Długo zapowiadało się, że debiut trenera Alberta Rude w Wiśle Kraków zakończy się stratą punktów. Przy stanie 1:1 Stal Rzeszów miała w doliczonym czasie rzut karny. Rezerwowy Krzysztof Danielewicz przestrzelił jednak, bo tylko obił piłką zewnętrzną część słupka. Chwilę później goście mieli rzut wolny. Alan Uryga przedłużył centrę, a Eneko Satrustegui zdobył zwycięską bramkę. Dzięki trafieniu z samej końcówki Wisła nadal ma ścisły kontakt z czołówką I ligi.
Wiele było komentarzy dotyczących nominacji Rude na szkoleniowca krakowskiego klubu. Wszak prezes Jarosław Królewski otwarcie przyznał, że przy wyborze trenera mocno pomagał specjalny algorytm. Debiut Hiszpana nie wypadł specjalnie okazale. Wisła co prawda przeważała, ale słabo wyglądało wykończenie akcji. Dużo do życzenia pozostawiała zwłaszcza decyzyjność krakowskich piłkarzy w polu karnym. Obrońcy Stali często w ostatniej chwili blokowali próby Goku czy Angela Rodado. Wszystko zakończyło się jednak happy’endem dla gości.
Stal Rzeszów – Wisła 1:2. Błędy Carbo
Największym zagrożeniem dla wiślaków był dziś ich defensywny pomocnik Marc Carbo. Jego trzy straty kończyły się bardzo groźnymi kontrami gospodarzy. Pierwsza zakończyła się golem. Adrian Bukowski zabrał piłkę 29-latkowi i po krótkim dryblingu strzelił sprzed pola karnego przy samym słupku. Alvaro Raton nie miał większych szans na interwencję. Dużo miejsca młodzieżowcowi Stali zostawili też stoperzy gości: Alan Uryga i Joseph Colley, ale najpoważniejszy błąd przy utracie gola popełnił właśnie Carbo.
Od tego momentu rzeszowianie całkowicie skoncentrowali się na grze z kontry i przeszkadzaniu, a Wisła starała się coś stworzyć atakiem pozycyjnym. Długo gra Białej Gwiazdy była mocno przewidywalna. Najgroźniejsze były stałe fragmenty, po których robiło się sporo zamieszania przed bramką bramkarza Stali Gerarda Bieszczada. Tak też padła wyrównująca bramka. Wisła miała aut. Po krótkim rozegraniu nastąpiło dośrodkowanie i w polu karnym gospodarzy zrobił się totalny kocioł. Po zgraniu piłki głową przez Urygę najpierw strzelał Colley, ale został zablokowany. Po chwili poprawił Rodado i jeden z miejscowych obrońców wybił piłkę, ale chyba już zza linii bramkowej. Do futbolówki dopadł jeszcze Carbo, który posłał ją do siatki. Po chwili zastanowienia okazało się, że już po strzale Rodado była bramka. Wszystko działo się chwilę przed przerwą.
1:1 do przerwy w meczu Stal Rzeszów – Wisła Kraków ⚽@_1liga_
📺 Polsat Sport pic.twitter.com/y3YJkbR7Ra
— Polsat Sport (@polsatsport) February 18, 2024
Po zmianie stron cały czas mieliśmy podobny scenariusz. Wisła częściej była przy piłce, starała się rozgrywać akcje krótkimi podaniami od własnej bramki, a Stal czekała na straty i szybkie ataki. Tuż po zmianie stron przyjezdni byli bliscy wyjścia na prowadzenie. Jakub Krzyżanowski strzelił głową, Bieszczad kapitanie obronił, a dobitka Goku obiła poprzeczkę. Po chwili sędzia asystent uniósł chorągiewkę, sygnalizując spalonego. Powtórki pokazały, że chyba zbyt pochopnie, ale i tak nie było gola, więc VAR nie musiał interweniować.
Sporo ożywienia w grze Stali wniósł rezerwowy Szymon Łyczko. Większość kontaktów 18-latka w polu karnym Wisły kończyło się zagrożeniem. Najlepszą okazję drużyny trenera Marka Zuba zmarnował Patryk Warczak, który w sytuacji sam na sam strzelił w nogi Ratona.
Bonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze Narodów
- Postaw kupon singiel za min. 2 zł zawierający zakład na zwycięstwo Biało-Czerwonych w starciu z Portugalczykami
- Jeśli kupon okaże się wygrany, to na twoje konto bonusowe wpłyną dodatkowe środki w wysokości 600 zł
- Tylko dla nowych użytkowników. Rejestracja zajmuje 30 sekund!
Kod promocyjny
18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.
Pierwszy kontakt i… przestrzelony karny
Tuż przed początkiem doliczonego czasu gry na skraju pola karnego Wisły starli się Bukowski i Carbo. Hiszpan próbował blokować strzał pomocnika rzeszowian, ale robił to tak niefortunnie, że go kopnął. Sędzia Daniel Stefański musiał całą sytuację zobaczyć na monitorze, ale ostatecznie podyktował karnego. W międzyczasie na boisku pojawił się Krzysztof Danielewicz (zmienił Bukowskiego) i to on ustawił piłkę na jedenastym metrze. To był jego pierwszy kontakt z futbolówką i skończył się fatalnym pudłem.
W siódmej minucie doliczonego czasu gry krakowianie mieli rzut wolny. Centra Goku została przedłużona przez Urygę, a tuż przed Bieszczadem pojawił się Satrústegui i z najbliższej odległości zdobył zwycięską bramkę. Sędziowie jeszcze przez chwilę sprawdzali czy Hiszpan nie był na spalonym w momencie, kiedy Uryga dotykał piłkę głową. Ostatecznie Stefański uznał gola.
Wisła wygrała, ale dość szczęśliwie. Gospodarze są sami sobie winni, że nie zdobyli dziś żadnych punktów, bo karny był idealną sytuacją, żeby objąć prowadzenie.
Trener z algorytmu na razie nie okazał się jakimś cudotwórcą czy magikiem. Miał jednak farta i trochę nosa, bo wpuścił na boisko Satrústegui’ego w trakcie drugiej połowy. Żeby powalczyć o bezpośredni awans wiślacy będą musieli grać w trakcie rudy wiosennej lepiej i skuteczniej. Potencjał i umiejętności do tego mają, a okoliczności dzisiejszego zwycięstwa na pewno pozytywnie wpłyną na mental zespołu.
STAL RZESZÓW – WISŁA KRAKÓW 1:2 (1:1)
Bukowski 28 – Rodado 43, Satrústegui 90+7
WIĘCEJ O I LIDZE I WIŚLE KRAKÓW:
- Upadł transfer Weiraucha do Wisły, ale Biała Gwiazda dalej szuka bramkarza
- Oficjalnie: Enis Fazlagić dokończy sezon w Górniku Łęczna
- Ekstraklasa cenna jak Premier League. Pierwszoligowcy o tym wiedzą, ale nie wszyscy wchodzą all-in
Fot. Newspix