Reklama

Niebieskie kartki – czy futbol potrzebuje takiej rewolucji?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

13 lutego 2024, 12:24 • 12 min czytania 52 komentarzy

Alan Shearer ironicznie się uśmiecha, Juergen Klopp z politowaniem kręci głową, a spanikowani działacze FIFA oficjalnymi kanałami starają się studzić emocje i łagodzić nastroje. Skąd to całe zamieszanie? Jego źródło stanowią niedawne doniesienia “The Telegraph”. Brytyjscy dziennikarze ustalili bowiem, że przedstawiciele International Football Association Board – organizacji zajmującej się tworzeniem oraz nowelizacją reguł gry w piłkę nożną – planują wprowadzić do futbolowego regulaminu bardzo poważną modyfikację. Sędziowie mają otrzymać możliwość karania niesfornych piłkarzy nie tylko żółtymi i czerwonymi, ale i niebieskimi kartkami. Kartoniki koloru niebieskiego oglądaliby zawodnicy popełniający faule taktyczne lub awanturujący się z arbitrami. Zastanówmy się zatem: czy to krok we właściwym kierunku, czy może jednak zrealizowanie śmiałych planów IFAB może spowodować znacznie więcej szkód niż pożytku?

Niebieskie kartki – czy futbol potrzebuje takiej rewolucji?

Zazwyczaj w podobnych sytuacjach zdania są podzielone, lecz w tej konkretnej sprawie werdykt środowiska piłkarskiego zdaje się być, przynajmniej jak dotąd, jednoznaczny. Choć wśród kibiców nie brakuje optymistów, to prawie wszyscy eksperci opowiadają się przeciwko niebieskim kartkom.

I, szczerze mówiąc, zupełnie nas to nie dziwi.

Niebieska kartka w piłce nożnej

Wyjaśnijmy najpierw dokładniej, o co w ogóle chodzi z tą niebieską kartką.

Jak wynika z artykułu Bena Rumsby’ego z “The Telegraph”, gracze ukarani w ten sposób opuszczaliby boisko – tylko i aż – na dziesięć minut. Niebieskie kartoniki dotyczyłyby, cytujemy, “cynicznych fauli oraz sprzeciwiania się decyzjom sędziego”. Po spędzeniu dziesięciu minut poza placem gry, ukarany zawodnik powracałby na murawę, ale z zastrzeżeniem, że kolejna niebieska kartka wykluczy go z udziału w spotkaniu na dobre. Kombinacja niebieskiego i żółtego kartonika także równać się ma czerwonej kartce i odesłaniu upomnianego dwukrotnie piłkarza do szatni. W ogóle jeśli chodzi o żółte i czerwone kartki, wszystko ma zostać mniej więcej po staremu. IFAB pragnie jednak przyznać sędziom to nowe narzędzie, by bardziej skrupulatnie piętnowali oni przesadnie zajadłe protesty oraz tak zwane przewinienia taktyczne. Zwłaszcza zwalczanie zbiorowych awantur po mniej lub bardziej kontrowersyjnych decyzjach arbitrów zdaje się być dziś priorytetem IFAB. W organizacji panuje bowiem przekonanie, że krnąbrni piłkarze podsycają negatywne emocje i dają zły przykład kibicom, a fani wylewają potem swą złość właśnie na sędziów.

Reklama

To choroba, która zabija futbol – usłyszał reporter “The Telegraph”. Natomiast modelowym przykładem wspomnianych “cynicznych/taktycznych” fauli, które mają wkrótce skutkować wyrzuceniem z boiska na dziesięć minut, jest pamiętne przewinienie Giorgio Chielliniego z finału Euro 2020.

Mark Bullingham – jeden z dyrektorów IFAB, a jednocześnie wysoko postawiony działacz angielskiej federacji piłkarskiej – już w zeszłym roku przekonywał podczas rozmaitych konferencji, występując u boku legendarnego Pierluigiego Colliny, że piłkarze kompletnie wymknęli się w ostatnich latach spod kontroli sędziów, a ich zachowania stały się zwyczajnie nie do zniesienia. Mowa zwłaszcza o dłuższych przerwach w grze, w trakcie których arbitrzy konsultują swoje decyzje z kolegami z VAR-u. Wszyscy zresztą doskonale znamy te obrazki: sędzia przyciskający nerwowo słuchawkę do ucha i próbujący coś w spokoju skonsultować, a wokół niego kilkunastu sprzeczających się z nim i ze sobą zawodników. Trajkoczących trzy po trzy, wywierających presję. Bullingham nie ma wątpliwości: to się musi skończyć.

Przedstawiciele IFAB nie ukrywają, iż inspiracją dla nich są rozgrywki rugby, gdzie sędziowie cieszą się znacznie większym respektem. Dodatkowym pomysłem jest też zakazanie wszystkim uczestnikom meczu – z wyjątkiem kapitanów obu drużyn – jakichkolwiek debat z arbitrami. IFAB przypomina również, że czasowe wykluczenia z gry od lat funkcjonują w rozmaitych formach w futbolu dziecięcym oraz amatorskim, a więc nie mówimy o czymś zupełnie obcym miłośnikom piłki nożnej.

Tak czy owak, niebieskie kartki byłyby niewątpliwie dla futbolu rewolucją.

Kolejna rewolucja

Oczywiście piłka nożna tego rodzaju rewolucyjnych zmian  – tylko na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat – doświadczyła naprawdę niemało. Przykładów nie trzeba wcale szukać bardzo daleko. Obecnie wszyscy już jesteśmy przyzwyczajeni do systemu wideoweryfikacji, lecz to przecież wciąż jest relatywnie świeży temat. I nadal wielu doświadczonych trenerów czy eks-zawodników, zwłaszcza pochodzących z Wielkiej Brytanii, domaga się likwidacji VAR-u, występując w obronie szeroko rozumianego “ducha gry”. A pamiętacie, co się działo na początku lat 90.? Gdy zakazano bramkarzom łapania piłki podanej przez kolegę z zespołu, piłkarski świat zatrząsł się w posadach. Leeds United, które w ostatnim sezonie rozegranym “na stare” sięgnęło po mistrzostwo Anglii, w kolejnej kampanii – już na nowych zasadach – prawie spadło z ligi. Wszystko dlatego, że fundamentem taktyki opracowanej przez trenera Howarda Wilkinsona było nieustanne spowalnianie gry poprzez mozolne rozgrywanie futbolówki z własnym bramkarzem, a następnie nagłe przenoszenie piłki niemalże w pole karne rywala dalekim wykopem golkipera.

Reklama

Kiedy “Pawie” zostały pozbawione tego argumentu, ich taktyka natychmiast legła w gruzach.

Leeds United 1991/92, czyli opowieść o zapomnianym mistrzostwie

Peter Schmeichel jest przekonany, że reprezentacja Danii nie zdołałaby zdobyć mistrzostwa Europy w 1992 roku, gdyby podczas turnieju obowiązywał już zakaz łapania piłki po zagraniu od partnera z zespołu. Z pewnością ta decyzja IFAB potężnie wpłynęła na najnowsze dzieje futbolu i tak naprawdę stworzyła piłkę nożną w takim kształcie, w jakim obserwujemy ją dzisiaj – dynamiczną, intensywną. Z wajchą przestawioną w stronę ofensywy. Co wcale nie oznacza, że wprowadzenie tych modyfikacji do piłkarskiego regulaminu przyszło IFAB z łatwością. Rozważania nad tą kwestią trwały bowiem blisko dziesięć lat. Równolegle myślano też nad wdrożeniem do futbolu systemu zmian powrotnych, lecz akurat ta koncepcja nadal ma zastosowanie jedynie na poziomie młodzieżowym i amatorskim.

Kolejnym pomysł, który został z kolei w tamtym czasie wykreślony z agendy IFAB po serii testów, to ograniczenie spalonych tylko do obszaru pola karnego. – Eksperymenty w sprawie spalonego obowiązującego tylko w polu karnym nie przyniosły efektów – pod bramkami był straszny tłok, mnóstwo przepychania. Przypominało to trochę obronę na kole w piłce ręcznej – tłumaczył Michał Listkiewicz na łamach “Piłki Nożnej” w lipcu 1992 roku.

Jako się jednak rzekło, inne przykłady znaczących dla futbolu reform można długo mnożyć. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się to wręcz kuriozalne, że do lat 50. minionego stulecia trenerzy nie mieli prawa do przeprowadzania zmian meczowych, nawet w przypadku kontuzji jednego z uczestników spotkania. Poturbowani gracze mogli więc albo snuć się po murawie, pozorując uczestnictwo w grze, albo po prostu opuszczali boisko, definitywnie osłabiając swój zespół. Długo trwało, nim futbolowi oficjele zaakceptowali mechanizm zmian w takiej formie, w jakiej znamy go obecnie. Wreszcie – spójrzmy na system żółtych i czerwonych kartek. Dziś jednoznacznie kojarzony z futbolem, ale po raz pierwszy zastosowano go na najwyższym poziomie dopiero podczas mundialu w Meksyku w 1970 roku.

Czy niebieskie kartki czeka podobny sukces? A może okażą się one zwyczajnie kolejnym z nietrafionych pomysłów, tak jak na przykład reguła złotego/srebrnego gola w dogrywce, która narobiła całkiem sporego zamieszania w futbolu na przełomie wieków, by po dekadzie zniknąć?

Słuszna diagnoza, niewłaściwe remedium?

Co do zasady należy się zgodzić z ludźmi z IFAB – dyskusje piłkarzy z sędziami są jednym z problemów współczesnego futbolu. Nieustanne protesty najzwyczajniej w świecie irytują, wprowadzają chaos, wydłużają i tak już zbyt częste przerwy w grze. Oczywiście można dowodzić, że to po prostu część widowiska, swego rodzaju teatr, podobnie jak nieustanne naciski trenerów na arbitra technicznego. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że gdyby radykalnie odciąć zawodnikom i szkoleniowcom możliwość ględzenia sędziom nad uchem, to i mecze toczyłyby się płynniej, i arbitrzy skuteczniej unikaliby wpadek. Teoretycznie można by to było załatwić konsekwencją w pokazywaniu krzykaczom żółtych kartoników, lecz cytowany już Mark Bullingham sądzi, że to za mało. Poza tym, wszyscy się niejako przyzwyczaili, że kontestowanie postanowień sędziów jest zachowaniem niepożądanym, ale jednak na ogół dozwolonym, albo przynajmniej niepodlegającym natychmiastowej karze. Gdyby nagle każda pyskówka zaczęła skutkować żółtą kartką, mielibyśmy zapewne przez pewien czas do czynienia z plagą wykluczeń.

To byłaby terapia szokowa, którą trudno by było wytłumaczyć nie tylko piłkarzom, ale i kibicom. Niebieskie kartki zapewne wywołałyby podobny chaos, ale przynajmniej nie wygenerowałyby niekończących się porównań do tego, jak sędziowie rozpatrywali dane sytuacje w przeszłości. To byłaby totalna nowość.

Nowy rozdział w historii futbolu.

Tylko że ten nowy rozdział to nie tylko nowe, ale również stare problemy. Wracamy bowiem do kwestii konsekwencji. Czy sędziowie – wyposażeni już w niebieskie kartki – będą nimi szastać na prawo i lewo, nie odpuszczając nikomu? A może zdecydują się na karę dziesięciominutowego wykluczenia dopiero wtedy, gdy dany gracz szczególnie mocno zajdzie im za skórę albo naprawdę drastycznie przesadzi w swoich reakcjach? To może wygenerować zupełnie nową kategorię sędziowskich kontrowersji. Oczyma wyobraźni już widzimy te kłótnie w mediach społecznościowych… Dlaczego ten zawodnik obejrzał niebieską kartkę za swoje niesportowe zachowanie od razu, a ten drugi dopiero za trzecim razem?! Dlaczego sędzia X jest taki surowy, a sędzia Y nieustannie odpuszcza? Podobnie mają się zresztą sprawy z faulami taktycznymi czy też, jak nazywa je “The Telegraph”, “cynicznymi”. Już teraz w przypadku wielu przewinień sędziom trudno jest – nawet z pomocą VAR-u – poprawnie ocenić ich wagę. Czy to faul na żółtko, czy może wystarczy reprymenda? Czy ten ostry wślizg to jeszcze żółty kartonik, a może już pora sięgnąć po asa kier?

Właściwie każdy mecz generuje tego typu dylematy. A wyobraźmy sobie, że dokładamy arbitrom kolejną zagwozdkę w postaci niebieskich kartek. Niektóre przewinienia można wprawdzie bardzo łatwo sklasyfikować jako przerwanie korzystnie rozwijającej się kontry, ale przecież nie wszystkie.

Nie każdy faul taktyczny jest tak rażący jak ten Chielliniego.

Znaków zapytania krąży zatem wokół niebieskich kartek całe mnóstwo, a nie poruszyliśmy jeszcze najpoważniejszej wątpliwości.

Mianowicie – samej idei odsyłania piłkarzy na ławkę kar na dziesięć minut.

Zamysł IFAB jest, jak ustaliliśmy, zrozumiały i w sumie szlachetny – chodzi o umocnienie autorytetu sędziów oraz upłynnienie rozgrywki. Niestety, jeśli chodzi o ten drugi aspekt, niebieskie kartoniki mogą się okazać wręcz… przeciwskuteczne. A to dlatego, że w piłce nożnej nie zatrzymujemy przecież zegara. Zespoły grające w tymczasowym osłabieniu będą zatem – jest to więcej niż pewne – ordynarnie grać na czas, kraść sekundy na wszelkie możliwe sposoby. Od razu przychodzą nam zresztą do głowy także skrajne scenariusze. Na przykład taki, w ramach którego piłkarz ogląda niebieską kartkę i wylatuje z murawy na dziesięć minut, a parę chwil później inny zawodnik doznaje kontuzji i jest przez kilka minut opatrywany przez fizjoterapeutów. Albo jeszcze inaczej – pada kontrowersyjna bramka, którą sędzia najpierw przez dobrych parę chwil omawia z VAR-em, a potem jeszcze podbiega do monitora, żeby samemu obejrzeć nagranie. Rozumiecie już zapewne, o co nam chodzi. Niebieskie kartki miałyby znacznie większą moc i większy sens, gdyby eliminowały ukaranego gracza na dziesięć minut RZECZYWISTEGO czasu gry.

Spore zamieszanie mogą też wywoływać niebieskie kartki pokazane bramkarzom. Dziennikarze “The Guardian” ustalili, że koncepcja forsowana przez IFAB zakłada traktowanie golkiperów na tych samych zasadach, co piłkarzy z pola. A to oznacza, że trenerzy mogą być zmuszeni do ratowania swoich drużyn poprzez przesuwanie zawodnika z pola do bramki na dziesięć minut. Albo będą musieli po prostu ratować się zmianami – ściągnąć jednego z graczy z pola, wpuścić w jego miejsce rezerwowego bramkarza, a po upływie kary… zmienić jednego z golkiperów na kolejnego piłkarza z pola. O ile wystarczy im zmian do tych manewrów.

Pachnie to wszystko podwórkowym graniem na “lotnych” bramkarzy.

Bonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze NarodówBonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze Narodów

Bonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze Narodów

  • Postaw kupon singiel za min. 2 zł zawierający zakład na zwycięstwo Biało-Czerwonych w starciu z Portugalczykami
  • Jeśli kupon okaże się wygrany, to na twoje konto bonusowe wpłyną dodatkowe środki w wysokości 600 zł
  • Tylko dla nowych użytkowników. Rejestracja zajmuje 30 sekund!

Kod promocyjny

SUPERWESZŁO

18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.

Sprzeciw środowiska

Z pierwotnego artykułu “The Telegraph” wynikało, że IFAB pragnie przetestować nowe rozwiązania już wkrótce i to w prestiżowych rozgrywkach, takich jak choćby Puchar Anglii. To spotkało się jednak ze stanowczym sprzeciwem światowej federacji piłkarskiej. – FIFA pragnie wyjaśnić, że doniesienia o tak zwanych “niebieskich kartkach” w najwyższych klasach rozgrywkowych są niepoprawne i przedwczesne. Jakiekolwiek testy nowych rozwiązań, o ile zostaną wdrożone, muszą na tym etapie się sprowadzać do ograniczonych eksperymentów w rozgrywkach niższego szczebla – można było przeczytać w oficjalnym oświadczeniu.

A trzeba pamiętać, że modyfikacji w przepisach nie da się wprowadzić bez aprobaty ze strony szefostwa FIFA. W tej chwili zarząd IFAB składa się bowiem z ośmiu członków – czterech z nich to delegaci brytyjskich federacji piłkarskich, a czterech pozostałych wyznacza światowa federacja. Obie strony – jeśli można mówić o takim podziale – wzajemnie się zatem szachują. FIFA nie ma wolnej ręki w reformowaniu futbolowego regulaminu, ale może też swobodnie blokować pomysły, które jej się nie podobają.

Najwyraźniej Gianni Infantino na niebieskie kartki spogląda na razie z niechęcią. Jeszcze bardziej radykalny w osądach jest natomiast prezes UEFA, Aleksander Ceferin. Słoweniec stwierdził ponoć wprost, że zaimplementowanie w futbolu czasowych wykluczeń jest równoznaczne ze śmiercią dyscypliny.

Głosów oburzenia jest zresztą znacznie więcej.

Niebieskie kartki? To byłby Dziki Zachód

Juergen Klopp

Alan Shearer zauważa, że IFAB w ostatnich latach do tego stopnia skomplikowało przepisy dotyczące zagrań piłki ręką, że już teraz nikt nie potrafi się w nich połapać, więc dodatkowe gmatwanie reguł poprzez dodanie niebieskich kartek byłoby czystą głupotą. Ange Postecoglou sugeruje, żeby dać sobie spokój z podobnymi koncepcjami i zmierzać raczej do upraszczania zasad. W podobne tony uderza Juergen Klopp. – Myślę, że rzeczywistość nas uczy, żeby nie dążyć do dalszego utrudniania sędziom życia. To praca wiążąca się z wielkimi emocjami, co widać w wielu pomeczowych dyskusjach. Wprowadzenie niebieskich kartek będzie po prostu kolejną okazją do popełnienia błędu. […] Nie brzmi to jak dobry pomysł. Ale ja jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby ci goście z IFAB mieli jakiś dobry pomysł. 

Nawet wśród sędziów entuzjazm zdaje się być mocno ograniczony. Dermot Gallagher, były angielski arbiter znany z boisk Premier League, krytycznie skomentował plany IFAB na antenie Sky Sports. – Nawet jeśli będą z tym eksperymentować, szybko porzucą ten pomysł – zapowiedział. Jeszcze ostrzej wypowiedział się Mike Dean. – Chcą za dużo namieszać w zasadach. Mamy żółte i czerwone kartki, to wystarczy. Po co kolejne kartki? To nonsens.

No i trudno się wszystkim tym wypowiedziom dziwić. W momencie, gdy obserwatorzy dosłownie wszystkich topowych europejskich lig zżymają się na poziom sędziowania, a każdy weekend przynosi nam przynajmniej kilka skandalicznych decyzji arbitrów (nawet tych, którzy uważani są za światową czołówkę w swoim fachu i regularnie prowadzą spotkania o największym ciężarze gatunkowym), wprowadzanie rewolucyjnych zmian w przepisach jawi się jako naprawdę wariacki, oderwany od rzeczywistości pomysł. Krótko mówiąc – przydałoby się najpierw zapanować nad bałaganem panującym obecnie w przepisach, co słusznie podkreślił Shearer.

***

Czyli co, z dużej chmury mały deszcz? Wiele na to wskazuje, choć temat absolutnie nie jest jeszcze zamknięty. Kolejnych nowin w kwestii niebieskich kartek oraz pozostałych zmian w futbolowych regułach możemy się spodziewać na początku marca.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Piłka nożna

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

52 komentarzy

Loading...