Rzadko zaglądali w pole karne rywali. Przez długi czas grali bardzo spokojnie. Potem już kunktatorsko i nie bez wpadek. Girona chciała wypaść w tym meczu bardzo dojrzale i przez większość meczu nie pozwalała piłkarzom Atletico na zbyt wiele. Ale też dała im trzy gole całkiem za darmo.
Zaczęło się od mocnego uderzenia i fenomenalnej akcji piłkarzy Michela. Efektowny rajd, potem szybkie podanie i banalna do wykończenia okazja dla Artema Dowbyka. Atletico nie tego spodziewało się przed meczem i na pewno nie na to liczyło. Diego Simeone zerkał za swoje plecy, bo Los Colchoneros nie mogli być pewni miejsca w czołowej czwórce na zakończenie sezonu.
I nadal nie są, ale za to wyraźnie zbliżyli się do podium.
Atletico — Girona 3:1. Ręce do góry!
Przez pierwsze pół godziny to był solidny mecz Girony. Przez solidny mecz Girony rozumiemy taki, w którym piłkarze Michela potrafią zrealizować swój plan. Dziś sposób gry gości zdefiniowała bramka Dowbyka i wydawało się, że Katalończycy całkiem dobrze czują się w grze obronnej. Czasem głęboko we własnym polu karnym i nie bez popełnianych błędów, ale — całkiem dobrze.
I nagle trach!
Kompletnie niezrozumiałe wygibasy Miguela Gutierreza skończyły się rzutem karnym dla gospodarzy. Obrońca Girony rzucił rywalom koło ratunkowe — w obrębie szesnastki podniósł obie ręce i chyba tylko czekał, aż w którąś z nich trafi piłka.
Prawo Murphy’ego-Girony
Jeśli piłka może trafić cię w rękę w twoim własnym polu karnym, to trafi.
Morata biegnie, gdzie nikt by nie dobiegł
Z jedenastu metrów pewnie trafił niezawodny Griezmann, ale wielki wybuch radości na Civitas Metropolitano nastąpił dopiero po kolejnym golu gospodarzy. Wtedy to stał się prawdziwy cud!
Alvaro Morata podał sam do siebie. To znaczy, grał do będącego na spalonym kolegi, ale później sam popędził za piłką, utrzymał ją w boisku, zagrał mocno w pole karne i całkiem nieprzypadkowo trafił prosto na głowę Angela Correi.
A Correa trafił do siatki.
Obrońcy Girony stali jak zamurowani, bo nikt nie spodziewał się, że Morata wyczaruje taką akcję. Nikt nawet nie myślał, że Hiszpan pobiegnie za piłką, tak się wysili, powalczy, uprze się i sam zrobi akcję bramkową.
Inne prawo Murphy’ego-Girony
Jeśli Morata może dobiec do piłki, do której nikt normalny by nawet nie ruszył, to dobiegnie.
Solis z prezentem dla Griezmanna
Dzięki Moracie Atletico schodziło na przerwę z prowadzeniem, a dzięki Jhonowi Solisowi weszło w drugą połowę spotkania z trzecim trafieniem. Antoine Griezmann często jest tam, gdzie może zadziać się coś dobrego dla Rojiblancos i podobnie było tym razem. Francuz czaił się za plecami rywali i skorzystał z prezentu od jednego z nich.
Solis zagrał bardzo niefortunnie. Niezdarnie. Odbił piłkę prosto pod nogi Griezmanna, a ten ustalił wynik meczu, z całej siły uderzając pod ladę, tuż nad próbującym interweniować Gazzanigą. Z niezłego wejścia Girony w to spotkanie zostało tylko mgliste wspomnienie. Atletico wypunktowało dziś podopiecznych Michela i zbliżyło się do nich w tabeli na cztery punkty. Walka o podium jeszcze będzie pasjonująca…
Ostatnie prawo Murphy’ego-Girony
Jeśli błąd Solisa może zaowocować golem dla rywali, to zaowocuje.
Atletico — Girona 3:1
Griezmann 34′, 50′, Correa 45’+6 — Dowbyk 4′
WIĘCEJ W WESZŁO:
- Pracoholizm, zaufanie Papszuna, bójka z kierownikiem
- Czy wyścig ślimaków w Ekstraklasie zwiastuje blamaż w Europie?
- Szczęście, że największe kluby świata przegapiły Feio i może uczyć futbolu w Polsce
Fot. Newspix