Początek meczu dla Brighton zapowiadał się obiecująco. W trzeciej minucie do strzału doszedł Danny Welbeck, ale były napastnik Manchesteru United uderzył nieczysto i skończyło się na strachu. City zaczynało leniwie, na odpowiednie obroty goście wskoczyli dopiero po kwadransie. Tyle że jak już włączyli tryb „wygrywanie”, to nie było czego zbierać. Na Amex Stadium oglądaliśmy dziś straszliwie jednostronny mecz. Tak w skrócie – jedni grali, drudzy wyjmowali piłkę z siatki.
Dla niezorientowanych: Manchester City wygrywa każdy z pięciu meczów do końca sezonu i zdobywa czwarty tytuł mistrza Anglii z rzędu jako pierwszy klub w historii rozgrywek. Dziś podopieczni Pepa Guardioli zrobili w tym kierunku ważny krok. Co prawda plasują się tuż za Arsenalem, jednak mają do rozegrania jedno spotkanie więcej.
Na stadionie Brighton mieli właściwie gierkę treningową. I nie przesadzamy: biło po oczach różnicą w jakości, w szybkości rozgrywania akcji i w pazerności w pójściu na piłkę. Gospodarze też sobie specjalnie nie pomagali, próbując z uporem maniaka rozgrywać piłkę od linii obrony. Przegrywamy 0:2? A co tam, grajmy od tyłu, w obecności kilku piłkarzy gości, którzy stali właściwie w polu karnym Brighton. Przecież nic się nie może stać. Prawda?
Prawda?!
No właśnie, że, do cholery, może. Na przykład taki Valentin Barco, który przed meczem miał na koncie rozegraną minutę (!) w Premier League, a wcześniej jedenaście w Pucharze Anglii, źle przyjmuje piłkę i podaje pod nogi Bernardo Silvy. Ten wykłada do Phila Fodena, a Anglik chwilę później cieszy się z drugiego gola.
PHIL FODEN AGAIN WITH ANOTHER GOAL 3-0 MAN CITY!!! Best in the world pic.twitter.com/bitCjtHKJH
— Jacky (@MCFC_Jacky) April 25, 2024
Trzecią bramkę zawodnicy Brighton właściwie strzelili sobie sami.
Gospodarze wyglądali kiepsko, za każdym razem o dwa tempa spóźnieni, dawali rywalom zbyt dużo miejsca, gubili krycie. Tak padła bramka na 0:1, gdzie Jakub Moder nie przypilnował Kevina De Bruyne, a wcześniej zabrakło doskoku do Fodena, który znalazł korytarz i dograł do Kyle’a Walkera. Belg pięknie uderzył szczupakiem i tak zaczęło się strzelanie. Później Foden trafił po raz pierwszy, choć tutaj reprezentant Anglii miał sporo szczęścia, bowiem piłka po jego uderzeniu z rzutu wolnego odbiła się od pleców Pascala Grossa i zmyliła interweniującego Jasona Steele’a.
Tego się chyba nie spodziewaliśmy. Kevin De Bruyne strzela jak Haaland w najlepszej formie#domPremierLeague pic.twitter.com/kjlYjb9VxM
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) April 25, 2024
Ostatnia bramka padła w drugiej połowie, która w wykonaniu podopiecznych De Zerbiego generalnie nie była zła. Piłkarze City zdjęli nogę z gazu, zeszli Foden, De Bruyne czy Bernardo Silva. „Mewy” jednak nie były w stanie niczym gościom zagrozić, kilkukrotnie urwał się najlepszy dziś na placu wśród gospodarzy Joao Pedro.
Moder grał do 56. minuty. Czy zapamiętamy ten występ? Niezbyt. Kilka razy szukał odbioru, grał blisko De Bruyne, starał się utrudniać grę Fodenowi. Ale jak inni piłkarze Brighton – był za wolny, zbyt przewidywalny, nie był w stanie czymkolwiek zaskoczyć maszynę Pepa Guardioli.
Sprawdźmy terminarz piłkarzy City, którzy mistrzostwo mają teoretycznie w garści. A może inaczej – wszystko w ich rękach:
- Nottingham (wyjazd)
- Wolves (dom)
- Fulham (wyjazd)
- Tottenham (wyjazd)
- West Ham (dom)
Poza dwójką ostatnich przeciwników, mowa o konfrontacjach z dołem tabeli, więc przynajmniej początek tego finiszu sezonu wydaje się spacerkiem. Dodajmy, że kilka dni po ostatniej kolejce Premier League, zawodnicy City zagrają z rywalami zza miedzy, Manchesterem United, o Puchar Anglii. „Obywatele” mogą więc zakończyć ten sezon z dwoma trofeami. Ale mogą też oczywiście zostać z niczym.
Brighton – Manchester City 0:4 (0:3)
De Bruyne 17′, Foden 26′, 34′, Alvarez 62′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham
- Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
- Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne
Fot. Newspix