Reklama

Furiat Feio na tronie w Legii to tykająca bomba

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

09 kwietnia 2024, 13:12 • 6 min czytania 95 komentarzy

Goncalo Feio – jeśli sprawdzą się informacje Meczyków – zadba, żeby w Legii nie było spokojnie. Będzie się palić. Najpierw na boisku, czym naturalnie Portugalczyk zaskarbi sobie sympatię kibiców przy Łazienkowskiej. Czy jednak 34-letni trener będzie umiał ujarzmić w sobie demony awanturniczego charakteru? To niemal niemożliwe. Furiackimi akcjami kompromitował się już w Wiśle Kraków, Rakowie Częstochowa i Motorze Lublin. Paradoksalnie, jak widać, nie przeszkodziło mu to, żeby wdrapać się na szczyt Ekstraklasy. 

Furiat Feio na tronie w Legii to tykająca bomba

Czerwiec 2023 roku. Restauracja Dyspensa w Warszawie. Zbigniew Jakubas narzeka, że kolejne afery w Motorze uprzykrzają mu życie. Jak lew broni jednak dobrego imienia skandalisty Goncalo Feio, którego zostawił na stanowisku po skandalu z rozbiciem łuku brwiowego prezesa Pawła Tomczyka i zwyzywaniem rzeczniczki Pauliny Maciążek. Naszej rozmowie przysłuchuje się Bogusław Leśnodorski. W pewnym momencie były współwłaściciel i prezes Legii opowiada anegdotę.

Październik 2015 roku, trenerem stołecznego klubu zostaje Stanisław Czerczesow. Do gabinetu Leśnodorskiego wpada wzburzony Feio, młody trener z akademii, od niedawna zajmujący się analizą wideo przy pierwszym zespole. Awantura, krzyki, furia, łzy w oczach. Pretensje, że to nie on został szkoleniowcem Legii. Niedługo później Portugalczyk nie pracował już przy Łazienkowskiej.

Furiat

Leśnodorski uznał tamto zachowanie Feio za szczeniackie i świadczące o targających nim zawirowaniach emocjonalnych. Podkreślał jednak, że to człowiek kompetentny, pełen pomysłów, rzetelnie przygotowujący się do wykonywanych zadań. Wychowankowie z Legii wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Profesjonalizmu w trenerskim fachu nikt nigdzie ujmować zresztą mu nie będzie.

Gorzej z charakterem. Jego dziwactwa opisywaliśmy rok temu w tekście „Wszystkie odloty Goncalo Feio”. W Wiśle Kraków wdał się w szamotaninę z ochroniarzami, którzy nie chcieli wpuścić go do loży VIP na spotkanie z kibicami i sponsorami klubu, bo zapomniał wziąć ze sobą identyfikatora. „Gazeta Krakowska” informowała, że Portugalczyk popchnął kobietę z ochrony, kogoś innego zaś opluł, uspokajać musiał go Manuel Junco. W Rakowie Częstochowa najpierw próbował bić się z Maciejem Palczewskim, trenerem bramkarzy Lecha Poznań, podczas finału Pucharu Polski, a następnie zwyzywał kierownika drużyny „Medalików”, którego sprowokował do bitki i od którego dostał wciry.

Reklama

Najgrubiej naturalnie było w Motorze Lublin, z którym łączył go toksyczny związek. Jakubas nie ukarał go za skandal z Tomczykiem i Maciążek, więc Feio czuł się bezkarny. Za grzechy przepraszać nie chciał, raczej nie czuł się winny, przy każdej możliwej okazji szantażował właściciela klubu, a lokalne środowisko jednał sobie wynikami. Jednocześnie Komisja Dyscyplinarna PZPN ociągała się z wyrokiem. Ostatecznie w lutym 2024 roku zapadła decyzja, w której skład wchodziły roczna dyskwalifikacja w zawieszeniu na trzy lata i siedemdziesiąt tysięcy grzywny.

Pisaliśmy, że to rozstrzygnięcie można odczytywać jako zgniły kompromis. Sankcje zostały podwyższone wobec znacznie lżejszych pierwotnych ustaleń. Portugalski szkoleniowiec nadal może pracować, choć kolejny podobny występek w trakcie trzech najbliższych lat prawdopodobnie skończy się dla niego banicją. Sprawia to, że w jeszcze większym stopniu musi się pilnować, co przy jego temperamencie i charakterze jest zadaniem niezwykle wręcz trudnym.

Kompetentny trener

Feio naturalnie nigdy nie trafiłby do Legii, gdyby nie wspomniane już na początku kompetencje. W Rakowie był jednym z dwóch najbliższych współpracowników Marka Papszuna. Drugim był Dawid Szwarga. Kiedy Papszun flirtował z Legią, Portugalczyk liczył, że zostanie jego następcą, ale skończyło się jak w Warszawie: wylotem za bycie furiatem. W Motorze za to wykonał kapitalną robotę. Przejmował zupełnie rozbity klub w strefie spadkowej II ligi. W kolejnych 23 meczach zdobył aż 48 punktów, najwięcej obok Polonii Warszawa. I wyszarpał baraże o I ligę. Tam po szalonej dogrywce pokonał Kotwicę Kołobrzeg w półfinale i serii rzutów karnych Stomil Olsztyn.

I liga? Dymisję złożył po 24. kolejce. Motor był na piątym miejscu w tabeli. Tracił pięć punktów do drugiej Arki i siedem do pierwszej Lechii. Jasne, stracił rozpęd z początku sezonu, kiedy wydawało się, że ta drużyna pod wodzą Feio jest tak skonsolidowana, iż po prostu… przegrana z boiska schodzić nie będzie, ale tak czy inaczej, było bardzo dobrze. Portugalczyk odejście tłumaczył się „honorem”, „presją”, kłótniami z sędziami. Może już jednak wtedy wiedział, że kroi się dla niego coś grubego. Legia to jego wymarzona posada.

Dla wicemistrza Polski zatrudnienie Feio jest podjęciem ryzyka. To nie jest Kosta Runjaić, który w CV miał pracę w 2. Bundeslidze, a doświadczenie w Ekstraklasie nabył udanymi kilkoma latami w Pogoni Szczecin. To nie jest Aleksandar Vuković, który zna klub od podszewki i oczywiste było, że poradzi sobie w momencie pożaru i historycznego kryzysu. To nie jest też Marek Papszun, który mimo wygórowanych wymagań, skłonności do stawiania na swoim, wybuchowego charakteru i nieznoszących sprzeciwu zasad, nie jest furiatem.

Reklama

Tykająca bomba

Bo tak, Feio jest furiatem, tak jak furiatem był Ricardo Sa Pinto. Ludzie tego pokroju się nie zmieniają. Prędzej czy później coś odwalą. Kwestia tylko, jak szybko, komu się dostanie, za co i jakie klub wyciągnie z tego wnioski. Istnieje przy tym duże prawdopodobieństwo, że w pierwszych miesiącach Portugalczyk poprawi wyniki Legii, która traci trzy punkty do podium i nie może pozwolić sobie na sezon bez europejskich pucharów. Feio umie jednoczyć drużynę. Potrafi rozwijać piłkarzy. I wykorzystywać ich potencjał. Zna magiczne zaklęcia, które sprawiają z miejsca, że jest lepiej niż było.

Wciąż to jednak tykająca bomba.

W Motorze detonowała się kilka razy, wysadziła ludzi, wyrządziła szkody wizerunkowe, poraniła też samego Feio, ale na strachu i niesmaku się skończyło. W Legii będzie inaczej. To największy klub w Polsce. Portugalczyk zasiądzie na najbardziej eksponowanym stanowisku trenerskim w kraju obok tego selekcjonerskiego. Każdy fałszywy ruch będzie komentowany, każdy odlot skończy się aferą po stokroć większą niż do tej pory. 34-letni ma tendencję do popadania w paranoję, zamykania się w oblężonej twierdzy, wojowania z całym światem, tu zaś prowokowany będzie ze wszystkich stron, paliwa do wybuchania mu nie zabraknie.

Feio jest na przykład dość wymagający w kwestii okienek transferowych. W Legii zaś rzadko zdarza się, żeby trenerzy latem czy zimą dostawali to, czego chcą. Czy tu może dojść do zwarcia? Ależ oczywiście, już za dwa miesiące.

Albo: Feio jest kłótliwy i zaborczy. Czy Dariusz Mioduski, Jacek Zieliński albo Marcin Herra, który w ostatnich latach przejął poletko władzy administracyjno-strukturalnej, tak łatwo zaakceptują trenera, któremu przyświeca skrajnie ambicjonalna zasada: więcej, więcej i jeszcze raz więcej kontroli na każdym polu? Nie.

To niemal gotowy przepis na to, żeby po euforii pierwszych zwycięstw, pewnie nawet dostaniu się do eliminacji Ligi Konferencji, w Legii za kilkanaście czy kilkadziesiąt miesięcy obudzono się w punkcie wyjścia: tak, ten Feio to faktycznie furiat. W idealnym świecie przeżyłby bowiem Portugalczyk wielką przemianę, nawrócenie, szczerze przeprosiłby za popełnione przewinienia, mocno obiecał poprawę i tę poprawę wdrożył w życie, wtedy ocenialibyśmy go tylko za wyniki, sukcesy i umiejętności trenerskie. Tylko że Legia to nie jest ten idealny świat.

Czytaj więcej o Legii Warszawa:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

95 komentarzy

Loading...