W minionej kolejce Puszcza Niepołomice zdobyła piątą w tym sezonie Ekstraklasy bramkę po aucie. Pozostałe polskie kluby elity uzbierały ich cztery, a światowa średnia wynosi trzy w całych rozgrywkach, a nie po 22. meczach. W jaki sposób Żubry zaskakują całą ligę wrzutami z autu i dlaczego inne ekipy ich nie wykorzystują?
Faul. Rzut wolny dla twojej drużyny. Bierzesz piłkę w ręce. Ustawiasz na jednej z nielicznych kępek trawy. Próbujesz jeszcze podkopać lekko miejsce przed futbolówką, gdzie zamierzasz ją kopnąć, by precyzyjnie dośrodkować w pole karne. Z twojego rytuału wyrywa cię ochrypły głos trenera.
– Rękoma to ty możesz się zabawić w domu po treningu. Odłóż tę piłkę i gramy!
Spis treści
- Auty: niedoceniany element futbolu
- Co drugi aut kończy się stratą
- Najczęstszy stały fragment gry
- Okazja do przerwy w grze
- Rzucaj w pole karne, zdobędziesz więcej bramek!
- Chaos kontrolowany
- Auty Puszczy jak zwody Robbena
- Liverpool i City to słabe piłkarsko drużyny?
- Pół godziny treningu to za dużo?
- Rożne i wolne są seksowniejsze
Auty: niedoceniany element futbolu
To jedno ze wspomnień, jakie towarzyszy mi po latach gry w grupach młodzieżowych. W piłkę nożną gra się nogami, a nie rękoma. I tu można postawić kropkę albo nawet wykrzyknik, gdyby nie fakt, że dzięki zagraniu rękoma można zrobić wyraźną przewagę na boisku. I nie chodzi już nawet o bramkarskie interwencje, a o klasyczne boiskowe poczynania w polu. Auty w dobrych rękach potrafią być zabójczą bronią. Przekonują się o tym kolejni rywale Puszczy Niepołomice.
8. minuta meczu. Mocny wrzut z autu w pole karne. Yakuba wygrywa przebitkę, Dioudis wypiąstkowuje futbolówkę, ale ta momentalnie wraca w okolice linii bramkowej po strzale głową Siemaszki. Kolejne za krótkie wybicie Kopacza i piłka ląduje znowu u Yakuby. Ukrainiec uderza w krótki róg i po wyraźnym błędzie golkipera Zagłębia Lubin strzela gola.
To już piąty gol Puszczy po wrzucie piłki z autu. Cała liga uzbierała dziewięć. Żaden inny zespół nie zaliczył dwóch trafień. W tym aspekcie niepołomiczanie to fenomen.
– To niedoceniany element futbolu. Przecież po dalekim wrzucie z autu można oddać strzał, zyskać rzut rożny, wolny czy karny. Ciężko się również na to przygotować, bo piłka ma inną parabolę i szybkość. Można ją również dograć bardziej precyzyjnie niż nogą, jeśli robi się to umiejętnie. My chcemy to dopracować w najmniejszych szczegółach. Już teraz pracujemy nad nowymi rozwiązaniami, jakich Ekstraklasa jeszcze nie widziała – mówi nam Tomasz Tułacz, trener Żubrów i jednocześnie ostrzega kolejnych przeciwników.
Co drugi aut kończy się stratą
Możemy powtórzyć za trenerem Tułaczem, że auty to niedoceniany element futbolu. Tu należy jednak rozgraniczyć to, czym Puszcza zaskakuje rywali, czyli dalekie wrzuty i krótkie rozpoczęcie gry zza linii bocznej, co pozostaje równie istotne. Szerszej o tym temacie opowiada nam Piotr Jakubczyk – szkoleniowiec, który napisał pracę dyplomową o autach pod tytułem “Niedoceniony Stały Fragment Gry”.
– Auty są deprecjonowane. Dużo bardziej seksownie dla trenerów wyglądają rzuty rożne czy wolne, bo można stworzyć bezpośrednie zagrożenie dośrodkowaniem. To trochę złudne, bo pomimo regularnych ćwiczeń tych stałych fragmentów gry, wciąż nieporównywalnie mało pada z nich goli. Tym bardziej zdziwiło mnie, gdy zobaczyłem statystyki wrzutów z autu. Okazało się, że skuteczność działania większości drużyn rozumianą jako utrzymanie się przy piłce przez pięć sekund wynosi 50%. Mimo że drużyna posiada piłkę w rękach, bez presji, to co drugi aut kończy się stratą – wyjaśnia.
Najczęstszy stały fragment gry
Jak to wygląda na boisku? Średnio w meczu wykonuje się 44 wrzuty z autu, co oznacza, że każdy zespół około 20 razy wznawia grę rękoma z linii bocznej. Jednak jeśli mówimy o autach z okolic pola karnego, czyli sytuacji, w której piłka znajduje się tylko 15 metrów od szesnastki, dochodzi do nich średnio cztery razy na spotkanie.
W przypadku Puszczy mowa średnio o 18 wrzutach z autu w tym sezonie. To wynik poniżej światowej średniej i najniższy w Ekstraklasie. Lider Korona Kielca wykonuje ich średnio 24,5. Jednocześnie to najwyższa wartość spośród wszystkich stałych fragmentów gry wykonywanych przez niepołomiczan: rzuty rożne (4 na mecz), wolne (12,6 na mecz), karne (0,18 na mecz). Dzięki wznowieniu gry rękoma z linii bocznej Żubry zdobyły w tym sezonie już pięć bramek, co oznacza, że trafiają raz na pięć spotkań. W pozostałych przypadkach zdarza się to rzadziej: bramka z rożnego i karnego wpada w co ósmym starciu, a z wolnego w co 22. Jak to wygląda na tle ligi? Najskuteczniejsza z kornerów Pogoń Szczecin (sześć goli) potrzebuje średnio 24 prób, by zdobyć bramkę po dośrodkowaniu z narożnika boiska. Na uzbieranie tylu rożnych potrzebuje czterech meczów. Dotychczas wykonała ich bowiem 144. Skrajnym przypadkiem pozostaje natomiast Legia Warszawa, która zaliczyła tylko jedno trafienie po kornerze w tym sezonie, choć wykonała już 143 dośrodkowania.
– Wrzut z autu to stały fragment gry jak każdy inny. Jestem pragmatykiem, dlatego staram się maksymalizować szanse na zdobycie bramki, a jeśli aut ma nam to zagwarantować, to z niego korzystam – dodaje Tułacz.
Okazja do przerwy w grze
Na tle Ekstraklasy Puszcza wygląda jak samotnie powiewający żagiel na środku oceanu. Pięć goli z wrzutów z autu to wynik wręcz rewelacyjny. Średnia europejska wynosi trzy trafienia, choć jest problem z dokładnym umiejscowieniem dokonań Żubrów, bo wciąż wiele firm statystycznych nie zbiera informacji o trafieniach po wrzutach zza linii bocznej. To kolejny dowód na globalne deprecjonowanie autów. Ten detal potrafi jednak wiele zmienić, o czym opowiadał nam w 2020 roku Thomas Gronnemark, ekspert w tym aspekcie.
– Możesz spojrzeć na rzuty z autu i stwierdzić, że to tylko detal, ale jakże istotny. Nie można zapominać, że ten „detal”, wraz z sytuacjami, które mu towarzyszą, zajmuje ponad kwadrans każdego meczu – powiedział nam wtedy. Jego wypowiedź uzupełnia teraz Jakubczyk.
– Patrząc na Ekstraklasę, mam wrażenie, że wrzut z autu to przerwa w grze. A przecież nie musimy czekać na gwizdek sędziego, nie ma ustawionego muru, piłka nie musi być stojąca. W polskim futbolu wybicie na aut to moment na złapanie oddechu. Dla jednej i drugiej drużyny. Poprawiane jest ustawienie, pojawia się okazja, żeby skonsultować coś z trenerem czy kolegami. A gdy aut znajduje się blisko pola karnego rywali, pojawia się realna szansa na stworzenie zagrożenia pod bramką. Niewiele drużyn z tego korzysta.
Rzucaj w pole karne, zdobędziesz więcej bramek!
Mówią to również dane opisane przez “The Athletic”. W czterech sezonach Premier League kończąc na 2022/23 krótko wykonane auty w ostatniej tercji boiska przyniosły średnio 0,01 gola oczekiwanego w ciągu 30 sekund od wyrzutu. Oznacza to, że na każde 1000 autów powinno paść 10 bramek. Jednak jeśli zespół decyduje się na bezpośredni rzut w pole karne, jego szanse na trafienie rosną ponad dwukrotnie, do 0,022 xG na próbę. W mikroskali nie robi to wrażenia. Jednak w perspektywie całego sezonu da się zauważyć namacalną różnicę, wynikającą z matematyki.
Jeśli przyjmiemy, że w każdym meczu wykonamy ustalone cztery wrzuty z autu z okolic pola karnego, a spotkań w sezonie Premier League jest 38, to wrzucając za każdym razem w szesnastkę, zdobędziemy z dużym prawdopodobieństwem co najmniej trzy bramki. Gdy w tym samym czasie będziemy zagrywać krótko, możemy liczyć tylko na jedno trafienie. I powiecie teraz: “pff, to tylko teoria. Wszystko później i tak weryfikuje boisko”. I macie racje. Weryfikuje, co obrazuje najświeższy przykład z sezonu 2022/23 Premier League. Brentford wykonywało 53% wrzutów z autu w ostatniej tercji boiska w pole karne – najwięcej w lidze, natomiast Wolverhampton żadnego. Pszczoły zdobyły 16 bramek po wszystkich stałych fragmentach gry, Wilki o dziesięć mniej. W tabeli klub hazardzisty Matthewa Benhama, który skuteczność autów przećwiczył w
To nie tylko zasługa autów, ale nie można bagatelizować ich roli, bo tak jak wspomniał trener Tułacz, przynoszą one rzuty rożne, wolne i karne. Do tego po podaniach zza linii bocznej nie ma spalonych. Zawsze można również grać powyżej średniej, jak robi tu Puszcza i zamiast co najmniej trzech goli, strzelić ich już pięć. Wszystko to kwestia pracy na treningach.
Chaos kontrolowany
– Niewiele drużyn potrafi się odpowiednio zorganizować, żeby błyskawicznie po wybiciu pierwszy zawodnik wykonywał wyrzut z autu, szczególnie jeśli jest szansa przetransportowania piłki za linię obrony przeciwnika. Niewiele pozostaje też ekip, które przygotowują się na obronę przed tym. Myślę, że trenerzy powinni rozważyć dodanie pracy nad wykonywaniem autów do swojego modelu gry. Byłaby to użyteczna zasada. Mogłaby być szczególnie pomocna na przełamanie głęboko broniącej się drużyny – rzuca pomysł Jakubczyk.
– Najniebezpieczniejsza we wrzutach z autu jest zabawa, gdy piłka bezwładnie spadnie w pole karne bez kontaktu z żadnym zawodników. Wtedy zaczyna panować chaos. Właśnie do tego dążymy. Dla nas to chaos kontrolowany, dla rywali chaos, który psuje wszystkie plany, racjonalne podejście do obrony przed atakami. Pięć strzelonych goli po autach to bardzo dobry wynik, ale nas cieszy coś innego. Sam fakt, że rywale obawiają się naszych wrzutów, jest dla nas motywujący, bo strach i życie w napięciu przed stałymi fragmentami gry sprawia, że dużo łatwiej o błąd – dzieli się swoją teorią Tułacz.
Z tego chaosu powstała bardzo niebezpieczna broń Puszczy. Wystarczy powiedzieć, że Antun Craciun znajduje się w TOP10 piłkarzy Ekstraklasy z największą liczbą kontaktów z piłką w polu karnym rywali. A mowa przecież o środkowym obrońcy! Oprócz Mołdawianina na tej liście znajdziemy jeszcze siedmiu napastników i dwóch skrzydłowych: Grosickiego i Ameyawa. Wiele to mówi o sposobie gry Żubrów, które bazują na wprowadzeniu jak największego bałaganu w zasiekach obronnych rywali, delegując do autów swoich najbardziej rosłych zawodników, głównie z linii defensywnej. Jakubczyk podziela teorię Tułacza, ale przedstawia również inny sposób na wykorzystanie wznowień zza linii bocznej, co niekoniecznie musi wiązać się z dalekim wrzutem w pole karne.
Auty Puszczy jak zwody Robbena
– Może coś w tym być. Auty Puszczy porównam do zwodów Arjena Robbena. Choć każdy wiedział, że będzie schodził do lewej nogi i oddawał strzał, to każdy się tego bał, bo potencjalnie mógł z tego strzelić gola. Drybling Holendra obrósł wręcz mitem. To samo można przyłożyć do ekipy trenera Tułacza. Może się to wiązać ze stresem. Bo w przypadku Puszczy nie można mówić jedynie o autach, ale również rożnych i wolnych. Łącznie w meczu to kilka, a zwykle kilkanaście sytuacji stresogennych dla rywali wyłącznie po stałych fragmentach gry, więc dużo łatwiej o błąd – uważa autor pracy dyplomowej pt. “Niedoceniony Stały Fragment Gry”.
– Obecne myślenie jest takie, że należy wyrzucić celnie piłkę do danego piłkarza. Ja podchodzę do tego jednak inaczej. Powinno się raczej wyrzucać piłkę w przestrzeń, gdzie nasz kolega będzie mógł zgubić zaskoczonego rywala. Zwykle przy autach kryje się jeden na jednego. W prosty sposób możemy się spod tego uwolnić, ale tylko przy założeniu, że rzucający i przyjmujący wiedzą, gdzie piłka będzie posłana. To należy wypracować na treningach – uzupełnia.
Liverpool i City to słabe piłkarsko drużyny?
Przywołaliśmy przykłady Puszczy i Brentford. W Ekstraklasie gole po autach strzeliły jeszcze Radomiak, Ruch, Korona i Cracovia. Mowa zatem wyłącznie o drużynach z dolnej połówki tabeli. W poprzednim sezonie Premier League równie często co Pszczoły w pole karne piłki wrzucało jeszcze Southampton, które zleciało z ligi. Czy zatem dalekie wrzuty z autu to atut drużyn słabych piłkarsko? W końcu najsłynniejsze w tym aspekcie Stoke City z Rory’m Delapem w roli rzucającego i Tony’m Pulisem na ławce to ekipa drwali i fizoli.
To właśnie wtedy przekonaliśmy się jak mocno można obawiać się autów. W sezonie 2008/09 Hull City mierzyło się ze Stoke. Naciskany bramkarz Tygrysów Boaz Myhill wolał wybić piłkę na rzut rożny, niż dać okazję Delapowi do wrzutu futbolówki zza linii bocznej. Do tego dąży również Puszcza.
– W tym kontekście często mówi się o słabych piłkarsko drużynach, przywołuje się takie ekipy jak Stoke. Nas też próbuje się wcisnąć w ramy zespołu, który jest groźny wyłącznie po stałych fragmentach gry. Ale co jak przywołam przykład Manchesteru City? W sezonie 2011/12 przegrywał w 90. minucie 1:2 z QPR w ostatnim meczu sezonu. W doliczonym czasie gry Edin Dżeko strzelił gola wyrównującego po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Chwilę później Sergio Aguero zapewnił zwycięstwo i mistrzostwo Anglii. Kto dziś pamięta, że najważniejszy gol padł po stałym fragmencie? Wtedy to był rzut rożny, ale równie dobrze mógłby to być aut. Każdy z tego korzysta – odbija piłeczkę szkoleniowiec Żubrów.
– Ówczesny menedżer Stoke City Tony Pulis zdawał sobie sprawę, że jego zespół na tle Premier League odstaje pod względem technicznym. Fizycznie natomiast czuł się bardzo dobrze, dlatego często korzystał z dalekich wyrzutów Rory’ego Delapa. Nie zgodzę się natomiast ze stwierdzeniem, że to broń słabszych klubów. Najlepszym tego przykładem jest Liverpool. Gdy menedżer Jürgen Klopp odkrył statystykę strat po wrzutach z autu – a jego zespół był trzecią najgorszą drużyną pod tym względem – rozpoczął pracę nad poprawą tego aspektu. Sięgnął po eksperta w tym temacie Thomasa Gronnemarka, który zdobywał popularność w Danii w Midtjylland. Piłkarze poprawili się w tym aspekcie z 47% na 68%, awansując na pierwsze miejsce w Premier League – rzuca inne tło sprawie Jakubczyk.
Pół godziny treningu to za dużo?
I tu można zastanowić się, dlaczego kluby, mając świadomość znaczenia wrzutów z autu, a zakładamy, że mają, skoro otrzymują wielostronicowe raporty statystyczne nt. różnych aspektów spotkań i treningów, nie wykorzystują tego w praktyce. Dodamy również, że aby wypracować odpowiednie efekty skutecznego wznawiania gry od linii bocznej, nie należy poświęcać wielu godzin na zajęciach. Zdaniem eksperta w tej dziedzinie – Gronnemarka – wystarczy pół godziny w tygodniu bądź wplatanie w dotychczasowe zajęcia autów, jak podczas gry 5 na 5, na wąskim polu gry, gdzie zamiast rzutów rożnych rzucamy z autu – tak by przećwiczyć w praktyce podstawy jak rzut dokładnie do stopy zawodnika.
– Czy w innych drużynach Ekstraklasy zwracana jest uwaga na trening autów? Mówiąc szczerze, nie wiem. Wiem natomiast, że w Puszczy robi się to od wielu lat. Mogę jednak dodać, że kluby o większym potencjalnie technicznym i indywidualnych umiejętnościach zawodników nie chcą przeznaczać dużo czasu na stałe fragmenty gry, bo mają przeświadczenie, że dobrze zaplanowany atak pozycyjny da im więcej możliwości – uważa Jakubczyk.
Ale czy nie jest to przypadkiem zwodnicze? Klub pokroju Legii, Lecha czy Rakowa jedzie do Gliwic, jak zwykle napotyka fatalnie przygotowane boisko i futbolówka skacze jak oszalała. Cały misterny plan grania piłką po ziemi i budowania ataków pozycyjnych bierze w łeb. Do tego nie zawsze udaje się przekładać w pełni tego, co wychodzi na treningu. A taki wrzut z autu, na którego wypracowanie wystarczy poświęcić pół godziny w tygodniu, byłby realnym zaskoczeniem dla rywali. Czy czołowe kluby Ekstraklasy porzucają swój pragmatyzm na rzecz boiskowej elegancji, przez co marnują szanse na odniesienie zwycięstwa w meczach, w których nie wszystko idzie po ich myśli?
Rożne i wolne są seksowniejsze
– Wszystko zależy od stylu gry. Tę bierność w rozwoju wrzutów z autu nie przypisywałbym klubom, a trenerom i ich sztabom. Jeśli zalecenie do piłkarza brzmi, żeby auty wykonywać szybko, krótko, zawodnicy to wykonują i nie należy spodziewać się wiele więcej, gdy coś nie jest ćwiczone. Dla większości szkoleniowców bardziej seksowne są rzuty rożne czy wolne, a auty są gdzieś na dalszym planie – dodaje Jakubczyk.
– Od wielu lat analizujemy wrzuty z autu i mogę podzielić się jedną z ciekawostek. Najlepiej wykonujący auty piłkarze wcale nie rzucają najdalej. To też jest ważne, ale liczy się przede wszystkim sposób, odpowiednia parabola i celność. Z piłkarzy Ekstraklasy Dawid Abramowicz osiągnął wybitny poziom w tym aspekcie. Gdy grał jeszcze w Puszczy, często wykorzystywaliśmy go do tego. To była nasza tajna broń – zdradza Tułacz.
Piłka w odpowiednich rękach na aucie może być potężnym orężem. Na najwyższym poziomie, gdzie o losach mistrzostwa decyduje punkt, różnice bramkowe, a czasem milimetry, gdy piłka nie przekracza linii bramkowej – w Liverpoolu coś o tym wiedzą – takie detale mogą stanowić o sukcesie. W Anglii wiele klubów zdaje sobie z tego sprawę i stara się wykorzystać tę przewagę. W Polsce na dużą skalę korzysta z tego na razie Puszcza, bo ma gdzieś, jak jest postrzegana. Liczą się dla niej tylko punkty. A czy nie o to chodzi w futbolu?
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Dawid Szwarga i Raków – czas rozliczeń, czy jednak kryzys wkalkulowany w ryzyko?
- Trela: „Ehh ta skuteczność”, czyli nadprzyrodzona siła futbolu
- Po pierwsze nie szkodzić. Niedźwiedzia przysługa Baldy wobec Magiery
Fot. Newspix