Arkadiusz Milik w ostatnich latach strzela bramkę w kadrze średnio raz na rok. “Podobną” statystykę ma Paweł Dawidowicz, który raz do roku w tej reprezentacji… w ogóle gra.
28-latek w seniorskiej reprezentacji zadebiutował w listopadzie 2015 roku w wygranym 3:1 towarzyskim meczu z Czechami. I od tego czasu – z uwagi na prześladujące go urazy – uzbierał zaledwie dziewięć występów w narodowych barwach.
Środkowy obrońca cztery miesiące temu zdecydował się na kilka zmian w swoim życiu.
– Po ostatniej kontuzji zmieniłem w swoim życiu właściwie wszystko. W diecie, nawykach, sposobie regeneracji. Z wiekiem nauczyłem się już też, że jeśli coś się dzieje, to biorę to na chłodno. Nie denerwuję się, nie stresuję za mocno. Po prostu co jest, to jest. Rozegrałem już w karierze trochę meczów, mam również za sobą parę urazów. Trzeba czerpać z doświadczenia – tłumaczy w rozmowie z “Łączy Nas Piłka” Dawidowicz.
Zawodnik Hellasu Werona w zeszły czwartek rozegrał całe spotkanie z Estonią. We wtorek, w finale baraży z Walią, również powinien znaleźć się w wyjściowym składzie zespołu prowadzonego przez Michała Probierza.
– Wygra ten, kto będzie lepiej przygotowany fizycznie, psychicznie i mentalnie. Kto w kluczowych momentach spotkania będzie umiał podejmować słuszne wybory. We wtorek wszyscy udowodnimy, że zasługujemy na miejsce na EURO. Ten turniej jest ogromną szansą. W drużynie mamy grupę zawodników, która – jeśli nie teraz – może już na mistrzostwa nie pojechać, może być za późno. Widzę po drużynie, zawodnikach, selekcjonerze, po każdym z członków sztabu, jak bardzo im zależy. Cel jest jasny i tylko na tym się dziś skupiamy – podkreśla Paweł Dawidowicz.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- HISTORIA UPADKU RYANA GIGGSA
- JAK FUTBOL POMAGAŁ OCALIĆ WALIJSKI JĘZYK
- FRANKOWSKI: AWANS Z GRUPY W KATARZE NIE CIESZYŁ
Fot. Newspix