Damian Sylwestrzak w rozmowie z „TVP Sport” stwierdził, że sukcesy Szymona Marciniaka wcale nie przełożą się na większą liczbę sędziów w Polsce. Powód? Patologiczne przypadki w niższych klasach rozgrywkowych.
Nie da się ukryć, że wprowadzenie VAR-u zmieniło pracę sędziów piłkarskich. Czy kolejnym krokiem powinno być to, żeby arbitrzy po meczach tłumaczyli się przed kamerą ze swoich decyzji?
– Moja opinia jest taka, że żyjemy w takich czasach, kiedy mur niedostępności między sędziami, piłkarzami a odbiorcami piłki, jest burzony. Żyjemy w większej łączności, oczekiwania są coraz większe, sędziowie są „na podsłuchu”, wychodzą do mediów, udzielają wywiadów. Wydaje mi się, że wychodząc naprzeciwko stawianym oczekiwaniom, od czasu do czasu warto byłoby stanąć przed kamerą i wytłumaczyć sytuację. To też element edukacji całej społeczności piłkarskiej. Nie zawsze analizy, które powielane są przez ekspertów w przestrzeni publicznej, mają pokrycie w instrukcjach i wytycznych sędziowskich. Dobrze byłoby, gdybyśmy raz na jakiś czas potrafili wyjść i wyjaśnili, dlaczego postąpiliśmy w taki czy inny sposób, tak żeby kibice na przyszłości mogli lepiej rozumieć nasze decyzje. Nie uważam jednocześnie, że to powinien być standard, aby sędzia po każdym spotkaniu wychodził przed kamerę. Jestem zwolennikiem zdroworozsądkowego środka – tłumaczy Sylwestrzak.
Na boisku czy na VAR-ze? Gdzie 31-letni arbiter czuje się aktualnie bardziej komfortowo? – Jestem sędzią zawodowym i czuję się komfortowo tu i tu. Nie będę ukrywał jednak, że na ten moment większą frajdę mam z przebywania na boisku. Będąc przed ekranem, traci się to czucie gry, taki naturalny instynkt, który jako sędziowie mamy na murawie przy podejmowaniu decyzji. Kiedy jest się przed ekranem, to jest to bardzo surowe spojrzenie i zupełnie inne sędziowanie. Ale to też bardzo ciekawa praca i lubię ją. Będąc na VAR, analizując masę sytuacji, rozwijasz się również jako sędzia. Masz większe wyobrażenie później na boisku, jak dana sytuacja może wyglądać w TV – odpowiada.
Czy sukcesy Szymona Marciniaka na arenie międzynarodowej sprawią, że w Polsce zrobi się „moda” na sędziowanie? Damian Sylwestrzak uważa, że niekoniecznie.
– To, co powiem, będzie może niepopularne, ale uważam, że raczej nie, ale to moim zdaniem kwestia patologicznych przypadków w niższych klasach rozgrywkowych. Podam na przykładzie mojego województwa dolnośląskiego. Mówimy o jednym z największych województw pod względem piłkarskim i sędziowskim. Na chwilę obecną mamy około 20 osób zapisanych na kurs, a lada moment kończymy zapisy. Dla porównania co sezon oscylowaliśmy w granicach liczby 100. Tak naprawdę osób chętnych do sędziowania jest coraz mniej. Efekt Szymona zobaczyliśmy w zeszłym roku, ale to były osoby zainspirowane zjawiskiem „American Dream” w wykonaniu Szymona i jego zespołu. Te osoby szybko zderzyły się z rzeczywistością w niższych ligach. Ja sam na początku swojej przygody miałem bardzo nieprzyjemne doświadczenie, kiedyś kończyłem mecz przedwcześnie, bo zostałem uderzony przez zawodnika. Nie zrezygnowałem, a przez chwilę i taka myśl mogła się pojawić – wspomina sędzia.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- POLITYCY MUSZĄ PRZESTAĆ SIĘ BAWIĆ POLSKĄ PIŁKĄ
- KAMIL BORTNICZUK W OGNIU PYTAŃ PAWŁA PACZULA
- FUTBOL ALTERNATYWNY – GDYBY PIŁKA DZIAŁAŁA JAK BOKS
Fot. Newspix