Ekstraklasa startuje dziś, I liga za tydzień. GKS Tychy przystąpi do rundy wiosennej jako sensacyjny wicelider tabeli. Zima przy Edukacji była spokojna, zbyt dużo się nie działo, ale mimo to prezes zarządu Max Kothny spotkał się z dziennikarzami na śniadaniu prasowym, aby kilka rzeczy podsumować.
Sprawa najbardziej interesująca kibiców: co z nowymi kontraktami Dariusza Banasika i kapitana Nemanji Nedicia? W przypadku trenera Szymon Janczyk już miesiąc temu pisał, że temat znajduje się na zaawansowanym etapie.
– Od dłuższego czasu rozmawiamy. Obie strony wyraziły chęć dalszej współpracy i to w dłuższym wymiarze niż kolejny rok. Liczymy na to, że w przyszłym tygodniu ogłosimy podpisanie nowej umowy z trenerem. Jesteśmy zadowoleni z tego, jak zmienił styl gry zespołu i jak wkomponował młodych zawodników. Idziemy w tę samą stronę. Jeśli chodzi o Nemanję Nedicia, rozegrał znakomitą rundę jesienną, dlatego otrzymał wiele propozycji: z Ekstraklasy, a także z najwyższych lig Chorwacji, Czech i Serbii. Walczymy, żeby przedłużyć jego kontrakt. Nema i jego rodzina są związani z Tychami, dobrze się tu czują. Na boisku to prawdziwy lider, którego zawsze chcesz mieć w zespole. Mamy nadzieję, że do końca lutego uda się przedłużyć kontrakt z naszym kapitanem – mówił w optymistycznym tonie Kothny.
Sporo czasu poświęcił na omówienie spraw transferowych. Zimą do GKS-u przybyły trzy nowe twarze.
– Co do sytuacji kadrowej, od początku wiedzieliśmy, co będziemy chcieli zrobić. Zaczęliśmy od przedłużenia kontraktu z Danielem Ruminem, który rozegrał bardzo dobrą pierwszą połowę sezonu. Trenerzy ostatnio ustawiali go jako zawodnika grającego za Bartoszem Śpiączką i wyglądało to obiecująco. Z tego względu tym bardziej potrzebowaliśmy nowego napastnika, dlatego zdecydowaliśmy się na Maksymiliana Stangreta z rezerw Legii, którego obserwowałem od dłuższego czasu. Jego profil jest unikatowy, niezwykle interesujący. To młody zawodnik, będzie potrzebował czasu, ale wpisuje się w naszą wizję dawania szansy młodzieży i rozwijania jej – tłumaczył Kothny, przechodząc do potencjalnego hitu całej I ligi.
– Chcieliśmy też kogoś, kto od razu może stać się kluczowym ogniwem naszej ofensywy i w tę charakterystykę wpisuje się Julius Ertlthaler, który ma na koncie ponad 120 meczów w austriackiej ekstraklasie. Już w sparingach pokazywał swoją klasę. Dzięki obecności Marko Dijakovicia jego aklimatyzacja jest ułatwiona. Jesteśmy szczęśliwi, że go mamy, on też się cieszy na ten etap swojej kariery. Specjalne podziękowania dla naszych inwestorów, którzy przeznaczyli trochę więcej na te transfery. Niektóre z nich nie były planowane, ale jako że nasza pozycja w tabeli wymagała pewnych inwestycji, zdecydowali się zwiększyć finansowanie. Dziękuję także prywatnym inwestorom, którzy się tutaj dołożyli – mówił prezes zarządu.
– Do tego zatrudniliśmy Teo Kurtarana, który najpierw był testowany w październiku, a później przyjechał podczas listopadowej przerwy na kadrę. Piłkarsko zaprezentował się z bardzo dobrej strony, ma wielki potencjał. Na pewno swoje minuty dostanie. Przychodzi z niższych lig angielskich, ale nie boimy się nieoczywistych ruchów. Latem po testach przychodzili do nas Jakub Budnicki i Jakub Niewiarowski, obaj się sprawdzili. Warto dawać takie szanse – podsumował.
Czego kibice mogą spodziewać się na finiszu okienka? – Możliwe, że przyjdzie do nas jeszcze jeden zawodnik – najprędzej chodziłoby o wypożyczenie kogoś z wyższej ligi – choć niczego nie możemy tu zagwarantować. Zależy to między innymi od odejść z innych klubów, ale pracujemy nad tym tematem od kilku tygodni. Nie chcemy przeprowadzać transferów na siłę, bo to mogłoby zaburzyć strukturę zespołu i zniszczyć jego energię. Chodzi nam o piłkarzy, którzy będą do nas w stu procentach pasowali. Na pozycji nr 10 było mnóstwo rotacji, praktycznie co mecz grał tam ktoś inny, więc tu wzmocnienie miało sens. Ale branie stopera z 2. Bundesligi do rywalizacji z Nediciem byłoby niepotrzebne, tak samo napastnika w miejsce Śpiączki.
Ruch w drugą stronę był w jeszcze większym stopniu symboliczny, nad czym klub starał się zapanować.
– Po świetnej pierwszej rundzie pojawiło się spore zainteresowanie naszymi zawodnikami, co dobrze o nich świadczy. Nie tylko z Polski, ale także z Danii, Włoch i innych krajów. Otrzymaliśmy oferty na niektórych z nich, jednak razem z nimi i ich agentami doszliśmy do wniosku, że zostają w Tychach i kontynuują z nami tę podróż przynajmniej do lata. Nie mogę zdradzić nazwisk, ale bardziej chodziło o młodszych niż starszych piłkarzy. W przyszłym tygodniu prawdopodobnie sfinalizujemy dwa wypożyczenia młodszych zawodników, żeby dać im okazję regularniejszego grania w II lub ewentualnie III lidze. Może się też zdarzyć jednostkowy przypadek, że ktoś odejdzie, bo nie będzie zadowolony z liczby minut, które może otrzymać. Ogólnie jednak nikogo nie wyganiamy, nie zależy nam teraz na odejściach, każdy ma swoją rolę do odegrania w tej drużynie – stwierdził Max Kothny.
GKS Tychy przed sezonem chciał przede wszystkim jak najszybciej zdobyć 40 punktów. Ten cel już niemal udało się zrealizować po pierwszej rundzie. Nikt patrzący nie chłodno nie spodziewał się czegoś więcej niż spokojnego utrzymania. Czy w obliczu nowej rzeczywistości brak awansu amerykańscy inwestorzy odbiorą jako rozczarowanie?
– To jest sport, w nim nie ma żadnej gwarancji. No, ewentualnie możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że w tym sezonie spadek już nam nie grozi. Wszystko inne jednak jest niepewne. Czy brak awansu byłby dziś rozczarowaniem? Z perspektywy kibica i obecnej sytuacji, pewnie trochę tak. Jeśli jednak przypomnimy sobie o sytuacji na początku sezonu, to raczej nikt nie wierzył, że na tym etapie będziemy na drugim miejscu. Gdyby się nie udało, nie będziemy zawiedzeni, tylko potraktujemy ten sezon jako położenie fundamentu pod awans w przyszłości. Szkielet zespołu pozostanie, dołożymy jeszcze trochę jakości i wtedy będziemy jasno celowali w Ekstraklasę. Takie było założenie na starcie, że mówimy o planie na dwa lub trzy lata – odpowiedział Kothny.
Dariusz Banasik podczas grudniowego śniadania z dziennikarzami wyraził obawy co do mentalnej siły zespołu w kontekście presji walki o awans. Prezes jest jednak spokojny o ten element. – Jak dla mnie jesienią kilka razy pokazaliśmy, jak jesteśmy mocni mentalnie. Dwa razy wychodziliśmy z 0:2 na 3:2. Udaje nam się łączenie doświadczenia z młodością, nie brakuje nam boiskowych liderów. Musimy patrzeć z meczu na mecz i nie myśleć zbyt dużo o ogólnych celach, bo to może zaszkodzić. Jeśli skupimy się na nas, na sile zespołu, mentalność nie powinna być naszym problemem – powiedział z przekonaniem.
Co poza tym?
- Kothny jest zadowolony z obozu w Chorwacji (nie licząc postawy sędziów), zespół prezentował się obiecująco;
- kwietniowe wybory samorządowe trzeba uważnie śledzić, bo do omówienia będą sprawy na przyszły rok związane z dotacją i stadionem;
- wzrost frekwencji to nadal największe wyzwanie dla klubu z kwestii pozaboiskowych;
- w klubie mają nadzieję, że w tym roku oddane do użytku zostanie boisko hybrydowe, którego bardzo potrzebuje zwłaszcza akademia GKS-u;
- a przy okazji: plotki mówiące o zamiarach kończenia działalności akademii po sezonie to wierutne bzdury, zamiast tego w planach jest rozwój na niwie szkoleniowej.
Pierwsze mecze wiele powiedzą o możliwościach GKS-u na wiosnę. Jak już runda się zacznie, zespół Banasika od razu wejdzie na wysokie obroty. 16 lutego domowy mecz z Odrą Opole, cztery dni później odrabianie zaległości w Łęcznej, 23 lutego wyjazdowe starcie z Wisłą Kraków, a potem spotkania z Arką Gdynia (dom) i Miedzią Legnica (wyjazd).
Jeśli po tym wszystkim w Tychach nadal będzie (przynajmniej) wicelider, już nikt nie będzie mógł się asekurować w temacie bezpośredniego awansu.
CZYTAJ WIĘCEJ O I LIDZE:
- Rafał Collins: Obronię liczbę 0,74%. W Zagłębiu nie upadli na głowy [WYWIAD]
- Uryga: Brzmię jak boomer, ale, panowie, mniej lansowania się [WYWIAD]
- Albert Rude: Nie mogłem odmówić Wiśle Kraków. Mam tu wszystko, czego szukałem [WYWIAD]
- Sztylka: Moje zwolnienie ze Śląska? Zero klasy i profesjonalizmu [WYWIAD]
Fot. Newspix