Filip Marchwiński i Mikael Ishak to klasowi piłkarze. Lech powinien korzystać na ich współpracy. Jest tylko jeden problem: jeden nie gra dobrze, gdy na boisku przebywa drugi. Kolejne argumenty w tej pokrętnej logice otrzymaliśmy po dwóch świetnych występach 22-latka w 2024 roku. W obu nie było Szweda na boisku.
Filip Marchwiński wszedł 2024 rok z przytupem. Asysta z Zagłębiem Lubin, gol z Jagiellonią Białystok. Dobra gra, doceniona również przez nas notami – odpowiednio 6 i 7. Tu jednak pojawia się potencjalna przyczyna bólu głowy dla Mariusza Rumaka. 22-latek nie dogaduje się na boisku z Mikaelem Ishakiem. I gra dobrze właściwie tylko wtedy, gdy Szweda nie ma na boisku.
Pierwsze znaki już jesienią
To bardzo dziwna zależność, na którą zwróciliśmy uwagę w jednym z jesiennych programów Ligi Minus. Rozmawialiśmy po starciu Lecha Poznań z Puszczą Niepołomice. Kolejorz wygrał pewnie 4:1, a Filip Marchwiński przeszedł obok meczu. Z biegiem czasu tylko utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że coś może być w tej pokrętnej logice, aż w końcu przyszły dwa noworoczne spotkania i Marchewa znowu wystrzelił z formą. Ishak leczy kontuzję. Tu nie ma przypadku, są tylko znaki.
– Marchwiński miał najlepszy moment, gdy Ishaka nie było. Teraz klub i trenerzy powinni się zastanowić, czy nie należałoby wykorzystać jego dyspozycji i sprzedać go szybko zimą. Nie oszukujmy się, jeśli ktoś ma zostać wytransferowany za dobre pieniądze to tylko Marchwiński. W tym momencie Ishak jest nie do sprzedania, szczególnie z taką listą chorób i kontuzji – mówił Wojciech Kowalczyk w Lidze Minus.
Do sprzedaży Marchwińskiego jednak nie doszło i raczej nie dojdzie, bo wszystkie poważniejsze rynki już się zamknęły. Trener Mariusz Rumak będzie musiał zatem pogodzić interesy obu piłkarzy, bo choć w pierwszych dwóch meczach 2024 roku zabrakło Ishaka na boisku, to do gry wróci prawdopodobnie już na najbliższe starcie ze Śląskiem Wrocław. Czy wobec tego znowu zobaczymy zlękniętego, pozbawionego gry i przywództwa “Marchewę”? Tak to było do tej pory.
Jak Superman na widok kryptonitu
Występy Filipa Marchwińskiego i Mikaela Ishaka mecz po meczu w Ekstraklasie:
1. kolejka. Piast Gliwice (2:1): Marchwiński: 90 minut, 2 gole – Ishak: 55 minut, kapitan
2. kolejka. Radomiak (2:0): Marchwiński: 28 minut – Ishak: 72 minuty, gol, kapitan
3. kolejka. Zagłębie Lubin (1:1): Marchwiński: 90 minut – Ishak: 83 minuty, kapitan
5. kolejka. Śląsk Wrocław (1:3): Marchwiński: 90 minut, kapitan – Ishak: 27 minut
7. kolejka. Górnik Zabrze (1:1): Marchwiński: 90 minut – Ishak: 39 minut, kapitan
8. kolejka. Warta Poznań (2:0): Marchwiński: 90 minut, gol – Ishak: poza kadrą
9. kolejka. Stal Mielec (2:1): Marchwiński: 62 minuty, gol, asysta – Ishak: poza kadrą
6. kolejka. Raków Częstochowa (4:1): Marchwiński: 81 minut, gol – Ishak: poza kadrą
10. kolejka. Pogoń Szczecin (0:5): Marchwiński: 69 minut – Ishak: 31 minut
11. kolejka. Puszcza Niepołomice (4:1): Marchwiński: 73 minuty – Ishak: 73 minuty, gola, asysta, kapitan
12. kolejka. ŁKS Łódź (3:1): Marchwiński: 60 minut, asysta – Ishak: 90 minut, dwa gole, kapitan
4. kolejka. Jagiellonia Białystok (3:3): Marchwiński: 70 minut – Ishak: 70 minut, gol, asysta, kapitan
13. kolejka. Cracovia (1:1): Marchwiński: poza kadrą – Ishak: 90 minut, kapitan
14. kolejka. Ruch Chorzów (2:0): Marchwiński: 90 minut – Ishak: 90 minut, gol, asysta, kapitan
15. kolejka. Legia Warszawa (0:0): Marchwiński: 90 minut – Ishak: 90 minut, kapitan
16. kolejka. Widzew Łódź (1:3): Marchwiński: 77 minut – Ishak: 90 minut, kapitan
17. kolejka. Korona Kielce (1:0): Marchwiński: 30 minut – Ishak: 74 minuty, kapitan
18. kolejka. Piast Gliwice (0:1): Marchwiński: 68 minut – Ishak: 90 minut, kapitan
19. kolejka. Radomiak (2:2): Marchwiński: 90 minut – Ishak: poza kadrą
20. kolejka. Zagłębie Lubin (2:0): Marchwiński 90 minut, asysta – Ishak: poza kadrą
21. kolejka. Jagiellonia Białystok (2:1): Marchwiński: 86 minut, gol – Ishak: poza kadrą
Podsumowując, pogrubiliśmy wszystkie te występy, w których Marchwiński i Ishak dodali coś ekstra od siebie, natomiast kursywą zaznaczyliśmy spotkania bardzo słabe w ich wykonaniu, czyli te na notę 2 (żaden nie dostał “jedynki”) w naszym zestawieniu. Tylko w jednym obaj potrafili ze sobą odpowiednio funkcjonować. Trzeba jednak oddać, że próba badawcza jest zakrzywiona, bo dokonano jej w skrajnie korzystnych warunkach. Lech grał bowiem z najsłabszym w lidze ŁKS.
Marchwiński z Ishakiem na boisku zachowuje się jak Superman w obecności kryptonitu, jak Achilles, gdy ktoś gmera przy jego pięcie, jak Andrzej Duda, gdy musi powiedzieć coś po angielsku. Jest zupełnie bezradny, nie pamięta, czego się nauczył, wygląda, jakby był pozbawiony swoich umiejętności i zdolności, do tego swoimi zagraniami potrafi się skompromitować. Epitety dopasujcie do odpowiednich porównań.
Wzajemne zwalczanie
I nie reagowaliśmy na ten odchył od normy, gdy Marchewa zaliczył jeden słabszy mecz z Puszczą, ale już po 21. kolejce widać stałą zależność. 22-latek pokazał się tylko dwa razy z dobrej strony, gdy na boisku przebywał Ishak. Raz Szwed jako pierwszy opuścił murawę, bo grał przeciętnie, drugi raz mowa o starciu z ŁKS. Gdy jednak go nie było, Marchwiński zagrał pięć świetnych spotkań. W siedmiu wyróżnionych starciach dwukrotny reprezentant Polski oddał 15/21 strzałów, 7/10 uderzeń celnych i 6/10 kluczowych podań. W pozostałych 13 przypadkach pracował dla zespołu.
Znamienny jest tu mecz z ŁKS. Ishak i Marchwiński zagrali bardzo dobre zawody. Jednak jeden strzelał, a drugi asystował. Oczywiście rola egzekutora przypadła Szwedowi, a funkcja podającego Polakowi. I tu rodzi się problem, bo 22-latka coraz mocniej należy rozpatrywać jako napastnika, a wystawianie go niżej na boisku, po prostu mu szkodzi. Występując razem, obaj się powielają, co pokazują heatmapy.
Gdy na boisku znajduje się Ishak, przed Marchwińskim postawiony jest zakaz wstępu w pole karne. Zatrzymuje się na jego skraju, przez co daje sobie mniej szans na zdobycie bramki. Co jednak gdy Szweda nie ma na boisku? Tu z pomocą przychodzi kolejna heatmapa. 22-latek nie tylko atakuje lewym skrzydłem, kreując okazje kolegom, ale śmiało wbiega w szesnastkę i czeka na podania.
Żeby rywalizacja nie wstrzymała kariery
Ishak i Marchwiński zwalczają się na boisku. Nie mogą biegać w tych samych rejonach, dlatego uciekają w inne i tam są niewidoczni. A że w hierarchii Szwed stoi wyżej – jest kapitanem, choć pod jego nieobecność 22-latek raz założył opaskę – Marchewa ustępuje mu pola. Nastawia się wtedy bardziej na pracę dla zespołu. Harówkę reprezentanta Polski należy doceniać, ale to gole i asysty są magnesem, którym przyciąga się potencjalnych kupców, a także wzrok selekcjonera Michała Probierza. Gdy przed październikowym zgrupowaniem zdobył trzy bramki i zaliczył ostatnie podanie w pięciu meczach, otrzymał powołanie. W listopadzie już w kadrze się nie znalazł, bo do gry powrócił Ishak.
Już w najbliższym starciu ze Śląskiem trener Rumak po raz pierwszy stanie przed zadaniem pogodzenia Marchwińskiego i Ishaka na boisku. Johnowi van den Bromowi zupełnie to nie wyszło, bo ta zależność ciągnie się już drugi sezon. W poprzednim “Marchewa” błyszczał, gdy Szwed zmagał się z boreliozą, natomiast kapitan brylował, gdy 22-latek nie miał pewnego miejsca w podstawowym składzie.
Być może nie ma w tej sytuacji dobrego wyjścia i szkoleniowiec będzie musiał kogoś poświęcić. Wybierze Polaka, który ma szansę na wielomilionowy transfer czy kapitana, lidera zespołu i gwaranta goli?
Bez względu na wybór, ktoś będzie się czuł pokrzywdzony. Za 22-latkiem przemawia jednak jeden bardzo ważny argument, czyli możliwość sprzedaży za grubą kasę. Brak inwestycji w niego stanowiłby marnotrawstwo. Czy Lech sobie na to pozwoli? Teraz nie ma na to odpowiedzi, ale w przypadku Marchwińskiego najważniejsze, żeby nie doszło do sytuacji, w której za kilka lat, gdyby jego kariera nie potoczyła się tak, jakby sobie życzył, nie reagował na Szwedów, a w szczególności jednego Szweda, jak szlachta z Adamczychy w serialu “1670”. Splunięciem.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Tyle wart patriotyzm kibola
- Maciej Rosołek przyznaje, że remis z Puszczą u siebie jest w porządku
- Twierdza padła! Mecz godny walki o złoty medal!
Fot. Newspix