Reklama

Hubert Hurkacz gra dalej! Polak w IV rundzie Australian Open

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

20 stycznia 2024, 07:02 • 7 min czytania 0 komentarzy

Rok temu po raz pierwszy w Australii doszedł do IV rundy. Teraz już wie, że ten wynik co najmniej powtórzy, a wcale nie jest bez szans na awans do ćwierćfinału. Hubert Hurkacz w czterech setach pokonał Ugo Humberta po meczu, w którym długimi fragmentami grał znakomicie. Teraz na jego drodze stanie kolejny Francuz, grający w Melbourne z dziką kartą, Arthur Cazaux. 

Hubert Hurkacz gra dalej! Polak w IV rundzie Australian Open

Cel minimum

– Czwarta runda to nie jest to, w co celuję, ale to jest jakiś krok do przodu. (…) Wkładamy z teamem mnóstwo pracy, aby iść do przodu, więc efekty są. Chciałoby się, aby były szybsze, ale nie da się tego wszystkiego przyspieszyć. Sebastian grał dobre spotkanie, ja nie jestem do końca zadowolony z tego jak grałem, jak się czułem na korcie, ale trzeba grać tym, co się ma. Ostatecznie, było to dobre widowisko – mówił rok temu Hubert Hurkacz Polskiemu Radiu, gdy odpadł w IV rundzie Australian Open, po pięciosetowym starciu z Sebastianem Kordą, zakończonym dopiero super tie-breakiem.

Dlatego, gdy zapowiadaliśmy tegoroczne Australian Open, pisaliśmy, że w tym sezonie Hubert – zgodnie ze swoimi słowami – powinien celować w ćwierćfinał. Ale celem minimum miała być dla niego IV runda, bo to obrona punktów sprzed roku, ale też potwierdzenie coraz lepszej wielkoszlemowej dyspozycji, którą dało się zaobserwować w poprzednim sezonie. A wiemy, że z tymi turniejami Hurkaczowi często było w przeszłości nie po drodze (zresztą US Open 2023 też nie poszło tak, jakby chciał).

Pierwsze dwie rundy nie były łatwe. Co prawda Omar Jasika, 343. w rankingu ATP zawodnik gospodarzy, przesadnie się nie postawił, ale w pierwszym secie Hubert potrzebował tie-breaka. Za to drugi mecz wynagrodził ten brak emocji w pełni. W nim Hurkacz znów grał z kwalifikantem, 18-letnim Jakub Mensikiem z Czech. A ten dał prawdziwy popis, momentami grając wręcz jak sam Hubert, tylko taki, który częściej wchodzi w kort i atakuje. Czeski tenisista urwał Polakowi dwa sety, dwukrotnie zresztą wychodząc na prowadzenie. Ale w decydujących – czwartym i piątym – zabrakło mu nieco opanowania, zimnej krwi, słowem: doświadczenia.

Reklama

Więc to Hubert ostatecznie wszedł do trzeciej rundy. Tu miał zmierzyć się wreszcie z pierwszym rywalem, który już na papierze wydawał się groźny – rozstawionym z numerem “21” Ugo Humbertem.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Francuz drogę do III rundy miał trudniejszą. W pierwszym meczu ograł Davida Goffina, który co prawda jest już cieniem samego siebie sprzed kilku lat, ale nadal potrafi zagrać wielkie mecze. Ugo potrzebował na jego pokonanie czterech setów. Również w czterech partiach ograł Zhizhena Zhanga, coraz lepiej radzącego sobie w tourze Chińczyka, który potrafił już zaskakiwać wyżej notowanych rywali. I tak dotarł do meczu z Hurkaczem.

To ich trzecie starcie. Pierwsze, w 2022 roku, Hubert Hurkacz wygrał w dwóch setach w Halle, na lubianej przez siebie trawie, gdy ostatecznie triumfował w całym turnieju. Drugie, w ubiegłym roku w Bazylei, pod koniec sezonu, miało znacznie więcej dramaturgii. Hubert wygrał wtedy 6:4 pierwszego seta, drugiego przegrał jednak do trzech, a w ostatnim wygrał po tie-breaku. Grał wówczas, dodajmy, z problemami zdrowotnymi, które nękały go przez całą tamtą imprezę. Zwycięstwo wyrwał ostatecznie w wielkim stylu, a Ugo mógł sobie powtarzać przed dzisiejszym meczem, że do trzech razy sztuka.

Ale czy faktycznie?

Falstart

Mecz z Humbertem Polak zaczął niby dobrze, pewnie serwował i wygrywał swoje gemy, a przy serwisie rywala potrafił załapać się na grę. Początkowo. W końcu jednak rozegrał gorszego gema, stracił serwis i już tego nie odrobił. Trochę niepokoiła nas też postawa Huberta, który wydawał się zniechęcony i zmęczony, rzucił nawet rakietą, sfrustrowany swoimi zagraniami.

Reklama

Innymi słowy: nie było dobrze, a Hubert zaliczył ewidentny falstart na początku spotkania.

Ale drugi set przyniósł nagłą przemianę. Tym razem Hurkacz przy swoich gemach serwisowych był dla rywala nie do uszczknięcia, za to sam czytał serwis Ugo jak otwartą księgę. Francuz, dla którego serwis na co dzień jest sporym atutem, właściwie przestał zyskiwać nim przewagę. Hubert pewnie odgrywał nawet jego pierwsze podania, a z tych drugich nierzadko returnował tak, że właściwie wygrywał tym zagraniem punkt. Gorsza postawa serwisowa wpływała też na całą grę Humberta, który przestał trafiać forehandem (na ogół jego gorsze zagranie, dziś początkowo często dawało mu przewagę w wymianach) i nie znajdował sposobów na świetnie grającego Hurkacza.

Efekt był taki, że dwukrotnie stracił własne podanie, a w całym secie ugrał tylko gema. Na przestrzeni jednej partii właściwie wszystko się odmieniło – Hubert zdawał się być zawodnikiem napędzonym, dużo lepszym zarówno w pojedynczych, długich wymianach, jak i w całym secie. Był regularniejszy, pewniejszy i bardziej skoncentrowany.

Z potknięciami, ale po swoje

I tak też rozpoczął kolejną partię. Owszem, Ugo starał się napędzić, wywierał presję na Huberta w jego gemach serwisowych, ale ten w kluczowych momentach wyciągał z rękawa asy tak, jakby miał tam schowany zestaw z co najmniej 20 talii kart. Raz po raz odbierał rywalowi chęć do gry, bo gdy tylko ten nawiązywał walkę, to po chwili kończył się gem. A już szczególnie chęci odebrać mogło Humbertowi to, co stało się w piątym gemie tego seta – Francuz najpierw odrobił straty z 0:40 i zapisał na swoim koncie trzy obronione break pointy, by chwilę później dać Hubertowi czwartego.

I tego już nie wybronić.

Polak wyszedł na prowadzenie z przełamaniem i w swoich gemach serwisowych grał absolutnie znakomicie. Wydawało się, że nic nie odbierze mu już seta. Tyle że trochę “nie doceniliśmy” Huberta, a może po prostu zapomnieliśmy, że Polak miewa czasem problemy z domykaniem partii. Przy stanie 5:4 stracił serwis i to połączonymi siłami Francuza, który jeszcze raz wspiął się na wyżyny własnej gry, oraz własnych błędów – choćby fatalnie zepsutego smecza. Zrobiło się 5:5, a ze po chwili obaj wygrali własne gemy, doszło więc do tie-breaka.

A w tym… Hubert urządził rywalowi demolkę. No, przynajmniej początkowo. Wygrał sześć pierwszych piłek i serwował na to, by tie-breaka zamknąć do zera. Nie wykorzystał jednak okazji, podobnie jak kolejnych dwóch przy serwisie rywala i jeszcze jednej przy swoim. Gdy jednak zrobiło się nerwowo, to sięgnął po serwis. I seta zamknął.

Czwarta partia? To stosunkowo szybkie – bo w czwartym gemie – przełamanie. Deprymujące dla Francuza tym bardziej, że ledwie gema wcześniej to Hubert bronił trzech break pointów i zrobił to skutecznie. Od tego momentu pozostało Polakowi wygrywać własne serwisy, tyle musiał zrobić, by zagrać w kolejnej rundzie. Gema na 4:1 zgarnął na luzie, do 15. Ale już kolejną własną małą partię wygrał po męczarniach, gdy musiał bronić dwóch piłek na przełamanie. Udało się. A jak? No jak to jak – serwisem. Najgroźniejsza broń Huberta działała dziś w kluczowych momentach niemal bez zarzutu.

Stąd ostatecznie wygrał – i kolejnego gema serwisowego, i seta, i cały mecz. Ale trzeba też dodać, że długimi momentami było to spotkanie, w którym cała gra Huberta mogła się podobać. Zarówno ofensywna, jak i – a może szczególnie – ta w defensywie. Hurkacz biegał momentami i dobre dwa metry za linią, ale w cudownym stylu wyciągał nawet najtrudniejsze piłki posyłane przez rywala. Widać było, że fizycznie jest przygotowany znakomicie i wytrzymuje trudy spotkania dużo lepiej od Ugo. Co ostatecznie dało efekt w postaci wyrównania ubiegłorocznego, najlepszego jaki osiągnął w Melbourne, wyniku.

Szansa na jego poprawę będzie zresztą spora. Rywalem Huberta będzie bowiem grający w Australii z dziką kartą Francuz Arthur Cazaux, 122. w rankingu ATP. Z pewnością nie jest to jednak ktoś, kogo można zlekceważyć. Cazaux wyeliminował tu już dwóch rozstawionych tenisistów, dziś ograł w trzech setach Tallona Griekspoora, ale szczególnie zaimponował rundę wcześniej, gdy odprawił w czterech setach turniejową ósemkę, Holgera Rune. 21-letni Francuz jest przebojowy, ma szybką rękę, niezły serwis, naprawdę dobrą technikę, a do tego wielką pewność siebie i swojej gry. No i żywiołowych francuskich kibiców na trybunach.

Ale ci ostatni byli na trybunach w meczu Hurkacza i dziś, a Humbertowi nie pomogli. Więc i przy okazji starcia z Cazaux Hubert powinien sobie z nimi poradzić.

Miejmy nadzieję, że dokładnie tak się stanie. Bo opcjonalny ćwierćfinał oznaczałby nie tylko dodatkowe punkty do rankingu, ale też drugi najlepszy wynik Polaka w turnieju wielkoszlemowym w całej jego karierze. Do tej pory tylko raz przebrnął przez czwartą rundę – w 2021 roku na Wimbledonie. Wtedy dotarł nawet do półfinału. W Australii na razie i 1/4 turnieju przyjęlibyśmy z wielkimi uśmiechami. I obyśmy za niedługo mogli suszyć zęby.

Hubert Hurkacz – Ugo Humbert 3:6, 6:1, 7:6 (4), 6:3

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Arek Dobruchowski
1
Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Australian Open

Komentarze

0 komentarzy

Loading...