Reklama

Tykająca bomba znowu wybuchła. Bramkarz Wisły Kraków podarował gola Motorowi

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

07 kwietnia 2024, 14:39 • 4 min czytania 49 komentarzy

Jest taki film, „Ziemia niczyja”, z 2001 roku. Znakomity, zasłużenie dostał sporo nagród. Opowiada o żołnierzu, znajdującym się na środku linii frontu, leżącym na minie, która w każdej chwili może wybuchnąć. To trochę jak z obrońcami Wisły Kraków, którzy rozgrywają mecz, mając za swoimi plecami Alvaro Ratona. Współczujemy im ich losu, naprawdę. Dziś wystarczyło, że normalnie podali mu piłkę, by Hiszpan znów się skompromitował. Przyjął ją jak skacowany junior i Motor Lublin chwilę później strzelił gola na 3:1. Było po meczu. 

Tykająca bomba znowu wybuchła. Bramkarz Wisły Kraków podarował gola Motorowi

Po ostatniej ligowej porażce 2:3 z Chrobrym w Głogowie trener Wisły, Albert Rude, powtarzał, że jego zespół piłkarsko ma poziom, by ogrywać w 1. Lidze każdego, ale problemy tkwią w głowie. Że czasami brakuje walki, determinacji, a czasami koncentracji. Właśnie z tym ostatnim od dłuższego czasu problem miewa Raton.

Pamiętacie spotkanie z Widzewem w Pucharze Polski? To głośne, w przypadku którego mówiło się nawet o możliwości powtórzenia meczu. Było 1:1, trwała druga połowa dogrywki, gdy Hiszpan po podaniu z piątki od obrońcy, nie wiadomo dlaczego postanowił przedryblować zbliżającego się napastnika Widzewa, Imada Rondicia. Efekt? Gol dla gości i kompromitacja, ale i wielkie szczęście Ratona, bo bramki ostatecznie nie uznano. Okazało się, że Rondić zbyt wcześnie wbiegł w pole karne Wisły.

Raton jednak dalej jest sobą. Była 58. minuta meczu z Motorem, jego zespół przegrywał 1:2 i próbował wyrównać. Wtedy Hiszpan dostał podanie od jednego z obrońców i przyjął piłkę tak, jakby grał nie w Wiśle Kraków, a w B klasie, do tego wychodząc na boisko po całonocnej imprezie. Piłka odskoczyła mu na kilka metrów, co bez problemów wykorzystał Samuel Mraz. Mamy w ogóle wrażenie, że napastnik Motoru wiedział, co robi, biegnąc w stronę bramkarza. Jakby miał świadomość, że kto jak kto, ale akurat ten gość za chwilę może wywinąć coś absurdalnego. I wywinął.

Reklama

„Chyba ma na kogoś kwity”

Kibice gospodarzy przed meczem obawiali się też czegoś innego. Gdy Wisła ogłosiła na Twitterze wyjściowy skład, zerknąłem na komentarze. Większość dotyczyła Hiszpana Joana Romana Goku.

  • „Liczyłem, że ktoś zluzuje Goku, bo gość jest w tragicznej formie”.
  • „Goku chyba od Bogusia kwity na klub kupił”.
  • „Na kogo Goku ma kwity? Bo innej możliwości nie ma”.

I tak dalej. Hiszpan w poprzednim sezonie w 1. lidze strzelił 16 goli dla Podbeskidzia, w tym – 10 bramek dla Wisły. Ale w ostatnich meczach nie dawał drużynie z Krakowa nic, głównie irytował kibiców. Jednak to właśnie on strzałem głową z kilku metrów w 26. minucie doprowadził do wyrównania, po pięknej akcji Jesusa Alfaro.

Wisła strzeliła gola na 1:1, mimo że była w trudnej sytuacji. Niemal od początku meczu grała w dziesiątkę, po szybkiej czerwonej kartce dla Bartosza Jarocha, który nierozważnie i niebezpiecznie zaatakował z boku boiska Kacpra Welniaka. Później kolejny cios – bramka dla gości. Do tego z lewej strony obrony w Wiśle zupełnie nie radził sobie Dawid Szot. Dawał się ogrywać, dostał żółtą kartkę. Trener Rude zdecydował się jeszcze w pierwszej połowie zdjąć go z boiska i zmienił strukturę obrony. Pomogło, ale tylko na chwilę.

Trener, który pracował w Wiśle

Po golu Goku wydawało się, że Wisła może nawet przejąć kontrolę nad spotkaniem. Ale nic z tego. Motor był w Krakowie Motorem – drużyną, dostosowującą się do sytuacji na boisku, najgroźniejszą, gdy rozrzuca piłkę szybko do boku i wrzuca w pole karne. Dwa pierwsze gole dla gości były dość podobne. Asysty zaliczył Michał Król, który świetnie dogrywał z prawej strony boiska. Obrona Wisły zachowywała się biernie: najpierw trafił Mraz, następnie Piotr Ceglarz. A później skompromitował się, nie pierwszy raz w tym sezonie, Raton.

Porażka Wisły oznacza, że zespół z Krakowa znalazł się poza pierwszą szóstką i jest w tej chwili poza barażami. Wisłę pokonał dziś młody, 31-letni trener Mateusz Stolarski, który wcześniej był zawodnikiem krakowskiego klubu. Zdolnym, niezłym w dryblingu, uchodzącym za duży talent. Zdecydował się jednak skupić na pracy trenerskiej i pracował przez długi czas w Akademii Wisły. Teraz po dymisji Goncalo Feio został pierwszym szkoleniowcem Motoru i pewnie sam nie spodziewał się, że jego losy tak szybko potoczą się w takim kierunku. Że pokona na wyjeździe klub, który na pewno ma w sercu.

Reklama

Wisła Kraków – Motor Lublin 1:3 (1:1)

Goku 26 – Mraz 16 i 58, Ceglarz 49

WIĘCEJ O WIŚLE KRAKÓW NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

49 komentarzy

Loading...