Reklama

Najsłabsi spadkowicze Ekstraklasy ostatnich lat. ŁKS w drodze po rekord?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

03 marca 2024, 11:10 • 6 min czytania 10 komentarzy

Kiedy ŁKS Łódź w sezonie 2019/20 z hukiem spadał z Ekstraklasy, mogło się wydawać, że gorzej już w Łodzi być po prostu nie może. Że nie da się w bardziej zawstydzający sposób pożegnać z najwyższym poziomem rozgrywek. Jednak w bieżącej kampanii ŁKS jest na dobrej drodze, żeby przebić swoje „dokonania” sprzed czterech lat. Jak dotąd łódzka drużyna punktuje tak kiepsko, że jest wielce prawdopodobne, iż zapisze się na kartach najnowszej historii Ekstraklasy jako jej zdecydowanie najsłabszy spadkowicz. Rzadko się bowiem zdarzało, by jakiś zespół na tak wczesnym etapie sezonu był już w zasadzie w stu procentach pewny powrotu do 1. ligi.

Najsłabsi spadkowicze Ekstraklasy ostatnich lat. ŁKS w drodze po rekord?

Dorobek spadkowiczów

Na początek – suche liczby.

Sprawdziliśmy, jak dotychczasowy dorobek ŁKS-u – 10 punktów po 22 kolejkach, średnio 0,45 punktu na mecz – prezentuje się w porównaniu do innych drużyn, które w ostatnich latach okupowały dno tabeli, i zrobiliśmy małe podsumowanie. Z jednym tylko zastrzeżeniem. Policzyliśmy po prostu punkty wywalczone na boisku za zwycięstwa i remisy, nie uwzględniając podziału, ujemnych oczek przyznanych przez organizatora, no i karnych degradacji. Tak się bowiem składa, że na przestrzeni ostatnich sezonów zasady w Ekstraklasie dość często się zmieniały, więc trudno wszystkie z przytoczonych przypadków sprowadzić do wspólnego mianownika. Dlatego, dla uproszczenia i ujednolicenia, zestawiliśmy po prostu czysto sportowe osiągnięcia, nawet jeśli nie zawsze był one decydujące w kwestii spadku.

Statystyki z lat 2010 – 2023:

  • 2022/23: Miedź Legnica – 23 punkty (0,68 punktu na mecz); Lechia Gdańsk – 30 punktów (0,88); Wisła Płock – 37 punktów (1,09)
  • 2021/22: Górnik Łęczna – (0,82); Wisła Kraków – (0,91); Bruk-Bet Termalica Nieciecza – (0,94)
  • 2020/21: Podbeskidzie Bielsko-Biała – 25 (0,83)
  • 2019/20: ŁKS Łódź – 24 (0,65); Korona Kielce – 35 (0,95); Arka Gdynia – 40 (1,08)
  • 2018/19: Zagłębie Sosnowiec – 29 (0,78); Miedź Legnica – 40 (1,08)
  • 2017/18: Sandecja Nowy Sącz – 33 (0,89); Bruk-Bet Termalica Nieciecza – 36 (0,97)
  • 2016/17: Ruch Chorzów – 38 (1,03);  Górnik Łęczna – 37 (1,00)
  • 2015/16: Podbeskidzie Bielsko-Biała – 39 (1,05); Górnik Zabrze – 36 (0,97)
  • 2014/15: GKS Bełchatów – 36 (0,97); Zawisza Bydgoszcz – 38 (1,03)
  • 2013/14: Zagłębie Lubin – 30 (0,81); Widzew Łódź – 33 (0,89)
  • 2012/13: GKS Bełchatów – 31 (1,03)
  • 2011/12: Cracovia – 22 (0,73); ŁKS Łódź – 24 (0,80)
  • 2010/11: Polonia Bytom – 27 (0,90); Arka Gdynia – 28 (0,93)
  • 2009/10: Piast Gliwice – 27 (0,90); Odra Wodzisław Śląski – 27 (0,90)

Statystyki z sezonu 2023/24:

Reklama
  • ŁKS Łódź (22 mecze) – 10 punktów; 0,45 punktu na mecz
  • Ruch Chorzów (22 mecze) – 15 punktów; 0,68 punktu na mecz
  • Puszcze Niepołomice (21 meczów) – 22 punkty; 1,05 punktu na mecz
  • Korona Kielce (21 meczów) – 22 punkty; 1,05 punktu na mecz
  • Warta Poznań (22 mecze) – 24 punkty; 1,09 punktu na mecz

Skrajnie odmienne przypadki

Nawet pobieżny rzut oka na wszystkie te cyferki pozwala wysnuć wniosek – dość w sumie oczywisty, ale wart podkreślenia – że spadek spadkowi nierówny. Spójrzmy bowiem chociażby na słynny sezon 2015/16. Podbeskidzie Bielsko-Biała otarło się wówczas o zajęcie ósmego miejsca w sezonie zasadniczym, co zapewniłoby tej ekipie możliwość rywalizacji w grupie mistrzowskiej i definitywne odcięcie się od batalii o uniknięcie degradacji. Tak się jednak ostatecznie nie stało – bielszczanie wskutek splotu niefortunnych zdarzeń wylądowali w grupie spadkowej, zanotowali tam całe pasmo fatalnych rezultatów i summa summarum pożegnali się z najwyższym poziomem rozgrywkowym, zajmując ostatnie miejsce w ekstraklasowej tabeli. Mimo średniej przekraczającej punkt na mecz.

Niejednokrotnie zresztą taka średnia nie wystarczała do uniknięcia degradacji.

W ostatnich latach mieliśmy w Ekstraklasie dwa szczególnie interesujące przypadki. Jednym jest Arka Gdynia, która w sezonie 2019/20 odniosła aż 10 zwycięstw i uciułała w sumie 40 punktów w 37 występach, a i tak poleciała z hukiem, tracąc pięć oczek do Wisły Kraków i aż jedenaście punktów do Wisły Płock. W efekcie gdynianie na lata utknęli na zapleczu Ekstraklasy i w bieżącej kampanii po raz kolejny próbują powrócić na najwyższy szczebel. Z kolei wspomniani przed chwilką „Nafciarze” przed rokiem spadli z ligi, choć przecież przez kilka ładnych tygodni po starcie sezonu prowadzili w tabeli i wydawało się wówczas pewne, że najgorsze, co może ich spotkać, to zakończenie ligowych zmagań w środkowej części stawki. Płocczanie również zanotowali 10 zwycięstw (w 34 spotkaniach).

pavol-stano

Z drugiej strony – mamy również spadki zanotowane z kretesem.

Klasycznym przykładem jest tutaj Zagłębie Sosnowiec z sezonu 2018/19, które zgromadziło wówczas zaledwie 29 punktów w 37 meczach. Aż o jedenaście oczek mniej od przedostatniej Miedzi Legnica, a przecież legniczanie także wtedy spadli. Jeszcze marniej o Zagłębia zaprezentowała się jednak w sezonie 2011/12 Cracovia – ekipie „Pasów” udało się uzbierać tylko 22 punkty (w 30 spotkaniach), w całym sezonie krakowianie wygrali zaledwie czterokrotnie. – W Cracovii dopiero poznawałem zespół – wspominał trener Tomasz Kafarski. – Czas był największym wrogiem, bo objąłem zespół w trakcie rundy. Nie miałem możliwości przepracowania z nim okresu zimowego. A potem w dwa miesiące rozegraliśmy dziesięć meczów. Pierwszy mecz, kluczowy, “za sześć punktów”, grałem po trzech dniach. Czasu na analizy, czasu na zweryfikowanie pewnych założeń, czasu na wprowadzenie swoich pomysłów, po prostu brakowało. Ten upływający czas też na pewno pomógł sprawić, że nie wszystkie decyzje były słuszne. Bo zespół miał swoją jakość. Zabrakło czasu też na ocenę, na kogo mogę liczyć, kto jest ze mną na dobre i na złe.

Reklama

Najnędzniejszym dorobkiem w omawianym okresie legitymuje się jednak… ŁKS Łódź.

Ten z sezonu 2019/20, który próbował ambitnego futbolu najpierw pod wodzą Kazimierza Moskala, a następnie z jeszcze większym romantykiem, czyli Wojciechem Stawowym u steru. Mogło się wówczas wydawać, że gorzej już w Łodzi być nie może. Dość powiedzieć, że jeszcze w trakcie sezonu trener Stawowy zaczął planować kolejne kroki z myślą o występach piętro niżej. – W momencie, w którym straciliśmy szansę na utrzymanie, zacząłem przygotowywać zespół pod 1. ligę – wspominał. – Znam te rozgrywki bardzo dobrze, wiem, że ciężko jest awansować, że to specyficzna liga. Przygotowywaliśmy się tak, żeby dobrze wystartować i zrealizować cel – powrót po roku do Ekstraklasy. Udało mi się to z Cracovią i byłem przekonany, że jesteśmy na drodze do powtórki.

Okazuje się jednak, że ŁKS po wymarzonym powrocie do Ekstraklasy jest do rywalizacji w niej przygotowany jeszcze gorzej, aniżeli w sezonie 2019/20. Można to oczywiście uzasadniać wyższym poziomem konkurencji, ale fakty są dla łodzian brutalne – ich punktowy dorobek jest katastrofalny.

Uratować honor?

Zapewne nawet najwięksi optymiści wśród kibiców ŁKS-u nie wierzą już w możliwość uniknięcia spadku, natomiast łodzianie wciąż jeszcze mogą uratować resztki honoru i pożegnać się z Ekstraklasą przynajmniej w przyzwoitym stylu.
Każdy mecz na tym poziomie jest bardzo ciężki. Przecież ŁKS zrobi wszystko, żeby wygrać z nami. Bo z kim, jak nie z Puszczą? – zapowiadał z przekąsem trener Tomasz Tułacz, trener Puszczy Niepołomice, przed dzisiejszą konfrontacją z łodzianami. – Takie hasło panuje w tej lidze. I ja to rozumiem, bo od paru miesięcy ŁKS nie wygrał meczu. Ale my też mamy twoje plany, swoją ambicję i będziemy chcieli tak się zaprezentować, żeby dać sobie szansę na wyjście ze strefy spadkowej. Pod koniec roku daliśmy sobie szansę włączenia się do walki o utrzymanie. Zdobyliśmy dziesięć punktów w czterech meczach. Gdyby przed tym ktoś powiedział, że Puszcza zdobędzie w tym czasie dziesięć punktów, to pewnie byłyby duże wątpliwości.

I rzeczywiście – przed startem rozgrywek to właśnie w niepołomiczanach upatrywało się kandydatów do miana najsłabszej drużyny w Ekstraklasie. Dziś jednak Puszcza ma wszelkie argumenty, by marzyć o zachowaniu miejsca w elicie, podczas gdy ŁKS po raz kolejny w XXI wieku zazna zapewne goryczy degradacji. A nawet jeśli Puszcza ostatecznie spadnie, to na pewno nie w aurze blamażu i katastrofy, tylko po długim, wyrównanym boju z ligową konkurencją.

Patrząc na to jak zawodnicy pracują, jak wyglądały te ostatnie dwa mecze, to jestem bardzo zadowolony i uważam, że idzie to w dobrym kierunku. Myślę, że lada moment to wszystko się odwróci, bo na prawdę uważam, że zawodnicy na to zasługują – ocenił trener ŁKS-u, Marcin Matysiak.

Cóż, być może tak właśnie będzie. Na razie jednak statystyki są, jako się rzekło, dla ŁKS-u nieubłagane. Osiem zwycięstw w 59 ostatnich występach w Ekstraklasie. Wbrew pozorom to łodzianie, a nie niepozorna Puszcza, zdają się do ekstraklasowego towarzystwa po prostu nie pasować.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Ekstraklasa

Koszykówka

Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

redakcja
1
Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

Komentarze

10 komentarzy

Loading...