Robert Lewandowski od 13 lat miał absolutnie słuszne argumenty, żeby nieprzerwanie lądować w topowej dziesiątce plebiscytu na Najlepszego Sportowca Roku. Co prawda nie zawsze go wygrywał, ale nikt nie mógł podważyć jego obecności wśród najbardziej utytułowanych Polaków. Nie i koniec, kropka. Bitwy na merytoryczne argumenty musiały kończyć się tak samo, nawet jeśli po nieudanych turniejach piłkarskiej reprezentacji w kibicach i dziennikarzach niejednokrotnie buzowały negatywne emocje. Tym razem jednak było trochę inaczej, czara goryczy się przelała i… da się to zrozumieć.
Sukces sportowy w takich plebiscytach ma fundamentalne znaczenie. Nie fałszujmy rzeczywistości, mówiąc, że nie. Ale też często niemniej istotna jest popularność, jej blaski lub cienie. W tym przypadku – zdecydowanie cienie i to dość znaczące.
Dlaczego Robert Lewandowski wypadł poza top 10 plebiscytu „PS”?
Jeśli powiemy, że Robert Lewandowski, król strzelców i mistrz ligi hiszpańskiej, okrył się w 2023 roku niesławą, raczej nie posądzicie nas o złośliwość. Robert na polu medialnym sporo przegrał, z czego jedną ze strat na pewno była przychylność kibiców. Wcześniej broniły go statystyki i wygrywane trofea w klubie, natomiast w kadrze tak samo trudno było zrobić coś ponad stan, jak i zepsuć. Wiecie, żyliśmy w pewnym zawieszeniu – rok w rok trochę narzekaliśmy, że dla Niemców czy Hiszpanów strzela hurtowo, a w barwach narodowych zdecydowanie mniej, ale koniec końców reputacja „Lewego” stała na względnie stabilnym poziomie.
Aż do 2023 roku, kiedy, no właśnie, zaczęło się psuć jedno za drugim.
Widmo nieudanego mundialu w Katarze, afera premiowa, kontrowersyjne wywiady, średnio przyjęty film o samym sobie, kompromitacja w eliminacjach do EURO i wreszcie ta nieszczęsna forma sportowa, która nie mogła zatuszować wszystkich skaz pojawiających się na – do tej pory – starannie prasowanym wizerunku. To właśnie przez nie w dużej mierze Robert Lewandowski nie załapał się do TOP 10 plebiscytu „Przeglądu Sportowego”. Owszem, przez spadek indywidualnych osiągnięć też, bo tak słaby jak w minionym roku Robert niestety nie był. Ale najprawdopodobniej to nie miałoby aż tak dramatycznego wydźwięku, gdyby nie wydarzenia wokół sportu. Oba aspekty skutecznie na siebie oddziaływały, potęgując modę na czepianie się dosłownie o wszystko, co związane z Lewandowskim, który…
Dalej jest topowym polskim sportowcem, a jednocześnie nieporozumieniem byłoby stawianie go obok sukcesów Igi Świątek, Bartosza Zmarzlika, polskich biegaczek czy siatkarzy. To nie ta liga, przynajmniej w ostatnich dwunastu miesiącach.
Utrata sympatii. Upadek aureoli
Czy Lewandowski zrobił w 2023 roku coś, przez co można było stracić do niego sympatię? Na pewno. Czy był ofiarą czyichś działań? Trochę tak, patrząc na degrengoladę PZPN, pracę selekcjonerów i grę kolegów z zespołu. Ale sam niewiniątkiem przecież nie jest. Ba, ten rok był właściwie przełomowy, jeśli chodzi o podejście do krytyki „Lewego”. Mało kto się z nim pieścił, bał użyć mocniejszych słów i pojechać po bandzie. To był rok, w którym najlepszemu polskiemu piłkarzowi w historii zwyczajnie zdjęto aureolę.
Niby to tylko plebiscyt, o którym zapomnimy za kilka dni, ale nie da się przejść obok niego obojętnie, skoro nazwisko Lewandowskiego wypadło poza topową dziesiątkę. To ważne wydarzenie, miernik nastrojów społecznych. Jeden wielki kompas PR-owy, który dowodzi, że Robert nieco zboczył ze ścieżki modelowej postaci, jaką przez ostatnie kilkanaście lat był w naszych oczach.
Nie wiemy, czy tegoroczny wynik na gali „Przeglądu Sportowego” to dopiero początek negatywnej tendencji, ale jesteśmy pewni, że w 2024 roku kapitan reprezentacji Polski będzie musiał się trochę napocić, żeby odzyskać część utraconej sławy. Pal licho plebiscyt, po prostu dla własnego dobra. Teraz wyszło, jak wyszło, ale serca kibiców, szczególnie w butach tak wybitnego i zasłużonego sportowca, raczej da się odzyskać. I tego Robertowi oczywiście życzymy.
Fot. Newspix