W jakim aspekcie Sławomir Peszko już w tej chwili przerasta wielu dobrych trenerów? Czy projekt Wieczystej Kraków ma sens? Co po awansie do II ligi? Czy Jacek Góralski zrobił swój słynny tatuaż z podobiznami dziesięciu trenerów, którzy zmienili jego życie? Czym imponuje mu Adrian Dieguez? Jaki jest problem Legii? Na te i na inne pytania w rozmowie z Weszłopolskimi odpowiada Michał Pazdan. Zapraszamy.
Gdzie sięgają ambicje Wieczystej?
Chyba tylko prezes Wojciech Kwiecień wie, gdzie jest sufit tego projektu. W tym roku cała Wieczysta poszła do przodu. Przychodziłem po nieudanym sezonie i w klubie czuć było niezadowolenie brakiem awansu do II ligi. To wciąż tylko III liga, ale jest pozytywna napinka, żeby w kolejnych latach było już tylko pięcie się w górę.
Wieczysta w osiemnastu meczach ligowych pod wodzą Sławomira Peszki nie przegrała jeszcze ani razu. „Peszkin” jest tak dobrym trenerem czy przy tak napakowanym składzie wyniki tego typu nie powinny nikogo szokować?
Czy jest takim dobrym trenerem? Ostatnie kilkanaście spotkań wygraliśmy, po drodze przydarzył nam się tylko jeden remis z Podlasiem Biała Podlaska. Za jego kadencji wszystko zaczęło się zazębiać. Też jestem w specyficznej sytuacji, bo szesnastu czy siedemnastu latach znalazłem się na tak niskim poziomie rozgrywkowym. I wiecie co, ta III liga nie jest taka słaba. To wąskie gardło, tylko jeden klub awansuje wyżej, trzeba być zaangażowanym, wykonywać swoje obowiązki, żeby ktoś cię nie prześcignął.
Sławek Peszko nas pociągnął. Na początku dziwnie czuł się w roli trenera. Wiadomo, stawiał pierwsze kroki. Z meczu na mecz się jednak docieraliśmy, było coraz lepiej, w tej rundzie fajnie to wygląda. Nie ma w tym przypadku, normalnie trenujemy, to nie jest tak, że panowie piłkarze przyjeżdżają sobie pokopać w III lidze. Nie, pod kątem intensywności i profesjonalizmu tygodniowy mikrocykl wygląda normalnie, jak w Ekstraklasie. Jako zawodnicy dbamy, żeby to miało ręce i nogi. W kadrze jest trzydziestu czterech zawodników, każdy chce grać, więc wszyscy zapieprzają, żeby wywalczyć sobie miejsce w pierwszej jedenastce.
Trener Peszko nie jest do końca poważnie odbierany przez opinię publiczną. Opowiedziałbyś o jakiejś sytuacji, która ukazywałaby go w korzystnym świetle jako potencjalnie klasowego szkoleniowca?
Jego dużą siłą jest komunikacja z zespołem. Możemy mówić, że taki trening, inny trening, że granie trójką albo czwórką z tyłu, nieważne. Ale zobaczcie, trzydziestu chłopa w III lidze, a na boisko wychodzi jedenastu, w składzie musi być dwóch młodzieżowców. Wychodzi więc na to, że wielu gości z mocnymi nazwiskami nie gra. Mało tego, z naszej kadry spokojnie można byłoby stworzyć trzy jedenastki. Ilu więc nie znajduje miejsce nawet na ławce rezerwowych? Znów, wielu. Nie jest łatwo przekonać kogoś: „Sorry, to nie twoja kolej”. Sławek Peszko robi to bardzo fajnie. Umie tym zarządzać. Normalnie z nami rozmawia. Nieraz człowiek widział dobrych trenerów, którzy tego nie umieli.
Ciekawe.
Inny trener w Wieczystej miałby mega problem. Peszko sprawił, że rezerwowi robią robotę. Weźmy ostatni mecz z KSZO Ostrowiec. Jest 1:1, wchodzą na boisko Michał Fidziukiewicz, Karol Danielak i Michał Mak. Kończy się 4:1, każdy tej trójki z golem na koncie.
Jak wiele zależy od planu taktycznego w III lidze?
Różni się to od Ekstraklasy, gdzie zawsze musiałem zwracać uwagę i analizować, na kogo akurat przychodzi mi grać. W III lidze patrzy się przede wszystkim na siebie. Dwie, trzy wskazówki, jak gra rywal, może jakieś bardziej szczegółowe uwagi dotyczące stałych fragmentów gry, ale na tym poziomie trudno o usystematyzowanie stylu gry przeciwnika, bo przeciw nam zawsze grają inaczej niż zwykle. A to dołożą jednego zawodnika do formacji obronnej, a to pomnożą liczbę defensywnych pomocników, bardzo to płynne.
Czy istnienie takiego klubu jak Wieczysta ma sens? W składzie opłacanymi grubymi pieniędzmi weterani z ładnymi CV, ale właściwie nic więcej.
Wieczysta jest ciekawym projektem, bo od A-klasy właściwie rok w rok robi awanse, z małym przestojem w III lidze. Prezes Kwiecień chciał mieć swój klub piłkarski, wydaje prywatne pieniądze, układa sobie wszystko po swojemu, tak jak lubi i ma do tego prawo. To jest jakaś jego ambicja, że przejść drogę od samego dołu szczebla rozgrywkowego na samym szczyt. Co będzie w przyszłości? Wszystko zależy od niego. My jesteśmy tylko zawodnikami. On ogarnia wszystko. Nam pozostaje robić, co do nas należy.
Macie od Wojciecha Kwietnia sygnał, że po awansie do II ligi od razu idziecie po I ligę?
Na pewno nie będzie tak, że awans do II ligi to szczyt marzeń Wieczystej. Uważam, że po wyjściu z III ligi celem będzie I liga. Nie wiem, co będzie w tej I lidze, ale… podejrzewam, że nic się nie zmieni i celem będzie Ekstraklasa. Fajne to, że na koniec kariery mogę pograć w zespole, który mierzy wysoko. Nie mogę olewać meczów. Muszę się nastawiać na wygrywanie. Wszystkiego. I z każdym przeciwnikiem. To duża motywacja. Atmosfera też w Wieczystej jest dobra, bo tak działają zwycięstwa.
Ludzie sądzą, że Michał Pazdan, Jacek Góralski czy ktokolwiek inny dostaje w Wieczystej duże pieniądze, to niemal z automatu się rozleniwia. Jak to wygląda w rzeczywistości?
Możemy mówić różne rzeczy, ale koniec końców wychodzisz na boisko o tej 13:00 w weekend, i nieważne, czy to Ekstraklasa, czy III liga, czy nazywasz się Michał Pazdan, czy Jacek Góralski, czy nigdy nawet nie zbliżyłeś się do reprezentacji Polski, masz grać w piłkę i zrobić awans, tylko tyle. W Wieczystej jest trójka czy czwórka najbardziej doświadczonych graczy, którzy trzymają szatnię w ryzach. Nie jest tak, że trenujemy lekko, że mecze gramy dla samego grania. Bronią nas wyniki. Nie zawsze jest po 5:0, ale od kilkunastu spotkań głównie pewnie wygrywamy. Prujemy po ten awans do II ligi.
Jak sam siebie przekonałeś, że warto zejść do III ligi? Na finanse patrzeć przecież nie musiałeś.
Nie patrzyłem na pieniądze, bo w Ekstraklasie podpisywałem wyższe kontrakty. Jest różnica nawet między moją umową w Jadze i tą z Wieczystej. Ale Kraków to moje rodzinne miasto, to trzy kilometry od domu moich rodziców, siedemnaście lat mnie tu nie było. Mieszkam teraz w Niepołomicach, moja żona spod nich pochodzi. Dostałem z Wieczystej fajną ofertę, z taką opcją zadzwonił do mnie kierownik drużyny Maciej Bębenek, z którym grałem w Górniku Zabrze, byłem wtedy dość poturbowany kontuzjami po sezonie w Jadze, w końcówce miałem problem. Wewnętrznie jednak czułem, że dalej mogę pograć.
Pojawiła się możliwość powrotu na stare śmieci. Odświeżenia kontaktu ze znajomymi, z którymi dawno nie grałem albo dawno nie rozmawiałem. Przekonywał mnie cel awansu do II ligi. Po rozmowie z prezesem Kwietniem czułem, że to poważny człowiek, który chce zrobić coś dużego. Kiedy zaś mówię „wchodzę w to”, to nie rzucam słów na wiatr. Nie jestem gościem, który przyjdzie skasować kasę i po kilkunastu miesiącach będzie w innym miejscu. W Wieczystej jest naprawdę fajny klimat.
Nie było żadnych ofert z Ekstraklasy?
Były zapytania, ale nic konkretnego. Jedyna opcja, gdzie mogłem iść, pograć, pokazać się, odzyskać pełną radość z piłki to Wieczysta.
Gdyby nie Wieczysta, brałbyś pod uwagę zakończenie kariery? Mówiło się o rezerwach Legii.
Umówmy się, nie byłem łakomym kąskiem na rynku transferowym, ale pewnie bym poczekał. Zgłosiła się Wieczysta, dla mnie to ważne, żeby czuć się chcianym, pieniądze to nie wszystko. Drugą opcją faktycznie były rezerwy Legii, jestem związany z Warszawą, brałem to pod uwagę, ale zdecydował konkret w Krakowie. Wybrałem dobrze, bo jestem zadowolony.
Oglądasz Jagiellonię? Podoba ci się Adrian Dieguez?
Jaga zrobiła najlepsze transfery w lidze. Nie tylko Dieguez, ale też Pululu, Marczuk, Hansen okazali się świetnymi wzmocnieniami i stanowią o sile zespołu. Szacunek dla dyrektora Masłowskiego, bo to jego ruchy. Znam też trenera Siemieńca. Mamy bardzo dobry kontakt, trzy miesiące z nim potrenowałem, wcześniej był asystentem u Irka Mamrota. Nie jestem zdziwiony, że są na pierwszym miejscu w Ekstraklasie. No dobra, przesada, spodziewałem się, że będą wysoko, w czubie tabeli, ale aż tak? Wykonali świetną pracę.
Pytacie o Diegueza. Tę rundę ma dużo lepszą niż tą jesienną. W ofensywie wnosi mnóstwo. Jak na naszą ligę, piłkarz nietuzinkowy. Wszyscy mówią o jego prostopadłych podaniach, przekątnych, wizji gry. Najbardziej podoba mi się, jak wprowadza lewą nogą i daje tzw. „vertical pass”, po ziemi, po skosie, mega piłki. Przerzut każdy umie dać, można się nauczyć. Jak jednak dasz „vertical pass” na czterdzieści metrów po ziemi, to jesteś piłkarz. Szacunek dla niego, Jagiellonia ma z niego dużo dobrego.
Problemy w defensywie ma przez cały sezon Legia, inny twój były klub. Co twoim zdaniem tam szwankuje?
Brakuje jednego albo dwóch obrońców, o których można byłoby powiedzieć, że w tej Legii grają na pewnym, równym poziomie, wygrywają pojedynki na ziemi i w powietrzu, zaasekurują. Często jest tak, że grają ładny, ofensywny futbol, spina się to z przodu, a tu jedna piłka za plecy bloku defensywnego i tracą gola z niczego. Nie ma stabilności, to ich największy mankament. Jeden pewniak wniósłby spójność i spokój. Wiecie, w takim klubie jak Legia bardzo często czyste konto oznacza zwycięstwo.
W marcu Łączy nas Piłka zaprezentowała projekt tatuażu, jaki chce wykonać sobie Jacek Góralski. Na nim jedenaście okienek z dziesięcioma portretami szkoleniowców, którzy zmienili coś w jego życiu. Masz pewnie najnowsze informacje, więc pytamy: czy to dzieło już powstało?
Nie, jeszcze nie.
Szkoda!
Szukałem „Peszkina”. I nie widziałem. Nie wiem, czy jeszcze ten projekt się będzie zmieniał, czy nie, ale wydaje mi się, że już na to przynajmniej dziewiąte miejsce zapracował.
Wspieracie Jacka Góralskiego w tym projekcie czy go od pomysłu odwodzicie?
To jego plecy, niech robi, co tam chce, jak ma taką fantazją!
ROZMAWIALI WESZŁOPOLSCY
Czytaj więcej o polskiej piłce:
- Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce
- Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona
Fot. Newspix