Kibice wybaczą wiele. Po meczu Korony z Pogonią (2:2) szybko zapomnieliby o ręce Pięczka w polu karnym, festiwalu pomyłek przy golu Gorgona czy spartolonym sam na sam Szykawki, które powinno zamknąć sprawę trzech punktów. Nie wybaczą jednak tego, że piłkarze nie podziękowali im za doping. Fanatycy z Kielc zeszli więc do szatni i przypomnieli zawodnikom, dla kogo grają.
Jak zachowali się piłkarze? Słabo.
Jak zachowali się kibice? Słabo razy dwa.
Zanim przejdziemy do szerszego komentarza, ustalmy fakty. O sprawie jako pierwszy napisał dziennikarz kieleckiego radia eM i regionalnego oddziału TVP, Mateusz Żelazny. Według jego relacji piłkarze nie podeszli po meczu pod młyn (standardowe podziękowanie za doping), zamiast tego zeszli od razu z boiska. Trybuny zaśpiewały „Korona to my” (w zamyśle: Korona to kibice, a nie piłkarze), a później przedstawiciele kumatych zeszli do szatni, gdzie sprezentowali zawodnikom rozmowę wychowawczą.
Potwierdziliśmy w naszych źródłach — rzeczywiście doszło do takiej sytuacji. Podczas wizyty fanatyków w szatni nie doszło wprawdzie do skandalicznych scen (rękoczynów czy oburzających wyzwisk), ale nie jest to raczej rodzaj motywacji, jaką chcielibyśmy oglądać na polskich stadionach (i w szatniach).
Kamil Kuzera, który nigdy nie ukrywał, że jest człowiekiem trybun, starał się nie podsycać po meczu emocji. – Chciałem przeprosić kibiców za zaistniałą sytuację. Ta sprawa jest wewnątrz nas. Po prostu przepraszamy. To nie powinno mieć miejsca – mówił na konferencji prasowej, stając niejako za trybunami, co może nas trochę dziwić, bo przecież dopiero co trener z Kielc szedł na zwarcie z kibicami, którzy mieli hejtować jego zawodników. Jeśli wizyta w szatni to nie nakręcanie spirali nienawiści, to co nią jest? Dlaczego szkoleniowiec oburza się na wpisy w internecie (atakujące jego piłkarzy) i jednocześnie przeprasza kibiców po tym jak nachodzą zawodników po meczu (czyli robią to samo, tylko że na żywo)?
Korona straciła dziś punkty na własne życzenie, ale koniec końców zagrała całkiem niezły mecz i pewnie wielu wzięłoby w ciemno punkt z tak klasowym rywalem. Na mecz przyszło ponad dziesięć tysięcy osób. Tak dobrej frekwencji nie było w Kielcach od lat – mamy na myśli cały sezon, w którym już siódmy raz pękła dyszka na trybunach. Czy piłkarzom spadłaby z głów korona, gdyby po meczu po prostu podziękowali kibicom, tak jak robią to co dwa tygodnie? No nie.
Z drugiej strony – czy to powód, żeby robić zawodnikom wjazd do szatni? Absolutnie nie. Komu takie wizyty mają pomóc i w czym? Piłkarzom? Mają ich zmotywować? Gdyby kibice zaprosili piłkarzy na pogadankę po środowym meczu z Rakowem, to może Szykawka nie zmarnowałby sam na sam, a Pięczek nie spowodował karnego? Jeśli komuś podobne rozmowy mają pomóc, to tylko kibicom – w uleczeniu ich urażonej dumy. Przypominamy – za dobre samopoczucie kumatych nie przyznaje się utrzymania.
O czym świadczy cała scenka? O tym, że nie wszyscy w Kielcach trzymają ciśnienie – i na trybunach (sugeruje to nie tylko omawiamy przez nas wjazd, ale także pojawiające się w sieci głosy o chęci wyrzucenia szkoleniowca), i na boisku (niepodziękowanie kibicom), ale też to przy ławce (Kuzera zarobił dziś kolejną żółtą kartkę, co oznacza, że nie będzie mógł poprowadzić swojego zespołu w meczu z Widzewem).
WIĘCEJ O KORONIE KIELCE:
- Jacek Podgórski jak Grzegorz Bonin z najlepszych lat
- Kuzera: Apeluję o szacunek
- Kuzera o zamieszaniu w Koronie: Nie dało się przejść obok tego obojętnie
Fot. FotoPyK