Który z ośmiotysięczników jest najbardziej niebezpieczny i najtrudniejszy do zdobycia? Syn koleżanki twojej mamy i twój wujek przy wielkanocnym stole powiedzą pewnie, że K2. Trudno zresztą wydać na ten temat sprawiedliwy osąd siedząc w fotelu w domowym zaciszu. Możemy jednak pozwolić sobie, my, noszący kapcie zamiast raków, na interpretację suchych statystyk. Te może nie pozwalają wyłonić najniebezpieczniejszej góry, ale wskazują tę, która pochłania najwięcej ludzkich istnień. To Annapurna.
Annapurna. Najgroźniejsza góra świata
Co trzeci nie wraca
W 2018 roku Annapurna I trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa jako najbardziej śmiercionośna góra. Znalazła się tam informacja o współczynniku wspinaczy, którzy zginęli podczas próby wejścia na szczyt w stosunku do tych, którzy wrócili bezpiecznie do bazy.
Wynosił on 27,6%.
Na 251 odnotowanych do tamtego momentu wejść na nepalski wierzchołek (najmniej ze wszystkich ośmiotysięczników) przypadło 69 ofiar śmiertelnych. Niemal co trzecia osoba z takiej wyprawy po prostu nie wraca.
– Dla mnie wszystkie ośmiotysięczniki są ładne, ale Annapurna chyba szczególnie. W domu, w salonie, wisi jedyne zdjęcie himalajskich gigantów i jest to właśnie Annapurna. Zrobiłam tę fotografię, wspinając się na Dhaulagiri, a więc z daleka, ale mimo to, a może właśnie dlatego, widać jej piękno – wspominała kilka lat temu w wypowiedzi dla Polskiego Radia Kinga Baranowska, druga Polka po Wandzie Rutkiewicz, która wspięła się na dziesiątą najwyższą górę świata.
Piękny i niebezpieczny to dwie właściwości, które często się ze sobą łączą. W przypadku Annapurny ta druga cecha przejawia się w trudnościach terenowych i technicznych, kapryśnej pogodzie i zagrożeniu lawinowym.
Sama Annapurna to tak naprawdę masyw, na który składa się kilkanaście wierzchołków. Trzy z nich wznoszą się powyżej 8000 metrów, w tym najwyższy, Annapurna I, liczący dokładnie 8091 metrów nad poziomem morza. Góra usiana jest urwiskami, stromymi zboczami i szczelinami. Strome i wymagające są także prowadzące na nią drogi wspinaczkowe, a szczególnie – wysoka na 3000 metrów południowa ściana, uznawana za jedną z najtrudniejszych do pokonania na całym świecie.
Śmierć podczas wspinaczki na Annapurnę poniosła między innymi Alison Chadwick-Onyszkiewicz, druga żona polskiego himalaisty i polityka Janusza Onyszkiewicza. Amerykanka zginęła podczas próby zdobycia dziewiczego szczytu wierzchołka wschodniego. Jak donosił “Independent”, przed śmiercią miała pisać w liście do męża, że życie na Annapurnie to “rosyjska ruletka”, a samą górę określiła jako najbardziej niebezpieczną, na jakiej była.
Na stokach dziesiątego ośmiotysięcznika regularnie dochodzi do zmian pogody. Klimat charakteryzuje się bardzo niskimi temperaturami. Zachmurzone niebo często powoduje słabą widoczność. Śnieg pada tam cały rok, a same opady występują czasem zupełnie niespodziewanie, podobnie jak lawiny.
O kapryśnych warunkach w nepalskiej części Himalajów w tragiczny sposób przekonywali się też trekkerzy, którzy wybierają się jedynie do podnóża śmiercionośnej góry. Seria burz śnieżnych i lawin, które nawiedziły rejon Annapurny i Dhaulagiri w październiku 2014 roku, spowodowały największą tego typu katastrofę w historii Nepalu. Śmierć poniosły wówczas aż 43 osoby, w tym trzech Polaków. Duża część z nich była uczestnikami trekkingowych wycieczek.
Padła jako pierwsza
– Góry ofiarowały nam swoje piękno, które podziwiamy z dziecięcą prostotą i szanujemy jak mnisi myśl o bóstwie. Annapurna, ku której poszlibyśmy bez grosza przy duszy, jest dla nas skarbem, którym będziemy żyć… Z urzeczywistnieniem tego marzenia odwraca się karta… Zaczyna się nowe życie – pisał w swojej książce Maurice Herzog, jeden z pierwszych zdobywców Annapurny.
Paradoksalnie, jeden z najniebezpieczniejszych szczytów został pierwszym zdobytym ośmiotysięcznikiem w historii. Francuska wyprawa w 1950 roku początkowo miała w planach zaatakowanie Dhaulagiri, jednak dotarcie pod ten szczyt okazało się zbyt wymagające. Wspinacze dysponowali wówczas jedynie niezbyt dokładnymi nepalskimi mapami.
– Igrając na krawędzi życia i śmierci znaleźliśmy tam wolność, wolność potrzebną jak chleb – napisze później Herzog. Zanim odnaleźli wolność, najpierw przez dwa tygodnie poszukiwali drogi do lodowca na północnym stoku Annapurny. Następnie wytyczyli od tamtej strony drogę na szczyt, która po dziś dzień nosi miano francuskiej.
Po założeniu pięciu obozów na kolejnych wysokościach wreszcie ruszyli do ataku szczytowego. Porwało się na to dwóch wspinaczy – wspomniany Herzog, który był kierownikiem wyprawy, oraz Louis Lachenal.
– W obliczu śmierci siły ludzkie są niespożyte. Gdy wszystko wydaje się stracone, pozostają jeszcze rezerwy, lecz trzeba siły woli, by ich użyć – to jeszcze raz Herzog. Wejście na szczyt miało dramatyczny przebieg. Alpiniści, przeobrażający się właśnie w himalaistów, nosili lekkie buty, jak się okazało – zbyt lekkie. Co prawda podczas wspinaczki nie wspomagali się dodatkowym tlenem, zażywali jednak amfetaminę. To obniżyło u nich jeszcze poczucie zimna.
Herzog na szczycie zgubił rękawice. Nie wpadł na pomysł, by marznące dłonie osłonić noszonymi w plecaku zapasowymi skarpetami. Po zejściu do bazy okazało się, że stracił czucie w kończynach ponad kostki i poza nadgarstki. Obecny na wyprawie lekarz musiał w trudnych, biwakowych warunkach podać poszkodowanemu niezbędne zastrzyki dotętnicze, a gdy te nie odniosły skutku, dokonać amputacji palców u nóg oraz większości palców u rąk. Lachenal miał się nieco lepiej. Zachował swoje dłonie w całości.
Odwrót Francuzów spod Annapurny trwał prawie miesiąc. Z base campu schodzili w trudnym okresie deszczów monsunowych. Wreszcie jednak dotarli do cywilizacji i powrócili samolotem do kraju. Świat obiegły zdjęcia kolegów niosących na lotnisku Orly odmrożonego Lachenala.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Towarzysz Herzoga zginął pięć lat później w Alpach, gdy zjeżdżając na nartach wpadł do szczeliny lodowca. Na jego cześć jeden ze szczytów w masywie Mont Blanc nosi dziś imię Pointe Lachenal. Z kolei sam kierownik wyprawy, mimo braku palców, zrobił imponującą karierę polityczną zostając w ojczyźnie Sekretarzem Stanu ds. Młodzieży i Sportu, co odpowiadało stanowisku Ministra Sportu. Był też wiele lat merem Chamonix oraz członkiem francuskiego parlamentu.
W Himalaje już nie powrócił. O swojej jedynej, historycznej wyprawie napisał książkę “Annapurna”. Do dziś sprzedano jej ponad 11 milionów egzemplarzy, co czyni ją najpopularniejszą alpinistyczną książką wszech czasów.
Lodowi wojownicy na stokach żywicielki
– Mam straszne „myślenice”. Czy tak, jak planowałem ambitnie na początku, czyli południową ścianą, nową drogą, czy od strony północnej drogą francuską, to znaczy szlakiem pierwszych zdobywców Annapurny? Ta druga jest o wiele łatwiejsza technicznie, ale prowadzi zboczem północnym. Jest zima, więc wiadomo, że nie ma tam co liczyć nawet na godzinę słońca dziennie, co drogę zamienia w zimne piekło – zapisał w swoich wspomnieniach Jerzy Kukuczka, pierwszy polski zdobywca Korony Himalajów i Karakorum (cytat za jerzykukuczka.com). Ostatecznie postawił na drogę północną, francuską i ta decyzja przyniosła mu sukces.
Annapurna to imię hinduskiej bogini żywności i pożywienia podtrzymującej dobrobyt. Góra nazwana na jej cześć, ma w historii zdobywania swoich szczytów liczne polskie akcenty i są one niezwykle barwne.
Kukuczka stanął na czele polskiej wyprawy w 1987 roku, której celem było pierwsze zimowe wejście na nepalski szczyt. Do zespołu zaprosił, między innymi, Artura Hajzera, Krzysztofa Wielickiego czy Wandę Rutkiewicz. Podczas ekspedycji powstały unikatowe filmy, które można dziś obejrzeć na YouTubie.
Nasi mieli najpierw problem z uzyskaniem pozwolenia na wejście. Pomogły wtedy kontakty Wandy. Jednak po żmudnym załatwieniu formalności same działania w górach można określić mianem sprintu.
– 12 lutego wyprawa jest właściwie zakończona. Jej przebieg, jak na zimową porę, był wręcz błyskawiczny. Przecież już w dziewiętnastym dniu, po dojściu do bazy, byliśmy na szczycie. Gdybyśmy liczyli to od faktycznego założenia bazy, trwałoby to jeszcze krócej. Powstawała przecież wtedy, kiedy my już pięliśmy się w górę. Była to więc wyprawa ze wszech miar nietypowa. Wszystko w niej było pomieszane, wszystko robiliśmy do góry nogami, wbrew utartym zasadom. A mimo to akcja poszła nam sprawnie, cel – pierwsze zimowe wejście na Annapurnę – został osiągnięty. Zostawiamy za sobą Annapurnę, która po raz pierwszy uległa ludziom zimą. Tylko dwóm. I nie dopisała ani jednego nazwiska do długiej listy, tworzącej jej ponurą sławę – to kolejny fragment wspomnień Kukuczki.
Na szczycie najsłynniejszy polski himalaista stanął razem z Arturem Hajzerem. Obaj mieli aklimatyzację jeszcze z wcześniejszych, jesiennych wypraw. Dlatego byli w stanie działać w takim tempie. Śmiercionośna góra nie poddała im się jednak łatwo.
– Ten zimny mrok, w którym się posuwamy, wrył mi się w pamięć chyba na zawsze. Do tego lód. Zimą ta ściana przeobraża się w szklaną górę. Stąpamy po lodzie tak twardym, że trudno jest weń wbić nawet ostre zęby raków. Przy każdym kroku trzeba kilka razy mocno kopnąć butem, by stalowe zęby raka znalazły wreszcie oparcie. Ta szklanka zaczyna się już od 6000 metrów – wspominał Kukuczka.
Po 1987 nasi rodacy wracali na żywicielkę jeszcze wiele razy. W zeszłym roku na jej szczycie stanęli Bartek Ziemski i Oswald Rodrigo Pereira. O mało nie zrezygnowali ze wspinania po tym, jak potężna lawina zmiotła cały ich sprzęt potrzebny do ataku szczytowego, pozostawiony na wysokości 5700 metrów. Bezskutecznie szukali go w lawinisku przez kilka dni. Ostatecznie weszli jednak na wierzchołek i Ziemski zjechał z niego na nartach na wysokość 4800 metrów, do najniżej położonego miejsca ze śniegiem.
Była to trzecia taka próba w historii i druga zakończona powodzeniem. Pierwszy śmiałek, Francuz Yves Morin zmarł w 1979 roku z wycieńczenia, gdy, przy pokonywaniu jednego z trudniejszych fragmentów drogi, opuszczał się z wpiętymi nartami na linie poręczowej i zaciął mu się jeden z przyrządów. Góra zebrała swoje śmiertelne żniwo.
Jeden z Polaków w swoich próbach zdobycia Annapurny był szczególnie wytrwały. Mowa o Piotrze Pustelniku, trzecim w naszym kraju zdobywcy Korony Himalajów i Karakorum. Aż pięć razy brał udział w wyprawach na nepalski szczyt, ostatni jakiego mu brakowało. Podczas czwartej wyprawy zawrócił 150 metrów od wierzchołka. Wreszcie podczas piątej ekspedycji udało mu się zwieńczyć wspaniałe dzieło. Górę zdobył razem z Kingą Baranowską.
W 2023 roku miało miejsce jeszcze jedno istotne polskie zdarzenie na stokach Annapurny. Adam Bielecki wydarł górze życie młodego Hindusa, Angura Maloo. Polacy, Bielecki i Marcin Hatala, szykowali się do ataku szczytowego drogą klasyczną, po fiasku operacji wytyczenia nowej ścieżki na północno-zachodniej ścianie. Otrzymali wtedy niespodziewane komunikat o poszukiwaniach młodego wspinacza, który wpadł do głębokiej, wielopiętrowej szczeliny. Bez wahania dołączyli do zespołu ratowniczego.
Bielecki opuszczając się do szczeliny w prawdopodobnym miejscu zaginięcie Hindusa był przekonany, że szuka ciała zmarłego wspinacza. Tym bardziej radosne było odkrycie, że himalaista żyje. Polak odnalazł go i wydobył na powierzchnię.
– Kiedy uświadamiam sobie, że na Annapurnie zginęło 34 wspinaczy, a nam się udało, jestem szczęśliwy – to jeszcze raz Kukuczka, po wyprawie z 1987 roku. Takie słowa nie dziwią. Annapurna to góra, wobec której trzeba czuć respekt.
ŁUKASZ POZNAŃSKI
Fot. Wikimedia/Mohan K. Duwal
Czytaj więcej o wspinaczce i Himalajach: