Reklama

Przewrotne losy. Jak w rok zmieniło się życie Dominika Marczuka?

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

15 marca 2024, 14:47 • 4 min czytania 2 komentarze

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Dominik Marczuk jest jednym z najlepszych transferów tego sezonu. Przyszedł jako młodzieżowiec, stał się topowym asystentem ekstraklasy, ciągle można na nim dużo zarobić, dostał powołanie do reprezentacji Polski, a latem trafił do Jagiellonii jako… wolny zawodnik. Niby trudno wyrwać polski talent, a jednak Marczuk dowodzi, że przy szansie i pomyśle można mocno wywindować zawodnika. Jeszcze rok temu w Rzeszowie walczył o miejsce w składzie z Franciszkiem Polowcem i Ramilem Mustafaewem.

Przewrotne losy. Jak w rok zmieniło się życie Dominika Marczuka?

Dziś kiedy Polska drży o awans na Euro 2024, największą niespodzianką na liście powołanych na marcowe baraże jest Dominik Marczuk z Jagielloni Białystok. 20-latek, który w grającym atrakcyjnie liderze ekstraklasy wypracował 10 bramek, samodzielnie dołożył kolejne 6 trafień i jak najbardziej zasłużenie otrzymał nagrodę od Michała Probierza. Nie jest powiedziane, że zadebiutuje, bo okoliczności temu nie sprzyjają, ale skoro mamy specjalistę od asyst, to dlaczego nie mieć go w odwodzie?

Z ciekawości sprawdziłem, co robił Dominik Marczuk rok temu…

Akurat zagrał 90 minut z ŁKS-em (0:1) w I lidze, a potem miał serię czterech meczów bez gry. Początek 2023 roku był dla niego czasem, kiedy chciał zapomnieć o kontuzjach. Przeciążenie „czwórki”, później pachwina, tak stracił trzy miesiące. Nie mógł trenować na 100 procent, dlatego uciekło mu powołanie do kadry U-21 od… Michała Probierza, nad czym mocno ubolewał.

W marcu zeszłego roku wypadł na miesiąc, zastąpił go rówieśnik Franciszek Polowiec. I chociaż w Rzeszowie wszyscy znali potencjał Marczuka, bo regularnie jeździł na młodzieżowe kadry, to przez problemy zdrowotne wcale nie grał więcej niż konkurenci. Polowiec najczęściej występował na prawej obronie (1633 minut), Ramilem Mustafaew był rzucany po różnych pozycjach, ale oglądaliśmy go raczej na skrzydle (1209 minut), a zdrowy Marczuk właśnie był klasyfikowany jako prawy ofensywny defensor (1315 minut).

Reklama

Co się odwlecze, to nie uciecze. 12 miesięcy później Probierz rzeczywiście powołał go w marcu, ale już do pierwszej reprezentacji.

Różne były losy Marczuka, bo wiemy też, że w Stali Rzeszów nie działo się najlepiej. Pod koniec sezonu, również w barażach o Ekstraklasę, nie grał od początku, bo na prawej obronie wystawiany był Mustafaew. Daniel Myśliwiec miał do dyspozycji kilku graczy z jednego rocznika o dużym potencjale. Finalnie każdy z nich dostał sporo szans u aktualnego trenera Widzewa Łódź.

Potencjał u Marczuka był dostrzegalny, a jednak Stal pozwoliła na to, by odszedł za darmo do Jagiellonii.

Rok później nie jest prawym obrońcą, tylko prawoskrzydłowym.

Nie gra na zapleczu ekstraklasy, tylko w liderze tych rozgrywek.

Ma 6 asyst, według danych Ekstraklasy, czyli wyprzedza go tylko Kamil Grosicki (8).

Reklama

I jedzie na pierwszą kadrę jako młody talent, którego Probierz chce nagrodzić za pracę.

Do wszystkiego trzeba podchodzić ze spokojem i pokorą. Miałem taki okres w Stali, gdzie wszystko się zgadzało: gole, liczby, dużo grałem, przyszło powołanie do reprezentacji U-21. A tu pojawiła się kontuzja i nie pojechałem na zgrupowanie. Potem kolejne, przez co dwa razy nie mogłem dołączyć do kadry U-20, wypadłem też z podstawowego składu. Szybko więc z góry spadłem w dół. Nauczyło mnie to bardzo dużo – wspominał Dominik Marczuk w rozmowie z „Łączy nas Piłka”.

W Rzeszowie nie było łatwo. Chłopak z Międzyrzecza Podlaskiego też rozwijał się w środku konfliktu między Danielem Myśliwcem a szefami Stali, gdzie trwała przepychanka m.in. o wprowadzenie chłopaków z akademii i granie lokalną młodzieżą. Skończyło się tak, że przy zainteresowaniu kilku klubów z ekstraklasy, Marczuk podpisał kontrakt z Jagą, wrócił nieco bliżej domu, ale odszedł za darmo po trzech latach w Stali. Klub z Rzeszowa w czerwcu żegnał go, dziękując za zaangażowanie prawemu obrońcy. Dzisiaj wiemy, że szarżuje znacznie wyżej obok Jesusa Imaza czy Afimico Pululu.

Zawsze Marczuka ciągnęło do przodu, zostawiał przez to często zbyt dużo miejsca za plecami, więc Adrian Siemieniec znalazł dla niego nową rolę. Nie tylko broni się grą, ale przede wszystkim imponująco wygląda w klasyfikacji kanadyjskiej, w wieku 20 lat cały czas realnie może walczyć o double-double, a także mistrzostwo Polski z Jagą. Póki co w dniu powołania zatrzymał się na 6 golach i 7 asystach we wszystkich rozgrywkach.

Ilekroć słuchamy, że w Polsce wszystkie młode talenty są przebrane i nie ma kogo znaleźć, przychodzi na myśl przykład Dominika Marczuka sprowadzonego za darmo. Nie zawsze uda się taki złoty strzał, to też specyfika sytuacji, momentu, jego poprzedniego klubu. Ale jednak jego wystrzał był kwestią pomysłu Adriana Siemieńca, zaufania, dobrego momentu zespołowego całej Jagiellonii, a zarazem wykorzystania atutów 20-latka.

Rok w piłce to szmat czasu. Od nękających kontuzji po walkę o mistrzostwo i przyjazd na reprezentację. Przedstawia Dominik Marczuk.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

FOT. JACEK PRONDZYNSKI/400mm.pl

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

2 komentarze

Loading...