nas różni.

Trochę zagrałem z tą obawą o własne zdrowie, ale nie była całkowicie bezpodstawna, skoro panowie akurat przygotowywali oprawę, a ja miałem zamiar zaczepiać ludzi w okolicy i przy okazji budzić uzasadnione podejrzenia, że patrzę im na ręce i coś kombinuję. Bo w sumie patrzę i coś kombinuję…

Obrazek trzeci: Ultra

Kombinuję, skąd wytrzasnąć kogoś, kto mi powie bez zawahania, że Jagiellonia zostanie mistrzem Polski. Takiego pewnego siebie, przekonanego o doskonałości swojej ukochanej drużyny. Potrzebny mi jakiś prawdziwy fanatyk.

Jaga mistrzem?

– A kto inny?

Lech? Pogoń?

– No weź. Jaga mistrzem.

Jest! Mam, trochę wymuszoną, ale mocną deklarację. Ultrasi są o wiele bardziej przekonani, że Jagiellonia osiągnie ten swój wielki sukces. A przynajmniej byli przed meczem, bo spotkanie z Pogonią mogło wlać i w ich wierne serca niepewność. W każdym razie na 26 kwietnia, na godzinę przed meczem z Portowcami, Jagiellonię z pucharem za mistrzostwo Polski widzą tylko najbardziej zagorzali fani. Trzej z czterech, których udało mi się zagadać.

Żałuję, że nie przeliczyłem, ile osób zaczepiłem tego dnia w Białymstoku, bo mógłbym to wszystko przedstawić w procentach – piękny wykres kołowy i na niego naniesione dane z ledwie trzech interakcji, które zaowocowały stwierdzeniem „tak, Jaga zostanie mistrzem”. Reszta to tonowanie nastrojów i „zobaczymy”.

Adrian Siemieniec, Jagiellonia Białystok

***

Cztery mecze dzielą Jagiellonię i białostockich kibiców od mistrzostwa Polski. Miesiąc grania i co najmniej dwa punkty zapasu po tej kolejce. Nikt się tam jednak nie wierci na swoim siedzeniu i nie denerwuje na zapas. Nie przebiera przed meczem nogami.

To chyba zasługa Adriana – słyszę na trybunie prasowej. – On wprowadza taką atmosferę spokoju i wszyscy bardzo uważają na mocne deklaracje.

Opcje są trzy.

  1. To ładnie brzmiący farmazon i wielu jest zapatrzonych w Adriana Siemieńca aż do przesady, czego nie mogę wykluczyć.
  2. Opiekun Jagiellonii naprawdę stał się w Białymstoku kimś więcej niż trenerem, w co też jestem gotów uwierzyć.
  3. Opcja pośrednia, zakładająca, że na kibiców Jagi wcale nie trzeba wpływać, bo są tacy powściągliwi z natury.

Nie będę zgrywał wielkiego eksperta od spraw białostockich, bo byłem w stolicy Podlasia tylko przez dobę. Niby nie próżnowałem, ale nie mogę z całą mocą stwierdzić, że ostrożność to specyficzna cecha kibiców z Białegostoku. Próbka mojego „badania” była zdecydowanie za mała, żeby potwierdzić jednoznacznie tezę o naturalnej powściągliwości fanów Jagiellonii. Jednego jestem pewien – w całym mieście może i pachnie modą na Jagę, ale zapachu mistrzostwa Polski nie uświadczysz. Niby są gotowi na sukces, ale panuje tam taki spokój, że gdybym nie wiedział, że wygrana w Ekstraklasie czai się za rogiem każdej ulicy w Białymstoku, to po dniu w tym mieście na pewno bym się nie zorientował, co wielkiego mogą wyczarować trener Siemieniec i jego piłkarze.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
0
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
0
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Komentarze

45 komentarzy

Loading...