Reklama

Ruch, Górnik i bilety. Czy można mieć tu do kogoś pretensje?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

15 marca 2024, 10:09 • 5 min czytania 23 komentarzy

Ruch Chorzów ma jeszcze cień szansy na utrzymanie, ale w ostatnich dniach więcej niż o jego grze mówi się o sprawach pozaboiskowych. Tydzień temu “Niebieskim” z powodu tajemniczego wirusa wykruszyło się mnóstwo piłkarzy i w Mielcu ledwo udało się wystawić jedenastu mogących jako tako biegać, a w międzyczasie często poruszanym w mediach tematem była sprawa dodatkowych biletów dla kibiców Górnika Zabrze, których chorzowski beniaminek nie przyznał. Czy, patrząc z boku, można mieć o to do niego pretensje?

Ruch, Górnik i bilety. Czy można mieć tu do kogoś pretensje?

Trudno tutaj o natychmiastową odpowiedź, bo obie strony mają swoje racje. Powiedzenie “punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” jest jednym z najtrafniejszych w historii ludzkości i znakomicie sprawdza się w sprawach, które nie są czarno-białe. A moim zdaniem z taką mamy tutaj do czynienia.

Dla niezorientowanych: Ruch przyznał kibicom Górnika przepisowe 5% z całej puli, co oznacza nieco ponad dwa tysiące ludzi w sektorze gości. Klub z Zabrza liczył jednak na ponad dwa razy tyle, aby móc zapełnić cały sektor. Mocno się postarał, aby wywrzeć odpowiednią presję na drugiej stronie. W oficjalnym komunikacie informował, że zgodę na przyznanie dodatkowych wejściówek wyraził zarówno wojewoda śląski, jak i komendant wojewódzki policji. Formalnych przeszkód więc nie było, wszystko leżało w gestii samego Ruchu. Jego władze się nie ugięły i decyzji nie zmieniły, co oczywiście nie spodobało się Górnikowi. Oliwy do ognia dolewał zwłaszcza Lukas Podolski.

Na pewno argumentem godnym poruszenia jest to, że na inaugurację wiosny z Legią fani przyjezdnych mogli się stawić w liczbie ponad czterech tysięcy, a przecież “Wojskowi” także są klubem, z którym Ruchowi nie po drodze na niwie kibicowskiej.

Również z powodu tak licznej delegacji ze stolicy doszło wówczas do dużych utrudnień w ruchu drogowym w aglomeracji śląskiej. W szeregach beniaminka chyba zorientowali się, że za bardzo poszli wtedy na rękę przeciwnikom i chęć uniknięcia tego problemu w podobnej skali jest obecnie jednym z argumentów przemawiających za taką a nie inną decyzją. – Każdy mecz jest inny, ma własną specyfikę i otoczkę. Każdy rozpatrujemy indywidualnie. Ważne są wszelkie szczegóły. Przy organizacji tego typu wydarzeń bezpieczeństwo jest najważniejsze, dopiero na drugim miejscu znajduje się poziom sportowy – mówił nam w zeszłym tygodniu prezes Seweryn Siemianowski.

Reklama

Górnik odbijał piłeczkę, że zorganizowanych było 12 autokarów, które przewiozłyby wszystkich od stadionu w Zabrzu aż do Parku Śląskiego.

Trudno nie odnieść wrażenia, że Ruch mógłby wykonać ukłon w stronę Górnika, ale najzwyczajniej w świecie nie chce. Nie wypada tego jednak mówić wprost, więc trzeba w wypowiedziach iść okrężną drogą, przywołując – zachowując całkiem sensowne brzmienie – kwestie bezpieczeństwa, logistyki czy niezakończonego procesu “poznawania” Stadionu Śląskiego od strony organizacji meczów.

Mimo to nie uważam, żeby nawet takie proste motywy były powodem do ciskania gromów w chorzowski klub. Przepisowe minimum Górnik dostanie, nie otrzyma natomiast czegoś ponad program. Gdyby w tym pierwszym aspekcie Ruch coś kombinował, wykpiwając się jakąś drobną acz nie cierpiąca zwłoki usterką w sektorze (a pamiętamy takie przypadki w polskiej piłce), powodów do krytyki byłoby znacznie więcej.

Ale że nie daje czegoś ekstra? Mówimy o klubach, które kibicowsko się nienawidzą, z kolei na szczeblu oficjalnym zachowują raczej chłodną dyplomację. A jakiś drobny ukłon jednak wykonano, choć to oczywiście symbolika: zabrzanie otrzymali znacznie więcej niż pierwotnie zakładano wejściówek dla kibiców niepełnosprawnych.

Nie czarujmy się. Ruch byłby w stanie zwiększyć Górnikowi pulę biletów, któremu nie brakuje argumentów za takim rozwiązaniem, ale skoro nie musi, według mnie trudno mówić tu o jakimś większym niesmaku, zwłaszcza że strona chorzowska nigdy nie obiecała, że się zgodzi. Mowa była jedynie o pochyleniu się nad sprawą.

Reklama

A i “Niebiescy” mają swoje racje. Dwa razy więcej kibiców Górnika zapewne oznaczałoby konieczność zwiększenia ochrony na trybunach. Wzrosłoby ryzyko jakichś ekscesów na stadionie i poza nim. Za wszelkie szkody na obiekcie musiałby zapłacić Ruch, bo jest organizatorem wydarzenia. Tak czysto po ludzku: po co nadstawiać karku, zwiększać ryzyko i koszty (nawet nieznacznie) dla kogoś, kogo się nie lubi chyba najbardziej w Polsce? Jasne, pod względem pijarowym klub pewnie by zyskał, ale nie można w takich sprawach obligować kogokolwiek do tego, żeby był świętszy od papieża.

Co do zasady tak samo przecież wyglądało to w Mielcu, choć geneza problemu była rzecz jasna zupełnie inna. Stal mogła wykonać gest dobrej woli i przełożyć mecz? Mogła, ale nie musiała, więc go nie przełożyła, bo miała za dużo do stracenia i trudno ją za to gromić. Nie miała przecież żadnego wpływu na pecha swojego przeciwnika, a poniosła już koszty organizacji spotkania. Do tego perspektywa pokonania Ruchu w praktyce zapewniała utrzymanie w Ekstraklasie na dziesięć kolejek przed końcem sezonu.

Nie miejmy złudzeń: w takich sprawach każdy patrzy na swój interes i próbuje go sprzedać jako jedynie słuszny punkt widzenia. I trudno mieć o to większe pretensje. Grunt, żeby samemu nie dać się urobić.

Pozostaje trzymać kciuki za to, żeby Wielkie Derby Śląska faktycznie okazały się wielkie pod każdym względem i po końcowym gwizdku rozmawiano wyłącznie o świetnej atmosferze na trybunach – bo wciąż są wszelkie dane ku temu – i wydarzeniach na boisku.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
1
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Ekstraklasa

Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
1
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Komentarze

23 komentarzy

Loading...