Reklama

Puchar Polski dla głodnych sukcesów. Jakichkolwiek!

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

03 kwietnia 2024, 12:38 • 4 min czytania 25 komentarzy

Gdy już ostatecznie wiemy, że jednego z ćwierćfinałów Pucharu Polski nie będzie trzeba powtarzać i godzinami dyskutować nad sensownością tworzenia rewolucyjnego precedensu, można skupić się na najważniejszym, czyli ambicjach czterech półfinalistów. Jagiellonia Białystok ma apetyt na dublet. Pogoń Szczecin jeszcze nigdy nic nie wygrała. Piast Gliwice rozczarowuje w Ekstraklasie. Wisła Kraków tkwi w I lidze. Będą miały te mecze swój ciężar gatunkowy. 

Puchar Polski dla głodnych sukcesów. Jakichkolwiek!

Triumfator tegorocznej edycji Pucharu Polski wystartuje w eliminacjach Ligi Europy. To też podbija stawkę. Dobrze zresztą, że ten turniej zyskuje na znaczeniu. Przecież wcale nie tak dawno PZPN traktował go po macoszemu, dopiero kadencja Zbigniewa Bońka przywróciła mu prestiż. Przyjrzyjmy się więc półfinałowym zestawieniom, których zwycięzcy zagrają za miesiąc na Stadionie Narodowym.

Wisła Kraków – Piast Gliwice (17:30)

Najciekawiej byłoby chyba, gdyby po Puchar Polski sięgnęła odbudowująca się w bólu i cierpieniu Wisła Kraków. Najlepiej oczywiście przy jednoczesnym braku awansu do Ekstraklasy. I nie, nie życzymy źle Białej Gwieździe. To zasłużony klub z potężną bazą kibiców i wielkim potencjałem medialnym, do tego mnóstwo tracący na każdym kolejnym miesiącu w I lidze. Ale sami przyznajcie, że losy drużyny z drugiego poziomu rozgrywkowego w eliminacjach europejskich pucharów śledziłoby się ze wzmożoną uwagą, bo to piękno folkloru.

Tak czy inaczej, dla wyposzczonej ostatnimi latami Wisły wygranie Pucharu Polski byłoby jak odkupienie za wszystkie smutki i żale: spadek z Ekstraklasy, „zajebałem” Kuby Błaszczykowskiego, perspektywę marsjańską Jarosława Królewskiego, nieudaną misję Jerzego Brzęczka, przerżnięty baraż z Puszczą Niepołomice, zwolnienie Radosława Sobolewskiego, te wszystkie mniejsze lub większe wpadki na boiskach I ligi, ostatnio chociażby z Chrobrym Głogów. Tu trzeba dużego sukcesu.

Piast Gliwice jest w zupełnie innej sytuacji. Przeżywa najlepszą dekadę w historii klubu, w 2019 roku sięgał po mistrzostwo kraju. Ekipa Aleksandara Vukovicia jednak zawodzi. Mniej spektakularny rzecz jasna był już schyłek rządów Waldemara Fornalika, ale wiosną 2023 roku Serb wzniecił w tym zespole ogień i wydawało się, że w tym sezonie Piast będzie walczył o namieszanie w czołówce. Nic bardziej mylnego, ilekroć bowiem tylko gliwiczanom przydarzy się lepsze spotkanie, zaraz marnowane jest to jakąś rozczarowującą serią.

Reklama

Świeży przykład? 3:0 z Rakowem w ćwierćfinale PP, a następnie 0:3 z Ruchem, 2:3 z Radomiakiem, 1:3 Legią i 2:2 ze Śląskiem. Po drodze zaplątała się jeszcze wymęczona wygrana 1:0 z Puszczą, ale dwunaste miejsce w tabeli Ekstraklasy mówi samo za siebie. Piast z Wisłą jest więc zdecydowanym faworytem, ma wyraźnie mocniejszy skład i przynajmniej teoretycznie nie powinien mieć problemów ze zwycięstwem, ale… no właśnie, w tym roku wyspecjalizował się w niespełnianiu oczekiwań.

Pogoń Szczecin – Jagiellonia Białystok (20:30)

To będzie mecz zespołów, które grają w najładniejszym dla oka stylu spośród wszystkich klubów Ekstraklasy. Jagiellonia strzeliła w tym ligowym sezonie aż sześćdziesiąt dwa gole. To aż trzynaście więcej niż druga w tym zestawieniu… Pogoń. Tak po prawdzie: niemal na pewno nie będzie to typowy hit polskich boisk. W sensie: nie będzie to hit, który po pierwszych kilku lagach i wślizgach przemieni się w kit.

Jaga to absolutna rewelacja. Zachwyca Dominik Marczuk. Fascynuje lewa noga Bartłomieja Wdowika. Mateusz Skrzypczak urósł przy świetnym Adrianie Dieguezie. Na wysokim poziomie utrzymuje się forma bardziej doświadczonych liderów – Jesusa Imaza, Tarasa Romanczuka czy Nene. Jak myślimy sobie, że w Białymstoku jest za pięknie i zaraz przydarzy im się jakaś sromotna wpadka z ŁKS-em, to beniaminek (i przyszły spadkowicz) dostaje na Podlasiu szóstkę w plecy. Adrian Siemieniec już wykonał tam kawał fenomenalnej roboty. Zrewolucjonizował grę, stworzył atmosferę, zbudował zawodników, którzy idą za nim w ogień.

Nasz redakcyjny kolega AbsurDB wyliczył, że Pogoń ma w tym roku 40% szans na włożenie jakiegoś trofeum do pustej gabloty. Za długo już Portowcy na to czekają. W lutym wygrali wszystko – 2:1 z Widzewem, 1:0 ze Śląskiem, 4:0 z Radomiakiem, 4:2 z ŁKS-em, 1:0 z Lechem – i wyglądało na to, że w końcu im się powiedzie. No i co? No i nic, w marcu przestało żreć. Nie można jednak podopiecznym Jensa Gustafssona odmówić, że mają swój styl i dość konsekwentnie stawiają na ofensywny futbol.

Właściwie to dla Pogoni wygranie tego Pucharu Polski to bój o markę. W Ekstraklasie strata do lidera wynosi aż siedem punktów, wciąż bardzo prawdopodobne jest skończenie sezonu na podium, ale… podium już było i nie będzie traktowane w kategoriach sukcesu. Po to Kamil Grosicki wrócił do Szczecina, żeby gablota w końcu się zapełniła. Bo to aż przykre, że tak mądrze zarządzony klub ciągle znosić musi szyderstwa ze strony reszty piłkarskiej Polski.

Reklama

Czytaj więcej o polskiej piłce:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

25 komentarzy

Loading...