Może to nawet dobrze, że kibice Wisły postanowili zasłonić boisko w sumie na kilkanaście minut. Wyczyścili dziś swoje magazyny z pirotechniką do zera, pozwolili telewidzom zjeść kolację, umyć zęby. W meczu, który miał być kolejnym laniem na biednym Zagłębiu Sosnowiec, przez długi czas nie działo się nic… aż któraś z przerw powodowanych zadymieniem zaowocowała trafieniem dla gospodarzy.
Może nawet tym płockim dymom zawdzięczają dzisiejsze zwycięstwo podopieczni Dariusza Żurawia. Przed pierwszym gwizdkiem arbitra nie zanosiło się na takie “widowisko”. Sosnowiczanie w ostatnich dziewięciu meczach zdobyli trzy punkty i dzisiejsze spotkanie jest już ich dziesiątym z rzędu bez wygranej. To jest miara piłkarskiej nędzy, jaka charakteryzuje Zagłębie w tym sezonie. Dziwne, że z tak cieniującym rywalem Wisła nie zaprezentowała się nieco lepiej. Tym bardziej, że mówimy tu o drużynie, będącej w grze o Ekstraklasę.
Wisła Płock – Zagłębie Sosnowiec 2:0. Habemus papam!
Szkoda. Najzwyczajniej w świecie szkoda, że w tym piątkowym meczu najciekawszej ligi w Polsce uświadczyliśmy pewnie jednego z najmniej ciekawych spotkań w tym tygodniu. A konkurencja jest spora. Do najbardziej widowiskowych zagrań tego meczu można śmiało zaliczyć rozmowę Łukasza Sekulskiego z kibicami Wisły — brawurowy trucht kapitana gospodarzy w kierunku zadymionej trybuny i nagłe zniknięcie pod jedną z flag, sprawiły, że nasze serca na moment stanęły. Suspens. Tak się buduje emocje w Płocku. Po pełnej napięcia chwili Sekulski znów pojawił się na murawie, ale, jak się okazało, nie namówił fanów do zmiany zachowania.
Trochę w tym winy Kacpra Laskowskiego. Rezerwowy uraczył nas tym pierwszym i najważniejszym golem w dzisiejszym meczu i nad stadionem w Płocku po raz trzeci pojawiła się biała chmura dymu. Te domowej roboty efekty specjalne nie towarzyszyły dziś jednak efektownym popisom piłkarzy. Gol Laskowskiego po prostu padł. Podobnie pieczętujące los gości trafienie Fabiana Hiszpańskiego. Wygrana Wisły nie wynikała dziś z tego, że owa Wisła cokolwiek niezwykłego zaprezentowała — gospodarze zgarnęli trzy punkty też tak po prostu. Same się zgarnęły.
Fatalne Zagłębie
Oczywiście, to dla płocczan ważne trzy punkty. Dla Zagłębia to ważne zero punktów. Realizator z pewną satysfakcją często pokazywał nam kręcącego głową trenera Artura Derbina, który trochę nie wierzył w to co widzi, a trochę był zniesmaczony przebiegiem meczu. Pora jednak uwierzyć w faktyczny stan tabeli i liczby — Zagłębie w piętnastu meczach pod wodzą Derbina wygrało dwa ligowe mecze i starcie pucharowe z Gryfem Wejherowo. Nie zasługuje na nic więcej niż swoje aktualne położenie i jeśli ktoś myśli inaczej, to równie dobrze mógłby nam oddać wszystkie swoje pieniądze, a my je ostentacyjnie postawimy na utrzymanie sosnowiczan. Jasne, to nadal możliwe, ale z każdym tygodniem możliwe coraz mniej.
Niestety. Zagłębie będzie jeszcze w tym roku grało o stawkę. Chyba nie warto oglądać ich zmagań w meczu z Chrobrym, ale ewentualne zwycięstwo głogowian mogłoby już wbić gwóźdź do trumny drużyny z Sosnowca. Trumny i tak już na wpół domkniętej.
WISŁA PŁOCK – ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 2:0
K. Laskowski 68′, F. Hiszpański 90’+4
CZYTAJ O PIERWSZEJ LIDZE:
- Wisła Kraków pozwała… własnego kibica
- Degrengolada Zagłębia Sosnowiec
- Kalendarium upadku Radosława Sobolewskiego
Fot. Newspix