Reklama

Lekcja od Szczęsnego, czyli czas przywracania godności

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

26 marca 2024, 23:54 • 4 min czytania 26 komentarzy

Wojciech Szczęsny żyje na swoich zasadach. Jego reprezentacyjne losy to zupełne przeciwieństwo historii największych polskich gwiazd XXI wieku. Gdy złote lata przeżywali Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek czy Kamil Grosicki, on pluł sobie w brodę po kolejnych nieudanych dla siebie turniejach – trzech kolejnych Euro i mundialu w Rosji. Odkąd jednak Biało-Czerwoni uwikłali się w paskudną zapaść, Szczęsny tę zbiedzoną drużynę nosi na swoich szerokich plecach. 

Lekcja od Szczęsnego, czyli czas przywracania godności

Patrzy człowiek na Polaków stojących przed ścianą sektora gości w Cardiff. Ściśniętych, zmęczonych, wygranych, w końcu uśmiechniętych i szczęśliwych, wreszcie niesnujących się ze spuszczonymi głowami po kolejnym rozczarowującym wyniku. I jedno jest pewne, musi wybrzmieć: największa w tym zasługa Szczęsnego.

Śmialiśmy się z Jana Bednarka, który przed meczem raczej całkowicie nieumyślnie hołdował duchowi niezatapialnych mądrości Kazimierza Górskiego, że piłka jest okrągła, bramki są dwie, więc można wygrać, przegrać albo zremisować. Tymczasem wszystko w grze reprezentacji Polski w Cardiff było kalką tej myśli rodem z głębokiego PRL-u. Pełna przypadkowość. W tę albo we w tę. A potem ta seria rzutów karnych. Loteria czy jednak nie? Choroba wie, trzymają jeszcze tekściki Dariusza Szpakowskiego.

Polacy mieli szczęście, że gola Bena Daviesa cofnęła podniesiona chorągiewka sędziego asystenta, łepetyna Kieffera Moore’a nie znalazła drogi do bramki, a w niej błyszczał Szczęsny. Walijczykom zaś poszczęściło się, że Jakub Piotrowski nie trafił sprzed pola karnego, Robert Lewandowski nie mógł znaleźć sobie miejsca na murawie, a Biało-Czerwoni pierwszy celny strzał z prawdziwego zdarzenia oddali w serii rzutów karnych.

Nie będzie jednak żadną hiperbolą stwierdzenie, że Polska nie walczyła tak, jak w Walii, od pierwszej połowy z Francją w Katarze. Za Fernando Santosa było snucie się po boisku i mecze pozbawione werwy. Jesienią za Michała Probierza zaś usilna próba zmienienia takiego przykrego stanu rzeczy, ale bądźmy też szczerzy: próba nieudana, choćby nawet najbardziej zaklinać rzeczywistość.

Reklama

Trzeba się z tym pogodzić, że reprezentacja Polski znajduje się w fazie postępującej od kilku lat degrengolady, przeżywa kryzys tożsamościowy i nakładanym w pośpiechu makijażem usiłuje ukrywać brzydotę pryszczy, które powstały w wyniku różnorakich zaniechań i przewinień – przydługiej wiary w „nawałkizm”, ciągłych zmian selekcjonerów, atmosfery wiochy w związku, niewyjaśnionych afer, okopywania się w oblężonej twierdzy i przekonania o byciu poszkodowaną przez cały kraj drużyną „niekochanych”.

Z zazdrością patrzeć możemy na renesans innych drużyn narodowych ze średniej europejskiej półki. Austriaków, których po „brzęczkowatej” kadencji Franco Fody do kolejnych zwycięstw nad wielkimi prowadzi genialny umysł Ralfa Rangnicka. Węgrów, na cześć których gry i awansu kapitan Dominik Szoboszlai wychyla buteleczkę palinki z kibicami. Ukraińców, którzy mimo krwawiącej i rozstrzeliwanej ojczyzny potrafili w pokrzepiającym narodowego ducha stylu wyciągnąć od 0:1 do 2:1 najpierw z Bośnią i Hercegowiną, a następnie z Islandią.

To nie jest awans na Euro w jakimś spektakularnym czy nawet przekonującym stylu. Na Euro, dodajmy, gdzie zagra pół kontynentu. Ale to cały czas jest awans na Euro. Nie wypisujemy się z poważnego futbolu. Nie spędzimy czerwca i lipca w stylu Grzegorza Laty, który w 2010 roku pojechał do RPA, żeby stwierdzić, że Polska jest w tak fatalnym położeniu i świat tak bardzo jej uciekł, iż pozostaje tylko rozłożyć ręce i na smutno walnąć lufę. To nie jest dosłowny cytat, ale pamiętając atmosferę tamtego PZPN, kieliszki raczej poszły w ruch, a rekord na setkę sam się nie zrobił. Tak czy inaczej, od dobrych kilku lat przynajmniej na papierze konsekwentnie trzymamy się przyzwoitości.

  • Eliminacje Euro 2016 – awans.
  • Euro 2016 – ćwierćfinał
  • Eliminacje MŚ 2018 – awans.
  • MŚ 2018 – faza grupowa.
  • Eliminacje Euro 2020 – awans.
  • Euro 2020 – faza grupowa.
  • Eliminacje MŚ 2022 – awans.
  • MŚ 2022 – 1/8 fazy pucharowej.
  • Eliminacje Euro 2024 – awans.
  • Trzy edycje Liga Narodów, Dywizja A – utrzymanie.

I nie, nie jest dobrze. Na Euro wchodzimy wślizgiem. W eliminacjach skompromitowaliśmy się z Mołdawią. Daliśmy się też wyprzedzić Albanii i Czechom, reprezentacjom jeszcze niedawno zazdroszczącym nam wyników i pokolenia piłkarzy. Gramy brzydko, niekiedy bardzo brzydko. Stosujemy prymitywne metody, niekiedy bardzo prymitywne. Chwała opatrzności, że wielki wciąż jest Wojciech Szczęsny, choć trzeba liczyć się z tym, że niedługo skończy reprezentacyjną karierę.

Ostatnie lata tej kadry to już więc nie tylko pogrożenie palcem: jest kiepsko.

Reklama

To alarm pożarowy.

Niech ten mecz z Walią nie będzie wybuchem wielkiej narodowej euforii i pychy jak stało się to po Szwecji w 2022 roku. Na Euro trafiamy do grupy śmierci z Francją, Holandią i Austrią. Teoretycznie każdy punkt będzie sukcesem. W praktyce z takim podejściem nawet nie ma sensu wyruszać do Niemiec. Miejmy godność.

Czytaj więcej o reprezentacji Polski:

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
0
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

EURO 2024

Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
0
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce
Ekstraklasa

Czy Wszołek musi zacząć kozłować w polu karnym, żeby sędzia zobaczył rękę?

Paweł Paczul
20
Czy Wszołek musi zacząć kozłować w polu karnym, żeby sędzia zobaczył rękę?

Komentarze

26 komentarzy

Loading...