W całym 2023 roku Real Madryt przegrał tylko jeden ligowy mecz u siebie – w kwietniu, z ekipą Villarreal 2:3. Tamten zespół napędzał niesamowity Samuel Chukwueze, który strzelił Królewskim dwa gole. Na ławce Żółta Łódź Podwodna miała Quique Setiena, który ostatecznie doprowadził klub do piątego miejsca w Primera Division. Dziś w drużynie nie ma żadnego ze wspomnianych panów, nie ma też ognia, który prezentowała w poprzednich rozgrywkach. W efekcie na Santiago Bernabeu obserwowaliśmy jednostronny mecz, wygrany przez gospodarzy 4:1.
Przed starciem z Realem Villarreal miało na swoim koncie liche 16 punktów w 16 ligowych spotkaniach. To najgorszy wynik drużyny na tym etapie rozgrywek w XXI wieku! Nic więc dziwnego, że obecnie prowadzi ją już… trzeci trener. Setiena, który ponoć średnio dogadywał się z piłkarzami, zastąpił 9 września Pacheta. Trener znany z pracy w Koronie Kielce wytrwał na stanowisku całe dwa miesiące. Nie poprawił wyników, więc szybko zamieniono go na Marcelino. Hiszpan to o tyle sprawdzony szkoleniowiec, że w przeszłości prowadził Villarreal: od stycznia 2013 roku do sierpnia 2016. To także bliski kolega Carlo Ancelottiego. Panowie regularnie ze sobą rozmawiają, zdarza się też, że wspólnie analizują materiały video.
Wiedza o tym, jak patrzy na futbol Włoch, nie pomogła dziś Marcelino. W pierwszej połowie jego zespół był dla Królewskich tłem. Nie wykazywał jakiejkolwiek kreatywności, widać było, że goście mieli na ten etap gry jeden cel – przetrwać. Z kolei Real grał wyluzowany, jakby strzelenie gola było tylko kwestią czasu. I faktycznie, w 25. minucie Luka Modrić włączył tryb “magic touch” posyłając idealne ciasteczko na głowę Jude’a Bellinghama. Anglik otworzył wynik spotkania, a prowadzenie podwyższył Rodrygo. Brazylijczyk od 24 października strzelił w Primera Division i Lidze Mistrzów łącznie 9 goli, więc nikt już nie pamięta koszmarnego początku sezonu w jego wykonaniu.
Pierwsza połowa miała też jednak dla Realu niemiły akcent, gdy kontuzję złapał David Alaba. Austriakowi nienaturalnie wygięło się kolano, po czym padł na boisko z przerażoną miną. Murawę opuścił w asyście członków sztabu medycznego, nie zdziwimy się jeśli – niestety – doznał poważnego urazu. A że zerwane więzadło krzyżowe w lewym kolanie ma przecież Eder Militao, bardzo możliwe, że Królewscy będą zmuszeni poszukać niebawem stopera.
Urazy, choć nie tak groźne, dopadły też w pierwszej połowie dwóch liderów Villarreal, czyli Alexa Baenę i Gerarda Moreno. Obu nie było już na boisku w drugiej odsłonie. Przegrywasz z Realem 0:2, tracisz dwóch najlepszych zawodników i co? Jak to co – naturalnie, że strzelasz gola! Pierwsze celne uderzenie gości na bramkę Realu skończyło się trafieniem. I to kogo! Do siatki piłkę skierował Jose Luis Morales, który ma w tym sezonie na swoim koncie pięć celnych strzałów i… tyleż samo bramek. Niebywałe, ale jeśli ktoś myślał, że oto Żółta Łódź Podwodna rozpoczyna jakąś niezwykłą remontadę, szybko musiał pozbyć się złudzeń.
Rozwiał je Brahim Diaz, chłopak zastępujący w składzie Viniciusa. Hiszpan nie ma pewnie takiego talentu, jak o rok młodszy Brazylijczyk, ale robi co może, by pokazać Ancelottiemu, że zasługuje na swoje szanse. Dziś na przykład przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, a w finałowej fazie tej brawurowej akcji nie dał się zatrzymać… czterem zawodnikom przeciwnika.
3:1 i La Zabawa trwa.
Kolejną bramkę dołożył Modrić, rozgrywający chyba najlepsze spotkanie tego sezonu. Parafrazując tekst z „Psów”: Czasy się zmieniają, ale pan Luka zawsze jest w formie! Nie zdziwimy się, jeśli nieśmiertelny Chorwat jeszcze nie raz i nie dwa poprowadzi w tym sezonie Królewskich do ważnych wygranych, nie tylko w lidze.
Real Madryt – Villarreal 4:1 (2:0)
25′ Bellingham, 37′ Rodrygo, 64′ Diaz, 68′ Modrić – 54′ Morales
Fot. Newspix.pl