Reklama

Korona, Cracovia, Warta, Piast? Kto chciałby wyręczyć beniaminka i spaść?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

14 marca 2024, 14:15 • 6 min czytania 25 komentarzy

Przyzwyczailiśmy się do myśli, że spadnie trzech beniaminków, a przecież wcale tak być nie musi – dość powiedzieć, że przecież w czerwonej strefie zimowała Korona, a nie Puszcza. Teraz owszem, znów trzy ostatnie miejsca okupują świeżacy, ale po pierwsze strata zespołu z Niepołomic nawet do dwunastego miejsca nie jest duża, a po drugie – choć to już większe sci-fi – Ruch i ŁKS też dały sobie jakąkolwiek nadzieję na utrzymanie.

Korona, Cracovia, Warta, Piast? Kto chciałby wyręczyć beniaminka i spaść?

Zastanówmy się więc, kto ma największe szanse, żeby zamienić się na los choćby z jednym beniaminkiem. Przyjmijmy, że Radomiak czy Widzew ze swoją przewagą ośmiu punktów to ekipy w miarę bezpiecznie, ale wszystko, co niżej – oj, może być gorąco.

KORONA

Szczególnie w Kielcach. Jest chyba taka myśl, że Korona nie spadnie, bo Korona walczy, potrafi zagrać fajny mecz i są w tej lidze słabsze drużyny od niej. Niestety – tabela nie jest układana według myśli, a według punktów, no i tych kielczanie mają malutko. Zaczęli rundę dobrze, bo od wygranej z ŁKS-em, ale żeby poszukać poprzedniego zwycięstwa, trzeba się cofnąć aż do października i starcia z Puszczą Niepołomice.

W międzyczasie były miłe chwile – remisy z Legią czy Śląskiem, ale to wciąż tylko remisy i ledwie jedno oczko dodane do puli.

Reklama

Zespół Kuzery ma ten problem, że przestał korzystać z atutu, jakim było w zeszłym sezonie granie u siebie. W rundzie wiosennej poprzedniego sezonu Korona potrafiła wygrać sześć meczów na własnym boisku z rzędu – walczyło się tam naprawdę ciężko, w łeb dostał również mistrz Polski, Raków.

A teraz? Może przesadą byłoby mówić, że Korona rozkłada czerwony dywan, jednak rywale mają z nią zdecydowanie łatwiej. Przyjeżdża ten sam Raków (albo nie, inaczej – gorszy Raków) i w mniej niż dziesięć minut zamyka mecz. To samo mogłaby zrobić Legia, gdyby nie sympatyczny gest Jędrzejczyka. Cracovia też lepiej zaczęła spotkanie w Kielcach, ale potem, jak to Cracovia, cofnęła się i dostała gonga.

Zatem: rywal nie ma już obaw, że przyjeżdża do upierdliwego rywala, który rzuci się na niego od początku. Korona w meczach u siebie to dopiero trzynasta drużyna ligi, rok temu była w tym zestawieniu ósma.

Że robi się gorąco, wiedzą piłkarze. Trojak mówił po spotkaniu z Rakowem: – W szatni byliśmy bardzo zmobilizowani, żeby wyjść na mecz całkiem inaczej z Cracovią, a już po pięciu minutach było 0:2. I ciężko było nam się podnieść. Na pewno musimy przeprosić kibiców, bo nie takiej Korony oczekiwali. Ciężko jest teraz coś na gorąco powiedzieć. Na pewno nie możemy dalej tak grać, musimy porozmawiać, bo ta liga nam ucieka.

Trzy mecze z rzędu u siebie, trzy słabe wejścia w spotkania. Trudno w ten sposób kolekcjonować punkty.

Reklama

CRACOVIA

Rok temu siódme miejsce, dwa lata wcześniej – dziewiąte. Chcieliby w Krakowie utrzymać ten progres, ale w tym sezonie to się nie uda i jedyne, co się może zdarzyć dobrego, to pozostanie w lidze.

Natomiast: czy to kogoś tak naprawdę mocno dziwi? W meczu z Koroną trener Zieliński miał takich rezerwowych: Ghita, Rapa, Bochnak, Knap, Rozga, Kolec, Doba, Bzdyl, Hrosso. Dobrze, że mógł bronić wyniku, a nie go gonić, bo jeśli wyszłoby na to drugie, tym bardziej nie miałby łatwego zadania (no i trochę można rozgrzeszyć Pasy, że nie poszły za ciosem). Szkoleniowiec skorzystał z pierwszej czwórki, nie skusił się na ten drugi kwartet (w sumie dziewięć meczów w Ekstraklasie), jak i bramkarza Hrosso.

To nie jest pierwszy raz, kiedy Pasy – delikatnie mówiąc – nie straszą swoją ławką. Zieliński od początku sezonu ma do dyspozycji bardzo wąską kadrę, a jakby tego było mało, drużynę trapią kontuzję – przykładowy Glik od przyjściu do Cracovii rozegrał w niej ledwie siedem spotkań w lidze.

Cracovia ma całkiem przyzwoitą pierwszą jedenastkę, ale im dalej w las, tym coraz gorzej.

Czy to wystarczające usprawiedliwienie, by wygrać trzy mecze od sierpnia? Nie, bo nie jest tak, że tylko Pasy mają w tej lidze problemy, a remisować z Ruchem, Puszczą, czy przegrać z Wartą u siebie na pewno chluby krakowianom nie przynosi.

Momentami niemoc tego zespołu była wręcz nie wyobrażalna, na przykład wtedy, gdy Śląsk grał w dziewiątkę, a i tak Cracovia z nim przegrała. Albo inna kwestia: skoro najmocniejszą linią Pasów jest obrona, to skąd porażki 1:5 z Pogonią, 2:4 z Jagiellonią?

Naprawdę dużo tam się nie zgadza. Oprócz miejsca w tabeli, bo to jest odpowiednie jak na dyspozycję zespołu.

WARTA 

Pojawiają się takie głosy, że Warty nie powinno być w Ekstraklasie, bo nic nie wnosi. Otóż to nieprawda – wniosła tyle punktów, by się do elity dostać, a potem wnosiła tyle, żeby się w niej utrzymać. Niektórzy kibice chcieliby widzieć w lidze większe marki za zasługi, ale za zasługi przypina się ordery albo zapewnia ładny pochówek.

A piłka nożna to sport. U nas czasem pokraczny, ale wciąż sport.

Oczywiście można narzekać – tego nikt nie zabrania – że Warta gra paskudny futbol i trudno włączać jej mecze, ale za sam paskudny futbol jeszcze nikt nie spadł, a Warcie taki styl przynosił punkty. No, ale właśnie: problem jest taki, że teraz przestał.

Rok temu Warta miała po 24 kolejkach 34 punkty i mniejszą stratę do podium niż przewagę nad strefą spadkową, a teraz ma 27 oczek i malutki zapas nad czerwoną strefą. Niby pod względem wyników nie wygląda to źle, bo drużyna Szulczka nie wpadała w jakieś wielkie serie porażek, a ostatnie pięć spotkań to dwa zwycięstwa, dwa remisy i przegrana, ale łupów jakoś jednak brakuje.

Co zdaje się odróżniać tę Wartę od tej z zeszłego roku, to mniejsza umiejętność w graniu z zespołami ze swojej klasy. W tym sezonie w meczach z drużynami ze strefy spadkowej (albo spadkiem zainteresowanymi), Warta pokonała tylko raz ŁKS i raz Cracovię. Rok temu dwa razy ograła Śląsk, robiła cztery punkty na Lechii, Miedzi, trzy na Jagiellonii. O dziwo poza zasięgiem była dla niej Wisła Płock (dwie porażki), ale tak czy tak zapas nad najsłabszymi udało się nabijać.

Teraz tego nie ma, przez co odbicia brakuje, bo jeśli dostaje się z ŁKS-em u siebie – kiedy ten przegrał wszystkie 11 meczów na wyjazdach – to jest już naprawdę źle.

I to właśnie tych oczek, które były wcześniej dla Warty całkiem oczywiste, teraz brakuje.

PIAST GLIWICE

Chyba największe rozczarowanie. Można narzekać, że gliwiczanom brakuje napastnika, ale dajcie spokój – wszystko za nim wygląda naprawdę porządnie. Taki Jacek Magiera, który bije się o mistrzostwo, pewnie wziąłby z Piasta pół składu z pocałowaniem ręki. A jednak gliwiczanie mogą drżeć o ligowy byt.

Długo remisowali, a jak przestali remisować, to dla odmiany zaczęli przegrywać. Okej – to hiperbola i złośliwość, bo zwycięstwa też były, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Piast wygrał w tym sezonie ledwie pięć spotkań, czyli tyle samo co Puszcza, a tylko jedno więcej niż wyśmiewany ŁKS.

No a jeśli Magiera wziąłby z Piasta pół składu, to trener ŁKS-u, ten czy tamten, wziąłby cały.

Źle to wygląda szczególnie dla Vukovicia, który jak miał wstrząsnąć drużyną, to nią faktycznie wstrząsnął, ale gdy przyszło do budowy – idzie ona średnio. A przecież to w Piaście miał odpiąć na dobre łatkę strażaka i pokazać, że potrafi poprowadzić projekt na dłużej, nie tylko, gdy się pali.

Siłą Fornalika w Piaście były wiosny, teraz wiosna wygląda tak, że są cztery porażki, jeden remis i jedna wygrana.

Jeśli ktoś liczył na marsz w górę tabeli, jak za dawnych lat – wygląda na to, że się przeliczył.

*

Cóż, każdy z tej czwórki ma swoje problemy, mniejsze, większe. Atuty? Główny – ten sam. Słabość beniaminków. Ale czy to wystarczy, żeby zostać w lidze?

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Poważny kandydat do objęcia Śląska Wrocław. To były piłkarz Górnika Zabrze

Antoni Figlewicz
4
Media: Poważny kandydat do objęcia Śląska Wrocław. To były piłkarz Górnika Zabrze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Media: Poważny kandydat do objęcia Śląska Wrocław. To były piłkarz Górnika Zabrze

Antoni Figlewicz
4
Media: Poważny kandydat do objęcia Śląska Wrocław. To były piłkarz Górnika Zabrze
Polecane

W Ameryce nikogo nie obchodzą Putin i wojna. Ważne, że Owieczkin pobije Gretzky’ego

Kacper Marciniak
10
W Ameryce nikogo nie obchodzą Putin i wojna. Ważne, że Owieczkin pobije Gretzky’ego

Komentarze

25 komentarzy

Loading...