Reklama

Trela: Puchary Biedronki i Kebaba. Dzieje trzecich szczebli europejskich rozgrywek

Michał Trela

Autor:Michał Trela

14 grudnia 2023, 15:35 • 9 min czytania 4 komentarze

To świat, w którym Odra Wodzisław strzelała pięć goli w Wiedniu, ROW Rybnik ogrywał Borussię Dortmund, a Polonia Bytom rywalizowała w półfinale europejskich rozgrywek z Odrą Opole. Świat, w którym drużyny z Zachodu zwiedzały cały „Bliski Wschód”, a kibice poznawali drużyny o nazwach przypominających krainy z książek Tolkiena. Liga Konferencji Europy to kolejny rozdział nienowych prób stworzenia atrakcyjnych europejskich rozgrywek trzeciej kategorii.

Trela: Puchary Biedronki i Kebaba. Dzieje trzecich szczebli europejskich rozgrywek

W Polsce rozgrywki, o których fazie pucharowej marzą dziś Legia Warszawa i Raków Częstochowa, dość szybko, dzięki Kamilowi Kosowskiemu, zyskały nieoficjalną nazwę Puchar Biedronki. Rudi Assauer, były legendarny dyrektor sportowy Schalke 04, dwadzieścia lat wcześniej miał inne skojarzenia. Gdy jego drużyna przegrała kolejny mecz i skomplikowała swoją sytuację w tabeli, gorzko rzucił do dziennikarzy: „Bochum zagra w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów, a my zagramy w Pucharze Kebaba. Będziemy mogli znów zwiedzić cały Bliski Wschód”. Odnosił się wówczas do Pucharu Intertoto. Poprzednika Ligi Konferencji Europy jako kontynentalnego trofeum trzeciej kategorii.

Trzeba jednak zaznaczyć, że hierarchia systematycznie się zmieniała i same rozgrywki wraz z różnymi reformami też zaliczały spadki i awanse. Oficjalnie historia europejskich pucharów zaczęła się w połowie lat 50. od stworzenia tego najbardziej prestiżowego, Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, który po niespełna czterech dekadach istnienia przekształcił się w Ligę Mistrzów. Nieoficjalnie, prób było kilka i nie od razu było wiadomo, że wypali akurat ta, która ostatecznie przetrwała do dziś. Za jedne z najstarszych rozgrywek europejskich uznaje się przedwojenny, rozegrany po raz pierwszy w 1927 roku, Puchar Mitropa, w którym brały udział głównie kluby ze środkowej części kontynentu, pierwotnie z szeroko rozumianych okolic Austro-Węgier. Reaktywowany jako Puchar Zentropa przetrwał aż do wczesnych lat 90. Triumfował w nim m.in. AC Milan. W końcowej fazie, w latach 80., rywalizowali o niego mistrzowie drugich lig biorących w nim udział krajów. Nie było to jednak trofeum stworzone z myślą o całej Europie.

Bardziej inkluzywny, choć też zawierający pewne ograniczenia, był uruchomiony również w połowie lat 90. Puchar Miast Targowych. Był pomyślany jako promocja targów międzynarodowych i początkowo występowały w nim tylko drużyny z takich miast. Obowiązywała przy tym zasada jedno miasto-jedna drużyna. Stąd wystawiane w nim były czasem twory takie jak reprezentacja Londynu. Początkowo turniej był konkurencją dla Pucharu Europy, ale przetrwał tylko szesnaście lat. Choć często uznaje się go za protoplastę Pucharu UEFA, czyli dzisiejszej Ligi Europy, oficjalnie nigdy nie był pod egidą UEFA. Pozostał więc wyłącznie turniejem towarzyskim.

POWOŁANIE DRUGIEGO SZCZEBLA

Oficjalny drugi szczebel europejski pojawił się więc dopiero w 1960 roku, wraz z powołaniem do życia Pucharu Zdobywców Pucharów. Brali w nim udział, jak sama – wyjątkowo udana — nazwa wskazuje, zdobywcy krajowych pucharów. Jeśli natomiast drużyny zdobywały dublet, jako mistrzowie uczestniczyli w silniej obsadzonym Pucharze Europy, a do PZP delegowani byli finaliści. Do ciekawej sytuacji doszło w latach 90. w Holandii, gdy w Pucharze Mistrzów zamienionym w Ligę Mistrzów przestali już grać sami mistrzowie. Ajax i PSV Eindhoven, dwie najsilniejsze drużyny w Eredivisie, uzyskały kwalifikację do niej, a jednocześnie spotkały się w Pucharze Holandii. O miejsce w PZP rywalizowali więc przegrani półfinaliści Twente Enschede i S.C. Heerenveen. Szerzej o tej sytuacji można przeczytać w artykule sprzed kilku lat opublikowanym na stronie retrofutbol.pl.

Reklama

Puchar Zdobywców Pucharów był drugim szczeblem europejskich rozgrywek przez niemal cztery dekady. Jego prestiż stopniowo był zabijany w latach 90., wraz z poszerzaniem Ligi Mistrzów o kolejne drużyny z najsilniejszych krajów. Przez pierwsze trzydzieści lat istnienia były to jednak bardzo silnie obsadzone i prestiżowe rozgrywki, wygrywane przez wielkie marki europejskiej piłki. To powołany w 1971 roku do życia Puchar UEFA przez 28 lat był trzecim szczeblem hierarchii. Grali w nim ci, którzy ani nie załapali się do Pucharu (później Ligi) Mistrzów, ani Pucharu Zdobywców Pucharów. Okres między 1971 a 1992 rokiem jest najdłuższym w ponad półwiecznej historii europejskich pucharów, w którym obyło się bez poważniejszych reform i grano według zbliżonych zasad.

Gdzieś równolegle, przez ponad trzydzieści lat, istniał jeszcze alternatywny świat. Świat, w którym Polonia Bytom rywalizowała z Odrą Opole w półfinale europejskich rozgrywek, ostatecznie wygranych zresztą rok później przez zespół z Bytomia. Świat, w którym Zagłębie Sosnowiec pokonywało Olympique Marsylia, Szombierki Bytom ogrywały Werder Brema, Bałtyk Gdynia wygrywał z Kopenhagą, a ROW Rybnik z Borussią Dortmund. Ten świat to Puchar Intertoto, zwany też, w różnych okresach historii, Pucharem Rappana albo Pucharem Lata. Były to jedne z najszczerszych europejskich rozgrywek. Od początku nikt nie ukrywał intencji, które stały za ich powołaniem do życia. Zresztą, nosiły je nawet w nazwie.

POMYSŁ NA NAPCHANIE KABZ BUKMACHERÓW

Intertoto nawiązuje członem „toto” do totalizatora sportowego, czyli inaczej mówiąc, zakładów bukmacherskich. Jego pomysłodawcą był Karl Rappan, szwajcarski trener, który do historii taktyki piłkarskiej przeszedł jako twórca popularnej niegdyś strategii defensywnej zwanej szwajcarskim ryglem. To od jego nazwiska wzięła się też nieoficjalna nazwa trofeum. Stworzenie go odbyło się natomiast dzięki Ernstowi Thommenowi, późniejszemu wiceprezydentowi FIFA, który zarabiał spore pieniądze na zakładach bukmacherskich i zapalił się do pomysłu letnich rozgrywek piłkarskich, mających wypełnić martwy okres w kalendarzu i sprawiających, że ludzie będą przez cały rok obstawiać mecze. UEFA nie objęła patronatu nad rozgrywkami, bo nawet jej nie spodobał się pomysł mający na celu tak bezwstydnie napchać kabzy bukmacherom. Istniały więc równolegle do trzech oficjalnych szczebli pucharowych przez ponad trzy dekady.

Intertoto rozgrywało się latem. Początkowo były to pełnoprawne rozgrywki, z finałem i trofeum. W jednej z pierwszych edycji, 1963/64, w półfinale spotkały się Polonia Bytom z Odrą. Rok później Polonia sięgnęła po zwycięstwo, ogrywając Lok Lipsk. Był jednak coraz większy problem ze znalezieniem terminów na rozgrywanie meczów finałowych. Od 1967 roku grało się więc samą fazę grupową, której zwycięzcy otrzymywali nagrodę pieniężną wysokości dziesięciu-piętnastu tysięcy franków szwajcarskich. UEFA nie zaangażowała się, ale też nie oponowała, by rozgrywki istniały. Nie mogli w nich jednak występować ci, którzy zakwalifikowali się do oficjalnych europejskich pucharów.

PRZEKLEŃSTWO TRENERÓW

Sytuacja zmieniła się w 1994 roku, gdy Intertoto stało się oficjalnymi rozgrywkami UEFA. Okres między 1994 a 1999 rokiem był więc jedynym w historii europejskiej piłki, gdy istniały cztery oficjalne kontynentalne trofea. Zwycięzcy Pucharu Intertoto zaczęli być nagradzani dwoma miejscami w Pucharze UEFA. Jakby na zamówienie marketingowców UEFA, jeden z dwóch pierwszych zwycięzców tego trofeum rozgrywanego w tej formule, Girondins Bordeaux, dotarł do finału Pucharu UEFA, co skłoniło federację do poszerzenia furtki i rozgrywania trzech finałów. W 1998 w jednym z nich zagrał Ruch Chorzów, ale uległ Bolonii. W 2006 roku zrezygnowano z rozgrywania finałów. Przyznawano za to jedenaście miejsc w eliminacjach Pucharu UEFA, który po likwidacji Pucharu Zdobywców Pucharów awansował na drugą pozycję w kontynentalnej hierarchii. Za nieoficjalnego zdobywcę Pucharu Intertoto uznawano drużynę, która dotarła najdalej w następującej po nim edycji Pucharu UEFA.

Kluby z najsilniejszych lig miały problem z Intertoto, widząc w nim rozgrywki przynoszące więcej szkody niż pożytku i rozbijające letnie przygotowania. Anglicy w połowie lat 90. chcieli kompletnie je zbojkotować. Przystąpili, dopiero gdy UEFA zagroziła wykluczeniem wszystkich ich klubów z europejskich pucharów. Stąd zdarzały się przedziwne wyniki, jak wtedy, gdy Tottenham wysłał do Kolonii juniorski skład, który przegrał 0:8. Z czasem zaczęto dopuszczać możliwość nieprzystąpienia do rozgrywek. Pierwszeństwo aplikacji miał najwyżej sklasyfikowany klub, który nie zakwalifikował się do innych europejskich pucharów, ale jeśli nie skorzystał, przywilej, czy też przykry obowiązek, schodził na tego poniżej. Doprowadzało to czasem do nietypowych sytuacji, jak w 2002 roku, gdy w europejskich pucharach Anglię reprezentował Fulham, mimo że skończył Premier League jako beniaminek dopiero na trzynastym miejscu. Erich Ribbeck, były niemiecki selekcjoner, stwierdził, że trenerów, którzy traktują ten puchar poważnie, należałoby natychmiast zwolnić. Uli Hoeness jako menedżer Bayernu Monachium uważał natomiast, że kto bierze w nim udział, ten od początku ma sezon stracony. Faktycznie, Eintracht Frankfurt w 1996 roku pierwszy raz w historii spadł z ligi, po tym, jak wcześniejszego lata zadebiutował w Pucharze Intertoto. Bayer Leverkusen był o włos od podzielenia jego losu. Bayern występami w Intertoto nigdy się nie splamił.

Reklama

HISTORYCZNA WPADKA I REKORDOWE ZAGŁĘBIE

W Pucharze Intertoto działa się jednak czasem historia. W 1973 roku Carmen Thomas, pierwsza w dziejach ZDF kobieta prowadząca kultowy program Das aktuelle Sportstudio, popełniła jedną z najsłynniejszych wpadek w dziejach niemieckiej telewizji, opowiadając o meczu Standardu Liege z „Schalke 05”, który odbywał się właśnie w ramach rozgrywek Intertoto. Już w czasach, gdy turniej rozgrywano pod egidą UEFA, też działy się czasem rzeczy wielkie. Odra Wodzisław wygrywała z Austrią Wiedeń na wyjeździe 5:1. Mecz Hamburgera SV z Dacią Kiszyniów już w lipcu 2007 był transmitowany wyłącznie w internecie. A Cracovia, ostatni polski uczestnik w Pucharze Intertoto, zarazem debiutowała w oficjalnych rozgrywkach UEFA. W 2008 rozgrywki zlikwidowano, poszerzając grono uczestników nowo powstałej Ligi Europy. Ostatnia polska rywalizacja w tych rozgrywkach zakończyła się odpadnięciem Pasów z Szachciorem Soligorsk. Polskim rekordzistą wszech czasów, licząc czasy UEFA i wcześniejsze, już prawdopodobnie na zawsze pozostanie Zagłębie Sosnowiec.

Z czterech ogólnoeuropejskich rozgrywek, które funkcjonowały jeszcze w 1999 roku, w ciągu dekady UEFA zeszła do dwóch, starając się zbudować prestiż Ligi Europy na podobnej zasadzie, jak udało się to z Ligą Mistrzów. Po 37 latach istnienia przynajmniej trzech oficjalnych rozgrywek europejskich wrócono do sytuacji sprzed 1971 roku, gdy funkcjonowały tylko PEMK i PZP. Tyle że tym razem żadnych pucharów lata nie rozgrywano. Kluby z większych lig skupiły się na lataniu w tym okresie na pokazowe tournée na inne kontynenty. Biedniejsi stracili możliwość walki o jakiekolwiek międzynarodowe trofea, niezależnie od ich prestiżu.

Dopiero dwa lata temu UEFA uznała, że trzeba to naprawić, bo zbyt duża część Europy znajduje się z dala od europejskiej rywalizacji. Pierwsze dwie edycje wygrały kluby z bardzo silnych piłkarsko krajów – AS Roma i West Ham – ale już obecność w finale Feyenoordu Rotterdam, półfinały FC Basel czy AZ Alkmaar albo ćwierćfinały dla Lecha Poznań, Bodoe/Glimt, Sheriffa Tiraspol czy Slovana Bratysława, mają w sobie silny posmak dawnych europejskich pucharów. Dzięki obecności rozgrywek trzeciej kategorii jesienną grę polskiego zespołu w Europie zaczynamy powoli traktować jako obowiązek, a przezimowanie w pucharach przestaje być sukcesem odnoszonym raz na dekadę. Teraz czas, by Liga Konferencji Europy została kiedyś prawdziwie zawojowana przez klub spoza najsilniejszych lig. Puchar UEFA, jeszcze w czasach, gdy był trzeciorzędny, potrafił wygrywać IFK Goeteborg, a Videoton Fehervar dochodził do finału. Tego typu spektakularnych historii, które będą pamiętane przez całe pokolenie kibiców, brakuje Lidze Konferencji Europy, by jeszcze mocniej wpisać się na mapę europejskiej piłki jako jej nieodzowny element. Powołanie tego trofeum do życia, choć budziło wątpliwości, szybko zaczęło się jednak bronić. Zwłaszcza że Puchar Biedronki jest mimo wszystko zorganizowany tak, by mieć trochę więcej prestiżu niż jego poprzednik Puchar Kebaba.

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Piłka nożna

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

4 komentarze

Loading...