Gospodarz turnieju wygrywa tylko jedno z trzech pierwszych spotkań. Po kompromitującej porażce 0:4, zwalnia trenera. Z nowym szkoleniowcem awansuje jednak do fazy pucharowej. Eliminuje obrońcę tytułu po serii rzutów karnych, a ostatecznie… trafia do finału. Brzmi jak scenariusz średniej jakości thrillera? Sęk w tym, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.
Cud w Abidżanie
W tej historii nie zgadza się absolutnie nic. Zaczęło się od braku powołania dla gwiazdy Galatasaray – Wilfrieda Zahy, którzy rzekomo… miał trudności z wkomponowaniem się do drużyny. Pojawiały się jednak różne wersje zdarzeń. Część dziennikarzy twierdziła, że to przez niechlubną serię szesnastu spotkań z rzędu bez bramki w kadrze. Inni dodawali, że 31-latek wciąż nie opanował języka francuskiego na odpowiednim poziomie.
Jean-Louis Gasset tłumaczył, że jego decyzja uzasadniona była jednak konkurencją na lewym skrzydle. Powołanie na turniej otrzymało bowiem trio Bamba – Boga – Gradel.
Kwestia wyborów personalnych wróciła do Gasseta jak bumerang, lecz dopiero po kompromitującej porażce z Gwineą Równikową (0:4, hat-trick Emilio Nsue). Był to mecz, który zakończył przygodę Francuza z afrykańską kadrą.
Jean-Louis Gasset, były selekcjoner WKS 🇨🇮, który zrezygnował z posady w trakcie tego PNA:
– Szatnia była zdewastowana, a kibice atakowali. Widziałem, jak chłopcy dzwonili, żeby sprawdzić, co u ich rodzin. Byli przestraszeni. Prawdę mówiąc, byliśmy o krok od katastrofy. pic.twitter.com/LTJUF0krKM
— Afrykański Futbol (@AfrykanskiF) February 9, 2024
Idriss Diallo dość niechętnie przyjął wiadomość o rezygnacji 70-latka, który postanowił podać się do dymisji pod naciskiem opinii publicznej. Prezydent krajowej federacji nie spodziewał się jednak, że awaryjna zmiana selekcjonera doprowadzi gospodarzy aż do finału turnieju.
Stery w ekipie „Słoni” błyskawiczne przejął Emerse Fae: 42-krotny reprezentant kraju, a także były asystent Gasseta. Postać względnie anonimowa. Duża zagadka, a finalnie jeden z bohaterów narodu.
Imagine starting your new job this well 😅
Emerse Fae could win Afcon tonight in just his fourth game in charge of Ivory Coast. pic.twitter.com/y3i8khTJA1
— Match of the Day (@BBCMOTD) February 11, 2024
Jako że WKS awansował do fazy pucharowej z trzeciego miejsca w grupie (kosztem Ghany oraz Zambii), 40-letni szkoleniowiec został zatrudniony w nowej roli dokładnie 24 stycznia. Pięć dni przed starciem z Senegalem w 1/8 finału PNA. Efekt? Remis 1:1 i awans po serii jedenastek. Sensacja stała się faktem.
Niesamowity mecz z Mali (ćwierćfinał), a także wygrana z Demokratyczną Republiką Konga (półfinał) już wkrótce potwierdziły, że pragmatyczny styl gry się opłacił. WKS strzela na turnieju średnio jedną bramkę na mecz, posiada ujemny (!) bilans bramkowy, a jednocześnie zagra dziś o tytuł najlepszej drużyny w Afryce.
F*ck cancer
Co warto podkreślić, ekipa gospodarzy znalazła się w finale dzięki trafieniu Sebastiena Hallera. Piłkarza – symbolu. Faceta, którego historia tłumaczy niezwykłą wolę walki Iworyjczyków.
Napastnik BVB zadeklarował chęć gry dla Wybrzeża Kości Słoniowej dopiero w 2020 roku. Od tamtej pory jego życie znacznie przyspieszyło – urozmaicił swoje CV o trzy kolejne kluby (West Ham, Ajax, BVB), został królem strzelców Eredivisie, aż w końcu wrócił do Bundesligi, gdzie przed laty święcił sukcesy w barwach Eintrachtu Frankfurt.
Wszystko zmienił jednak rok 2022. W lipcu, dwa tygodnie po podpisaniu kontraktu z Borussią Dortmund u Iworyjczyka zdiagnozowano raka jądra.
Last year, Sébastien Haller returned to football after he needed time out due to testicular cancer.
Now, he’s scored for Ivory Coast to send them to the #AFCON2023 final.
Never give up. Keep fighting. ✊🇨🇮❤️ pic.twitter.com/rr6fX756CX
— EuroFoot (@eurofootcom) February 7, 2024
29-latek wrócił do treningów dopiero w styczniu – po dwóch operacjach i kilku sesjach chemioterapii. Na ostatniej konferencji prasowej powiedział jednak wprost – zaczyna męczyć mnie ten temat.
Było minęło.
Mniej więcej rok po pokonaniu nowotworu, Haller toczył kolejny wyścig z czasem. Ze względu na uraz kostki, napastnik BVB opuścił trzy pierwsze mecze Pucharu Narodów Afryki. Znów miał pecha. I znów wyszło na jego, czego najlepszym dowodem jest bramka w półfinale PNA.
Przy decydującym trafieniu piłkę dogrywał mu natomiast Max Gradel. 36-letni skrzydłowy, który podczas ostatniej edycji PNA otrzymał wstrząsającą wiadomość o śmierci ojca.
– Rodzina powtarzała, żebym skupił się na nauce. Tata bił mnie za każdym razem gdy wymykałem się by grać w piłkę. Po czasie zrozumiał jednak, że futbol to moje życie. Aby osiągnąć swój cel, musiałby mnie najpierw zabić. Kiedy wrócę do ojczyzny, chciałbym należycie uczcić jego pamięć.
Co ostatecznie zrobił już kilka dni później, zdobywając bramkę w starciu z Gwineą Równikową. Na boisku nie krył wzruszenia. Gdy piłka zatrzepotała w siatce, poleciało kilka łez. Wielu podejrzewało, że będzie to jego ostatni turniej w narodowych barwach. 2012 – 2015 – 2023. Dziś jest trzykrotnym finalistą Pucharu Narodów Afryki.
Max-Alain Gradel burst into tears after scoring early in the game for the #TeamCotedIvoire tonight. 😢
The former Leeds winger’s father passed away a week ago during their #AFCON2021 training camp. 🥀❤️
An emotional moment. 🙏 #AFCON2021 pic.twitter.com/3igweLxOEX
— Football Tweet ⚽ (@Football__Tweet) January 12, 2022
Droga Wybrzeża Kości Słoniowej do finału PNA przypominała ciągłą walkę z przeciwnościami losu. Emerse Fae – trenerski świeżak był zmuszony do pracy na żywym organizmie. Kombinował, mieszał, a ostatecznie wyciągał za uszy drużynę do kolejnej fazy. W trzech ostatnich meczach stawiał na trzech różnych napastników. Nie zatrzymał go sabotaż Odilona Kossounou (sprokurowany rzut karny + czerwona kartka w ćwierćfinale), ani nawet starcie z obrońcami tytułu. Przed najważniejszym meczem w karierze, może być więc pewien, że zapisał się w historii afrykańskiego futbolu.
WIĘCEJ O PUCHARZE NARODÓW AFRYKI:
- Wyrzucili go z domu, bo był gejem. Został zawodowym piłkarzem. Marzenie Richarda Kone
- Moda na sukces. O tym, jak Nike podbija świat z reprezentacją Nigerii
- Krew, amulety, proszki i szamani. Czary piłkarskiej Afryki
- Kongijczycy przypominają, że wciąż żyjemy jak pączki w maśle
- Raport z kraju o dwóch twarzach – Sławomir Cisakowski opowiada o swojej pracy w Zambii
- Od sortowni śmieci przez Las Vegas do kadry. Jacob Mendy i uśmiech Gambii
Fot. Newspix