Ekstraklasa bardzo lubi nas zaskakiwać i zawsze możemy się po niej spodziewać czegoś ciekawego. Na przykład we wtorkowy wieczór obejrzeliśmy mecz, który rozpoczął się w 14. minucie i 30. sekundzie, w dodatku od wrzutu z autu. Wszystko to przez intensywne opady śniegu, które na początku grudnia przerwały starcie Piasta z Puszczą. Mecz trzeba było dograć, choć domyślamy się, że niepołomiczanie woleliby tego uniknąć. W dokończonym spotkaniu zagrali bowiem beznadziejnie.
No nie najlepiej zapowiadało się to spotkanie, ale przynajmniej wiadomo było, że będziemy je oglądać o niemal 15 minut krócej. Na stadionie w Gliwicach miały się w końcu spotkać dwie najgorsze drużyny Ekstraklasy w tym roku. W połączeniu z jak zwykle fatalnym stanem murawy na obiekcie Piasta, można było się spodziewać niezłego paździerza i kopaniny. Na takim ugorze, z jakim mamy do czynienia każdej zimy przy Okrzei, trudno popisywać się składnymi akcjami.
Na szczęście osób, którym przyszło oglądać ten mecz, do stanu murawy dostosowała się tylko jedna drużyna i wyjątkowo nie byli to gospodarze. Wręcz przeciwnie, podopieczni Aleksandara Vukovicia wyglądali, jakby na tyle się przyzwyczaili do grania na polu uprawnym, że gra szła im całkiem nieźle. W przeciwieństwie do rywali potrafili sprawić jakiekolwiek zagrożenie w ofensywie i to doprowadziło ich do zwycięstwa.
Piast – Puszcza 1:0. Pechowa kontuzja Patryka Dziczka
Zanim jednak to się stało, na boisku miała miejsce bardzo przykra scena. W pozornie niegroźnej sytuacji mocno ucierpiał Patryk Dziczek, zawodnik, który dostąpił tego zaszczytu i wyrzucił dzisiaj tę pierwszą, inaugurującą to wydarzenie piłkę, z autu. W 27. minucie jeden z zawodników Puszczy przypadkowo, po zagraniu piłki, zahaczył nogę dwukrotnego reprezentanta Polski, po czym ten z głośnym okrzykiem wyleciał za linię boczną. Wydawało się, że to tylko chwilowy problem i zaraz zobaczymy go z powrotem na murawie. 25-latek długo jednak nie mógł się podnieść, nawet przy wsparciu sztabu medycznego.
Wszystko dlatego, że rywal dość poważnie rozciął mu nogę. Dziczek nie był w stanie kontynuować gry, więc zmienić go musiał Tihomir Kostadinow. Kontuzja jednego z kluczowych graczy jest sporym problemem dla Aleksandara Vukovicia, ale nie tylko. Niewykluczone bowiem, że na 25-latka liczył także Michał Probierz, który w tym tygodniu będzie wysyłał powołania na baraże. W końcu to właśnie ten selekcjoner dał mu szansę debiutu w kadrze narodowej.
Piast bez Dziczka radził sobie jednak nieźle. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że nieco lepiej. Szczególnie dobrze funkcjonowała prawa strona drużyny trenera Vukovicia, na której doskonale współpracowali ze sobą Pyrka i Ameyaw. Często dołączał do nich także Michał Chrapek, który był dzisiaj wyjątkowo aktywny, ale w drugiej połowie… również zszedł z boiska z urazem.
Zanim do tego doszło, brał udział w niezłej akcji swojej drużyny. Pod koniec pierwszej połowy Ameyaw, Chrapek i Tomasiewicz poklepali sobie na skraju pola karnego, piłka trafiła tuż przed bramkę do Felixa, ale Hiszpan w nie zdołał pokonać Zycha. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Kilka minut później bardzo podobna akcja zakończyła się bowiem trafieniem Hiszpana.
Pyrka zagrał świetną prostopadle do Ameyawa, a ten dośrodkował mocno w pole karne. Mroziński dość nieumiejętnie próbował wybić piłkę, ta trafiła do Felixa, który w niezłym zamieszaniu zdołał tym razem umieścić piłkę w siatce.
Piast – Puszcza 1:0. Vuković uratował posadę?
Co na to Puszcza? Ano nic. Niepołomiczanie wyglądali dzisiaj trochę tak, jakby wyszli na boisko za karę. W defensywie całkiem nieźle udawało im się rozbijać ataki rywali, ale w ofensywie nie pokazali zupełnie nic. Cała czwórka zawodników z przodu zagrała nędznie, jedynie Zapolnik trochę próbował się przepychać pomiędzy dobrze dysponowanymi obrońcami Piasta, ale nic z tego nie wynikało. Nie pomogły też dość szybko przeprowadzone przez Tomasza Tułacza zmiany. Zarówno Majchrzak, jak i Poczobut oraz Stec, zagrali dokładnie tak, jak wcześniej ich koledzy.
Przez cały mecz niepołomiczanie mieli w zasadzie tylko jedną dobrą okazję do strzelenia bramki, choć też trochę z przypadku. W dodatku na bramkę Placha uderzał środkowy obrońca Wojcinowicz. Słowacki bramkarz popisał się efektowną interwencją i to by było na tyle, jeżeli chodzi o zagrożenie pod jego bramką przez całe spotkanie.
Tak więc ze starcia dwóch najgorszych drużyn tego roku górą wychodzi Piast. I to w dodatku nie jakimś przypadkiem, golem z niczego, ale naprawdę po bardzo dobrym meczu, w którym podopieczni Vukovicia popisali się kilkoma składnymi akcjami. W końcu można za coś gliwiczan pochwalić. Ich ostatnie poczynania przyprawiały o ból głowy, a przecież jest to ekipa z potencjałem na coś więcej, niż walka o utrzymanie. A w przypadku kolejnej porażki, zostałaby wyprzedzona przez Puszczę i znalazła tuż nad strefą spadkową.
Jednak w tym najważniejszym momencie piłkarze Piasta potrafili się zmotywować, w przeciwieństwie do „Żubrów”, i być może uratowali Vukoviciowi posadę. Odnieśli pierwsze zwycięstwo w tym roku i teraz przyszedł czas, żeby pokazać, że to nie był tylko wypadek przy pracy. Okazja w weekend będzie idealna. W końcu gliwiczanom przyjdzie się zmierzyć z grającą ostatnio równie kiepsko Legią na Łazienkowskiej.
Czytaj więcej na Weszło:
- Bujdy i konkrety Sławomira Nitrasa. Którą twarz ministra brać na poważnie?
- Włodarski: Yamal błyszczy w Barcelonie, a w Polsce boimy się dryblingu Borysa
- Trela: Ekstraklasa silna od podium w dół. Jak porównać poziom ligowych średniaków?
- Marczuk do reprezentacji – a dlaczego nie? [KOZACY i BADZIEWIACY]
- Pokolenie zdjętej klątwy. Wygrana z Legią to dla Widzewa zamknięcie pewnego etapu
Fot. Newspix