Xavi Hernandez ogłosił publicznie, że po zakończeniu sezonu przestanie być trenerem Barcelony. I bardzo dobrze. Jako piłkarz był wybitny, ale jako trener nie jest jeszcze przygotowany na ten poziom. Nie wykluczam, że kiedyś będzie. Na razie to jednak historia dzieciaka bogatych rodziców, na którego czekało eksponowane stanowisko w ich dużej firmie. Nie miał argumentów, aby tam pracować, każdy inny wyleciałby znacznie wcześniej niż on, znalazł się tam za nazwisko i szkoda go było wyrzucać. Ale już dość marnowania czasu tej Barcelonie.
Ronald Araujo po meczu z Villarrealem (3:5) wyszedł i zacząć publicznie bronić Xaviego. – Czemu on jest winny? Przecież to nie Xavi wbije piłkę z kilku metrów do bramki w dobrych sytuacjach. My powinniśmy zamknąć ten mecz – tłumaczył Urugwajczyk.
I przyznałbym mu rację, gdyby to był finał Ligi Mi… wróć, finał Pucharu Króla i w pechowych okolicznościach Barcelona przegrałaby zawody. W pojedynczych spotkaniach zgadzam się z tym, że decyduje wiele czynników losowych i zawodnicy mają większe przełożenie na rezultat. Ale ten argument nie ma takiej mocy, skoro sytuacja powtarza się notorycznie od wielu, wielu miesięcy.
Xavi Hernández anuncia que el 30 de junio dejará de ser entrenador del FC Barcelona: “Creo que la situación merece un cambio de rumbo y como culer no puedo permitir esta situación” pic.twitter.com/yQKF0KmpVw
— FC Barcelona (@FCBarcelona_es) January 27, 2024
Barcelona od dawna przeżywa dzień świstaka. Xavi tłumaczy kolejne porażki tymi samymi argumentami co półtora roku wcześniej. Gdy odpadali w fazie grupowej poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, gdy Inter wbijał im dziecinnie łatwe bramki, bronił się przed światem, że mają młodą i nieograną drużynę, że zawodnikom brakuje doświadczenia, że nie przerywają kluczowych akcji w środku pola, bo jeszcze muszą dorosnąć do tego poziomu. I oczywiście jak zawsze: to oni dominowali oraz byli lepsi. Ale… coś nie wyszło. Sędziowie, pogoda, godzina meczu, znowu sędziowie, nieskuteczność, indywidualne błędy, kontuzje, trawa, presja, media, po prostu pech. Zawsze jakiś jeden mały szczegół niszczył ten misterny plan, ale nigdy nie zawiniła Barcelona czy sam Xavi.
Półtora roku później czuję się, jakbym słuchał tej samej konferencji prasowej. Jakby Xavi zatrzymał się w czasie albo jakbyśmy poruszali się w innej rzeczywistości. Zero autokrytyki. Tak samo po Villarrealu: zasłużyliśmy na wygraną, brakuje nam dojrzałości bez piłki, nie popełniliśmy faulu taktycznego w środku, karny ustawił mecz, decyzje sędziów wpłynęły na przebieg meczu.
‼️Gavi a Xavi: “Siempre a muerte contigo míster” ❤️#fcblive pic.twitter.com/ij0rMAnV7o
— Víctor Navarro (@victor_nahe) January 27, 2024
Chłopie…
Tracisz 10 punktów do Realu Madryt.
Przed chwilą odpadłeś z Pucharu Króla w ćwierćfinale.
W Superpucharze zostałeś ośmieszony przez Ancelottiego.
W ostatnich tygodniach tracicie średnio ponad 3 gole na mecz.
Od wielu miesięcy gracie dramatyczną piłkę i ewentualnie ratujecie mecze w końcówce.
I zawsze winni są inni, nigdy Xavi ani drużyna nie zrobili niczego źle.
Dla mnie Xavi od dłuższego czasu pachnie późnym Ronaldem Koemanem, czyli mógłby nie wychodzić nawet na konferencję prasową, bo w ciemno zgadlibyśmy jakich tłumaczeń będzie używał.
Wiecie, dlaczego Xavi nie jest jeszcze przygotowany do tej roli? Lista powodów jest długa, ale kolejne argumenty widzimy każdego dnia… Joan Laporta chciał z niego zrobić kolejnego Pepa Guardiolę, ale różnic nie da się zatrzeć. Kiedy do zdrowia wraca Kevin de Bruyne, Pep wprowadza go ze spokojem, na końcówki, dbając o organizm gracza. Nie wpuszcza kulejącego Cancelo albo nie zajeżdża Gaviego w imię krótkoterminowej wizji. Pep otacza się najlepszymi specjalistami z różnych dziedzin, nie bierze na głównego asystenta brata, żeby sztab szkoleniowy był zaufany i szczelny. Pep jest w zdrowej strukturze klubu i ma za sobą poważne wsparcie, a Xavi dał z siebie zrobić marionetkę… przyjmował piłkarzy, których nie chciał, świecił twarzą za Laportę, zabrali mu Alemany’ego & Cruyffa, a Deco tylko punktował jego potknięcia.
Xavi: “He sido un hombre de club. Lo he priorizado por encima de mi. Lo he dado todo. Y lo voy a seguir haciendo para que la afición se sienta orgullosa.” pic.twitter.com/aiCHHxqMeN
— FC Barcelona (@FCBarcelona_es) January 27, 2024
Samo czytanie meczu pokazywało, że Xavi wielokrotnie sobie przeczy i zawodnicy to dostrzegali. Jeśli Barca wygrywała w końcówce, to naprawdę indywidualną jakością zawodników, tak jak dzisiaj kiedy odrobili trzy bramki w 11 minut. To zrobił Gundogan oraz koledzy, bo są wybitnymi piłkarzami. Mało było takich momentów, gdy wizjonerstwo Xaviego ratowało smutne mecze. Można tłumaczyć się tym, że Barca gra trzema nastolatkami, ale zarazem ma najlepszą drużynę od wielu sezonów, w którą zainwestowała grube miliony. Przyszło 18 nowych piłkarzy. Wydano na nich ponad 200 milionów euro.
To nie są frytki, żeby w styczniu pozostać w grze wyłącznie o Ligę Mistrzów. I to nie z perspektywami na podbicie tych rozgrywek. Przypomnijmy, że w dwóch ostatnich edycjach Xavi musiał przełknąć spadek do Ligi Europy i odpadnięcie już w fazie grupowej (jasne, pierwsza edycja nie idzie w pełni na jego konto).
Trzeba było skończyć ten cyrk, bo naprawdę przed Barceloną jest wielka przyszłość, tylko potrzebuje charyzmatycznego trenera, który dźwignie całą presję medialną oraz będzie potrafił zarządzać tym talentem.
Żeby nie było: nikt nie zabierze Xaviemu fenomenalnego mistrzostwa Hiszpanii. Przyszedł do drużyny w trudnym momencie, wrócił z nią na właściwe tory, wyprostował tragiczną sytuację, wykonał masę dobrej pracy. Oddania w imię klubu i miłości do Barcelony nikt mu nie odmówi. Ale po prostu teraz nie widać żadnej perspektywy, aby mógł to dalej rozwijać. Brakuje mu już: pomysłu, doświadczenia, wiedzy i warsztatu. Może to przyjdzie z czasem. Nie porównywałbym go ze Stevenem Gerrardem ani Frankiem Lampardem. Po prostu na tym etapie Barca go przerosła. Może kiedyś będzie na nią gotowy, ale jeszcze nie dzisiaj.
Xavi hace historia.
Entrenadores españoles con más derrotas en el Barça:
26 Xavi (de 122: 21,3%)
25 Nogués (de 85: 29,4%)
22 Samitier (de 89: 24,7%)
21 Guardiola (de 247: 8,5%)
21 Luis Enrique (de 181: 11,6%)— Pedro Martin (@pedritonumeros) January 27, 2024
Myślę, że należy mu się szacunek za to, co zrobił i jak wiele niedoskonałości organizacyjnych Barcy krył. Dla Joana Laporty był perfekcyjnym trenerem, bo cała krytyka lądowała właśnie na Xavim. Ale trzeba było powiedzieć basta, bo już powtarzał w kółko te same błędy. A na Blaugranę nie dało się patrzeć.
Xavi pewnie poleciałby już dzisiaj, gdyby nie to, że Barca nie ma poważnej alternatywy poza Rafą Marquezem. Stąd zostaje do końca sezonu.
Nie wiem, czy znajdą kogokolwiek lepszego, ale jestem pewien, że Xavi blokował rozwój tej drużyny w ostatnich miesiącach. Lecieli na autopilocie. Każdy projekt musi mieć wyraźnego lidera oraz szefa, ale na tym etapie rozwoju po prostu pływali bez sternika. I tego nie dało się dłużej przykrywać sentymentami.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Kapuadi: Chcieli mnie złamać, ale nie złamali. Profesjonalizm mam w DNA
- Wiara zamiast zwątpienia. Jak Juergen Klopp zbudował kościół na Anfield
- Raport z Turcji: Widzew wstał po Gongu. Polski sędzia szastał kierami
- Raport z Turcji: Cracovia nie może spaść z ligi, a Rózga nie może nie zostać piłkarzem
- Trela: Kluby wiecznie wielkie. Kto w Europie najdłużej trzyma się na szczycie?
- Prezes miejskiego klubu i wybory, czyli nic dobrego z tego nie będzie
Fot. Newspix.pl